Paweł Wszołek

Paweł Wszołek: Musimy się pilnować i dbać o siebie

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: legia.com, Legia Warszawa

19.03.2020 09:15

(akt. 19.03.2020 09:18)

- Dobro ludzi i zdrowie jest najważniejsze. Możesz mieć wszystko, być bogaty, ale bez zdrowia nie będziesz szczęśliwy. Nie chcę bawić się w politykę, ale jeśli takie kroki mają powstrzymać rozpowszechnianie się tego wirusa, to po prostu trzeba tak zrobić. Większość krajów podejmuje zdecydowane działania i jest to dobre - mówi w rozmowie z "legia.com" Paweł Wszołek, skrzydłowy Legii Warszawa.

Przez lata grałeś we Włoszech, gdzie sytuacja jest teraz kryzysowa. Dostajesz informacje od kolegów, jak wygląda tam życie codzienne, treningi?

- Grałem we Włoszech trzy lata, mam dobrego, pięćdziesięcioletniego przyjaciela w Genui. Sytuacja jest tam naprawdę fatalna. Jakiś czas temu rozmawiałem z nim i powiedział, że „na pewno nie jest tragicznie, bo wciąż gramy w calcio. Jeśli przestaniemy grać w piłkę, będzie to znak, że dzieje się coś bardzo złego”. No i liga jest teraz wstrzymana. Mówił mi ostatnio, że ludzie się boją, jest wśród nich duża panika. Na początku traktowali tego wirusa jako chwilowe zagrożenie. Powtarzali, że ta sytuacja zaraz minie. Musimy się pilnować i dbać o siebie.

Wszyscy mamy nadzieję, że kryzys zostanie zażegnany i wkrótce wrócą piłkarskie emocje. Czujecie, że jesteście blisko mistrzostwa?

- Nie. Według terminarza przed nami jedenaście meczów ligowych plus spotkania pucharowe. Trener cały czas powtarza, że musimy skupić się na każdym kolejnym meczu. Ja wychodzę z takiego samego założenia. W życiu nie możesz wybiegać daleko w przyszłość, bo nie wiesz, co jest ci pisane. Liczy się tu i teraz, kolejny dzień i kolejny mecz. Co z tego, że będę myślał o spotkaniu, które odbędzie się za dwa tygodnie, skoro wcześniej czekają inne? Jeśli bym zajmował sobie głowę tym, co wydarzy się w przyszłości, miałoby to negatywny wpływ na moją postawę. Do każdego z kolejnych spotkań będziemy podchodzić, jakby było ono najważniejsze. Tylko w ten sposób drużyna może się rozwijać.

Sześć goli strzeliłeś już w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach. Tyle samo, co w swoim ostatnim sezonie w QPR. Masz też o jedną asystę więcej. W polskiej lidze gra się łatwiej czy twoja forma jest na szczycie?

- Gole i asysty mają dla mnie drugorzędne znaczenie. Bardzo często napastników i pomocników rozlicza się z bramek i finalnych podań, ale ja zawsze powtarzam, że dla mnie kluczowe jest dobro drużyny. Choć z pewnością, gdy zawodnik “robi” liczby, to działa na korzyść całego zespołu. Chcę wygrywać, chcę grać dobrze i realizować swoje zadania, co stwarza mi sytuacje do strzelania goli. Kiedy wychodzę na boisko, chcę grać jak najlepiej, ale nie mogę zapominać, że jesteśmy drużyną i tak samo jak często atakuję, muszę też bronić. Moim zdaniem ofensywnych zawodników nie powinno rozliczać się tylko z gry w ataku, ale też właśnie z pracy, jaką wykonują w akcjach defensywnych. 

Szybko zdobyłeś zaufanie kibiców. Szczerze - bałeś się przed dołączeniem do Legii, że twoja przeszłość może w tym przeszkodzić?

- Kiedy trafiłem do Legii, powiedziałem, że będę wkładał całe swoje serce w grę dla tego klubu i robił wszystko, by się rozwijać i rozwijać ten zespół. Dobro drużyny jest najważniejsze. W każdym klubie dawałem z siebie wszystko. Nigdy nie paliłem za sobą mostów. W piłce nie wiesz, co spotka cię w przyszłości. Na początku pojawiły się jakieś przyśpiewki, ale ja to rozumiem i akceptuję, bo taki jest świat kibicowski. Wychodzę na boisko, by dać z siebie wszystko i tylko przez dobrą grę i zaangażowanie mogę zyskać szacunek kibiców.

W październiku kibice nawoływali cię do wspólnego, nieco ironicznego śpiewania. Teraz rozkochałeś w sobie fanów. Symboliczna była radość w Gdańsku, gdy po golu cieszyłeś się przed sektorem legionistów.

- Nasi kibice są na każdym wyjeździe, ich pomoc jest niesamowita. Sportu bez kibiców nie da się opisać. Jesteśmy teraz w trudnym momencie, z którym wierzę, że sobie świat poradzi, kiedy widzimy jak wygląda piłka bez kibiców. Oglądałem ostatnio mecze Ligi Mistrzów rozgrywane przy pustych trybunach i są one zupełnie odarte z emocji. My - piłkarze - wychodzimy na boisko, by grać dla kibiców, rodziny, przyjaciół i samych siebie. Chcesz się pokazać i przeżywać radość z innymi. To jest piękne. Bez tego sport nie byłby taki sam.

Cały wywiad z Pawłem Wszołkiem można przeczytać w tym miejscu

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.