Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Koroną – godzina bardzo dobrej gry

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

01.02.2023 23:20

(akt. 01.02.2023 23:23)

W niedzielę w pierwszym meczu Ekstraklasy w rundzie wiosennej Legia pokonała przy Łazienkowskiej Koronę 3:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (5,72 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Mieliśmy ogromne obawy przed meczem, że fatalny stan murawy uniemożliwi legionistom płynną grę w piłkę. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu nic takiego nie miało miejsca. Legioniści rozgrywali piłkę z dużą swobodą, budując akcje kolejnymi podaniami, mało było długich podań, obrońcy często wymieniali piłkę z bramkarzem ryzykując, że zagrana z nieodpowiednią siłą piłka ugrzęźnie gdzieś w błocie albo podskoczy i będzie trudna do przyjęcia. Chwilami tego ryzyka było za dużo i ta nadmierna pewność siebie doprowadziła do utraty pierwszego gola. Miało jednak to płynne budowanie akcji podaniami ogromne zalety, bo dzięki temu Legia przechodziła kolejne linie kielczan i stwarzała zagrożenie pod ich bramką. Najczęściej na wolne pole świetnie urywali się obaj wahadłowi, ale brakowało potem ich dokładnych podań w pole karne. Niekiedy piłka trafiała też przez środek bezpośrednio do ruchliwych napastników – w taki sposób padł pierwszy gol po wywalczonym przez Macieja Rosołka rzucie karnym. Druga bramka strzelona po rzucie rożnym to miłe zaskoczenie, bo Legia ma niski jak na Ekstraklasę skład i rzadko kiedy w ostatnim czasie potrafiła zrobić coś po dośrodkowaniu ze stojącej piłki. Gra Legii przed przerwą była znakomita, zarówno w ataku, jak i w obronie, goście mieli potężny problem z przedostaniem się pod bramkę „Wojskowych”, a legioniści mogli strzelić więcej goli niż dwa. Kapitalnie też Legia rozpoczęła drugą połowę, akcja po której padł trzeci gol była po prostu fantastyczna, a mogło się na tym nie skończyć, bo Carlitos miał idealną sytuację na podwyższenie wyniku. Niestety po godzinie legioniści najwyraźniej poczuli się zbyt pewnie, zwolnili tempo gry, a nonszalancja Maika Nawrockiego dała kielczanom pierwszą bramkę. Niestety gol ten nie zmobilizował gospodarzy do wywarcia większego nacisku na rywala, a goście trafili do siatki po raz drugi po błędzie Rafała Augustyniaka i zrobiło się nerwowo. Na szczęście najsłabszej obecnie drużyny Ekstraklasy nie stać było w niedzielę na nic więcej i trzy punkty zostały w Warszawie. Ale przed przyszłymi meczami to dobre ostrzeżenie, że gra się do końca i nie ma meczów wygranych na trzydzieści minut przed ostatnim gwizdkiem. Jest zwycięstwo, jest pozostawione dobre wrażenie, jeśli chodzi o konstruowanie akcji i prowadzenie gry! Są też rzeczy do poprawy z koncentracją na czele, dużo też legioniści zebrali żółtych kartek - za dużo. Generalnie jednak można być zadowolonym z gry „Wojskowych”, zwłaszcza biorąc pod uwagę stan boiska. Dobrze, że murawa zostanie teraz szybko wymieniona, szkoda, że nie pomyślano o tym jakiś miesiąc czy dwa temu.

Kacper Tobiasz 6 (5,63 - ocena Czytelników). Przed przerwą musiał bronić tylko jeden strzał, niezbyt zresztą trudny, dużo natomiast grał nogami. Podawał niemal zawsze bardzo dokładnie, poza sytuacją, gdy dostał zbyt mocne i mało precyzyjne podanie od Nawrockiego. W sumie odnotowaliśmy jego dwa niedokładne zagrania, a kontaktów z piłką miał bardzo dużo. Po zmianie stron starał się grać bardzo wysoko, trzy razy uprzedził rywali dobrym wyjściem, ale przy obu golach sobie nie poradził. Trudno go za to winić zresztą, skoro obrońcy pozwalają napastnikowi rywali przebiec bezkarnie pięćdziesiąt metrów z piłką przy nodze i wyjść sam na sam z bramkarzem. W doliczonym czasie gry dobrze piąstkował piłkę po dośrodkowaniu.

Maik Nawrocki 6 (6,70). W pierwszej połowie popełnił jeden błąd w defensywie, dostał też żółtą kartkę choć nie faulował. Chwilę wcześniej zagrał zbyt mocno do Tobiasza i bramkarz Legii przez to podał niedokładnie. Poza tym za pierwszą część meczu trzeba go pochwalić, dobrze wyprowadzał piłkę, zdobył bramkę po stałym fragmencie gry, a po faulu na nim żółtą kartkę otrzymał Nono. Niestety nadmierna pewność siebie po udanej pierwszej połowie zgubiła obrońcę Legii przy pierwszym golu – jego beznadziejne podanie, które było za mocne dla Slisza i za słabe dla Augustyniaka, przyniosło Koronie pierwszego gola. Druga część meczu była zresztą w ogóle słabsza w wykonaniu Nawrockiego, miał więcej podań niedokładnych, choć też raz ładnie włączył się do akcji ofensywnej i dośrodkował. Gol strzelony, gol zawalony, wychodzi w sumie ocena wyjściowa.

Rafał Augustyniak 4 (3,90). Kilka udanych interwencji w pierwszej połowie, ale też dwa niedokładne zagrania. Radził sobie z reguły z silnym, ale powolnym Śpiączką, ale też i dwa razy go odpowiednio w polu karnym nie pokrył. Zdecydowanie gorzej było, gdy za Śpiączkę wszedł ruchliwy i szybki Szykawka. Za pierwszego gola Białorusina główną winę ponosi Nawrocki, ale i Augustyniak miał możliwość zachować się lepiej – albo szybciej ruszyć do podania, albo w ogóle do niego nie ruszać, tylko rozpocząć szybki powrót celem późniejszego zatrzymania Szykawki – gdyby atakowali go przed polem karnym we dwóch ze Sliszem, napastnik Korony pewnie nie dałby rady wykończyć akcji. Drugi gol to już w całości „zasługa” Augustyniaka, którego zachowanie było kompletnie niezrozumiałe, jakby w ogóle nie znał przepisu o spalonym. Wbiegł głęboko na połowę przeciwnika i zostawił Białorusina kompletnie bez krycia. A między jednym golem a drugim zarobił żółtą kartkę za ostry faul, a do tego raz faulował czterdzieści metrów od własnej bramki. Nieco lepiej zaczął się spisywać dopiero w końcówce, gdy kilka razy oddalił zagrożenie od pola karnego Legii. Jedyny legionista, który w niedzielę zagrał po prostu słabo, środek obrony to chyba nie jest dziś optymalna pozycja dla Augustyniaka, gra na niej z konieczności.

Yuri Ribeiro 7 (6,30). Zaraz po zakończeniu rundy jesiennej trener Runjaić podjął decyzję, by przekwalifikować Portugalczyka na środkowego obrońcę, grającego z lewej strony trójki defensorów. Miało to w założeniu poprawić wyprowadzanie piłki lewą stroną, kluczowe było natomiast pytanie, czy nie osłabi to gry obronnej zespołu. Z cała pewnością w niedzielę się to sprawdziło. Ribeiro w obronie nie popełnił żadnego błędu, a jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki, był najpewniejszy spośród wszystkich obrońców i to on najczęściej szukał zagrań do przodu, zamiast do bramkarza. Imponował dokładnością podań w pierwszej połowie, a najlepiej pokazał to w 23. minucie, to po jego znakomitym podaniu Rosołek wywalczył rzut karny. W drugiej połowie Legia coraz rzadziej wyprowadzała piłkę od obrony, więc i Ribeiro mniej w budowaniu akcji uczestniczył. Dobry mecz Portugalczyka, który w niedzielnym meczu robił wszystko jak należy, w odróżnieniu od pozostałych obrońców.

Paweł Wszołek 6 (6,03). Jeden z najaktywniejszych legionistów od pierwszej do ostatniej minuty. Wielokrotnie pisaliśmy, że żaden legionista nie posiada takiej umiejętności wychodzenia na wolne pole, jak Wszołek, gdyby po takich wyjściach umiał potem dokładnie dograć piłkę, to byśmy go w Ekstraklasie nie oglądali. A z tym znów były problemy w pierwszej połowie – albo te ostatnie podania nie były dobre, albo kończyło się na rzucie rożnym, albo dokonywał złego wyboru i uderzał z ostrego kąta zamiast podawać. Do tego zarobił żółtą kartkę tuż przed gwizdkiem na przerwę. Po zmianie stron pokazywał się w ataku rzadziej, za to powinien mieć asystę, bo dobrze dograł przed bramkę do Carlitosa, Hiszpan próbował jednak uderzać nie tą nogą co powinien i nie trafił w piłkę mając przed sobą pustą bramkę. W drugiej połowie często wracał się do obrony wspomagając kolegów, kilka razy interweniował dobrze, raz niezbyt pewnie. To był niezły mecz Wszołka, naszym zdaniem wypadł nieco lepiej od Mladenovicia, ale poza jedną dobrą akcją zabrakło konkretów.

Bartosz Slisz 5 (5,49). Mało widoczny był w pierwszej połowie, jedno dobre podanie w pierwszym kwadransie do Rosołka i parę przejętych piłek to po prostu za mało, tym bardziej, że pozostali koledzy z drugiej linii robili i w ataku i w obronie o wiele więcej dobrej roboty. Po zmianie stron nie było wiele lepiej, mało grał piłką, zablokował jeden strzał, znów niewiele piłek rywalom zabrał, a do tego nie przeszkodził Szykawce w wykończeniu akcji przy pierwszym golu. Raz uderzał na bramkę po rzucie rożnym, ale strzał był niecelny. Niektórzy powiedzą, że to „dyskretny” mecz pomocnika Legii, my określimy go wprost jako po prostu mocno przeciętny.

Filip Mladenović 6 (5,71). Dużo podań na wolne pole dostawał, kończył akcje dośrodkowaniami, które dawały lepsze efekty niż te Wszołka, bo były po nich rzuty rożne, tyle że w odróżnieniu od Polaka nie stworzył do tego kolegom ani jednej stuprocentowej sytuacji. Próbował też uderzać na bramkę, ale bez efektów. Bardzo aktywny był głównie w pierwszej połowie, w drugiej zdecydowanie mniej. W odróżnieniu od Wszołka mało skuteczny był też w destrukcji. Dziwaczne wyłączenie się z gry przy jednym z rzutów rożnych z pewnością trafi na różne fora „śmieszków z Ekstraklasy” Przeciętny mecz Mladenovicia, dużo ruchu, zwłaszcza w pierwszej połowie, sporo wywalczonych rzutów rożnych, ale nic ponadto.

Bartosz Kapustka 7 (6,91). Najbardziej widoczny piłkarz środka pola w pierwszej godzinie meczu, skuteczny zarówno w destrukcji, jak i przy konstruowaniu akcji. Bardzo dużo piłek odebranych, rozgrywanie piłki na jeden kontakt, kilka bardzo dobrych prostopadłych podań, pewne wyprowadzanie piłki. Gol po znakomitej zespołowej akcji, przy budowie której Kapustka wcześniej też wziął zresztą udział. Gdyby utrzymał taki poziom gry do końca spotkania, ocena byłaby wyższa, ale później nieco zniknął, podobnie zresztą jak większość legionistów. Gol i dobry mecz pomocnika Legii, w następnym meczu nie zagra, bo dostał żółtą kartkę.

Josue Pesqueira 8 (7,52). Specjalista od dokładnych podań za linię obrony, to on najczęściej zagrywał na wolne pole do Mladenovicia i Wszołka, robił to z imponującą dokładnością, szkoda że obaj wahadłowi nie potrafili potem dograć dokładnej piłki do napastników. Dodajmy do tego gola z rzutu karnego i asystę z rzutu rożnego. Próbował też Portugalczyk strzałów z gry, ale nie trafiał w bramkę. W odróżnieniu od pozostałych pomocników był pod grą również w późniejszej fazie meczu, gdy Korona próbowała atakować, Josue często wtedy utrzymywał się przy piłce wybijając z rytmu rywali. Bardzo dobry występ od pierwszej do ostatniej minuty pobytu na boisku. Nie dziwi, że trafił do jedenastki kolejki.

Maciej Rosołek 7 (6,17). Najbardziej niedoceniony zawodnik niedzielnego meczu. Żaden legionista nie biegał tak dużo jak Rosołek, a nie mówimy tu o bieganiu z przodu w pressingu, a o ruchu bez piłki przy budowaniu ataku i powrotach do obrony. Rosołek bardzo dobrze zastawiał się z piłką i odgrywał ją, żaden z obrońców nie mógł sobie z młodym napastnikiem w takich sytuacjach dać rady. Co istotne, podobnie jak Josue, Rosołek robił to również w końcowej fazie meczu, gdy Korona szukała wyrównania. Zagranie do Rosołka w takiej sytuacji dawało wręcz gwarancję utrzymania piłki – to było coś, co naprawdę robiło wrażenie, do tego znakomicie wyprowadził kontrę w doliczonym czasie gry. Napastnika rozlicza się zwykle z goli i wypracowanych sytuacji i tu też Rosołek swoje zrobił, bo wywalczył rzut karny po wyjściu na pozycję i znakomitym przyjęciu długie podania od Ribeiry. Dwa razy też uderzał na bramkę, ale tylko jeden strzał był celny. Zdecydowanie najlepszy z trójki napastników Legii, jaka pojawiła się na boisku i jeden z najlepszych piłkarzy w tym meczu w ogóle.

Carlitos 6 (5,17). Zaskakująco rzadko w pierwszej połowie był przy piłce, wywalczył jeden rzut rożny, raz dośrodkował po dobrej akcji i prawdę mówiąc to wszystko, co zapamiętaliśmy. Znakomicie za to zaczął drugą połowę, bo asystował przy golu Kapustki, potem przeprowadził kolejne dwie akcje i jedną z nich zakończył strzałem. Na koniec jednak zmarnował stuprocentową sytuację, nie trafiając do pustej bramki po podaniu Wszołka, nie wiemy, czemu uparł się na uderzanie prawą nogą, gdy piłka leciała idealnie na lewą. Czy to w tej sytuacji złamał sobie rękę, nie wie nawet on sam. Parę minut później opuścił boisko i trzeba przyznać, że bez niego Legia w ataku wyglądała zdecydowanie gorzej. W sumie przeciętny występ, mimo asysty. Kontuzja wyłączy go teraz z gry na minimum miesiąc.

Ernest Muci (4,76), Patryk Sokołowski (5,05), Igor Strzałek (5,31) i Mattias Johansson (5,15) przebywali na boisku zbyt krótko, by ich oceniać. Najdłużej zagrał Albańczyk i niestety niewiele pozytywnego wniósł na boisko.

Najlepszym legionistą w niedzielnym meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był Josue, który w ten sposób zdobywa też tytuł najlepszego piłkarza stycznia.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.52 Josue Pesqueira

6.91 Bartosz Kapustka

6.7 Maik Nawrocki

6.3 Yuri Ribeiro

6.17 Maciej Rosołek

6.03 Paweł Wszołek

5.71 Filip Mladenović

5.63 Kacper Tobiasz

5.49 Bartosz Slisz

5.31 Igor Strzałek

5.17 Carlitos

5.15 Mattias Johansson

5.05 Patryk Sokołowski

4.76 Ernest Muci

3.9 Rafał Augustyniak

Polecamy

Komentarze (18)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.