News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Piastem - wspaniały powrót Jędrzejczyka

Redakcja

Źródło: Legia.Net

15.08.2018 23:15

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia wygrała w Gliwicach z Piastem 3:1. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 7 (5,22 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Biorąc pod uwagę, że tymczasowy trener Aleksandar Vuković w sowim ostatnim w tej roli meczu wystawił mocno rezerwowy skład, oszczędzając część zawodników na rewanż w Luksemburgu, wynik meczu może stanowić zaskoczenie - w końcu słaba na początku sezonu Legia pobiła aktualnego lidera na jego własnym boisku. Wynikało to jednak nie z jakiejś słabości tego dnia Piasta, a z faktu, że „Wojskowi” wreszcie zagrali na poziomie może jeszcze nie mistrzowskim, ale na pewno Ekstraklasowym. Solidnie prezentowali się przede wszystkim w destrukcji - Piast oddał trzy celne strzały, z których jeden, po którym padł gol, był zawiniony przez legionistów, pozostałe to uderzenia z dystansu, w tym jeden lob z prawie połowy boiska. Zespołowo mistrzowie Polski prezentowali się w defensywie lepiej niż indywidualnie, ważne było jednak to, że nawet przy błędach zawsze była asekuracja. W ofensywie legioniści niewiele okazji stworzyli sobie z akcji, za to znakomicie wykonywali stałe fragmenty gry - dwa gole i dwie kolejne stuprocentowe sytuacje były właśnie wypracowane w ten sposób. Niewątpliwie pomógł legionistom fakt, że Piast grał pół meczu w dziesiątkę, ale przecież czerwona kartka dla Pietrowskiego miała miejsce po dobrym rozegraniu akcji przez „Wojskowych”. W zasadzie tylko przez kwadrans po przerwie gliwiczanie dominowali na boisku, starając się za wszelką cenę wyrównać i wtedy stworzyli tą jedyną okazję z gry, która dała im gola. Dobrze zareagował też Aleksandar Vuković, który widząc te problemy legionistów wpuszczał kolejno do przodu kreatywnych piłkarzy, którzy mieli za zadanie przesunąć grę pod bramkę rywala, co zaowocowało nie tylko przejęciem pełnej kontroli na boisku, ale i zdobyciem dwóch goli w końcówce. Cieszą nie tylko trzy punkty, ale też fakt, że legioniści wreszcie zaczęli też zdobywać gole ze stałych fragmentów gry, bo bardzo nam tego w tym sezonie brakowało oraz mała ilość sytuacji stworzona przez dotychczasowego lidera pod bramką Malarza.

 

Arkadiusz Malarz 6 (5,97 - ocena Czytelników). Przy golu niewiele mógł zrobić, poza tym niemal bezrobotny, bo Piast celnych strzałów nie oddawał. Jeden lekki strzał z dystansu na początku meczu i lob z połowy boiska w końcówce, to wszystko, z czym musiał się zmierzyć. Ocena wyjściowa.

 

Artur Jędrzejczyk 8 (6,96). Znakomita gra w obronie, niszczył po prostu kolejnych skrzydłowych Piasta, którzy odbijali się od Jędrzejczyka jak od skały i popadali w coraz większą frustrację. Sporo wejść ofensywnych, choć z niewielkim efektem, bo dośrodkowania reprezentanta Polski nie były zbyt dokładne. Najważniejszy był oczywiście gol po dośrodkowaniu Antolicia z rzutu wolnego dający Legii prowadzenia, był też bliski asysty po kapitalnym wrzucie z autu, ale stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Carlitos. Bardzo dobry mecz Jędrzejczyka, jasno pokazujący, że trzymanie go na trybunach było po prostu bezsensowne.

 

Inaki Astiz 6 (4,92). Pierwsza połowa w wykonaniu Hiszpana nie była dobra, bo miał spore problemy z Papadopulosem, nie zawsze też dobrze ustawiał linię spalonego i popełniał błędy w wyprowadzaniu piłki. Wszystkie te niedociągnięcia naprawił po przerwie, gdy zgasił zupełnie czeskiego napastnika Piasta, a potem bardzo łatwo wyeliminował też z gry Parzyszka. Przy straconym golu leżał na ziemi, mocno potraktowany przez Papadopulosa, którego wcześniej dobrze wyprzedził i za jego utratę winy nie ponosi. Niezbyt udany mecz przed przerwą, dobra druga połowa, w sumie ocena przeciętna.

 

Mateusz Wieteska 4 (5,44). Można powiedzieć, że obaj stoperzy dobrze się w tym meczu uzupełniali - Astiz zagrał słabszą pierwszą połowę, ale wtedy dobrze grał Wieteska, z kolei młody Polak popełnił więcej błędów po przerwie, ale wtedy na posterunku był Hiszpan. Tyle, że Wieteska zawalił gola, bo nie zorientował się przy strzale Konczkowskiego, że przed bramką stoi Papadopulos. Wystarczyło tylko wyjść przed strzałem dwa kroki do przodu i zostawić Czecha na spalonym, a tak stracony gol obciąża go w stu procentach, stąd niższa zdecydowanie ocena od pozostałych obrońców. W samej końcówce popełnił jeszcze jeden bardzo poważny błąd, ale na szczęście w porę sam go naprawił.

 

Mateusz Hołownia 6 (5,65). Pierwsza połowa niepewna, średnio radził sobie z szybkim Makiem, miewał problemy z ustawieniem, widać było, że jest mocno zestresowany, zwłaszcza, gdy miał piłkę przy nodze pod własną bramką i atakował go przeciwnik. Po zmianie stron nabrał jednak pewności siebie i nie tylko nie popełniał błędów w defensywie, ale nawet podłączył się dwukrotnie do ofensywy i raz popisał się naprawdę znakomitym dośrodkowaniem. Podobnie jak Astiz, miał zdecydowanie lepsze drugie czterdzieści pięć minut niż pierwsze i kończy mecz z podobną notą.

 

Mateusz Żyro 6 (4,73). Bardzo niedoceniana bywa rola defensywnego pomocnika, a w tym meczu akurat ta pozycja w Legii miała duże znaczenie, zwłaszcza w pierwszej połowie. To, że Piast w zasadzie nie tworzył sobie przed przerwą żadnych sytuacji legioniści w znacznym stopniu zawdzięczają właśnie Żyrze. Młody legionista przez całą pierwszą część meczu toczył w środku pola zażarty i bezpardonowy bój na ziemi i w powietrzu z Tomaszem Jodłowcem i co nas naprawdę mile zaskoczyło, większość z pojedynków zdecydowanie wygrał, dzięki czemu obrońcy rzadko musieli interweniować, a Arkadiusz Malarz mógł się w bramce wręcz nudzić. Potrafił przepchnąć „Jodłę” nawet we własnym polu karnym bez faulu w31. minucie, a biorąc pod uwagę posturę byłego legionisty to naprawdę duża sztuka. Skupiony na zabezpieczaniu dostępu do własnej bramki nie uczestniczył ani w konstruowaniu akcji ofensywnych, ani nawet w prostym wyprowadzaniu piłki, ale do tych zadań najwyraźniej w niedzielę przeznaczeni byli inni. Po zmianie stron Piast zaatakował większą liczbą zawodników, pomimo iż grał w dziesiątkę i Żyro zaczął niestety nie nadążać za szybko rozgrywającymi piłkę przeciwnikami, przez co wypadł zdecydowanie gorzej niż przed przerwą. Trzeba było odsunąć grę od własnego pola karnego i przenieść ją na połowę przeciwnika, a przede wszystkim szukać gola dającego zwycięstwo, stąd defensywny pomocnik skupiony wyłącznie na odbiorze przestał być w taktyce Legii potrzebny, co zaowocowała zmienieniem go przez czujnie reagującego na przebieg meczu trenera Vukovicia. Rozgrywanie mu bowiem nie wychodziło, a jedyna próba strzału była bardzo nieudana. Kolejny piłkarz, który zagrał dwie różne połowy i kończy z oceną przeciętną.

 

Krzysztof Mączyński 5 (3,90). Były reprezentant Polski jak zwykle jest niezwykle trudny do ocenienia. Z jednej strony irytują jego braki szybkościowe, wyłączanie się z gry przez większość meczu i człapanie po boisku. Podobnie jak Żyro był skupiony głównie na destrukcji, ale radził sobie z tym gorzej od młodszego kolegi, bo odbijał się od rywali jak od ściany. W konstruowaniu akcji uczestniczył niewiele częściej niż Żyro, czyli prawie wcale. Z drugiej strony, ma w każdym meczu jedno genialne zagranie, często decydujące o losach meczu. Tak było też w niedzielę, gdy przejął piłkę rozgrywaną przez gliwiczan i kapitalnie zagrał w tempo do wychodzącego na pozycję Nagya, co skończył się czerwoną kartką dla Pietrowskiego i znacznie ułatwiło legionistom grę w drugiej połowie. Gdyby „Mąka” był lepiej przygotowany do sezonu i bardziej zaangażowany w grę, zwłaszcza jeśli chodzi o rozgrywanie piłki, możliwości ofensywne mistrzów Polski byłyby o wiele większe. Pojedyncze błyski, nawet tak ważne dla przebiegu meczu, jak ten z 44. minuty, to jednak trochę za mało. Również dla trenera Vukovicia, który po niespełna godzinie gry zdjął Mączyńskiego z boiska wpuszczając dużo bardziej wybieganego Cafu, co jak się okazało, zaowocowało opanowaniem środka pola w dalszej fazie meczu.

 

Domagoj Antolić 6 (5,15). Największy obok Żyry pracuś w pierwszej połowie. Mnóstwo biegał w pressingu, sporo piłek odebrał, a przede wszystkim bardzo utrudniał swobodne rozgrywanie piłki gliwiczanom, a jego zaangażowanie robiło na nas naprawdę duże wrażenie. Było to z pewnością najlepsze czterdzieści pięć minut Chorwata w tym sezonie, zwłaszcza że do tej skutecznej walki w destrukcji dołożył znakomite dośrodkowanie z rzutu wolnego, po którym gola zdobył Jędrzejczyk. O ile Chorwat sprawdzał się w tym meczu w destrukcji, to niestety kreacja wychodziła mu dużo gorzej. Nie dziwi więc fakt, że przy tak zestawionej od pierwszych minut trójce środkowych pomocników legioniści tworzyli mało sytuacji podbramkowych, bo Żyro był od przerywania, Antolić od biegania, a Mączyński z rzadka tylko potrafił zagrać dobre podanie do przodu. I znów warto zwrócić uwagę na właściwą reakcję trenera, który stopniowo ten środek pola zmienił, przesuwając Chorwata coraz bliżej własnej bramki, gdzie mógł koncentrować się na czyszczeniu pola przed obrońcami i wyprowadzać piłkę z głębi pola do przodu. Tak właśnie padł trzeci gol, gdy Antolić po odebraniu piłki zagrał do Carlitosa. Przeciętny w sumie mecz Chorwata.

 

Michał Kucharczyk 5 (3,97). „Kuchy”, podobnie jak „Mąka”, nierzadko miewa tak, że może grać cały mecz słabo, aż tu nagle błyśnie zagraniem decydującym o przebiegu meczu. W pierwszej części meczu można było pochwalić go tylko za dobrą współpracę z Jędrzejczykiem w obronie, bo w ataku raził nieudanymi dośrodkowaniami i kiksami przy próbach wrzutek lub strzałów. Początku drugiej części meczu nie miał lepszego, to on pozwolił na dośrodkowanie, które w efekcie dało gola dla Piasta, choć rzecz jasna nie ponosi za tą bramkę odpowiedzialności. Stopniowo jednak po godzinie gry Kucharczyk zaczął się budzić z letargu. Solidnie kropnął z dystansu, zmuszając Szmatułę do sporego wysiłku, miał kilka bardziej udanych dośrodkowań, aż wreszcie nadeszło to, które dało Legii prowadzenie - perfekcyjnie wykonany rzut rożny. I za tą asystę „Kuchemu” podnosimy ocenę, podobnie jak podnieśliśmy Mączyńskiemu za podanie do Nagya, bo w wykonaniu obu Polaków był to słaby występ, a równocześnie obaj mieli decydujący wpływ na wynik meczu po jednym bardzo dobrym zagraniu. 

 

Dominik Nagy 8 (6,44). Widać było, że kompletnie nieudany mecz na lewej obronie z Dudelange na szczęście nie zachwiał psychiką Węgra, bo znów był aktywny przez cały mecz i próbował ze wszystkich sił pokazywać się do gry, jak to się dzieje od początku sezonu. Cieszy to, bo po zeszłym sezonie wielu postawiło już na Nagyu krzyżyk, tymczasem węgierski skrzydłowy coraz częściej zaczyna stawać się istotnym zawodnikiem zespołu. Znów dużo biegał i walczył, starał się odbierać piłki rywalom i wychodzić sprintem na pozycję. O ile po meczu z Koroną to zaangażowanie przekładało się głównie na dużą liczbę odebranych piłek, to w niedzielę Nagy miał kluczowy udział w odniesieniu zwycięstwa dzięki swojej grze ofensywnej. Znakomite wyjście na pozycję i umiejętne wbiegnięcie przez Pietrowskiego przyniosło Legii grę w przewadze przez całą drugą połowę (swoją drogą ile dioptrii powinny mieć okulary sędziego Złotka, skoro informację o faulu musiano przekazać mu z wozu VAR?), a do tego dołożył gola w doliczonym czasie gry dzięki świetnemu wbiegnięciu między obrońców i perfekcyjnym wykończeniu. Pewnie, że zdarzały mu się i nieudane dryblingi, czy podania, ale tak ma każdy piłkarz grający w ofensywie. Bardzo dobry mecz Węgra, dwie kluczowe akcje dla losów meczu i naprawdę duże zaangażowanie przez cały mecz.

 

Miroslav Radović 2 (2,17). Spalony, faul w ofensywie, spalony, spalony, spalony, faul w ofensywie… Bolały oczy od patrzenia na widok gry kapitana Legii w niedzielę, który  zdobył dla Legii w sumie już ponad dziewięćdziesiąt goli we wszystkich rozgrywkach. Parę przyjęć pod kryciem, jedno dobre odegranie, jednak akcja zakończona udanym dośrodkowaniem, to nie jest coś, czego oczekujemy od napastnika. Radović w tym meczu przebywał głównie na pozycji spalonej i sporym zaskoczeniem mogło być, że nie pozostał w szatni po pierwszej połowie. Ponieważ po zmianie stron jego gra nie uległa poprawie, został szybko zastąpiony przez Carlitosa.

 

Carlitos 6 (6,17). Wniósł dużo ożywienia go gry Legii, cofał się po piłkę, starał się konstruować akcje, ale pożytku z tego za dużo nie było. Hiszpan za dużo dryblował, a za mało grał z kolegami, do tego był potwornie nieskuteczny. Zmarnował dwie doskonałe sytuacje, jedną po wyrzucie z autu przez Jędrzejczyka, drugą po podaniu z wolnego od Cafu, nieodżałowany Nemanja Nikolić zapewne wykorzystałby je z zawiązanymi oczami. Oczywiście dobrze, że jest aktywny i potrafi się znaleźć na pozycji strzeleckiej, ale goli z tego nie ma. A jak potrafi grać w piłkę być Carlitos, można było zobaczyć, gdy genialnie asystował przy trzecim golu. Szkoda, że na razie robi to w Legii nader rzadko.

 

Cafu 6 (6,30). Wszedł w okresie, gdy Legia była zepchnięta do obrony nie po to, by uporządkować grę, bo przy chaotycznym stylu Portugalczyka nikt nawet o tym nie marzy, tylko po to, by przesunąć grę pod bramkę przeciwnika, bo ze wszystkich środkowych pomocników Cafu ma najwięcej walorów ofensywnych. I to zadanie Portugalczyk w stu procentach wypełnił. Jakość jego gry była taka jak zwykle. Odbiory przeplatał stratami, a dobre podania niecelnymi, ale dzięki niemu Legia na dobre rozgościła się na ostatnie pół godziny na połowie Piasta. Mógł mieć asystę, gdy świetnie podał z rzutu wolnego do wychodzącego na pozycję Carlitosa, ale Hiszpan nie potrafił pokonać Szmatuły. Portugalczyk był bardzo aktywny jak zwykle, bardzo chaotyczny jak zwykle, ale tym razem był to chaos w miarę twórczy.

 

Jose Kante 7 (6,45). Gwinejczyk w drugim meczu ligowym z rzędu wchodzi z ławki i rozstrzyga golem o losach meczu, tym razem świetnie wykorzystał dobre dośrodkowanie Kucharczyka z rzutu rożnego. Co ważne, Kante dużo też wniósł do rozegrania, bo spośród napastników Legii, którzy grali w niedzielę, był jedynym, który potrafił przyjąć piłkę tyłem do bramki i się z nią utrzymać, przez nieco ponad dwadzieścia minut na boisku miał więcej takich przetrzymań piłki niż Radović i Carlitos razem wzięci. Za wcześnie, by oceniać, czy Gwinejczyk sprawdzi się w Legii w roli zadaniowca, czy piłkarza pierwszego składu, ale już w drugim kolejnym ligowym meczu jego gol daje mistrzom Polski trzy punkty, a tego właśnie należy wymagać od napastnika.

 

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był strzelec pierwszego gola, Artur Jędrzejczyk.

Oceny Czytelników:

 

Artur Jędrzejczyk 6,96

Jose Kante 6,45

Dominik Nagy 6,44

Cafu 6,30

Carlitos 6,17

Arkadiusz Malarz 5,96

Mateusz Hołownia 5,65

Mateusz Wieteska 5,44

Domagoj Antolić 5,15

Inaki Astiz 4,92

Mateusz Żyro 4,73

Michał Kucharczyk 3,97

Krzysztof Mączyński 3,90

Miroslav Radović 2,17

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.