Arvydas Novikovas

Pewne zwycięstwo rezerw, jak wyglądali gracze z "jedynki"?

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

15.09.2019 18:25

(akt. 17.09.2019 22:10)

W sobotnie popołudnie trzecioligowe rezerwy odniosły pewne zwycięstwo z KS-em Wasilków w Ząbkach. Duży wpływ na wygraną (4:0) mieli gracze schodzący z pierwszego zespołu. Jak radzili sobie na boisku? O tym więcej poniżej.

Trener Piotr Kobierecki mógł skorzystać z siedmiu zawodników z „jedynki” – Radosława Cierzniaka, Arvydasa Novikovasa, Michała Karbownika, Mateusza Praszelika, Macieja Rosołka, Ivana Obradovicia oraz Wojciecha Muzyka. Z całej siódemki, na ławce rezerwowych usiadł ostatni z wymienionych. Nowikovas zagrał przez 45 minut, a reszta wystąpiła od pierwszej do ostatniej minuty.

Maciej Rosołek zrobił to, co do niego należało. Po nieco ponad 30 minutach miał już na swoim koncie dwa gole. W obu przypadkach dobrze odnalazł się w polu karnym i z bliska skierował futbolówkę do siatki. Pokazywał się do gry, starał się zdobyć hat-tricka. Miał ku temu okazje, zwłaszcza po zmianie stron, gdzie kilka razy zamykał akcje uderzeniami na bramkę. Do siatki jednak mu się trafić nie udało, zabrakło szczęścia i dokładności. Najbliżej był po centrze Patryka Konika z bocznego sektora boiska, gdzie efektownie złożył się do strzału - golkiper rywali złapał jednak piłkę. Poza golami, dołożył asystę przy golu na 3:0. Spotkanie jak najbardziej na plus. Dzięki niemu drużyna miała więcej komfortu, a on sam był aktywny w poczynaniach ofensywnych. 

Podobnie jak Mateusz Praszelik, który od pierwszego gwizdka był bardzo aktywny. Zaliczył asystę przy pierwszym trafieniu „Rosiego”, dokładnie zagrywając piłkę z prawej strony pola karnego. Dodatkowo zdobył trzecią bramkę w meczu. 18-latek wpadł w „szesnastkę” walcząc o przejęcie zagrania od Rosołka, następnie na dużym spokoju minął przeciwnika i sprytnie podciął futbolówkę nad bramkarzem gości. Poza tym budował sporo akcji warszawskiego zespołu, podłączał się do ataków. Oddał kilka strzałów, które były albo blokowane przez formację defensywną, albo okazywały się minimalnie niecelne. „Praszel” był bliski szczęścia po podaniu Radosława Cielemęckiego. Ofensywny pomocnik świetnie przyjął sobie piłkę, a po chwili główkował, lecz miał zbyt mało miejsca i czasu na doszlifowanie uderzenia, które spokojnie chwycił bramkarz gości. Jego postawa bardzo pomogła „dwójce” w odniesieniu zwycięstwa. 

Między słupkami „Wojskowych” stał Radosław Cierzniak, który nie miał zbyt wiele pracy i okazji na pokazanie swoich umiejętności. Gdy jednak rywale pędzili na jego bramkę, skutecznie wychodził z opresji. Ekipa z Wasilkowa wykreowała sobie dogodną okazję po dośrodkowaniu ze skrzydła, ale główkujący zawodnik oddał niecelny strzał. Doświadczony golkiper w trakcie meczu udzielał sporo cennych wskazówek kolegom z pola, dyrygował linią obrony. „Brawo Ivan, brawo!” – pokrzykiwał w kierunku Ivana Obradovicia, który w jednej z akcji powalczył o wydawałoby się straconą piłkę. Jak zaprezentował się Serb? Solidnie w destrukcji, nie popełnił większego błędu, nie tracił piłek, które były do niego posyłane. Miał parę momentów, w których zapędził pod pole karne przeciwników. Posłał kilka niezłych dośrodkowań z lewej flanki, jednakże partnerzy albo mijali się z piłką, albo blok obronny przyjezdnych oddalał zagrożenie. Raz obok bramki, po dograniu "Obry", huknął Rosołek. Jak na pierwszy mecz po kontuzji, było obiecująco. Serb wniósł wartość dodaną, sumiennie wykonywał wszelkie zadania. 

W wielu sektorach boiska przebywał wszędobylski Michał Karbownik. Wychowanek Zorzy Kowala, który w premierowych występach w Ekstraklasie grał na lewej obronie, tym razem był ustawiony jako środkowy pomocnik. Był aktywny, przebojowy, aczkolwiek wcześniej przyzwyczaił do jeszcze większego blasku. Chciał uruchamiać podaniami lepiej ustawionych piłkarzy, lecz brakowało mu precyzji. Pokazał się Arvydas Novikovas gdy asystował przy drugim trafieniu Rosołka. Litwin popędził prawą stroną po otrzymaniu dobrego podania, a następnie kapitalnie wyłożył futbolówkę snajperowi na pustą praktycznie bramkę. Mógł tego nie robić, szukać strzału z trudniejszej pozycji, ale wykazał się dobrym przeglądem pola i zwykłą koleżeńskością. Zagrał 45 minut. Fajerwerków nie było, jednakże parokrotnie zdołał się urwać rywalowi i zyskać przestrzeń w swoim obszarze. W niektórych fragmentach pierwszej części gry znikał z radarów, wyłączał się. Sprawiał wrażenie zagubionego, lecz trzeba brać pod uwagę to, że dopiero wraca po kontuzji. Było to pierwsze oficjalne spotkanie Novikovasa o stawkę po wyleczeniu urazu. 

Polecamy

Komentarze (17)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.