News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą - nam biegać nie kazano

Redakcja

Źródło: Legia.Net

22.03.2018 21:05

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia przegrała u siebie z Wisłą 0:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (3,07 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Maszyna losująca trenera Jozaka wyrzuciła tym razem z przodu dwóch panów trzydzieści plus i juniora oraz stopera na środku pomocy. Trudno nie mieć wrażenia, że chorwacki szkoleniowiec Legii nie zauważył, że okres przygotowawczy skończył się ponad miesiąc temu i rozgrywamy już od dawna mecze ligowe, a nie sparingi przedsezonowe. Nawet tak niezgrana Legia ostatnio dawała sobie radę z rywalami, jednak wiślacy przeciwstawili w niedzielę „Wojskowym” bieganie, jakiego zazwyczaj w Ekstraklasie nie oglądamy - nieustanny pressing na każdym piłkarzu mistrza Polski od obrońców poprzez pomocników aż po przednią formację. Rozgrywanie piłki mieli więc legioniści mocno utrudnione już od linii obrony, a że „Wojskowym” brak było zgrania i ruchliwości, to ich akcje zazwyczaj kończyły się już czterdzieści metrów od bramki, a jedyny powtarzalny schemat był rodem z późnego Besnika Hasiego - do linii autowej i wysoka wrzutka, niezależnie od tego czy ktoś jest w polu karnym, czy tylko obrońcy przeciwnika. Nie ma się co zastanawiać, czy w wyjściowym składzie powinien pojawić się ten czy inny piłkarz, skoro po wejściu rezerwowych gra wyglądała identycznie. Problem nie leżał w personaliach, tylko w braku reakcji na styl gry przeciwnika. Należało odpowiedzieć tym samym - pressingiem jak za czasów Stanisława Czerczesowa, który uniemożliwiłby obrońcom i pomocnikom swobodne rozgrywanie piłki i prowokowałby ich do strat w środku pola, po których można by wyprowadzić szybką akcję zanim wiślacy zdążyliby się ponownie zorganizować. Nic jednak takiego nie nastąpiło - piłkarze intensywniej biegać nie chcieli, a trener najwyraźniej nie potrafił albo nie chciał ich do większego wysiłku zmotywować i gorących momentów pod bramką Cuesty było niewiele. Wiślacy dla odmiany swobodnie rozgrywali sobie piłkę podchodząc bez trudu podaniami pod pole karne legionistów, bo nikt ich w środku pola nie atakował. Mecz jednak nie zakończył się jakimś pogromem gospodarzy, bo za plecami pomocników znajdowała się naprawdę dobrze spisująca się w niedzielę linia obrony - stoperzy, co kuriozalne, przebiegli tyle kilometrów, co pomocnicy. Legioniści z formacji obronnej nie odpuszczali przez cały mecz i wracali za przeciwnikami zawsze do końca, choć przecież mieli do czynienia ze znacznie szybszymi od siebie napastnikami i skrzydłowymi. Żadna z bramek nie padła po błędzie linii defensywnej - pierwszy gol to rzut karny sprokurowany przez pomocnika, druga padła po ponowieniu akcji przy stałym fragmencie gry. Stąd trzeba po tym meczu zupełnie inne noty wystawić obrońcom i bramkarzowi, a inne całej reszcie zawodników. Nie zmienia to oczywiście faktu, że mecz został przegrany zasłużenie i przy takiej grze bez wytrenowanych schematów i odpowiedniego zaangażowania szanse na obronę tytułu mistrzowskiego są znikome.

 

Arkadiusz Malarz 6 (4,31 - ocena Czytelników). Rzut karny i strzał głową z najbliższej odległości - trudno mieć jakiekolwiek pretensje do Malarza za stracone gole. Poza tymi sytuacjami niewiele miał okazji do interwencji dzięki dobrej grze obrońców. W pozostałych nielicznych przypadkach bronił bez zarzutu, a jego dwa skuteczne wyjścia na początku meczu uchroniły Legię od utraty kolejnych bramek. Nie mamy uwag do gry bramkarza „Wojskowych”.


Marko Vesović 6 (3,74)
. Rzadko grywał w formacji obronnej (jeszcze jeden efekt działania chorwackiej maszyny losującej), więc chwilami miewał problemy z utrzymywaniem linii spalonego, błędów w defensywie jednak nie popełniał. Czarnogórzec dobrze radzi sobie jako prawy obrońca, choć oczywiście ciągnie go też do przodu - wielokrotnie w niedzielę pojawiał się pod wiślacką bramką i dużo dośrodkowywał, jednak albo zawodziło wykonanie, albo koledzy, którzy nie wchodzili w odpowiedniej liczbie w pole karne. Niezły w sumie występ Vesovicia, nie do niego trzeba kierować pretensje za wynik tego meczu.


Inaki Astiz 5 (2,86)
. Pierwsza połowa dobra, w drugiej miał coraz większe problemy z Carlitosem, przegrał z nim dwa pojedynki, ale jakichś szczególnie groźnych sytuacji z tego nie było. W sumie Hiszpan zagrał przeciętny mecz i nie ma powodu jakoś szczególnie karcić go za niedzielny występ niską notą.


Michał Pazdan 6 (3,71)
. Bezbłędny mecz w obronie, do tego grał z ogromnym zaangażowaniem - nawet jeśli dużo szybszy Carlitos dostawał piłkę za plecy „Pazdka” reprezentant Polski wracał za nim ile sił i nadążał z zablokowaniem albo przynajmniej utrudniał mu maksymalnie wykańczanie akcji, jak choćby w 9.minucie. Jedyna jego pomyłka miała miejsce nie przy kryciu czy walce o piłkę z napastnikiem, tylko przy jej wyprowadzaniu w 35. minucie, gdy podał przeciwnikowi piłkę blisko bramki. Najlepszy mecz Pazdana w tej rundzie i pierwszy chyba, w którym nie popełnił jakiegoś poważnego błędu w defensywie.


Adam Hlousek 5 (3,28)
. Grał podobnie jak Pazdan, skutecznie w obronie, bez istotnych błędów i z dużym zaangażowaniem, zawsze wracając za przeciwnikiem do końca, jak w 54. minucie, wybił też w pierwszej połowie piłkę zmierzająca do bramki. Ocenę musi mieć niestety niższą od reprezentanta Polski, bo przy drugim golu krył powietrze w polu karnym zamiast Frana Veleza i odpowiada częściowo za straconą bramkę. Rzadziej od Vesovicia podłączał się do akcji ofensywnych, ale też kilka takich wejść zakończonych dośrodkowaniami miał. W sumie ocena byłaby podobna do tej dla Pazdana, gdyby nie zachowanie przy drugim golu.


Krzysztof Mączyński 2 (2,69)
. Statystyki są bezlitosne - zero sprintów przez 45 minut i zero odbiorów. Choć kilometraż nabity przez pierwszą połowę jest podobny do reszty zawodników, to trudno nie mieć zacytować tu określenia z lig amatorskich - „wszędzie biega, nigdzie go nie ma”. „Mąka” w defensywie był z reguły tam, gdzie nie było akcji, nie licząc jednego powrotu w 19. minucie. Nie wszystko jednak w jego grze wyglądało tak źle, był bowiem jedynym legionistą z sześciu pomocników i napastników, który starał się przyspieszać grę podaniem z pierwszej piłki, jak choćby w pierwszej akcji meczu. Na zmianę w przerwie zasłużył tak samo, jak przynajmniej trzech czy czterech innych legionistów, trener Jozak wybrał jednak z sobie znanych przyczyn akurat reprezentanta Polski.


William Remy 2 (3,28)
. Maszyna losująca rzuciła Francuza na środek pomocy, choć już przez ostatnie pół godziny z Lechią było widać, że się tam kiepsko sprawdza, a do tego sam w wywiadzie podkreślał ostatnio, że lepiej czuje się na środku obrony. Remy miał w niedzielnym meczu niemal identyczne statystyki w defensywie jak „Mąka” - jeden sprint i jeden odbiór na 90 minut gry, a do tego bezsensownie sprokurowany rzut karny, gdy zaatakował z tyłu rywala mającego przed sobą jeszcze Astiza i Vesovicia. Gdyby nie końcówka meczu, gdy wykazał nieco większe zaangażowanie w ataku i nękał Cuestę celnymi strzałami z dystansu, mógłby skończyć z oceną najniższą z możliwych, bo przez większość spotkania też biegać mu się za bardzo nie chciało.


Cafu 2 (2,85)
. Z całej trójki pomocników najwięcej biegał w obronie, ale odbiór zaliczył również zaledwie jeden. O grze do przodu nie można nic powiedzieć, bo na razie Portugalczyk nie rozumie się w żaden sposób zresztą zespołu, jeśli chodzi o konstrukcję ataku, więc jedyne co można mu zaliczyć na plus, to podobne próby uderzania z dystansu, jak Remiego. Inna sprawa, że patrząc na nieruchliwość większości legionistów w niedzielę, nawet jeśli próbowałby uruchamiać kogoś szybkim podaniem, to partner musiałby się ruszyć z miejsca. Może po dwutygodniowej przerwie Cafu i kilkunastu treningach będzie mógł efektywniej współpracować z resztą kolegów.


Sebastian Szymański 4 (3,24)
. Można zwracać uwagę na dużą liczbę strat, niecelnych podań i nieudanych dryblingów, ale z całej drużyny to osiemnastoletni junior był najgroźniejszym piłkarzem mistrzów Polski. Oddawał celne i groźne strzały, robił rajdy, dośrodkował idealnie piłkę na głowę Eduardo, a przede wszystkim w odróżnieniu od reszty legionistów po prostu się ruszał. A skoro był jedynym zawodnikiem robiącym zamieszanie pod bramką Cuesty, to najwyraźniej trzeba go było zdjąć. Decyzje chorwackiego trenera pogrążają nas niekiedy w bezbrzeżnej otchłani niezrozumienia.


Miroslav Radović 2 (2,49)
. Najwięcej strat, nieudanych dryblingów i bardzo dużo spacerowania. Jeżeli kapitan nie daje sygnału do walki i biegania, to nie jest to dobry sygnał. Dodajmy do tego niechęć do powrotów po stracie piłki i złe zachowanie przy drugim golu. Bardzo słaby mecz Radovicia.


Eduardo 1 (2,08)
. Spacer przez 90 minut, przewracanie się przy każdym kontakcie z przeciwnikiem, zero wypracowanych akcji, zero celnych strzałów, niemal wszystkie pojedynki przegrane, zmarnowana stuprocentowa sytuacja, gdy kompletnie niekryty z idealnie dograną piłką uderzył obok słupka i zawalony drugi gol, gdy dał się ograć Carlitosowi jak dziecko. Jeśli nie był w stanie grać, nie powinien wychodzić na boisko. Indeks InStat 197, nie wiem, czy kiedykolwiek tak niski u legionisty widzieliśmy. Ocena najniższa z możliwych.


Michał Kucharczyk 2 (3,06)
. Gra Kucharczyka w drugiej połowie była dowodem na to, że powodem porażki z Wisłą nie były personalne wybory trenera, co sugerowali niektórzy eksperci. „Kuchy” miał bowiem całe 45 minut, by przekonać wszystkich, że gdyby on grał od początku, to byłoby hoho, a na pewno lepiej niż było.  Ano nie byłoby. Przez całe pół meczu skrzydłowy Legii nie stworzył bowiem żadnej sytuacji ani sobie ani kolegom i nabijał sobie tylko licznik niecelnych podań i przebiegniętych kilometrów. Fakt, że ze wszystkich legionistów biegał najwięcej – jako jedyny przekroczył średnio sześć kilometrów na połowę meczu, tyle że produktywność tego biegania była słaba. Ocena nie lepsza niż większości pomocników i napastników.


Jarosław Niezgoda 2 (2,64)
. Wszedł na boisko chory i szczerze mówiąc tak też grał. Bez przyspieszenia, bez chęci do biegania, bez jakiegokolwiek zagrożenia dla bramki Wisły. Jedyny pozytyw taki, że przynajmniej nie podawał piłki do przeciwników. Niezauważalny występ, jeśli piłkarz nie jest zdrowy, nie wpuszcza się go do gry.


Cristian Pasquato (2,76)
grał zbyt krótko, by go oceniać, jednak jego aktywność w niedzielę, podobnie jak w meczu z Lechią, wskazywałaby, że trzeba było go wpuścić wcześniej.


Najlepszym legionistą w niedzielnym meczu w opinii Czytelników był Arkadiusz Malarz, my natomiast przyznaliśmy ten tytuł Michałowi Pazdanowi.

Oceny Czytelników:

 

Arkadiusz Malarz 4,31

Marko Vesović 3,74

Michał Pazdan 3,71

Adam Hlousek 3,28

William Remy 3,28

Cristian Pasquato 2,76

Sebastian Szymański 3,24

Michał Kucharczyk 3,06

Inaki Astiz 2,86

Cafu 2,85

Krzysztof Mączyński 2,69

Jarosław Niezgoda 2,64

Miroslav Radović 2,49

Eduardo 2,08

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.