Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą – bez punktów po niezłym meczu

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

17.10.2022 17:50

(akt. 17.10.2022 17:52)

W piątek w kolejnym meczu Ekstraklasy Legia przegrała w Płocku 1:2 z Wisłą i spadła na trzecie miejsce w tabeli. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (4,34 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Większość atutów Wisła Płock ma w środku pola, więc trener Runjaić powtórzył ustawienie z Wartą, pozostawiając przy liniach bocznych tylko po jednym zawodniku. Do tego Legia, po raz pierwszy chyba, zaczęła mecz ustawiona bardzo wysoko, gdzie linia obrony była czterdzieści metrów od bramki, a pressing zaczynał się już pod bramką przeciwnika. I przez pierwsze pół godziny sprawdzało się to znakomicie, Legia zdecydowanie przeważała, tworzyła sobie sytuacje podbramkowe, a Wisła odpowiedziała tylko jedną kontrą. Skuteczny pressing nie pozwalał gospodarzom wyjść z piłką z własnej połowie, a dłuższe zagrania padały łupem wszędobylskiego i dobrze dysponowanego w tym meczu Bartosza Slisza, przez co nie tylko Kacper Tobiasz nie miał nic do roboty, ale nawet obrońcy rzadko musieli interweniować. Niestety duża aktywność dobrze grających wahadłowych, którzy często dogrywali piłkę w pole karne, nie przełożyła się na gole, bo napastnikom brakowało skuteczności i umiejętności walki o górne piłki przy dośrodkowaniach. Po pół godzinie mecz się wyrównał, po zmianie stron mecz był nadal wyrównany, ale to gospodarze objęli prowadzenie po swoim pierwszym celnym strzale – stracony gol był identyczny z tymi, które Legia często traciła w zeszłym sezonie grając trójką obrońców, czyli dośrodkowanie na dalszy słupek. „Wojskowi” szybko jednak wyrównali po rzucie karnym wywalczonym przez Mladenovicia i mieli okazje na objęcie prowadzenia, najlepszą z nich zmarnował Kramer. Gdy Legia znów osiągnęła przewagę, Wisła nieoczekiwanie zdobyła bramkę po stracie Mattiasa Johanssona na własnej połowie – był to dopiero drugi celny strzał gospodarzy. Trzeci oddali w końcówce spotkania, obronił go Tobiasz. A Legia oddała przez cały mecz aż osiem celnych strzałów, miała dwa razy więcej sytuacji bramkowych od rywali, mimo to nie zdołała zdobyć nawet jednego punktu. Zadecydowały błędy indywidualne Johanssona oraz brak skuteczności napastników. Legioniści nie potrafili też znów wykorzystywać stałych fragmentów gry (mając aż dwanaście rzutów rożnych), do tego bardzo niewiele do gry wnieśli zawodnicy z ławki rezerwowych. W końcówce trener Runjaić dokonywał zmian ofensywnych próbując zmienić wynik, nic to jednak nie dało. Mimo przegranego meczu trzeba docenić kilku piłkarzy, którzy zagrali na niezłym poziomie, w szczególności wahadłowych i niektórych środkowych pomocników. Jak widać Legia może wygrywać po słabych meczach i przegrywać po całkiem niezłych, przyznajemy rację trenerowi, że te pierwsze pół godziny w Płocku było prawdopodobnie najlepszym fragmentem gry legionistów w całym obecnym sezonie, szkoda że na tym pół godziny sięskończyło. Okazja do rewanżu już we wtorek.

Kacper Tobiasz 6 (5,50 - ocena Czytelników). Bezrobotny przez całą pierwszą połowę, w drugiej obronił jeden strzał, dwa przepuścił, ale nie ponosi winy za żadną z bramek. Dobrze grał nogami i czujnie wychodził na przedpole, poza tym miał mało pracy, bo nawet do dośrodkowań nie musiał wychodzić. Nie ma za co podnosić, ani obniżać noty.

Mattias Johansson 2 (2,39). Lekcja do odrobienia do trenera Runjaicia – sprawdzenie jak Legia traciła bramki w zeszłym sezonie grając trzema obrońcami. Bardzo często działo się tak, jak w piątek – dośrodkowanie na dalszy słupek za trzeciego obrońcę. Dlatego właśnie szybko zrezygnowano z ustawiania na tej pozycji Johanssona, bo nawet jego dobry wyskok nie rekompensuje ledwie 174 cm wzrostu – kryty przez niego w tej sytuacji Lewandowski ma trzynaście centymetrów więcej. Winić więc trzeba Szweda za pierwszą bramkę, winić trzeba i za drugą – straty na własnej połowie, gdy obrona jest niepoukładana tak się właśnie często kończą. Johansson co prawda pobiegł za rywalem i nie dopuścił go do strzału, ale Nawrocki Sekulskiego nie zdołał już zatrzymać. Johansson miał też problemy z ustawianiem się w grze trójką, jest po prostu prawym obrońcą i na środku grać nie powinien. Nie wiemy, czemu trener wybrał jego zamiast dobrze grającego w ostatnim czasie Rose’a, wnioski z pewnością z tego meczu wyciągnie. A tak Szwed jest niestety głównym winowajcą piątkowej porażki, jako prawy obrońca wielokrotnie pokazywał dobrą jakość gry, ale na środku po prostu się nie sprawdza.

Artur Jędrzejczyk 5 (5,10). Solidna gra, przede wszystkim w powietrzu przez większość meczu, ale błędów poważnych też się nie ustrzegł. Nie nadążył za rywalem przy kontrze w 18. minucie, to powinien być gol, na szczęście Lewandowski nie trafił w bramkę. W 84. Drugi poważny błąd popełnił w kryciu przy stałym fragmencie gry, strzał Warchoła obronił jednak Tobiasz. W końcówce za to błysnął dobrą interwencją blokując Sekulskiego. Wyprowadzać piłki nie musiał, bo Wisła nie stosowała pressingu i spokojnie mogli się tym zająć wracający się po nią pomocnicy. Żaden z obrońców Legii nie rozegrał w piątek dobrego meczu, „Jędza” nie jest tu wyjątkiem.

Maik Nawrocki 5 (5,89). Kilka razy dobrze wyblokował rywali, kilka starć wygrał, ale też popełnił kilka poważnych błędów. W 18. minucie nie zaasekurował lewej strony – a powinien, bo przy grze trójką w obronie wahadłowi nie grają przecież na równi ze stoperami - i Sulek miał mnóstwo czasu, by dośrodkować. Kilka minut później nie wyszedł do rywala i pozwolił mu uderzyć z dystansu. Jakaś część odpowiedzialności za drugiego gola spada też na niego, bo mógł i powinien zablokować strzał Sekulskiego, Johansson wrócił za Wolskim, więc Nawrocki powinien przede wszystkim uważać na wchodzącego w pole karne napastnika. Parę minut przed stratą drugiego gola wybił piłkę zbyt krótko, w końcówce meczu raz faulował rywala niedaleko od pola karnego, raz pozwolił na dośrodkowanie. Sporo więc było tych błędów w obronie, a i kilka niecelnych podań na początku meczu mu się przydarzyło. Miał okazję na zdobycie gola, ładnie odwrócił się z piłką i uderzył, ale został zablokowany i skończyło się na rzucie rożnym. Nie podzielamy pozytywnych opinii o piątkowym występie Nawrockiego, naszym zdaniem błędów było zdecydowanie za dużo, by dać pozytywną notę.

Paweł Wszołek 6 (4,80). Oba wahadła były w piątek jednym z najjaśniejszych punktów gry Legii i były bardzo aktywne. Wszołek spisywał się dobrze w destrukcji, a w ofensywie bardzo często uwalniał się spod opieki obrońców i dośrodkowywał – kilka z tych wrzutek było udanych, zwłaszcza w pierwszej fazie spotkania. Dwa jego bardzo dobre dośrodkowania zmarnował Rosołek, jedno źle przyjął w polu karnym Carlitos, kilka innych skończyło się rzutem rożnym. Miał też okazję na początku drugiej polowy sam strzelić gola, ale uderzył głową obok bramki. Im dłużej niestety trwał mecz, tym częściej widzieliśmy Wszołka raczej w defensywie niż w ataku. W drugiej połowie udawało mu się tylko wywalczyć kolejne kornery. Niezły mecz Wszołka, nie jest jego winą, że koledzy nie potrafili zamienić jego dośrodkowań na bramki.

Bartosz Slisz 7 (5,76). Odkurzacz. Wreszcie zobaczyliśmy takiego Slisza, jakiego chcemy na „szóstce” oglądać. Pomocnik Legii przechwytywał większość piłek, które Wisła próbowała grać przez środek, zwłaszcza dłuższym podaniem, tak dobrze czytał grę, że wyglądało jakby przyciągał do siebie piłkę. A i odebrać w środku pola też ją rywalom potrafił. Co zadziwiające, notował mało strat, pamiętamy trzy nieudane zagrania w drugiej połowie, w pierwszej w środku pola nie pomylił się ani razu. Dwa razy na początku meczu uderzał na bramkę, za pierwszym razem skiksował, za drugim uderzył celnie i mocno, ale w środek bramki. Okradł go Kramer z asysty, bo jego dośrodkowanie wprost na głowę Słoweńca było fenomenalne – zauważmy powtarzalność, podobnie zagrał w poprzednim meczu Muciemu. Dobry mecz Slisza, najlepszy w tym sezonie. Szkoda, że jego koledzy nie dostosowali się do jego poziomu i dobra postawa pomocnika Legii nie dała „Wojskowym” nawet punktu.

Patryk Sokołowski 4 (3,30). Trener Runjaić szuka od początku sezonu trzeciego pomocnika do środka pola obok Slisza i Josue. Co i raz próbuje kolejnego piłkarza i nie wychodzi. Najlepiej wypadł Augustyniak, ale z racji kontuzji trzeba było znów szukać kogoś innego. Skoro słabo wypadali w ostatnich meczach Muci i Kapustka, to może Sokołowski? No niestety też nie, przynajmniej nie w ten piątek. Z całej trójki pomocników Sokołowski najmniej był przy piłce, najrzadziej brał na siebie rozgrywanie, a i w defensywie niewiele dawał. Kilka piłek przy wyprowadzaniu stracił, nie zablokował dośrodkowania Wolskiego przy pierwszym golu, choć miał ku temu wszelkie możliwości. Słaby mecz i wciąż duży znak zapytania dla trenera, kogo właściwie do tego środka pomocy wstawiać.

Josue Pesqueira 6 (4,04). Można się zżymać na to, że Portugalczyk kłoci się na boisku z sędziami i rywalami i dostaje za to kolejne kartki, z pewnością powinien być bardziej odporny na prowokacje, bo im częściej wybucha, tym częściej wszyscy rywale go szturchają, kopią i krzyczą do niego. Obawiamy się jednak, że Josue się pod tym względem już nie zmieni. Znacznie mniejsze zastrzeżenia mamy do piątkowej gry Portugalczyka. Gra często głębiej niż kiedyś, więc asyst ma mniej, ale za to ma kto w Legii tak potrafi wyprowadzać piłkę. Często groźne akcje Legii zaczynały się właśnie od Josue, a w szczególności od doskonałych przerzutów do wychodzącego na wolne pole Mladenovicia. Po jego prostopadłym podaniu Serb wywalczył rzut karny, który Josue pewnie zamienił na gola. Gorzej było u Josue ze strzałami, dwa w bramkę nie trafiły, trzeci był łatwy do obrony. Dośrodkowania ze stałych fragmentów gry były często niezłe, ale w Legii nie ma najwyraźniej dziś zawodników, którzy potrafiliby dojść do strzału wygrywając starcie powietrzne z obrońcami. Nie był to jakiś wybitny mecz Portugalczyka, ale nie zagrał też słabo, a w dodatku zdobył wyrównującą bramkę. Nie przez niego Legia wróciła bez punktów.

Filip Mladenović 7 (5,19). Mnóstwo wejść ofensywnych i dośrodkowań, niektóre z nich naprawdę dobre – miał swoją szansę Rosołek, miał też Kramer. Był bardzo aktywny, często wychodził na wolne pole i z tego ruchu korzystał Josue adresując do niego przerzuty, to był najlepiej funkcjonujący pomysł w piątek na rozbicie obrony Wisły. Serb wywalczył rzut karny po dynamicznym wejściu po podaniu prostopadłym Portugalczyka. Zdarzały mu się straty, blisko był jednej na własnej połowie w końcówce pierwszej połowy, ale uratował mu skórę „Jędza”. W drugiej połowie musiał się też częściej cofać do obrony, bardzo dużo biegał, żaden z zawodników Legii nie przebiegł w piątek tylu kilometrów, co Serb. Dobry mecz Mladenovicia, obok Slisza był najlepszy z legionistów.

Maciej Rosołek 3 (3,88). Trzy dobre sytuacje niewykorzystane, w tym jedna naprawdę dobra po dośrodkowaniu Wszołka, do tego żółta kartka po faulu, a po kolejnym pod koniec pierwszej polowy był blisko drugiej żółtej. Poza jednym udanym wyprowadzeniem piłki i jednym dobrym zgraniem, zapamiętaliśmy niestety Rosołka głównie z niewykorzystanych sytuacji i z fauli. Słaby mecz, Legia mogła spokojnie w Płocku wygrać, o tym, że nie zdobyła nawet punktu zadecydowały nie tylko błędy w obronie, ale też bardzo słaba dyspozycja napastników. Rosołka również.

Carlitos 4 (4,00). Wywalczył jeden rzut rożny, oddał celny strzał z dystansu w pierwszej połowie i w drugiej przeprowadził ładną indywidualną akcję zakończoną groźnym strzałem zbitym przez bramkarza na róg, próbował też uderzenia przewrotką. Trochę mało. Zwłaszcza przez ostatnie pół godziny rzadko bywał przy piłce, nie tylko dlatego, że jej nie dostawał, ale też nie potrafił znaleźć sobie wolnej pozycji. Był najlepszym z napastników, ale w tym przypadku oznacza to tyle, że zagrał słaby mecz, a nie bardzo słaby jak pozostali napastnicy.

Bartosz Kapustka 4 (3,90). Nic się nie zmienia, Kapustka do formy nie wraca, jego zmiana wniosła niewiele go gry zespołu. Oddał jeden celny strzał, raz dobrze wyprowadził piłkę, dwa razy ją stracił. Wciąż nie przypomina piłkarza sprzed kontuzji, a w piątek w dodatku bardzo mało miał kontaktów z piłką. A to przecież właśnie środkowi pomocnicy pod grą powinny być najwięcej.

Blaz Kramer 2 (4,08). Do tej pory Kramer najczęściej grał bardzo krótko i nie był przez nas oceniany. W piątek dostał pół godziny i wolelibyśmy, żeby dostał mniej, bo musimy niestety napisać same negatywy. Z rzadka wygrywał pojedynki główkowe, nie był w stanie utrzymać się przy piłce, zmarnował idealne dośrodkowanie Slisza, nie wykorzystał też wrzutki Mladenovicia. W zasadzie nie bardzo przypominamy sobie jego jakiekolwiek udane zagranie i naszym zdaniem Kramer należał do najgorszych zawodników na boisku. Tomas Pekhart bezpośrednio po przyjściu do Legii nie wyglądał wiele lepiej, a potem został królem strzelców. Dajemy więc Słoweńcowi czas na wejście do zespołu, zwłaszcza że sporo czasu stracił przez kontuzję – wiosną już żadnych usprawiedliwień nie będzie.

Ernest Muci (4,10) i Makana Baku (3,22) grali zbyt krótko, by ich oceniać, nic pozytywnego jednak na boisko nie wnieśli.

Najlepszym legionistą piątkowego meczu według Czytelników był Maik Nawrocki, a według redaktorów Bartosz Slisz.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

5.89 Maik Nawrocki

5.76 Bartosz Slisz

5.5 Kacper Tobiasz

5.19 Filip Mladenović

5.1 Artur Jędrzejczyk

4.8 Paweł Wszołek

4.1 Ernest Muci

4.08 Blaz Kramer

4.04 Josue Pesqueira

4 Carlitos

3.9 Bartosz Kapustka

3.88 Maciej Rosołek

3.3 Patryk Sokołowski

3.22 Makana Baku

2.39 Mattias Johansson

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.