Domyślne zdjęcie Legia.Net

Pełna bramka

Newsweek

Źródło:

20.11.2006 11:43

(akt. 24.12.2018 10:41)

Gdyby wszyscy piłkarze kadry zawsze grali tak jak nasi bramkarze, bylibyśmy Brazylią Europy. Czy polscy trenerzy odkryli tajemną receptę na produkcję wybitnych "łapaczy"? Kiedy Artur Boruc łapał piłkę w nerwowej końcówce zwycięskiego meczu z Belgami, jego koledzy, trener Leo Beenhakker i kibice przed telewizorami mogli przez chwilę odsapnąć i ukoić nerwy. A gdy w ostatnich sekundach meczu piękną i ofiarną interwencją uchronił nas przed stratą bramki, aż chciało się krzyknąć "Artur, dzięki Bogu, że jesteś!".
Polscy bramkarze są cenieni w całej Europie. Boruc na co dzień broni w Celticu Glasgow i wie, że przygoda ze szkockim klubem to być może początek jego kariery na Zachodzie. Nasz rezerwowy bramkarz Tomasz Kuszczak bez kompleksów walczy o miejsce w pierwszym składzie Manchesteru United. Jerzy Dudek jest zmiennikiem w Liverpoolu. Zaledwie 16-letni Wojtek Szczęsny, syn Macieja Szczęsnego, komentatora, fotoreportera i byłego bramkarza, to wielka nadzieja Arsenalu Londyn. A o Wojciecha Kowalewskiego ze Spartaka Moskwa (w meczu z Belgią nie mógł zagrać, bo musiał odpokutować karę za żółte kartki z poprzednich spotkań) dopytuje się sam Jose Murinho, trener słynnej Chelsea. Jego ludzie obserwują Polaka od kilku miesięcy. Śledzili mecze ligi rosyjskiej. Widzieli mecz z Portugalią, w którym Kowalewski bronił jak natchniony. Jak to możliwe, że kraj, który na mundialu przegrywa prawie ze wszystkimi, nie istnieje w Lidze Mistrzów, a w meczach Pucharu UEFA dostaje tęgie baty, nagle staje się kuźnią goalkeeperów? - Mamy trenerów od bramkarzy jakich mało - uważa Łukasz Fabiański z Legii, ćwiczący pod okiem Krzysztofa Dowhania. Fabiański to dziś obok przebojowego strzelca Radosława Matusiaka towar eksportowy numer jeden polskiej ligi. - Byłem z wizytami w Southampton i Boltonie. Gdy zobaczyli, jak się poruszam, z jaką dynamiką robię przewroty w przód i do tyłu, myśleli, że jestem z cyrku. Okazuje się, że wielu zagranicznych trenerów nie przyjmuje do wiadomości, że sprawność w bramkarskim fachu to dziś najważniejsza rzecz. Powiem bez ogródek - angielscy szkoleniowcy od bramkarzy powinni przyjeżdżać do Polski na praktyki. - Mamy zdolną młodzież - odpowiada Fabiańskiemu Andrzej Dawidziuk, który pracuje z bramkarzami kadry u boku Leo Beenhakkera. - Z nastolatkami ćwiczymy w Polsce w małych, wyselekcjonowanych grupach. W Warszawie, Zabrzu, Łodzi, Poznaniu i Kielcach. Od kilku lat prawie każdy klub zatrudnia fachowca od bramkarzy. To wszystko sprawia, że są efekty - mówi. - Poza tym Polska zawsze miała asów na tej pozycji. Tylko trzech Polaków zdobyło dotąd najwyższe trofeum w europejskich rozgrywkach klubowych - w tej trójce jest aż dwóch bramkarzy: Józef Młynarczyk i Jerzy Dudek. Trzeci z trójki to napastnik Zbigniew Boniek. Dawidziuk, chłopak z Iławy, były bramkarz, sam nie został gwiazdą, bo zabrakło mu kilku centymetrów wzrostu. Ale nie zabrakło mu pasji, by ze szkolenia goalkeeperów zrobić przyzwoite rzemiosło. Od dziesięciu lat pracuje w szkole piłkarskiej w Szamotułach. To tutaj kariery rozpoczynali: lechita Radosław Cierzniak, Łukasz Załuska z Korony Kielce, a także legioniści Maciej Gostomski, Jacek Skrzyński i Fabiański. - Nasi chłopcy mieszkają i jedzą w bursie. Uczą się w sąsiednim zespole szkół - jedni w zawodówkach, inni w liceach, gimnazjach. Korzystają z boisk, hali, basenu i odnowy biologicznej. I za nic nie płacą. Bo przepustką do szkoły jest talent, a nie portfel. Podczas naboru mamy prawie 30 chętnych na jedno miejsce (szkoła zarabia na sprzedaży najlepszych wychowanków do pierwszoligowych drużyn). Młodzi zawodnicy wstają o siódmej rano. Śniadanie, trening indywidualny, szkoła, obiad i popołudniowe leżakowanie. Póżniej znów trening (tym razem z całą drużyną), kolacja, obowiązkowa nauka w świetlicy i znów do łóżek W bardzo skromnych pokojach nie wolno ustawić ani telewizorów, ani komputerów. Jedynie szaliki ulubionych klubów wiszą na ścianach: Legia, Pogoń, Manchester. - Wszyscy tu mają jeden cel: zajść najwyżej jak się da - mówi Dawidziuk. Ten sam cel ma Wojciech Szczęsny z Arsenalu. Legia rozstawała się z nim wiosną tego roku z wielkim żalem. Nie mogła jednak oprzeć się 50 tysiącom euro, jakie londyński klub oferował za tego gracza. Dziś Wojtek mieszka u współpracującej z klubem irlandzkiej rodziny. Trenuje w akademii piłkarskiej. Czasem wyjeżdża na mecze z drugim zespołem. Jest pracowity, ma refleks, świetną koordynację ruchów, długie ręce i silne nogi. Będą z niego ludzie. Kto może zostać bramkarzem? - Trzeba mieć charakter. Wybieramy spokojnych, zdyscyplinowanych chłopaków, którzy po wyjściu na boisko zamieniają się w wojowników. Jak Boruc, Kuszczak, Kowalewski, Dudek czy Fabiański - mówią trenerzy. Na podwórkach w bramce zawsze stoją największe fajtłapy. Ale w zawodowym futbolu bramkarz jest dziś czołową postacią. - Młody zawodnik może mieć braki techniczne, ale musi mieć odwagę. Pole karne to wielki ring, gdzie kości aż trzeszczą. W ruch idą łokcie, kolana, bramkarze z impetem rzucają się pod nogi rozpędzonych zawodników i nie mogą się ani na chwilę zawahać - opowiada Andrzej Dawidziuk. Kandydat na gwiazdę musi mieć też refleks pilota odrzutowca i sprawność dzikiego kota. Artur Boruc mimo 193 cm wzrostu i 90 kg wagi jest dynamiczny i szybki. Bramkarz powinien także kopać piłkę niczym rozgrywający pomocnik i kierować obroną jak dyrygent orkiestrą. W zwycięskim meczu z Belgią często właśnie Boruc był pierwszym rozgrywającym. Jednak nawet największe umiejętności bramkarskie na nic się zdadzą, jeśli gracz nie będzie miał nerwów ze stali. Ostatni kwadrans zwycięskiego meczu z Belgią był jak najlepszej klasy dreszczowiec. Kibice nie mogli usiedzieć, obgryzali paznokcie do krwi, na naszej ławce rezerwowych aż się gotowało, a Boruc stał z kamienną twarzą, jakby nigdy nic. Był pierwszym rozgrywającym, który celnie podawał piłkę do bocznych obrońców. Jak on się tego nauczył? Zanim wyjechał grać do Szkocji, raz w tygodniu spotykał się z psychologiem, rozmawiał i rozwiązywał testy. Uczył się koncentracji, badał czas reakcji na bodżce. A gdy rozwiązywał zadania, psycholog włączał magnetofon z nagraniem odgłosów z trybun. Dziś mogą na niego w Belgii czy Szkocji gwizdać ile sił, a jego nic nie ruszy. Tomasz Kuszczak ma niezwykłą zdolność wymazywania z pamięci niepowodzeń. Nawet jak wpuścił piłkę "za kołnierz" na Stadionie Śląskim, nie rozpaczał. W piłkarskiej szkole w Szamotułach trenerzy i uczniowie mają ulubione motto, które powtarzają przy każdej okazji: "Jeśli myślisz o porażce, to już jej doznałeś". - Praca nad psychiką w bramkarskim fachu jest tak samo ważna jak nauka łapania piłki - mówią opiekunowie młodych graczy. Bramkarzy mamy więc światowych, ale niestety sami bramkarze w piłkę nie grają. Potrzebujemy napastników skutecznych i przebojowych jak Ronaldinho, reżyserów gry i obrońców nie do przejścia. Na takich piłkarzy polski futbol wciąż czeka. Pojawiają się młodzi zdolni, jak Radosław Matusiak, z których Leo Beenhakker z mozołem skleca skuteczną drużynę. Ale holenderski trener nie będzie jeździł po wioskach, szukał talentów i wychowywał nam nowych zawodników. Nie będzie czuwał nad systemem szkolenia. Dlatego polska piłka oprócz Beenhakkera potrzebuje też więcej takich trenerów, jak Dawidziuk i Dowhań - ambitnych ludzi z otwartą głową, którzy z uporem godnym lepszej sprawy zaczną szukać w Polsce Boruców i Kuszczaków na każdą pozycję w drużynie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.