Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Linfield FC - bicie w mur bez głowy

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

21.08.2020 15:50

(akt. 21.08.2020 15:54)

We wtorek Legia pokonała przy Łazienkowskiej Linfield FC 1:0 w pierwszej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów i awansowała do kolejnej rundy. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (5,35 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). W porównaniu do meczu w Bełchatowie w Legii zabrakło dwóch rzeczy - dwóch napastników w pierwszej części meczu oraz wysokiego pressingu, takiego, który dał legionistom po błędzie rywala szybkie prowadzenie w Pucharze Polski. Wydaje się, że sztab szkoleniowy Legii podszedł do mistrza Irlandii Północnej z nadmiernym respektem. Irlandczycy bowiem nawet nie silili się na budowanie akcji, ustawili się wszyscy trzydzieści metrów od własnej bramki i od czasu do czasu wywalali długie piłki na jedynego napastnika, bezlitośnie demolowanego przez Artura Jędrzejczyka. Niestety, brak wysokiego pressingu i zmuszania obrońców do błędów przy wyprowadzaniu piłki zmusił legionistów do rozgrywania wyłącznie ataku pozycyjnego, a tempo w jakim to robili wołało o pomstę do nieba. Winę za to ponoszą pomocnicy, którzy zamiast ruchliwie wymieniać się pozycjami stali przywiązani do swoich nominalnych pozycji, jak i napastnik, który stał w polu karnym zamiast wychodzić do piłki. To, że Irlandczycy „postawili w bramce autobus” na skalę, której mistrzowie Polski nie napotykają nawet u polskich pierwszoligowców, nie oznaczało, że tego muru przy odrobinie ruchu nie dało się przebić. Wystarczyło jedno wejście środkowego pomocnika w pole karne w pierwszej połowie - w tym przypadku Domagoja Antolicia - by pod bramką gości zrobił się niezły kocioł. Brakowało po prostu ruchu, a do tego zbyt duża była najwyraźniej obawa przed kontratakiem i środkowi pomocnicy starali się raczej grać i ustawiać bezpiecznie. Było to kompletnie nieuzasadnione, bo Irlandczycy nie byli w stanie przeprowadzić dobrej kontry nawet, gdy Mateusz Wieteska oddawał im piłkę na własnej połowie. Do tego dopiero pod koniec pierwszej połowy Legia zaczęła wywalczać stałe fragmenty gry. Co gorsze, z wywalczonych rzutów rożnych i wolnych mistrzowie Polski nie mieli żadnego pożytku, często sami sobie odbierając szansę już na starcie bo bezsensownych faulach w ataku. Trener Aleksandar Vuković zareagował na niezbyt korzystny obraz meczu już w przerwie powracając do ustawienia z dwoma napastnikami, a później wpuszczając ruchliwego Kante za stojącego głównie w polu karnym Tomasa Pekharta. Zabrakło natomiast trzeciej zmiany, która ułatwiłaby legionistom utrzymanie się przy piłce po zdobyciu gola w końcówce meczu, aż się prosiło o wpuszczenie Andre Martinsa za zmęczonego Waleriana Gwilię. Niezależnie od męczarni w ataku trener miał rację, podkreślając po meczu absolutną dominację mistrzów Polski w meczu i zasłużone zwycięstwo i awans, przydałoby się jednak, żeby przygotowując różne warianty na poszczególnych rywali opracował również sposoby na rozmontowanie tak skomasowanej obrony. Na pewno potrzeba do tego innego zestawienia składu niż to, które pojawiło się we wtorek od pierwszej minuty, a przede wszystkim innego sposobu na budowanie akcji i agresywniejszego pressingu zmuszającego do błędów rywali już przy wyprowadzaniu piłki spod własnej bramki.

Artur Boruc 7 (6,80 - ocena Czytelników). Dwie doskonałe interwencje - pierwsza po strzale głową przed przerwą i druga w końcówce meczu pokazują, że doświadczony bramkarz wciąż jest formie. Nawet jeżeli nie zbił piłki na słupek w 89. minucie - bo z powtórek nie jesteśmy w stanie ocenić - to z całą pewnością odbiłby piłkę, gdyby leciała ona w bramkę. Poza tymi dwoma znakomitymi interwencjami raz tylko musiał łapać strzał z ponad trzydziestu metrów, dośrodkowań żadnych Irlandczycy w pole karne nie posyłali. Dobry mecz Boruca.

Michał Karbownik 6 (5,39). W defensywie Karbownik grał dobrze, zresztą nie było to trudne, bo Irlandczycy przeważnie grali długą piłką na jedynego napastnika. W pierwszej połowie zdecydowanie zbyt rzadko włączał się od ofensywy, po zmianie stron było z tym zdecydowanie lepiej. Dwa razy bardzo dobrze dośrodkował i szanse na zdobycie goli mieli Pekhart i Rosołek - Czech nie trafił w bramkę, strzał Rosołka wylądował na słupku. Druga część meczu naprawdę dobra, w sumie jednak wypadł przeciętnie. Na pewno nie może też popełniać takich strat, jak w 54. minucie, na szczęście Wieteska do spółki z Jędrzejczykiem zatrzymali kontrę Irlandczyków.

Mateusz Wieteska 4 (4,21). Nie jesteśmy w stanie zrozumieć nonszalancji w grze Wieteski. Z jednej strony dobrze radził sobie w obronie i nie bał się pójść na połowę przeciwnika z piłką, z drugiej dwa razy przy prostym rozgrywaniu piłki między stoperami podał do przeciwnika - gdyby rywalem Legii był ktoś mocniejszy, nie skończyłoby się tylko na strzale kilka metrów od bramki. To również Wieteska przegrał powietrzne starcie przy stałym fragmencie gry w 41. Minucie, gdy znakomicie interweniował Boruc. Po zmianie stron było znacznie lepiej, miał dwie ważne interwencje, jedną na środku boiska po stracie Karbownika, drugą w samej końcówce po stałym fragmencie gry. Słaby był to mecz stopera Legii, zwłaszcza, że rywal bardzo rzadko pojawiał się pod polem karnym „Wojskowych” i okazji do popełniania błędów nie było za wiele.

Artur Jędrzejczyk 7 (6,17). Z jakim rywalem kapitan Legii w ostatnim czasie nie gra, jest skoncentrowany, pewny i skuteczny w interwencjach. Shayne Lavery szybko przekonał się, że wygranie pojedynku z „Jędzą” będzie graniczyć z cudem. Co ciekawe, sędzia bez problemu puszczał starcia powietrzne, które w Ekstraklasie notorycznie sędziowie oceniają jako faul Jędrzejczyka. Rozbita głowa na początku meczu w żaden sposób nie wpłynęła na jakość gry Jędrzy aż do końca meczu. Dobry mecz Jędrzejczyka, który w odróżnieniu od Wieteski przez cały mecz nie popełnił ani jednego błędu, ofensywni piłkarze Linfield FC po prostu okazali się na „Jędzę” zbyt słabi.

Filip Mladenović 6 (6,47). Bardzo dobre pierwsze dwadzieścia minut, to właśnie z lewej strony Legii w tym okresie groziło Irlandczykom największe niebezpieczeństwo dzięki dobrej współpracy Mladenovicia z Luquinhasem. Niestety do jego dośrodkowań nie dochodzili koledzy w polu karnym, którzy byli zbyt statyczni i nie potrafili wyprzedzić obrońców. Później Serb nie był już jednak tak aktywny, choć oddał dwa strzały na bramkę Linfield FC i wywalczył dwa rzuty rożne. W obronie nie popełniał błędów, podobnie jak Karbownik. Zdecydowanie słabsze miał ostatnie pół godziny rzadko oglądaliśmy go w tym okresie pod bramką przeciwnika. Karbownik słabiej zaczął mecz i lepiej go kończył, w przypadku Mladenovicia było dokładnie odwrotnie. Obu bocznym obrońcom wystawiamy podobną notę.

Bartosz Slisz 5 (4,03). Wystawianie trzech środkowych pomocników na broniącego się całą drużyną na własnej połowie rywala było od początku pomysłem chybionym, trener Vuković zreflektował się w przerwie i dlatego młody pomocnik Legii po zmianie stron na boisko już nie wyszedł. Generalnie Slisz robił to, co zwykle - przejmował piłki w środku pola i nie dopuszczał rywali pod własne pole karne, z czego wywiązywał się dobrze. Tyle, że w tym meczu nie taki typ zawodnika był na boisku potrzebny. Raz stracił piłkę w środku pola, ale potem naprawił swój błąd odbierając ją rywalowi pod własnym polem karnym. W grze ofensywnej nie był zbyt przydatny, raz próbował rajdu, ale został zatrzymany, próbował strzelać z dystansu, ale obrońcy go zablokowali. Można powiedzieć, że Slisz grał, to co gra zwykle, tylko nie tego akurat potrzebowała Legia w tym meczu.

Domagoj Antolić 5 (5,23). Poprawnie, uważnie, bez strat i niestety bardzo powoli. A przecież w 13. minucie, gdy wszedł w pole karne i oddał strzał, omal nie zakończyło się to golem. Czemu zatem ograniczył się przez większość meczu do przegrywania piłki z jednej strony na drugą? W drugiej połowie zmieniło się o tyle, że zaczął schodzić na bok i dośrodkowywać, trzy wrzutki były naprawdę niezłe, jednej nie wykorzystał Pekhart, po innej był rzut rożny. Spokój i bezpieczeństwo przy rozgrywaniu piłki są potrzebne, gdy gra się z rywalem zdolnym do szybkich ataków, tu bardziej przydałyby się wejścia ofensywne, oddanie piłki i wyjście w pole karne na pozycję nawet kosztem straty. Tego niestety w grze Chorwata zabrakło, a bez tworzenia przewagi liczebnej w polu karnym szanse na rozkruszenie irlandzkiego muru były dużo mniejsze. Duże pretensje można mieć też do niego o sytuację, gdy Manzinga trafił w słupek, bo Antolić mógł spokojnie doskoczyć do rywala i uniemożliwić mu uderzenie. Gdyby piłka wpadła do siatki, byłby głównym winnym utraty gola.

Paweł Wszołek 5 (4,62). Kto jak kto, ale piłkarz z przeszłością w Championship powinien mieć sposób na przełamanie muru stworzonego z przedstawicieli brytyjskiej piłki, którzy nie zdołali wskoczyć na profesjonalny poziom rozgrywek angielskich czy szkockich. Tymczasem prawoskrzydłowy Legii ani razu nie zdołał minąć na skrzydle rywala, wejść w pole karne i oddać strzału lub przynajmniej wyłożyć piłki po ziemi koledze. Raz tylko zdołał oddać niecelny strzał głową. Jedyną groźną bronią ze strony Wszołka były w tym meczu wysokie dośrodkowania, to on dograł piłkę na głowę Pekharta, gdy Czech oddał swój najgroźniejszy strzał, kilka wrzutek rywale wybili na róg. Pod koniec meczu był mało widoczny, jakby miał problemy z wytrzymaniem trudów meczu. Nie był to może słaby mecz Wszołka, ale mocno przeciętny na pewno.

Luquinhas 7 (6,09). Jedyny piłkarz ofensywny, który rzeczywiście znajdował sposób na rozbicie obrony rywala - albo poprzez drybling, albo prostopadłe podanie, zazwyczaj do wchodzącego z głębi pola Mladenovicia, dużo też starał się grać z pierwszej piłki. Nie bardzo miał jednak w polu karnym te akcje wykańczać, a i sam Luquinhas raz nie zdołał trafić w bramkę. Wywalczył bardzo dużo rzutów wolnych i rożnych, po dwóch faulach na nim wyleciał z boiska Kirk Millar, tyle że stałe fragmenty gry legioniści rozgrywali w tym meczu naprawdę źle. Gdyby był VAR, zapewne sędzia podyktowałby w 15. minucie karnego dla Legii, bo przy oddawaniu strzału przez Luquinhasa obrońca Linfield wjechał w nogi Brazylijczyka. Bardzo aktywny od pierwszej do ostatniej minuty, niestety wsparcia w kolegach z ofensywy miał bardzo niewiele. Dobry mecz Luquinhasa, naszym zdaniem najlepszego piłkarza na boisku.

Walerian Gwilia 4 (3,59). Gruzin teoretycznie zagrał znów jako „dziesiątka” i znów potwierdził, że jego miejsce jest raczej w środku pola, gdzie w pole karne mógłby wchodzić z głębi pola stwarzając przewagę liczebną, a nie tuż za napastnikiem. Gwilia nie radzi sobie w tłoku, nie minie rywala przyjęciem piłki, za to będąc ustawionym przodem do bramki po wejściu z drugiej linii i mając miejsce może zagrać dokładne podanie, tak jak to do Kante przy decydującym golu. Asysta ta nie zmienia jednak specjalnie słabej oceny Gruzina za ten mecz. Problemy miał nie tylko w ofensywie w pierwszej połowie, ale też w defensywie w drugiej, gdy reagował bardzo wolno i nie nadążał z odbiorem piłki - przy lepszych rywalach skończyłoby się to dużo większą ilością sytuacji pod bramką Legii. Mamy też wrażenie, że pod koniec meczu opadł zupełnie z sił, bo gdy akcja działa się z dala od niego stał w pozycji wskazującej na duże wyczerpanie. Trener nie zdecydował się jednak na zdjęcie go z boiska. Jeśli Gruzin nie był wskutek urazu w pełni sił na wtorkowy mecz, należało go albo nie wystawiać w ogóle, albo ograniczyć jego występ do znacznie krótszego wymiaru czasowego. A tak, co tu dużo mówić, wypadł po prostu słabo.

Tomas Pekhart 4 (3,76). Jeśli nie ruszasz się w polu karnym, nie możesz zgubić obrońcy. Jeśli nie wychodzisz do rozegrania przed pole karne, to w akcji jest o jednego zawodnika mniej i nie ma do kogo podać. W pierwszej połowie Pekhart rzeczywiście czasem cofał się i przyjmował piłkę pod kryciem i odgrywał, ale przydałoby się też, żeby próbował grać w piłkę przodem do bramki. Po zmianie stron i wejściu Rosołka był już tylko w polu karnym. Napastnik nie może liczyć tylko, że ktoś dośrodkuje górną piłkę wprost na głowę. W 14. minucie mógł strzelić gola dobijając uderzenie Antolicia, ale piłka tylko się od niego odbiła. W sumie cztery razy Czech dochodził do uderzeń głową, ale raz tylko trafił w bramkę. Jeśli Pekhart nie będzie się więcej ruszał, zarówno w polu karnym, jak i poza nim i liczył tylko na wygranie główki, to wielkiego pożytku z niego drużyna mieć nie będzie. Tym bardziej, że nawet przy stałych fragmentach gry nie dochodził do strzału. Słusznie zmieniony, naszym zdaniem zdecydowanie zbyt późno.

Maciej Rosołek 5 (5,89). Jak widać nawet trzy gole i asysta w poprzednim meczu nie dają gwarancji na pierwszy skład. Dobrze, że już w przerwie trener postanowił powrócić do ustawienia z dwoma napastnikami. Inna sprawa, że osiemnastolatek wcale nie zagrał tym razem dużo lepiej niż Pekhart czy Gwilia. Oddał dwa strzały, jeden celny i jeden w słupek, tą drugą sytuację powinien bezwzględnie wykorzystać, ale zbyt daleko odskoczyła mu piłka przy przyjęciu. Dwa razy uderzał też niecelnie, w tym raz z rzutu wolnego. Tym razem dużo rzadziej niż w Bełchatowie rozgrywał piłkę z kolegami, raz tylko udanie pograł na jeden kontakt. Mocno przeciętny mecz Rosołka, może pokazałby się z lepszej strony, gdyby grał od początku meczu.

Jose Kante 7 (7,30). Powrót po kontuzji w wielkim stylu. Wszedł, zdobył zwycięskiego gola, świetnie mijając przeciwnika i precyzyjnie uderzając z kilkunastu metrów. Wywalczył też jeden rzut rożny, miał w samej końcówce meczu drugą okazję na zdobycie bramki po rajdzie, ale nie trafił w bramkę, mógł też szukać w tej sytuacji podania. Widać było brak ogrania, bo kilka razy podał bardzo niecelnie, ale w najważniejszym momencie meczu zachował się świetnie. Czekamy teraz na powrót do pełni formy i występy w podstawowym składzie.

Czytelnicy za najlepszego piłkarza meczu uznali strzelca jedynego gola, Jose Kante, my natomiast nominowaliśmy Luquinhasa.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

7.3 Jose Kante

6.8 Artur Boruc

6.47 Filip Mladenović

6.17 Artur Jędrzejczyk

6.09 Luquinhas

5.89 Maciej Rosołek

5.39 Michał Karbownik

5.23 Domagoj Antolić

4.62 Paweł Wszołek

4.21 Mateusz Wieteska

4.03 Bartosz Slisz

3.76 Tomas Pekhart

3.59 Walerian Gwilia

Polecamy

Komentarze (33)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.