Podsumowanie formacji: obrońcy

Redaktor Marcin SzymczykRedaktor Maciej Ziółkowski

Marcin Szymczyk, Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

26.12.2020 15:35

(akt. 27.12.2020 19:01)

W ostatnich miesiącach prym wśród obrońców Legii wiedli Josip Juranović i Filip Mladenović. Przez większą część rundy dobrze prezentowali się Artur Jędrzejczyk i Igor Lewczuk. Pozostali zawodnicy z tej formacji, grali mniej, a z wykorzystaniem swoich szans też nie było kolorowo. Zapraszamy do podsumowania.

Josip Juranović to jeden z największych wygranych ostatnich miesięcy. Jego postrzeganie na początku i na końcu rundy jesiennej – zmieniło się diametralnie. Na starcie „Jura” wyglądał na zagubionego. Starał się, lecz wiele mu nie wychodziło. W meczu z Karabachem Agdam (0:3) prezentował się bardzo słabo. Był jak dziecko we mgle, można było odnieść wrażenie, że chwilę wcześniej wstał z łóżka, przegrał większość pojedynków z rywalami. Ale w pewnym momencie zaskoczył i zaczął rosnąć z każdym tygodniem. Punktem zwrotnym było dla niego spotkanie ze Śląskiem Wrocław (2:1), w którym strzelił fantastycznego gola po uderzeniu z lewej nogi, zza pola karnego. Pięć dni później znalazł się na liście rezerwowej reprezentacji kraju. Po drodze przytrafiła się pechowa bramka samobójcza z Lechem (2:1), ale zawodnik zbyt długo jej nie rozpamiętywał. W listopadzie rozegrał trzy mecze w kadrze Chorwacji, co wpłynęło na niego bardzo pozytywnie. Znacząco przyczynił się do zwycięstw z klubami z Krakowa: Cracovią (1:0) oraz Wisłą (2:1). W obu tych spotkaniach miał asysty przy bramkach. Generalnie jako prawy obrońca lepiej wypadał w ofensywie niż w defensywie. Z przoodu potrafi zrobić różnicę swoją szybkością i dośrodkowaniem. Z tyłu fajerwerków nie było, czasem notował trudne wejście w mecz, ale później zwykle grał solidnie.

W przekroju rundy stopniowo się zmieniał z zawodnika zbyt ospałego i elektrycznego, w pewnego siebie i skutecznie podłączającego się do ofensywy. Chorwat udanie wypełnił lukę po Marko Vesoviciu. Czekamy na kolejne solidne występy w rundzie wiosennej!

Josip Juranović

Paweł Stolarski jesienią nie pograł sobie zbyt wiele. Wystąpił łącznie w 6 meczach, do tego 2 razy zagrał w rezerwach. Z niezłej strony pokazał się w spotkaniu z Jagiellonią (1:2). Wprawdzie nie ustrzegł się błędów w defensywie, ale grał bardzo ambitnie i robił sporo zamiesznia w ofensywie. Już w pierwszej minucie mógł mieć asystę po kapitalnym dośrodkowaniu, lecz Tomas Pekhart umieszczając piłkę w siatce był na minimalnym spalonym. „Stolar” w tym starciu często pojawiał się pod bramką rywali, decydował na dryblingi i dogrania w pole karne lub sam wbiegał w szesnastkę. Oddał groźny strzał obroniony przez Pavelsa Steinborsa i wywalczył rzut wolny tuż przed linią pola karnego (powinien być to rzut karny). Nieco gorzej – spisał się z Wisłą w Płocku (1:0) - notował nieudane podania, zdarzały się straty. Miał bardzo słabą pierwszą połowę przeciwko Górnikowi Zabrze (1:3), mógł zachować się lepiej przy drugim trafieniu dla gości. Po przerwie było nieco lepiej - starał się szukać podań na wolne pole do Pawła Wszołka. W ten sposób zainicjował akcję bramkową. Był jeszcze występ z Widzewem w Łodzi (1:0) - dobrze w obronie, ale przeciętnie w kreacji.

Stolarski mocno pracował na treningach, aby zmienić swoją sytuację i grać więcej, ale miał silną konkurencję. Przegrywał rywalizację z Josipem Juranoviciem. A wobec tego, że do zdrowia wraca jeszcze Marko Vesović, postanowił zmienić barwy klubowe i dać sobie większą szansę na regularną grę. Chwilę po ostatnim w tym roku meczu trafił do Pogoni Szczecin

Paweł Stolarski

Marko Vesović spędził rundę jesienną na rehabilitacji po ciężkiej kontuzji (zerwał więzadło w kolanie), której nabawił się w czerwcowym meczu ze Śląskiem Wrocław. Zawodnik przeszedł zabieg rekonstrukcji i rozpoczął powrót do pełnej sprawności. Całe tygodnie, od rana do wieczora, spędzał na siłowni. Najpierw rehabilitował się w Czarnogórze, a ostatnio w Warszawie i w ośrodku treningowym w Książenicach. W połowie grudnia po raz pierwszy pojawił się na boisku, na razie tylko biegał. Kilka kółek wokół murawy - bez przyspieszeń czy zmiany kierunku - na to jeszcze przyjdzie czas. Pozostaje mu kibicować i wierzyć, że niebawem wrócić do treningów z zespołem. To waleczny piłkarz, o dużych umiejętnościach, który w momencie urazu był najlepszym zawodnikiem ligi.

Marko Vesović

Igor Lewczuk był nieustępliwy, dość pewny i skuteczny w pojedynkach z przeciwnikami. Znakomicie czuł się w grze w kontakcie, nieco gorzej było z wyprowadzaniem piłki ze strefy obronnej. Był bezkompromisowy, nie cofał nogi ani głowy i dwa razy dość poważnie ucierpiał po zderzeniach z rywalami. W starciu z Rakowem zderzył się z Vladislavsem Gutkovskisem i w przerwie opuścił boisko, pojechał do szpitala, a tam na głowie założono mu dziesięć szwów. W meczu z Omonią miał podejrzenie wstrząśnienia mózgu, a mimo to zdecydował się na pozostanie na boisku. Nie dokończył tego spotkania z powodu drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki - dodajmy, że niezasłużonej. Ma za sobą bardzo solidne występy ze Śląskiem, Cracovią (grał niczym profesor) czy Pogonią, w których udowodnił, że wysyłanie go na piłkarską emeryturę jest zdecydowanie przedwczesne. Nieźle zaprezentował się też przeciwko Lechii Gdańsk i dwóm klubom z Poznania: Warcie oraz Lechowi. Czasem faulował zbyt często, ale przy tak kontaktowym stylu gry jest po prostu takie ryzyko.

Gdy nie grał, w obronie Legii było widać więcej niepewności. Nieobecność doświadczonego stopera dało się odczuć zwłaszcza w dwóch meczach na początku sezonu: z Jagiellonią i Górnikiem, a także w dwóch ostatnich spotkaniach: z Wisłą i Stalą. Naszym zdaniem jesienią najlepszy ze wszystkich środkowych obrońców w zespole mistrza Polski.

Igor Lewczuk

Artur Jędrzejczyk przez większą cześć rundy był ostoją defensywy i pewnym punktem zespołu, ale w końcówce roku zanotował wyraźny spadek formy i rywale potrafili z tego skorzystać. Zaczął dobrze - od asysty na inaugurację ligi z Rakowem (znalazł się w polu karnym i zagrał w tempo, na głowę Tomasa Pekharta), a także niezłej postawy z Cracovią, Pogonią czy Lechią Gdańsk. Zanotował też udane występy przeciwko Warcie i Lechowi. Ale były też te gorsze mecze - miał udział przy golach dla Omonii, trafieniu dla Śląska Wrocław - asysta przy golu Fabiana Piaseckiego, i dał się przeskoczyć Piotrowi Malarczykowi w starciu z Piastem Gliwice. Ale najgorsze były dwa ostatnie mecze - z Wisłą w Krakowie, gdy skórę ratował mu Artur Boruc, i - przede wszystkim - ze Stalą Mielec, gdy dwukrotnie faulował w polu karnym.

Jest liderem pod względem minut spędzonych na boisku - 1830. Nie licząc Superpucharu, rozegrał wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Zarówno trener Aleksandar Vukovuć jak i trener Czesław Michniewicz cenili jego doświadczenie, grę w kontakcie, wygrywanie pojedynków w powietrzu czy umiejętność dobrego ustawiania się. Wielu rywali nie miało z nim większych szans przy grze w kontakcie. Po ostatnim meczu z ekipą z Mielca spadła na niego lawina krytyki, ale to nie jest tak, że "Jędza" się nie nadaje. Po prostu miał słabszy okres i jeśli tylko zdrowie pozwoli, to po solidnie przeoracowanym zgrupowaniu znów może stanowić o sile zespołu.

Artur Jędrzejczyk

Na pewno więcej należy oczekiwać od Mateusza Wieteski. Nie była to dla niego udana runda, ale też nie można nie zuważyć, że zmagał się z kontuzjami. Rozegrał całe mecze z Linfield (1:0), Dritą (2:0), ale już w starciu z Omonią miał pecha. Po godzinie gry zmienił Waleriana Gwilię, ale w dogrywce musiał opuścić boisko z powodu urazu mięśni brzucha. Leczył się ponad miesiąc, choć pierwsza diagnoza mówiła nawet o trzech miesiącach przerwy. Gdy wrócił do normalnych treningów, na zajęciach złamał palec i musiał się poddać zabiegowi chirurgicznemu. Wystąpił łącznie w dziewięciu meczach w "jedynce" i jednym w "dwójce". Gdy pojawiał się na boisku, pomyłek niestety nie brakowało. Miał swój udział przy golach dla GKS-u Bełchatów (6:1), Rakowa Częstochowa (2:1), Wisły Kraków (2:1), Stali Mielec (sprokurował rzut karny) i… Polonii Warszawa (0:1), w meczu III-ligowych rezerw (faulował w polu karnym).

Dobrze zaprezentował się w meczu z Widzewem w Łodzi. Nieźle radził sobie z wyprowadzeniem piłki, włączaniem do rozgrywania przy ataku pozycyjnym i dokładnymi podaniami. To zawodnik o świetnych warunkach fizycznych, który stwarza zagrożenie przy stałych fragmentach gry. Jeśli jednak chce być ważną postacią zespołu i grać regularnie, musi prezentować się znacznie lepiej i poprawić koncentrację. - Znam go dłużej z dobrej strony. Słyszałem opinie, że jak coś złego, to zawsze winny Wieteska. Po meczu ze Stalą można przypiąć taką łatkę też „Jędzy". Wcześniej Igorowi Lewczukowi również można było jakąś łatkę przypiąć, bo to najczęściej po ich błędach padały bramki. „Mati" jednak ma pewną umiejętność. Chcemy budować nasze akcje od Artura Boruca, a Wieteska ma komfort z piłką przy nodze. Czasami popełnia jakiś błąd przy rozegraniu, ale on szuka gry. (...) Uważam, że przede wszystkim musi być zdrowy. Kiedy tu przyszedłem, akurat miał kontuzję mięśni brzucha. Później ta kontuzja się odnowiła, a w międzyczasie złamał palec. Cały czas był awaryjny. Siłą rzeczy nie może być w dobrej formie. Myślę, że wiosna i okres przygotowawczy będą dla niego kluczowe. Musi ustabilizować swoją pozycję w drużynie. Tym bardziej, że Lewczukowi i Astizowi kończą się kontrakty - ocenił trener Legii, Czesław Michniewicz. "Wietes" ma 23 lata - pamiętajmy, że w jego wieku Jędrzejczyk wracał z wypożyczenia do Kielc, a Lewczuk dopiero debiutował w ekstraklasie. Piłkarz ma wszystko w swoich rękach, od niego zależy jak będzie wyglądała jego przyszłość.

Mateusz Wieteska

Runda jesienna sezonu 2020/21 zakończyła się upadkiem Williama Remy'ego. Stoper spędził znacznie więcej czasu na truchtaniu wokół boiska niż grze na nim. W rundzie jesiennej rozegrał trzy mecze w pełnym wymiarze czasowym: z Jagiellonią (1:2), Wisłą Płock (1:0) i Górnikiem Zabrze (1:3) i nie były to występy dobre. W meczu z „Jagą” miał 91 procent podań było dokładnych, przyjął aż 63 podania - najwięcej w zespole, wygrał 89 procent pojedynków w powietrzu i 86 procent na ziemi, odzyskał 13 piłek - najwięcej w drużynie. Statystyki? Naprawdę niezłe, lecz nie pokazały błędów w ustawieniu i sposobu poruszania się obrońcy, który rozpędzał się powoli, był mało zwrotny i nie mógł przekroczyć pewnego poziomu prędkości. Popełnił spory błąd przy drugim golu dla Jagiellonii. Remy pozostawił po sobie lepsze wrażenie w Płocku, ale w domowym spotkaniu z Górnikiem spisał się znacznie poniżej oczekiwań. Maczał palce przy dwóch pierwszych trafieniach dla przeciwników. Dało się zauważyć, że niezbyt dobrze pilnował rywali, często znajdował się poza akcją, wolno zbierał się do interwencji i poruszał się ospale.

Potem doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry. Francuski obrońca stopniowo wracał do zdrowia. Na treningach prezentował się coraz lepiej pod względem motorycznym i być może dostałby szansę na grę, ale... pod koniec października internet obiegły zdjęcia z domowej imprezy, w której uczestniczył sam zainteresowany. Wszystko działo się w dobie pandemii i obostrzeń. To zdarzenie znacząco zaważyło na jego dalszych losach w Legii. Został odsunięty od drużyny, potem… truchtał wokół boiska, a w dzień meczu ze Stalą (2:3) rozwiązał kontrakt ze stołecznym klubem.

Francuz miał bardzo obiecujące początki przy Łazienkowskiej (został wybrany piłkarzem 2018 roku zarówno przez czytelników i redakcję Legia.Net), lecz z czasem więcej zawodził niż zachwycał. Spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej w ostatnich miesiącach, ale podobnie wypowiadaliśmy się o nim przy poprzednim podsumowaniu. 

William Remy

Inaki Astiz od półtora roku pełni rolę łącznika pomiędzy pierwszą i drugą drużyną. W pierwszej części sezonu rozegrał 11 meczów, z czego 10 w III-ligowych rezerwach. W pierwszym zespole wystąpił jedynie w spotkaniu o Superpuchar Polski z Cracovią (0:0, 4:5pk). Wówczas wbiegł na murawę w pierwszej połowie, zmieniając kontuzjowanego Mateusza Wieteskę. I zaprezentował się z dobrej strony - przez ponad godzinę radził sobie z piłkarzami "Pasów". Pokazał, że w sytuacjach awaryjnych można na niego liczyć. Hiszpan od zawsze wyróżniał się kapitalnym podejściem do zawodu, profesjonalizmem. Jest wzorem do naśladowania, który zasługuje na duży szacunek. - Chcielibyśmy, by pracował przy sztabie. Z tego, co wiem, on widzi swoją przyszłość jako szkoleniowiec i klub wiąże z nim plany. To super człowiek. Do czerwca ma kontrakt jako zawodnik i nie wiem, jak to się potoczy dalej. W najbliższych dniach okaże się czy poleci z nami do Dubaju. Może być tak, że nie poleci jako zawodnik, a jako asystent trenera, zobaczymy - dodał trener Michniewicz

Inaki Astiz

Filip Mladenović wyrobił sobie markę w ekstraklasie w czasie pobytu w Lechii Gdańsk. Wszystkie swoje atuty i wady pokazał w Warszawie, po zmianie barw klubowych. Jeśli chodzi o plusy - częste podłączanie się do akcji ofensywach i bardzo dobre dośrodkowania w pole karne. Zagrania Serba w szesnastkę często powodowały spore zagrożenie. Zaczął sezon od gola w debiucie i stopniowo się rozkręcał. Wszedł na jeszcze wyższy poziom - było to widać zarówno w Legii, jak i w reprezentacji. Błyszczał zwłaszcza w listopadzie - strzelił dwa gole i miał dwie asysty w Legii i dołożył do tego bramkę i dwie asysty w reprezentacji Serbii. Co ciekawe w serbskiej kadrze, trzy razy asystował temu samemu piłkarzowi – Luce Joviciowi z Realu Madryt. "Mladen" ma świetnie ułożoną lewą nogę. Był jednym z liderów zespołu, potrafił przesądzić o losach spotkania. Było tak w meczach z Dritą Gnjilane (2:0, dwie asysty), Wisłą Płock (1:0, asysta), Wartą Poznań (3:0, gol i asysta), Lechem Poznań (2:1, asysta) i Cracovią (1:0, gol). Ma niezwykłą siłę dośrodkowań. Jakub Wawrzyniak przyznał, że czasami wyglądają one jak strzały. I trzeba się z tym zgodzić. Dla legionisty nie ma wielkiej różnicy czy centruje w pełnym biegu, czy ze stojącej piłki. Daje mnóstwo możliwości w ofensywie, często wykonuje stałe fragmenty gry.

Jesienią nie ustrzegł się jednak paru błędów w defensywie. Miał udział m.in. przy straconych bramkach z Omonią. Czasem czuł się zbyt pewny siebie, co przeradzało się w nonszalancję. Gdy działo się to w pobliżu własnej bramki, nie był w stanie naprawić swoich błędów. Wspaniała runda w ofensywie, do lekkiej poprawy gra w defensywie i dyscyplina taktyczna. Był to bardzo udany letni transfer, czekam na równie dobrą rundę wiosenną.

Filip Mladenović

W rundzie jesiennej Luis Rocha na ogół pełnił rolę rezerwowego. Rozegrał łącznie 5 spotkań w pierwszym zespole i 2 w III-ligowych rezerwach Legii. Znacząco pomógł "dwójce" w odniesieniu cennego, wyjazdowego zwycięstwa z Unią Skierniewice (2:0). Jeśli chodzi o grę w "jedynce" - trzy razy pojawił się w wyjściowym składzie. Jest bocznym obrońcą, który ochoczo podłącza się do ofensywy, lubi także zbiegać z lewej flanki do środka boiska. Lepiej się czuje, gdy zespół atakuje. Niestety gorzej, gdy się broni - wtedy popełnia błędy w ustawienu, nie nadąża za akcją. Pełnił rolę zmiennika dla Filipa Mladenovicia, który jest w tym momencie jednym z najlepszych zawodników ekstraklasy. Ale zmiennikiem dla Serba może byc też młodszy i tańszy w utrzymaniu Mateusz Hołownia. Na lewej obronie wiosną może zagrać też Michał Karbownik. Dlatego dalsza przyszłość Rochy w Legii stoi pod znakiem zapytania. Na jego korzyść działa to, że nie ma problemów ze zdrowiem, nie obraża się i cały czas solidnie pracuje na treningach.

Luis Rocha

Mateusz Hołownia wrócił do Legii po wypożyczeniu do Wisły Kraków, lecz nie miał zbyt wielu okazji do pokazania możliwości. Początek był obiecujący - miał ciekawe wejście z ławki na inaugurację sezonu z GKS-em Bełchatów, zanotował asystę. Dało się jednak zauważyć wiele parę niedokładnych zagrań, kilka strat. Nie do końca wyszedł mu mecz z Jagiellonią - nie mógł znaleźć miejsca dla siebie będąc ustawionym nieco wyżej niż zwykle. Wywalczył rzut rożny, raz uderzył z rzutu wolnego w poprzeczkę, ale brakowało błysku i został zmieniony w przerwie. Później długo zmagał się z kontuzją zwyrodnienia kości łonowej. Wrócił do zajęć dopiero w listopadzie, ani razu nie pojawił się na murawie za kadencji trenera Czesława Michniewicza. Dwa razy wspomógł za to rezerwy - był jednym z bohaterów Legii II w spotkaniu z Unią w Skierniewicach (2:0). Zdobył wówczas piękną bramkę po uderzeniu z lewej nogi w kierunku prawego, górnego rogu.

Jeśli Rocha opuści Legię, to „Hołek” prawdopodobnie zostanie w Warszawie i będzie zmiennikiem Mladenovicia. Jeśli jednak Portugalczyk dalej będzie reprezentował stołeczną drużynę, to być może 22-latek zdecyduje się na kolejne wypożyczenie, aby być w rytmie meczowym i zdobywać doświadczenie.

Mateusz Hołownia

W pierwszej części rozgrywek Ariel Mosór regularnie występował w rezerwach Legii. Rozegrał 14 meczów (w tym 10 od początku do końca), w których strzelił dwa gole - z RKS-em Radomsko (4:1) i Concordią Elbląg (1:0). Został także powołany do reprezentacji Polski U-21. - Ma duży zmysł taktyczny, bardzo dużo rozumie i szybko się rozwija. Co ciekawe, mimo tego, że olbrzymem nie jest, wygrywa większość pojedynków główkowych. Ma znacznie większy procent wygranych starć w powietrzu niż zawodnicy mierzący po 190 cm – opowiadał w rozmowie z nami były trener Legii IIPiotr Kobierecki.

W których aspektach Mosór szczególnie się poprawił w ostatnich miesiącach? - Na pewno pod względem fizycznym. Polepszyłem się w wyprowadzaniu piłki – ten aspekt u mnie procentuje. Jest dużo spotkań, w których my prowadzimy grę. Widzę, że coraz częściej i śmielej wprowadzam piłkę, jeżeli jest tylko taka możliwość. Wciąż jestem młody, ale stałem się bardziej doświadczonym zawodnikiem. Nie gram „juniorskich” piłek, które są czytelne dla starszych piłkarzy. Z tygodnia na tydzień zawsze staram się poprawiać i widzę różnice w mojej grze. W ostatnim czasie trenowałem w „dwójce”, w której są naprawdę bardzo wymagające zajęcia – zarówno pod względem piłkarskim, jak i intensywności. Tak samo jest w pierwszym zespole. Każdy trening poprawia mnie w jakimś aspekcie. Staram się też pracować poza treningami w klubie – czy na siłowni, czy w domu. Zależy mi na tym, aby poświęcać jak najwięcej czasu na doskonalenie siebie – komentował niedawno 17-latek.

Jakiś czas temu środkowy obrońca został ponownie włączony do kadry „jedynki”, z którą wybierze się niebawem na zgrupowanie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Ariel Mosór

W następnych artykułach redakcja serwisu Legia.Net podsumuje grę pomocników i skrzydłowych, a także napastników.

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu obrońców (mecze w barwach Legii/Legii II):

Josip Juranović - 15 meczów (11 w lidze, 2 w el. LE, 1 w PP,  w SP), 1203 minuty, 1 gol, 1 gol samobójczy, 3 asysty, 1 żółta kartka

Paweł Stolarski - 8 meczów (4 w ekstraklasie, 2 w rezerwach, 1 w PP, 1 w SP), 443 minuty

Marko Vesović – 0 meczów

Igor Lewczuk – 12 meczów (9 w lidze, 1 w el. LE, 1 w el. LM, 1 w SP), 1000 minut, 7 żółtych kartek, 1 czerwona kartka (po dwóch żółtych kartkach)

Artur Jędrzejczyk – 20 meczów (4 w lidze, w el. LE, 2 w el. LM, 2 w PP), 1830 minut, 1 asysta, 5 żółtych kartek

Mateusz Wieteska - 10 meczów (3 w ekstraklasie, 2 w el. LM, 1 w el. LE, 2 w PP, 1 w SP, 1 w rezerwach), 745 minut, 3 żółte kartki

William Remy - 3 mecze (3 w ekstraklasie), 270 minut

Inaki Astiz - 11 meczów (10 w rezerwach, 1 w SP), 923 minuty, 3 żółte kartki

Filip Mladenović - 19 meczów (14 w lidze, 2 w el. LM, 2 w el. LE, 1 w PP), 1581 minut, 3 gole, 6 asyst, 3 żółte kartki

Luis Rocha - 8 meczów (3 w rezerwach, 2 w ekstraklasie, 2 w PP, 1 w SP), 557 minut, 1 gol (w rezerwach), 2 żółte kartki

Mateusz Hołownia - 4 mecze (2 w rezerwach, 1 w ekstraklasie, 1 w PP), 205 minut, 1 gol (w rezerwach)

Ariel Mosór - 14 meczów (14 w rezerwach), 1119 minut, 2 gole

Polecamy

Komentarze (40)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.