News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Cracovią - dziesiątka dla Nikolicia!

Redakcja

Źródło: Legia.Net

20.10.2015 23:59

(akt. 21.12.2018 14:52)

W niedzielę, w debiutanckim meczu pod wodzą Stanisława Czerczesowa, Legia po raz pierwszy od prawie trzech miesięcy wreszcie wygrała mecz ligowy przy Łazienkowskiej, pokonując Cracovię 3:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (6,41 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Pod wodzą nowego trenera Legia zagrała w nowym ustawieniu z jednym napastnikiem, trójką defensywnych pomocników w środku, wysokim ustawieniem linii pomocy przy odbiorze piłki i skrzydłowymi z mniejszą niż dotychczas ilością zadań defensywnych. Dodatkowo zamieniono pozycjami obu stoperów. Czy zdało to egzamin? Patrząc na wynik, z pewnością tak, patrząc na grę - nie do końca. Cieszył na pewno wysoki, agresywny pressing, zagęszczenie środka boiska, szybki odbiór piłki i duża liczba prostopadłych podań z głębi pola. Nie do końca na razie w tym ustawieniu byli wykorzystywani obaj skrzydłowi, którzy mieli zdecydowanie mniej zadań defensywnych niż dotychczas, ale ich udział w grze ofensywnej nie był tak efektywny, jak z tego ustawienia mogłoby wynikać. Największy jednak problem stanowiła dziura pomiędzy parą środkowych obrońców, a linią nakreśloną przez defensywnych pomocników, pod którą dodatkowo podchodzili jeszcze boczni obrońcy - przy dłuższej piłce para stoperów pozostawała w ustawieniu dwa na dwa z parą napastników Cracovii i tylko indolencji strzeleckiej niektórych piłkarzy „Pasów” legioniści zawdzięczają, że skończyło się na stracie tylko jednej bramki. Albo trzeba kogoś nieco cofnąć, gdy rywal wyprowadza piłkę - obojętnie czy parę bocznych obrońców, czy któregoś z defensywnych pomocników, albo przesunąć stoperów do przodu i liczyć na pułapki ofsajdowe, bo z lepiej dysponowanymi rywalami osamotnieni środkowi obrońcy Legii dwadzieścia metrów przed bramką Dusana Kuciaka mogą mieć w przyszłości ogromne problemy. Cieszy to, że Legia ustawiona jest odważnie, ale warto byłoby zachowywać przy tym nieco więcej rozsądku niż w niedzielnym spotkaniu. Warto natomiast docenić obronę przy stałych fragmentach gry - rywal znacznie górował wzrostem nad legionistami, a w najgorszym przypadku kończyło się lekkimi strzałami w środek bramki oddawanymi przez piłkarzami „Pasów” mocno naciskanych przez „Wojskowych”, przyjemnie patrzyło się też na wyprowadzanie piłki, gdy cała trójka defensywnych pomocników wychodziła stoperom do podań, co pozwalało wreszcie unikać grania długą piłką.


Dusan Kuciak 6 (5,89 - ocena Czytelników
). Tym razem słowacki bramkarz nie musiał na szczęście zostawać bohaterem meczu. Przy straconej bramce nie ponosił winy, obronił w pierwszej połowie silny strzał z dystansu, miał kilka łatwiejszych interwencji, zwłaszcza po stałych fragmentach gry. Na początku meczu popisał się efektownym, dokładnym wyrzutem na połowę rywala, miał też dwa bardzo nieudane wybicia. Poprawny występ, koledzy na szczęście rzadko kazali mu się wykazywać.


Łukasz Broź 5 (5,45)
. Wysoko ustawiony, nie nadążał z powrotem do obrony, miewał problemy z właściwym ustawianiem się w polu karnym, zdarzało mu się gubienie krycia i przegrane indywidualne pojedynki. Już na początku spotkania omal nie podarował rywalom bramki, na szczęście Deniss Rakels będąc na pozycji spalonej wmieszał się w akcję Bartoszowi Kapustce. Kapustka zresztą był zmorą Brozia przez cały mecz. W 25. minucie legionista pozwolił mu na kilkunastometrowy rajd zakończony oddaniem strzału, przez cały czas unikając atakowania rywala. Widać było też, że zamiana pary stoperów nie wyszła mu na dobre, bo przy bramce obaj z Igorem Lewczukiem nie do końca się rozumieli. Przy straconym golu niepotrzebnie poszli we dwóch do Kapustki „na raz” i zostawili niepilnowanego Erika Jendriska - gdyby którykolwiek z nich został na miejscu, bramka zapewne by nie padła. Należy też jednak pamiętać o jego udanych akcjach, zarówno w defensywie - wspaniały „ratunkowy” wślizg w 62 minucie i z przodu, jak w pierwszej połowie, gdy oddał celny strzał. Jeszcze jeden pozytywny smaczek - perfekcyjne ustawienie linii spalonego w 68 minucie, gdy to właśnie on zrobił te niezbędne dwa kroki. Generalnie jednak lepiej prezentował się w niedzielę w grze do przodu niż w bronieniu dostępu do własnej bramki.


Jakub Rzeźniczak 6 (5,38)
. Początek bardzo niepewny, w 4 minucie przegrany pojedynek główkowy omal nie doprowadził do straty bramki, ale na szczęście następny poważniejszy błąd przytrafił mu się dopiero pod koniec pierwszej połowy, a w drugiej nie popełnił już żadnego. Z wyprowadzaniem piłki było różnie, zdarzyły mu się dwa podania wprost do rywala, ale dzięki trzem defensywnym pomocnikom biorącym się za rozegranie nie musiał przynajmniej grać w końcu długich piłek. Trochę czasu zajęło mu odnalezienie się na nowej pozycji bliżej lewej strony, ale z minuty na minutę nabierał coraz większej pewności. Nie miał tak wielu interwencji jak Lewczuk, ale po prostu rywale dużo rzadziej atakowali swoją prawą stroną niż lewą, a i Jendrisek w drugiej połowie trzymał się jako jedyny napastnik bliżej Lewczuka niż kapitana Legii. W sumie przeciętny występ, najważniejsze, że generalnie nie przegrywał indywidualnych pojedynków, biorąc pod uwagę osamotnienie pary stoperów.


Igor Lewczuk 6 (6,54)
. Po raz kolejny przypominał w grze Dicksona Choto, skałę, od której, zwłaszcza w drugiej połowie, Jendrisek odbijał się jak od ściany. Niewiele błędów - jeden wspólny pary stoperów pod koniec pierwszej połowy, jeden indywidualny w drugiej i bardzo dużo wygranych pojedynków, zwłaszcza po przerwie. Należy jednak pamiętać, że jeden błąd stopera może zaważyć przy utracie gola, a to właśnie Lewczuk jest głównym winowajcą, bo to on powinien zostać z tyłu, gdy Broź zaatakował Kapustkę. Niestety, poszedł niepotrzebnie pomóc prawemu obrońcy, do tego zrobił to wyjątkowo nieskutecznie i Jendrisek został na czystej pozycji. Gdyby nie ten błąd, ocena byłaby na pewno wyższa. No i wyprowadzanie piłki rajdami na połowę rywala z dryblingiem powinien sobie odpuścić, bo raczej nie jest do tego predestynowany.

 

Tomasz Brzyski 6 (5,89). Zaczął od świetnego dośrodkowania z rzutu wolnego, po którym przestrzelił Michał Pazdan. Potem zazwyczaj dobrze radził sobie w defensywie, raz dał się tylko ograć, dwa razy dopuścił do dośrodkowań, ale z pewnością był pewniejszym punktem obrony niż Broź, co prawda nie miał naprzeciw siebie rywala pokroju Kapustki. Ustawiony był wyżej niż dotychczas, więc podobnie jak reszta zespołu miał problemy z powrotem do obrony, za to częściej włączał się w akcje ofensywne, zwłaszcza w drugiej części spotkania. Wreszcie też, dzięki aktywności trójki defensywnych, miał więcej wyborów do zagrania piłki niż tylko wzdłuż linii. Nieźle bił rzuty wolne, oprócz tego z początku meczu, miał jedno dośrodkowanie pod koniec pierwszej połowy, po którym piłka omal nie wpadła do siatki. Przyzwoity występ, zdecydowanie lepszy niż ostatnio, podobny w sumie do reszty obrońców.


Michał Pazdan 7 (7,20)
. Człowiek od czarnej roboty. Zmarnował sytuację w 2 minucie - gdyby był na jego miejscu Tomasz Jodłowiec pewnie jeszcze szybciej cieszylibyśmy się z pierwszego gola, ale za to w odbiorze nie miał sobie równych. Nie popełnił też ani jednej straty przy wyprowadzaniu piłki, choć i zbyt często za rozgrywanie się nie brał. Zdecydowanie bardziej widoczny był przed przerwą, ale w drugiej połowie zniechęceni legijną ścianą w środku pola piłkarze „Pasów” albo grali długą piłkę, albo próbowali akcji wzdłuż linii bocznej. Starć z nim, podobnie zresztą jak z „Jodłą”, rywale unikali jak ognia. Jeden z ważnych punktów zespołu w niedzielnym spotkaniu.


Dominik Furman 7 (6,66)
. Nie mniej ważny zawodnik niż „Pazdek”. Nieco mniej miał odbiorów niż Pazdan i Jodłowiec, choć warto zwrócić uwagę, że to od niego zaczęła się akcja przy pierwszej bramce. Był najaktywniejszym spośród środkowych pomocników przy kreacji gry. To właśnie on najczęściej pokazywał się stoperom, dzięki czemu Legia wreszcie nie grała długą piłką, do tego przyjmował i rozgrywał piłkę w środku pola na sporym luzie, nie przejmując się zupełnie naciskającymi go pomocnikami przeciwnika. Jego również z całej trójki najczęściej było widać za plecami Nemanji Nikolicia, prawdopodobnie to on wybiegał najwięcej kilometrów w tym spotkaniu. Rzadko podawał niecelnie, najgorzej wychodziły mu dośrodkowania. Ustawienie na „ósemce” ze zrównoważonymi obowiązkami ofensywnymi i defensywnymi, a nie tylko nastawieniem, jak dotychczas, tylko na odbiór piłki z pewnością znacznie bardziej mu odpowiada.


Tomasz Jodłowiec 9 (8,80)
. Trudno było w niedzielę nie przecierać oczu ze zdumienia. „Jodła” jak zwykle, gdy jest w dobrej formie, był nie do przejścia w środku pola, odbierał piłki, straszył wręcz niekiedy rywali i skutecznie zniechęcał ich do konstruowania akcji przez środek. Ale granie dwóch takich prostopadłych podań? Jak choćby to drugie, na kilkadziesiąt metrów z idealnym kierunkiem, idealną siłą i dokładnie w tym momencie, gdy napastnik znajduje się w linii z obrońcami? Takie rzeczy to w lidze hiszpańskiej czy zwłaszcza włoskiej możemy oglądać, ale na Łazienkowskiej, w wykonaniu Jodłowca? Niewiarygodne, po prostu w głowie się nie mieści. Do tego ofensywne wejście i precyzyjne dogranie przy trzecim golu. Trzy asysty, niczym rasowego rozgrywającego z czołowej ligi europejskiej, a nie defensywnego pomocnika z Ekstraklasy. Do tego kilka innych precyzyjnych podań i przerzutów, ani jednej straty. Czapki z głów przed „Jodłą”. Takiego występu w Legii jeszcze nie miał, a i z wcześniejszych występach ligowych w innych klubach trudno sobie taki koncert przypomnieć.


Guilherme Costa Marques 6 (6,69)
. W pierwszym meczu w nowym systemie gry Brazylijczyk nie do końca potrafił się odnaleźć. Mniej miał zadań defensywnych niż zwykle, a przede wszystkim nie musiał za każdym razem przy trójce defensywnych pomocników wracać pod bramkę, co nie znaczy, że tradycyjnie kilku odbiorów nie zaliczył. Niestety, na grę ofensywną to wyższe niż zwykle ustawienie przełożenia zbytnio nie miało. „Gui” swoim zwyczajem schodził do środka, gdzie było dostatecznie dużo kolegów, brakowało go natomiast, zwłaszcza w pierwszej połowie, z boku boiska, gdzie mógłby rozciągać obronę Cracovii. Grał też za daleko od bramki przeciwnika. Do tego stanowczo zbyt często holował piłkę, spowalniając akcję, co mogło denerwować balansującego na linii spalonego Nikolicia. Gdy tylko zszedł na bok i zaczął grać szybciej, od razu wypuścił „Jodłę” na pozycję do dośrodkowania i padł trzeci gol. Wydaje się, że jeśli Legia będzie tak ustawiona, znów będzie musiał się nauczyć nowego sposobu gry. Z całej jedenastki, którą widzieliśmy w niedzielę, akurat jemu może najwięcej czasu zająć przystosowanie się do wizji nowego trenera. Brazylijczykowi przydałby się też trening strzelecki, by w takie strzały, jak w 35 minucie wkładał nieco mniej siły, a znacznie więcej precyzji.


Michał Kucharczyk 6 (5,80)
. W odróżnieniu od Guilherme, „Kuchy” bez problemu odnalazł się w nowym systemie na boisku, bo po prostu jest do niego bardziej predestynowany. Znów mógł grać w linii z obrońcami starając się wychodzić do prostopadłych podań, do tego nie musiał wracać się tak głęboko, jak u Henninga Berga. Pomysł na grę jest, nieco gorzej z wykonaniem. Znakomicie wychodził na pozycję, ale dośrodkowania zazwyczaj nie trafiały do kolegów. Wziął udział w pierwszej akcji bramkowej, w drugiej połowie oddał celny strzał po podaniu Nikolicia, ale gola nie zdobył. Po godzinie sprintów, zarówno w ataku, jak i przy pressingu, zaczął szybko tracić siły, widać, że jego forma fizyczna jest wciąż daleka od optymalnej. Straconych piłek i błędów technicznych też w drugiej połowie kilka miał, a do tego jedna z takich oddanych rywalowi piłek była blisko własnego pola karnego. Wydaje się, że powinien być zmieniony nieco wcześniej.


Nemanja Nikolić 10 (9,44)
. Idealna pozycja dla Węgra - gra przodem do bramki na linii spalonego. Ponieważ trener Czerczesow uznał, że najlepiej mu w takiej grze nie przeszkadzać, a Jodłowiec miał w niedzielę przegląd pola na miarę Andrei Pirlo, to znów zobaczyliśmy przy Łazienkowskiej człowieka bez układu nerwowego seryjnie pakującego piłkę do bramki. Spokój, jaki prezentuje Węgier, gdy dostanie piłkę w dogodnej sytuacji, zimna krew i precyzja są niewiarygodne. A w drugiej połowie przecież nie tylko wykorzystywał sytuacje, ale też wykładał piłki kolegom znajdującym się w lepszej pozycji, jak choćby „Kuchemu”. Precyzji zabrakło mu tylko raz, w doliczonym czasie gry. Na takiego napastnika trybuny na Łazienkowskiej czekały całe lata. Trzy bramki i ocena maksymalna, pierwsza w 2015 roku wystawiona przez redakcję. Inaczej być nie mogło.


Oceny zmienników:


Bartosz Bereszyński (5,73)
, Ivan Trickovski (5,32) i Stojan Vranjes (4,97) grali zbyt krótko, by ich oceniać. Dwaj pierwsi zdążyli jednak oddać po celnym strzale na bramkę.


Tym razem wybór był oczywisty. Najlepszym piłkarzem meczu został jednomyślnie w ocenie redakcji i Czytelników autor hat-tricka, Nemanja Nikolić.  

Oceny Czytelników:

 

Nemanja Nikolić 9,44

Tomasz Jodłowiec 8,80

Michał Pazdan 7,20

Guilherme Costa Marques 6,69

Dominik Furman 6,66

Igor Lewczuk 6,54

Tomasz Brzyski 5,89

Dusan Kuciak 5,89

Michał Kucharczyk 5,80

Bartosz Bereszyński 5,73

Łukasz Broź 5,45

Jakub Rzeźniczak 5,38

Ivan Trickovski 5,32

Stojan Vranjes 4,97

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.