News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą - skuteczna walka kolektywu

Redakcja

Źródło: Legia.Net

24.10.2017 21:20

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia pokonała w Krakowie Wisłę 1:0. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 6 (6,61 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Legia staje się powtarzalna, nie tylko jeśli idzie o styl, ale i o wynik. W Krakowie mecz wyglądał bardzo podobnie do tego sprzed tygodnia z Lechią - „Wojskowi” szybko zdobyli bramkę, cofnęli się i utrzymali prowadzenie do końca spotkania. Romeo Jozak wypuścił w bój identyczną jedenastkę jak w zeszłą niedzielę, z jedną ważną różnicą - zamienił pozycje pomocnikom. Michał Kucharczyk przeszedł na prawą stronę, Kasper Hamalainen na lewą, a w środku grał Guilherme. Okazało się to doskonałym pomysłem, głównie dzięki postawie Fina, który nieoczekiwanie okazał się wybitnym specjalistą od destrukcji, dzięki czemu nie powtórzyła się sytuacja z meczu z Lechią, gdy jeden z bocznych obrońców był pozbawiony wsparcia przez większą część meczu. Tak jak po zeszłym spotkaniu chwaliliśmy obrońców, tak w Krakowie defensywa nie stanowiła już takiego monolitu, a piłkarze tej formacji popełnili kilka indywidualnych błędów, mogących skończyć się utratą gola. Sytuacji podbramkowych mistrzowie Polski stworzyli sobie znów niewiele, mniej nawet niż tydzień temu i znów chyba zbyt mała liczba zawodników uczestniczyła w akcjach ofensywnych. Wzrosła za to mocno jakość gry drugiej linii, piłkarze tej formacji poprawili przede wszystkim wyprowadzanie piłki pierwszym podaniem i był to jeden z kluczy do zwycięstwa. Legioniści po ataku przeciwnika nie wywalali już piłki na oślep, tylko potrafili ją przetrzymać i uspokoić grę, dzięki czemu dawali odpocząć obrońcom i wybijali wiślaków z rytmu, nie pozwalając im na ciągłe ataki. Brylowali w tym elemencie przede wszystkim Kasper Hamalainen i Tomasz Jodłowiec, a w końcówce dołączył do nich również Cristian Pasquato. Niemniej, podobnie jak tydzień temu, w Warszawie najważniejsza była waleczność, agresja i zespołowa gra w obronie, a także spokój i doświadczenie. To ostatnie akurat nie dziwi, skoro legijna jedenastka miała w wyjściowym składzie aż siedmiu trzydziestolatków. Można mówić, że skład ten jest mocno nieperspektywiczny, a do tego nie sposób wypromować piłkarza w tym wieku, z drugiej jednak strony wielu lat doświadczenia nie zastąpi nic, co było doskonale widać w obu ostatnich zwycięskich meczach. Warto też zwrócić uwagę na dobre reakcje chorwackiego trenera Legii, który dużo widzi i ordynuje zmiany tam, gdzie są niezbędne. W zeszłą niedzielę wcześnie dostrzegł lukę po prawej stronie pomocy, w Krakowie z kolei szybko zareagował na problemy Kucharczyka w pojedynkach z atakującym prawą stroną Legii Sadlokiem.


Arkadiusz Malarz 8 (8,35 - ocena Czytelników)
. Bronił wszystko, co leciało w bramkę, niezależnie od tego, czy był spalony, czy nie. To, co zrobił w 82. minucie Anglicy określają jako „brilliant save”. W bardzo podobnej przecież sytuacji, bez problemu Jarosław Niezgoda  pokonał Michała Buchalika, ale Malarz potrafi wyczyniać w bramce cuda. Jedyny minus to sytuacja z końcówki pierwszej połowy, gdy wszedł spóźniony w Ivana Gonzaleza. Mogło się to skończyć rzutem karnym.


Łukasz Broź 7 (5,94).
Dane InStat, uznające Brozia za najlepszego legionistę niedzielnego spotkania nie kłamią. Prawy obrońca Legii rozegrał naprawdę dobry mecz. Dużo odbiorów i skutecznych interwencji, sporo skutecznych wślizgów, niewiele w sumie strat i gra przez cały mecz prawie bez błędów. Najpewniejszy i najskuteczniejszy w defensywie ze wszystkich obrońców. Z gry do przodu trudno go rozliczać, bo przy grającej z kontry Legii, mają oni przede wszystkim bronić.


Inaki Astiz 6 (6,45)
. Tym razem Hiszpan nie grał już tak koncertowo, jak przed tygodniem. Sporo istotnych błędów w pierwszej połowie, bo aż trzy, raz jednak uratował „Wojskowych” wybijając piłkę z bramki. Druga połowa lepsza i pewniejsza w jego wykonaniu, ale też i rywale rzadko docierali pod pole karne Legii dzięki dobrej grze pomocników w odbiorze. Niezły występ, ale daleki od profesorskiego pokazu z zeszłego tygodnia.


Michał Pazdan 6 (7,49)
. Reprezentant Polski przez cały mecz walczył, nie odpuszczał, jeździł wślizgami po trawie i nie dawał odetchnąć rywalom, zaliczył mnóstwo znakomitych interwencji, przede wszystkim w pierwszej połowie i w końcówce spotkania. Popełnił jednak dwa bardzo poważne błędy, po jednym w każdej części meczu i oba mogły zakończyć się utratą bramki, a gdyby Legia straciła przez niego gola w 82. minucie, czasu na zdobycie zwycięskiego gola byłoby bardzo mało. Doceniamy waleczność i skuteczność w interwencjach, ale nie podzielamy bezkrytycznych zachwytów komentatorów Canal+ odnośnie jego niedzielnego występu. Środkowy obrońca musi być skoncentrowany od pierwszej do ostatniej minuty.


Adam Hlousek 6 (6,14)
. Zaczął fatalnie, od niecelnego podania na własnej połowie, potem w obronie spisywał się przez cały mecz dobrze, przegrał tylko jeden pojedynek na boku, a w końcówce miał jeszcze siłę pobiec do kontrataku i wywalczyć rzut rożny. Generalnie nie miał wielu interwencji, bo znakomicie po jego stronie w destrukcji grał Kasper Hamalainen, więc często Hlousek nawet nie musiał interweniować. Trudno też mieć do niego pretensję o przepuszczenie piłki w 72. minucie, skoro wcześniej dobrze ustawił się w linii zostawiając rywala na spalonym. Przyzwoity mecz Czecha.


Tomasz Jodłowiec 7 (7,46)
. Niezły mecz w pierwszej połowie i bardzo dobry po przerwie. To dzięki niemu stoperzy „Wojskowych” mieli po zmianie stron tak mało okazji do interwencji. Do tego były reprezentant Polski dołożył bardzo solidne wyprowadzanie piłki, dokładne podania (wyłączywszy to do leżącego Brozia) i nie bał się brać na siebie ciężaru przetrzymania futbolówki w środkowej strefie do czasu, gdy partner wyjdzie na pozycję. Imponował ogromnym spokojem w końcówce spotkania, przez co nie trzeba było drżeć o wynik. Naprawdę dobry mecz „Jodły”.


Krzysztof Mączyński 6 (7,31)
. Wyzywany przez cały mecz przez kibiców Wisły reprezentant Polski wytrzymał ciśnienie i nie załamał się pod presją. Dużo walczył i biegał, ale grał zrywami - widoczny był przede wszystkim w pierwszych dwudziestu kilku minutach, gdy oddał strzał z dystansu i rozprowadził kontratak, po którym padł zwycięski gol oraz przez kolejne dwadzieścia kilka minut po zmianie stron. Bardziej wyróżniał się w grze w destrukcji, niż w rozegraniu piłki. Podobnie jak Jodłowiec umiejętnie stosował faule taktyczne przerywające groźnie zapowiadające się akcje. Wyglądało jednak, jakby nie miał sił, by utrzymywać dużą intensywność gry przez pełne dziewięćdziesiąt minut. Niezły w sumie występ.


Michał Kucharczyk 6 (6,85)
. Świetna asysta, która w zasadzie rozlicza jego niedzielny występ. Jedno dobre dośrodkowanie na początku meczu i niestety słabsza gra w destrukcji, niż przed tygodniem. Walczył i starał się, ale skuteczność w odbiorze miał słabą. Nie radził sobie przez większość meczu z Maciejem Sadlokiem i na samym początku drugiej połowy załapał żółtą kartkę po przegranym pojedynku z lewym obrońcą Wisły. Widział to trener Jozak, dlatego „Kuchy” opuścił boisko jako pierwszy. Ryzyko otrzymania drugiej żółtej kartki przy ofensywnie nastawionym Sadloku było naprawdę spore. W 54. minucie oczywiście nie spowodował karnego, VAR wyjaśnił w pełni sporną sytuację. Brawa za asystę, ale był to w sumie dość średni mecz Kucharczyka.


Guilherme Costa Marques 7 (7,62)
. Przez ponad godzinę Brazylijczyk, w odróżnieniu od meczu z Lechią, był jako „dziesiątka” częściowo zwolniony z zadań defensywnych i mógł się skoncentrować na rozgrywaniu i wyprowadzaniu piłki. To jego podanie uruchomiło bramkowy kontratak, niemniej brakowało w jego grze czegoś więcej niż gra z klepki w środku pola i wywalczanie rzutów wolnych. Jeśli już przeprowadził dobrą akcję, to kończył ją nieudanym strzałem, albo wyjeżdżał z piłką za boisko. Prawdziwe wyzwanie stanęło przed nim w 67. minucie, gdy boisko opuścił Kucharczyk i „Gui” musiał włączyć się dużo mocniej w grę defensywną. Było naprawdę ciężko, ale Brazylijczyk sobie dobrze poradził, choć niemal od razu złapał żółtą kartkę po faulu na Sadloku, a i nie był daleki od zarobienia drugiej. Sam w ramach rewanżu też „załatwił” dwóm rywalom żółte kartoniki. Na prawej stronie, mając znacznie większą odpowiedzialność, Brazylijczyk spisywał się zdecydowanie lepiej. Stał się jedną z wiodących postaci w końcówce, za co należy mieć dla niego duże uznanie, biorąc pod uwagę, że miał za sobą cały mecz nieustannej walki. Był też blisko zdobycia gola bezpośrednio z rzutu rożnego, ale trafił w poprzeczkę. Gdyby piłka leciała niżej, zaskoczony Buchalik by jej nie obronił.


Kasper Hamalainen 7 (6,87)
.  Cichy, nie do końca doceniony przez wszystkich bohater niedzielnego meczu. Gdy zobaczyliśmy go na skrzydle, zastanawialiśmy się, jak będzie sobie radził, biorąc pod uwagę dotychczasowe, niezbyt pozytywne jego doświadczenia na tej pozycji. Okazało się, że był to wybór znakomity. Fin wręcz kapitanie prezentował się w destrukcji, przez cały mecz zaliczył dużo odbiorów, wygrywał niemal wszystkie pojedynki z Zoranem Arseniciem i Rafałem Boguskim, dzięki czemu Hlousek rzadko musiał wykazywać się swoimi umiejętnościami. To, co prezentował w obronie było jednak niczym w porównaniu do tego, co z piłką robił po jej odebraniu. Zimna krew i spokój, gdy na własnej połowie przetrzymywał piłkę przy linii tyłem do bramki z Arseniciem na plecach, były nie do przecenienia. Za każdym razem naciskany Fin, bez paniki czekał, aż pojawi się partner do odegrania i spokojnie zagrywał krótkie, celne podanie. W ofensywie dał się zapamiętać z indywidualnej akcji w pierwszej połowie, zakończonej minimalnie niecelnym strzałem z ostrego kąta. Musiał tak ją kończyć, bo żaden z partnerów na pozycję w polu karnym nie wyszedł, pomimo iż wyraźnie chciał jeszcze do kogoś lepiej ustawionego dograć. Spokój, zimna krew, inteligencja boiskowa. „Hama” od dłuższego już czasu trzyma dość równą, dobrą formę, co wyróżnia go na tle chimerycznie grywających w tym sezonie partnerów, zadając kłam opinii, że sprawdza się wyłącznie w roli dżokera.


Jarosław Niezgoda 7 (7,63)
. Bohater jednej akcji, za to decydującej i warto ją obejrzeć od początku. To Niezgoda zagrał pierwszą piłkę pod własnym polem karnym, następnie przebiegł sprintem osiemdziesiąt metrów w tempie, jakim mało który z napastników Ekstraklasy by zdołał, by ustawić się polu karnym, dokładnie tam, gdzie może dotrzeć podanie. Do tego świetnie wykończył akcję z pierwszej piłki i ostrego kąta, Carlitos w identycznej sytuacji sobie nie poradził. Gdyby sędzia zauważył faul na nim w polu karnym, miałby zapewne udział w kolejnym golu. Poza tym jednak napastnika Legii nie było widać na boisku. Nic w tym dziwnego, bo młody legionista słabo gra jeszcze tyłem do bramki i w powietrzu i był najczęściej demolowany przez Arkadiusza Głowackiego. Nie przynosi mu to jednak wielkiej ujmy, bo z wiślakiem mało kto w naszej lidze oprócz Marcina Robaka jest w stanie fizycznie powalczyć. Podobnie stłamszony został przecież po wejściu na boisko bardziej doświadczony i silniejszy Armando Sadiku. Przez całą drugą część meczu Niezgoda był praktycznie niewidoczny, jednak tuż przed opuszczeniem boiska „załatwił” żółtą kartkę Llonchowi. Drugi z rzędu gol, dający drugą wygraną, to oczywiście świetny bilans. Nie zamierzamy go jednak zagłaskiwać i liczymy, że w przyszłości będzie też bardziej pożyteczny przy konstruowaniu akcji.


Cristian Pasquato 6 (5,30)
. Włoch nieoczekiwanie dał po raz pierwszy naprawdę dobrą zmianę. Grając na „dziesiątce” nie miał specjalnie zadań defensywnych i dobrze, bo bronić raczej nie potrafi, za to bardzo przydała się jego technika przy wyprowadzaniu piłki. Dołączył do „Jodły” i „Hamy” jako kolejny zawodnik potrafiący utrzymać piłkę w środku pola i odegrać do partnera we właściwym momencie. Pozwoliło to legionistom, dość spokojnie, panować nad wydarzeniami na boisku w końcówce, nie wybijać na oślep i nie dawać okazji rywalom do ponawiania ataków raz za razem. Wyglądało to trochę jak wejście zadaniowca w NBA i patrząc na oba ostatnie mecze można powiedzieć, że tego typu „koszykarskie” myślenie taktyczne z pewnością nie jest obce trenerowi Legii.


Armando Sadiku (4,57)
i Michał Kopczyński (4,61) grali zbyt krótko, by ich oceniać.


Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był  Arkadiusz Malarz, którego genialna interwencja w 82. minucie uratowała zwycięstwo legionistom. 

Oceny Czytelników:

 

Arkadiusz Malarz 8,35

Jarosław Niezgoda 7,63

Guilherme Costa Marques 7,62

Michał Pazdan 7,49

Tomasz Jodłowiec 7,46

Krzysztof Mączyński 7,31

Kasper Hamalainen 6,87

Michał Kucharczyk 6,85

Inaki Astiz 6,45

Adam Hlousek 6,14

Łukasz Broź 5,94

Cristian Pasquato 5,30

Michał Kopczyński 4,61

Armando Sadiku 4,57

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.