Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Cracovią - pora szukać innych rozwiązań?

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

21.02.2019 19:15

(akt. 21.02.2019 19:18)

W niedzielę Legia zasłużenie przegrała przy Łazienkowskiej z Cracovią 0:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (3,73 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Wbrew  pomeczowym wypowiedziom Ricardo Sa Pinto Legia nie przegrała niedzielnego meczu ani przez sędziego, ani przez złą murawę, ani przez jakiekolwiek inne czynniki zewnętrzne, tylko przez swoją słabą grę. Wystarczyło, by Michał Probierz rozszyfrował grę defensywną mistrzów Polski i odpowiednio budował akcje nakazując zagrywanie piłki na napastnika balansującego na linii spalonego. Ważne było też odpowiednie naciskanie na legionistów na ich połowie, które owocowało stratami - by Cracovia miała stuprocentowe sytuacje i w konsekwencji strzeliła dwa gole. Ataku mistrzów Polski przyjezdni obawiać się nie musieli, bo Legia po raz kolejny wyszła na boisko ustawiona taktycznie bojaźliwie, z czterema lub maksymalnie pięcioma zaledwie zawodnikami biorącymi udział w akcjach ofensywnych. Pomocnicy Legii znów bali się przeprowadzać piłki do ataku przez środek, przez co głównymi rozgrywającymi byli boczni obrońcy i boczni pomocnicy w wąskich strefach przy linii autowej, które łatwo było zablokować. Efekt tego pomysłu taktycznego jest taki, że w trzecim meczu z rzędu legioniści nie zdobyli nawet jednego gola z gry. Samymi stałymi fragmentami, o czym pisaliśmy już po poprzednich meczach, za każdym razem wygrać się nie da, bo nie każda drużyna w lidze prezentuje poziom Zagłębia Sosnowiec, by dać sobie w ten sposób strzelić trzy gole. Problem „Wojskowych” nie leży wbrew pozorom w personaliach i niewłaściwym zestawianiu wyjściowej jedenastki, ale z braku w organizacji gry w ataku i zbyt małej liczby piłkarzy zapuszczających się pod pole karne rywali. Najlepszy dowód na to mieliśmy w końcowej fazie meczu, gdy taktyka wzięła w łeb, do akcji ofensywnych włączali się wszyscy zawodnicy poza środkowymi obrońcami i wtedy Legia, pomimo gry w dziesiątkę, miała więcej sytuacji niż w jedenastu przez pierwszą godzinę gry. Co ciekawe, gra obronna specjalnie na tym nie ucierpiała, bo Cracovia po zejściu z boiska Remiego nie stworzyła sobie ani jednej klarownej okazji do podwyższenia wyniku. Wniosek jest taki, że trzeba zmienić pomysł na grę, odwiązać bocznych obrońców od własnej połowy, nakazać środkowym pomocnikom aktywny udział w rozgrywaniu piłki do przodu i pozwolić im na zapuszczanie się pod pole karne przeciwnika nawet kosztem strat, bo akcjami na zasadzie „środkowy pomocnik-środkowy obrońca-bramkarz-laga na napastnika” lub „środkowy pomocnik-boczny obrońca-strata” gola się nie strzeli niezależnie od kolejnej wymiany w składzie jednych piłkarzy z obecnej kadry na drugich. Do tej pory za kadencji trenera Sa Pinto wyniki mistrzów Polski z reguły trzymali obrońcy i pracujący w defensywie środkowi pomocnicy. Czas, by legioniści oprócz przeszkadzania rywalom i trafianiu do bramki przeciwnika po rzutach rożnych i wolnych zaczęli też po prostu grać w piłkę i zdecydowanie atakować, bo inaczej nie wróżymy korzystnych wyników w kolejnych spotkaniach.

Radosław Majecki 4 (4,97 - ocena Czytelników). Przy obu bramkach nie miał nic do powiedzenia, wcześniej musiał bronić tylko jeden łatwy strzał i raz świetnie poradził sobie w sytuacji sam na sam. W drugiej części meczu musiał interweniować tylko raz i niestety efektem tego był rzut karny, spowodowany przez Majeckiego, co znacząco obniża ocenę bramkarza Legii.

Marko Vesović 4 (4,53). Gdy Czarnogórzec jedyny raz włączył się w pierwszej części meczu do ofensywy robiąc rajd po własnym przechwycie i dośrodkował w pole karne od razu zapachniało golem. Dobry to przykład, że boczni obrońcy powinni znacznie częściej włączać się do ofensywy, widać to było też w końcowej fazie meczu. Za stracone gole winy nie ponosi, znacznie, jednak poważnych błędów nie uniknął. Przy rzucie karnym spalony co prawda był, ale tak minimalny, że obrońca nigdy nie powinien podejmować takiego ryzyka, jak Vesović w tej konkretnej sytuacji, spokojnie mógł przecież kryć napastnika do końca i sytuacji sam na sam by nie było. W końcówce raz dał się ograć, a w doliczonym czasie gry szczęśliwie uniknął drugiej żółtej kartki, bo Legia mogła kończyć mecz nawet w dziewiątkę. Podobnie jak reszta legionistów nie zasłużył na pochwały za niedzielny występ.

William Remy 1 (2,53). Coś niedobrego działo się z Francuzem już od początku meczu. To on pozwolił uciec Cabrerze w 13. minucie i piłkarz Cracovii był sam na sam z Majeckim. Poza tym błędem w obronie grał poprawnie i za utracone gole winy nie ponosi, choć przy pierwszym chyba niepotrzebnie wychodził tak daleko do przodu i potem nie mógł nadążyć za przeciwnikiem, a przy drugim być może mógł zrobić więcej, by zablokować dośrodkowanie. Wyprowadzanie piłki, a zwłaszcza jakość długich podań, pozostawiały od początku meczu wiele do życzenia. Przede wszystkim jednak na jego notę wpływa kompletnie bezsensowny i celowy faul, po którym dostał czerwoną kartkę, osłabił zespół utrudniając mu znacznie walkę o odrobienie strat i dodatkowo usunął się ze składu na najbliższe cztery mecze. Nie możemy tolerować takich zachowań, dlatego ocena musi być najniższa z możliwych.

Artur Jędrzejczyk 5 (4,13)..  Za żadnego z utraconych goli winy nie ponosi, bo za każdym razem był tam, gdzie być powinien i odcinał rywala przed bramką od podania. Nie mógł być równocześnie na piątym i czternastym metrze. Poza jedną stratą na swojej połowie na początku spotkania nie popełnił też większych błędów ani w obronie, ani przy wyprowadzaniu piłki. Co najsmutniejsze, to znów „Jędza” był najgroźniejszym piłkarzem Legii w polu karnym rywala, dwa razy uderzał głową, raz nad poprzeczką, a raz w nią. To niestety świadczy tylko o miernej jakości gry piłkarzy ofensywnych. Inna sprawa, że przynajmniej jedną z tych sytuacji kapitan Legii powinien wykorzystać, ale akurat do niego za niedzielną porażkę pretensje będziemy mieć najmniejsze.

Adam Hlousek 4 (3,60). W defensywie Czech radził sobie dobre i zasadniczo błędów nie popełniał, za utracone gole winy nie ponosi. Strasznie natomiast wyglądało operowanie piłką przez Hlouska, zaliczył dziesięć strat, miał ogromne problemy zarówno z operowaniem piłką, jak i celnością podań. Inna sprawa, że uczynienie Czecha głównym rozgrywającym, bo to do niego głównie kierowane były piłki od środkowych pomocników, było jakąś taktyczną aberracją. W końcowej fazie meczu, gdy Legia przestała się bawić w taktyczne zawiłości, zaczął włączać się w akcje ofensywne i wywalczył rzut wolny, po którym Jędrzejczyk miał szansę na zdobycie gola. Nie był to doby mecz Hlouska, ale i partnerzy nie ułatwiali mu gry w tym spotkaniu.

Andre Martins 2 (3,64). Gdyby nie końcowa faza meczu, gdy Portugalczyk wreszcie aktywnie włączył się do gry, pomimo osamotnienia przy grze w dziesiątkę zaczął zbierać piłki w środku pola i raz poszedł do przodu i wywalczył rzut wolny, ocena mogłaby być nawet jeszcze niższa. Dużo się mówiło o stratach Agry, ale przy obu bramkach to Martins zawalił kompletnie krycie nie nadążając dwa razy za Hernandezem (choć na początku każdej akcji był dużo bliżej swojej bramki od Hiszpana) i to on ponosi za ich utratę główną winę. Przez ponad godzinę Portugalczyk irytował też rozgrywaniem piłki w środku pola, kierując ją niemal wyłącznie albo do Jędrzejczyka albo do Hlouska, podanie do Szymańskiego w pierwszej połowie, gdy Legia stworzyła sobie najlepszą okazję do zdobycia gola było jednym z nielicznych kierowanych do przodu. Bardzo zły występ Martinsa, będziemy bardzo uważnie przyglądać się jego grze w kolejnych meczach, bo oczekujemy od niego brania ciężaru gry na siebie, a nie oddawania piłki do najbliższego. Nie bardzo rozumiemy, dlaczego zaczął grać na serio dopiero wtedy, gdy „Wojskowi” grali w osłabieniu z wynikiem 0:2, zwłaszcza że te dwie stracone bramki potężnie obciążały jego konto.

Cafu 4 (3,61). W destrukcji zarówno w roli środkowego pomocnika, jak i środkowego obrońcy bez zarzutu, przegranie fizycznego starcia przy drugim golu tej oceny nie zmienia. Brakowało nam jednak pokazywania się do gry i brania ciężaru gry na siebie. Przy obu tak pasywnych środkowych pomocnikach koledzy z przodu niewiele byli w stanie zrobić. W końcówce popisał się świetnym dośrodkowaniem, po którym Jędrzejczyk trafił w poprzeczkę. Raz dla odmiany wsadził Majeckiego na minę podając mu nieprecyzyjnie piłkę niemal na linię bramkową z bardzo bliskiej odległości. Podobnie jak w przypadku Martinsa oczekujemy od Cafu dużo większej aktywności w rozgrywaniu piłki w kolejnych meczach.

Salvador Agra 2 (2,32). Jedna zmarnowana stuprocentowa sytuacja, sporo niecelnych podań i dwie straty, po których padły gole. Pożytek w niedzielę z filigranowego Portugalczyk był znikomy. Nic dziwnego, że na drugą połowę już nie wyszedł. Nie skreślamy go po pierwszych dwóch meczach, ale jeśli w ogóle wkomponuje się w drużynę, to zapewne zajmie mu to sporo czasu.

Sebastian Szymański 4 (4,14). Robił najwięcej zamieszania spośród wszystkich legionistów w ofensywie przez pierwsze i ostatnie pół godziny. Pomiędzy nimi gdzieś zniknął na jedną trzecią meczu. To on wypracował świetnym dryblingiem stuprocentową sytuację Agrze i to on dobrze dośrodkował z wolnego na głowę Jędrzejczyka. Mało, ale i tak więcej niż reszta kolegów z ofensywy. Trudno też było nie mieć wrażenia, że w swoich poczynaniach ofensywnych, zwłaszcza przed przerwą był straszliwie osamotniony, niemniej aż tylu strat nawet w takich okolicznościach nie powinien zaliczyć.

Dominik Nagy 3 (3,38). Jeden wywalczony rzut wolny, jedno dobre rozegranie piłki, zero akcji ofensywnych i stworzonego zagrożenia pod bramką Peskovicia, spore problemy w przyjmowaniu piłki pod kryciem, do czego zmuszał go podaniami Hlousek, który z kolei był wkręcany w taką sytuację przez Martinsa. Słabo grał w pierwszej połowie, nieźle zaczął drugą, ale potem kompletnie zniknął i nic dziwnego, że został zmieniony.

Sandro Kulenović 2 (2,75). Jeśli u trenera Sa Pinto napastnik ma służyć wyłącznie do strącania głową dzid granych przez bramkarza, to cofamy się do Jerzego Engela z Korei. Dodatkowo patrząc na kolejne mecze wcale nie mamy przekonania, że młody Chorwat posiada odpowiednie walory do wygrywania takich pojedynków z twardymi, wysokimi stoperami. Niemal wszystkie takie starcia Kulenović przegrał, dodatkowo kiepsko przyjmował też tyłem do bramki piłki lecące po ziemi, bo odskakiwały mu one na kilka metrów. Przodem do bramki, nie licząc jednego niecelnego strzału, w zasadzie nie grał. Całkiem możliwe, że Kulenović umie grać w piłkę, ale przy obecnej taktyce nie ma do tego okazji. W niedzielnym meczu był kompletnie bezproduktywny.

Carlitos 4 (4,46). Zaraz po wejściu na boisko zaczął z dużą ochotę, ale i nie mniejszą nonszalancją i poza jedną akcją zakończoną dośrodkowaniem aż do końcowej fazy meczu nie zrobił niczego pożytecznego. Dobry fragment jego gry liczył zaledwie kilkanaście minut, gdy oddał jeden celny strzał, zagrał kilka ciekawych podań i wywalczył jeden rzut wolny. Skoro nie ma pomysłu rozgrywania akcji ofensywnych, to i najlepszy strzelec ligi zeszłego sezonu specjalnie nie pomoże.

Jarosław Niezgoda 4 (3,79). Pokazał się w sumie trzy razy, raz uderzył niecelnie, raz rozegrał akcję z pierwszej piłki, a jeden jego strzał został zablokowany. Starał się grać z pierwszej piłki, ale legioniści w niedzielę przypominali z przodu przypadkową zbieraninę piłkarzy, więc zrozumienie między zawodnikami było minimalne. Z pewnością wypadł zdecydowanie lepiej niż Kulenović, ale to akurat w niedzielę wielką sztuką nie było.

Iuri Medeiros 4 (4,30). Zapamiętany został z jednego bardzo dobrego strzału i sporej ilości niecelnych podań, a zwłaszcza koszmarnej próby przerzutu w doliczonym czasie gry. Podobnie jak w przypadku Agry - nie wykluczamy, że będzie w przyszłości pożyteczny dla zespołu, ale w niedzielę niespecjalnie był.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy wybrali Radosława Majeckiego, my wskazaliśmy po raz drugi z rzędu na Artura Jędrzejczyka, niemniej wszyscy tego dnia zagrali po prostu słabo.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

4.97 Radosław Majecki

4.53 Marko Vesović

4.46 Carlitos

4.3 Iuri Medeiros

4.14 Sebastian Szymański

4.13 Artur Jędrzejczyk

3.79 Jarosław Niezgoda

3.64 Andre Martins

3.61 Cafu

3.6 Adam Hlousek

3.38 Dominik Nagy

2.75 Sandro Kulenović

2.53 William Remy

2.32 Salvador Agra

Polecamy

Komentarze (26)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.