News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Lechem - żelazna defensywa i zabójcza skuteczność

Redakcja

Źródło: Legia.Net

23.05.2018 17:53

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia wygrywała do 76. minuty 2:0 z Lechem w Poznaniu, ale wskutek wtargnięcia kibiców gospodarzy na boisko mecz przerwano i przyznano walkowera legionistom. Niezależnie od tego mecz i tak zakończyłby się z pewnością zwycięstwem „Wojskowych”, a ten wynik oznaczał zdobycie mistrzostwa Polski po raz trzeci z rzędu. Mimo, iż starcie nie zostało dokończone, Redakcja oceniła piłkarzy Legii za 76 minut niedzielnego meczu, tradycyjnie w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 8 (8,10 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legioniści by obronić tytuł mistrza Polski musieli w Poznaniu nie przegrać, stąd ustawili się od początku meczu defensywnie, z bocznymi obrońcami i środkowymi pomocnikami nie zapuszczającymi się pod bramkę rywala, starając się przede wszystkim zabezpieczyć dostęp do własnej bramki i udało im się to perfekcyjnie. Przez cały mecz Lech na własnym stadionie stworzył zaledwie dwie groźne sytuacje - jedną z akcji, gdy Christian Gytkjaer wyszedł sam na sam z Arkadiuszem Malarzem i jedną po stałym fragmencie gry, gdy przestrzelił Janicki, poza tym raz z ponad trzydziestu metrów trafił w bramkę Darko Jevtić. To naprawdę niewiele, biorąc pod uwagę, że poznaniacy byli przy piłce dużo częściej, a rzutów rożnych i wolnych mieli naprawdę dużo. Obie drużyny postawiły na silny pressing, przez co piłka najczęściej latała górą z jednej połowy na drugą, a akcje przez środek pola stanowiły rzadkość. Poznaniacy próbowali atakować, ale mur złożony  z obrońców i znakomicie ich wspierającego Chrisa Philippsa zatrzymywał z reguły lechitów trzydzieści metrów od własnej bramki, jeśli zaś w pole karne udało im się dostać, to wzajemnie asekurujący się stoperzy nadążali z interwencjami i rzuty rożne stanowiły zwykle jedyną korzyść dla gospodarzy. „Wojskowi” z kolei bardzo szybko objęli prowadzenie po błędzie obrońcy przeciwnika i tą jedyną sytuację z pierwszej połowy wykorzystali znakomicie. Takich prezentów obrona Legii w niedzielę nie rozdawała, więc lechici angażowali coraz więcej zawodników w ataku narażając się na kontry. Mistrzowie Polski wyprowadzili trzy takie ataki w drugiej części meczu, wszystkie skończyły się celnymi strzałami, a jeden golem. Szczelna defensywa i niesamowita wręcz skuteczność dały legionistom pewne prowadzenie i nawet jeśli nie przerwano by meczu, mistrzowie Polsk ii tak by wygrali, bo po prostu byli lepsi, o niebo bardziej skoncentrowani i zdeterminowani, a także skuteczniejsi. W wielu meczach „Wojskowi” zawodzili, ale w decydującym o tytule meczu spisali się znakomicie.

 

Arkadiusz Malarz 7 (8,73 - ocena Czytelników). Doskonałe wyjście na przedpole w sytuacji sam na sam z Gytkjaerem, obroniony strzał Jevticia z bardzo dużej odległości, kilka interwencji przy dośrodkowaniach i to wszystko. Nie musiał się tym razem bramkarz Legii w jakiś szczególny sposób wykazywać, bo obrońcy nie dopuszczali do celnych strzałów na jego bramkę. Kolejny pewny mecz Malarza, ale tym razem to nie jemu a defensorom należą się najwyższe słowa uznania.

 

Marko Vesović 8 (8,11). W pierwszej części meczu zdarzyło mu się jedno „obcięcie” przy górnej piłce, faul w bocznym sektorze boiska niedaleko pola karnego, jedno nieudane wyprowadzenie, czy kiepska próba dryblingu. Druga część meczu to wręcz koncert gry Czarnogórca w defensywie, który ani razu nie przepuścił przeciwnika i po raz kolejny pokazał, że może być zarówno bocznym obrońcą, jak i skrzydłowym. Jeden z kandydatów do miana gracza meczu, ale konkurencję w niedzielę miał naprawdę dużą.

 

Inaki Astiz 8 (8,27). Bezbłędna gra w obronie, zarówno w powietrzu, jak i na ziemi, miał ważną interwencję na początku drugiej połowy, gdy uniemożliwił rywalowi oddanie strzału w polu karnym. Dobrze sobie radził przy stałych fragmentach gry, może z wyjątkiem sytuacji, gdy uderzał Janicki, ale tam był raczej błąd ustawienia całego zespołu, bo Hiszpan niespodziewanie musiał walczyć z obydwoma środkowymi obrońcami naraz. Świetny mecz Astiza, bardzo pewnego zarówno w ustawieniu, jak i w kryciu.

 

William Remy 8 (8,30). Król przestworzy. Gytkjaer ponoć jest o centymetr wyższy od Remiego, a na boisko wyglądało to jakby Francuz miał nad Duńczykiem z piętnaście centymetrów przewagi i po prostu demolował byłego króla strzelców ligi norweskiej przy każdej główce. A ponieważ dodawał do tego równie imponującą grę na ziemi i ważne interwencje, jak choćby przy wybiciu na róg dośrodkowania wzdłuż bramki, można Remiemu wystawić za niedzielny mecz bardzo wysoką notę, być może najwyższą z całej drużyny. Koncentracja, skoczność, waleczność, chłodna głowa i czytanie gry na poziomie wręcz imponującym. Wszyscy martwili się jak wypadnie Legia w tak ważnym meczu bez będącego w znakomitej formie Michała Pazdana - po meczu można z całym szacunkiem dla reprezentanta Polski powiedzieć, że w ogóle nie była odczuwalna jego nieobecność, bo Francuz zagrał po prostu kapitalne spotkanie.

 

Artur Jędrzejczyk 5 (7,03). Dobra pierwsza połowa meczu, gdy skutecznie bronił dostępu do własnej bramki i skutecznie interweniował w powietrzu przy stałych fragmentach gry, ale już wtedy mógł pogorszyć nastroje legionistom, gdyby sędzia uważniej przyjrzał się trzymaniu przez niego w polu karnym Nikoli Vujadinovicia, bo faul w tej sytuacji z pewnością był. Druga część meczu zdecydowanie gorsza w wykonaniu „Jędzy”, bo dwa razy przełożył go Jevtić, w jednym wypadku zakładając mu „siatkę”, to jemu też uciekł Gytkjaer i wyszedł sam na sam z Malarzem. Dobrze, że w tej sytuacji Jędrzejczyk nie stracił głowy i był bardzo blisko Duńczyka nie faulując go przy tym, co z pewnością ułatwiło obronę bramkarzowi Legii. Nie zmienia to niestety faktu, że reprezentant Polski zagrał mecz w niedzielę bardzo przeciętny, dużo gorszy niż przed tygodniem i zasłużył na zdecydowanie niższą notę niż jego koledzy.

 

Chris Philipps 8 (8,17). Defensywny pomocnik to najmniej spektakularna pozycja na boisku, ale przy defensywnym ustawieniu legionistów nieomal kluczowa. Remy rządził w powietrzu, Astiz z Vesoviciem na ziemi, a Philipps najczęściej w ogóle nie dopuszczał rywali pod bramkę notując jeden odbiór za drugim. Patrząc na jego grę bardzo chcielibyśmy wznowienia serii „Akademia techniki”, w której ongiś pokazywali tajniki swojej gry Danijel Ljuboja i Michał Żewłakow. Luksemburczyk bowiem mógłby nauczyć polskich piłkarzy, jak się odbiera piłkę z tyłu bez faulu i wślizgu - takiej sztuki nie zna żaden inny zawodnik w Ekstraklasie, a samo oglądanie tych interwencji w zwolnionym tempie nam nie wystarcza i chcielibyśmy się koniecznie dowiedzieć od samego Philippsa, jak się takiego defensywnego cuda nauczyć. Wyprowadzanie piłki też było bez zarzutu, bo zepsute podania naliczyliśmy trzy, a jako główny rozgrywający od obrony grał ich przecież mnóstwo. Kolejny mocny kandydat do gracza meczu, 

 

Cafu 6 (7,59). Bardzo dużo biegał od bramki do bramki, podchodził nawet niekiedy do pressingu do stoperów, ale odbiorów wielu nie zaliczył, za to dwa razy bezsensownie w drugiej połowie faulował. Rozgrywanie piłki też szło mu średnio, miał za dużo niecelnych podań w stosunku do udanych. Nieco lepiej prezentował się w pierwszej części meczu w środku, w drugiej grał blisko lewej strony i nie był to dobry pomysł trenera Klafuricia, nic więc dziwnego, że Portugalczyk jako pierwszy z legionistów opuścił boisko. Był trybikiem w świetnie tego dnia pracującej legijnej maszynie, ale trudno ocenić jego występ wyżej niż przeciętnie.

 

Michał Kucharczyk 8 (8,70). Bardzo mocno wspierał Vesovicia po prawej stronie, dzięki czemu lechici w zasadzie swoim lewym skrzydłem nie przebijali się pod bramkę Malarza, niejednokrotnie „Kuchy” potrafił odebrać piłkę nawet na połowie rywali. W drugiej połowie król kontrataku - najpierw zakończył rajd od własnej bramki celnym uderzeniem z dystansu, potem uderzył również celnie, choć mniej groźnie zza pola karnego z lewej strony, a na koniec wykończył pewnie stuprocentową sytuację. Czasy Kucharczyka walącego na oślep i na siłę w bramkę zdaje się minęły na szczęście bezpowrotnie, bo po raz kolejny skrzydłowy Legii uderzył niezwykle precyzyjnie przy słupku i bramkarz Lecha nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia, tak jak półtora tygodnia temu bramkarz Wisły Płock. Który to już kolejny kandydat do miana piłkarza meczu?

 

Domagoj Antolić 8 (8,83). Dużo biegał grając bardziej jak trzeci środkowy pomocnik niż jako ofensywny, pomagał w obronie, schodził na skrzydła i podłączał się do ataku. Piękne wykończenie akcji dającej legionistom prowadzenie i dobre uruchomienie podaniem Szymańskiego przy drugim golu, miał więc udział przy obu bramkach. Nie był zbyt często przy piłce, zwłaszcza w drugiej części meczu., ale w kluczowych momentach zaimponował spokojem i koncentracją. Bardzo dobry mecz Chorwata, w większości mediów trafił do jedenastki kolejki, za najlepszego piłkarza meczu uznaliście go również Wy.

 

Sebastian Szymański 7 (8,45). Sporo piłek tracił, jeden kontratak w pierwszej połowie zepsuł, zresztą w ogóle ciężko mu było grać, gdy dolatywały do przedniej formacji głównie piłki grane górą, a dziewiętnastolatek w pojedynkach z rosłymi stoperami Lecha nie miał wielkich szans. Najważniejsze jednak jest to, że w drugiej połowie gdy dostał dokładną piłkę, co rzadko się zdarzało, umiejętnie ją podholował, rozejrzał się i niezwykle przytomnie zagrał do Kucharczyka wychodzącego na czystą pozycję - zachował się przy tym jakby miał ze trzysta meczów w Ekstraklasie na koncie, a nie dopiero wchodził w dorosłą piłkę. Ogromne postępy uczynił Szymański wiosną i sezon kończy bardzo ładną asystą, choć akurat w niedzielę nie grał tak spektakularnie jak tydzień temu.

 

Miroslav Radović 7 (7,95). Spalony, ofsajd, spalony, ofsajd… Tak pewnie zapamiętalibyśmy niedzielny występ Radovicia, który wrócił dość nieoczekiwanie na środek ataku, gdyby nie asysta przy pierwszym golu. Bo i z utrzymywaniem się przy piłce też miał problemy, rzadko zdarzało mu się wygrać z obrońcami, inna sprawa, że podobnie jak Szymański, niewiele mógł zrobić przy dalekich i wysokich podaniach od linii obrony. Lata doświadczenia „Rado” jednak świetnie przysłużyły się w decydującym o mistrzowskim tytule meczu, warto bowiem zauważyć, że kapitan Legii przewidział doskonale podanie Vujadinovicia, przesunął się odpowiednio by je przejąć, przetrzymał piłkę i fantastycznie wypuścił w odpowiednim momencie Antolicia sam na sam z bramkarzem. Klasowa asysta.

 

Kasper Hamalainen (7,73) i Adam Hlousek (7,46) grali zbyt krótko, by ich oceniać. 

 

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w opinii Czytelników był strzelec pierwszego gola Domagoj Antolić. Nam natomiast najbardziej imponowała żelazna defensywa legionistów i nasz wybór padł ostatecznie na „króla przestworzy” Williama Remiego, choć oczywiście pochwalić za postawę w tym meczu należy wszystkich legionistów, którzy w niedzielne popołudnie biegali po boisku w Poznaniu. Mistrzem Polski jest Legia!

Oceny Czytelników:

 

Domagoj Antolić 8,83

Arkadiusz Malarz 8,73

Michał Kucharczyk 8,70

Sebastian Szymański 8,45

William Remy 8,30

Inaki Astiz 8,27

Chris Philipps 8,17

Marko Vesović 8,11

Miroslav Radović 7,95

Kasper Hamalainen 7,73

Adam Hlousek 7,46

Cafu 7,59

Artur Jędrzejczyk 7,03

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.