News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Legia Europy

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.12.2016 12:15

(akt. 21.12.2018 15:34)

Miło robi się przegląd prasy po takim wieczorze jak środowy. Legia i jej styl są wyłącznie wychwalani, a trener Magiera nazywany jest alchemikiem. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Przegląd Sportowy - Legia Europy; Waleczna Legia poczuła wiosnę; Sport - L jak Liga europy; Pierwszy dzień wiosny!; Fakt - Teraz czas na Ligę Europy; Gazeta Wyborcza - Wielka gra Legii, Tylko niebo jest limitem; Guilherme dał Legii awans i 10 milionów.

Przegląd prasy - Byli pośmiewiskiem, dostarczycielem punktów, mieli służyć do bicia rekordów, podobno nie pasowali do Champions League. Wstali z kolan, zaczęli przyspieszony kurs najbardziej prestiżowych rozgrywek, wyciągnęli wnioski. Dojrzałość, konsekwencja, realizowanie zadań taktycznych. To dało wymarzoną wygraną. Skromną, ale sprawiającą, że Legia zagra wiosną w Lidze Europy.


Tym razem trener Jacek Magiera porzucił ideały. Piękna i ofensywna gra została poświęcona na rzecz wyrachowanej dyscypliny taktycznej. Kto spodziewał się rajdów bocznych obrońców, srogo się rozczarował. Drużyna dostała jasny przekaz: przede wszystkim nie stracić bramki, pierwszy raz zachować czyste konto, a z potencjałem z przodu na pewno będą okazje do strzelenia gola. Sporting był w szoku i to wcale nie z powodu warunków atmosferycznych. William Carvalho po kilkunastu minutach wyrzucił rękawiczki, Jorge  Jesus wściekał się przy linii, co rusz arbiter techniczny zwracał mu uwagę. On jakby nie zważał na te słowa, ciągle miał pretensje do swoich zawodników. Bo ci nie potrafili znaleźć sposobu na Legię. Głęboko bronili nawet Miroslav Radović i Guilherme, kiedy Sporting mozolnie budował atak pozycyjny, Adam Hloušek i Bartosz Bereszyński stawali się stoperami, a wspomniana dwójka zabezpieczała boczne sektory boiska. I to działało. Goście byli bezradni, nie potrafili zagrozić Arkadiuszowi Malarzowi.


Sport - Legia objęła prowadzenie już 7. minucie, ale bramka padła z pozycji spalonej. Aleksandar Prijović, który skierował piłkę do siatki, cieszył się przez dobrych kilkanaście sekund, bo uniesioną chorągiewkę zobaczył jako ostatni. Ale frustracji nie dusił w sobie długo. Do kolejnego podania wyszedł już idealnie, stanął oko w oko z bramkarzem Sportingu i… trafił tylko w boczną siatkę. Mimo że gości z Lizbony zadawalał remis, nie cofnęli się na własną połowę i nie czyhali na kontrataki. Konsekwentnie prowadzili atak pozycyjny, licząc na błąd w szeregach obronnych Legii. Mistrzowie Polski grali jednak w defensywie bardzo odpowiedzialnie, tworząc w tej formacji monolit. Pierwszy celny strzał rywale oddali dopiero z rzutu wolnego. Arkadiusz Malarz był jednak na posterunku.


W wyjściowym składzie Sportingu oglądaliśmy trzech aktualnych mistrzów Europy. Elitarne trio tworzyli Rui Patricio, William Carvalho i kapitan Adrien Silva. Legia rozpoczęła najsilniejszą jedenastką, co jeszcze dzień przed meczem stało pod wielkim znakiem zapytania. Okazało się jednak, że do pełni sił zdążył wrócić Adam Hlousek. Wyścig z czasem wygrał również inny niedawny rekonwalescent – Guilherme. I to właśnie po strzale Brazylijczyka mistrzowie Polski objęli prowadzenie po pół godzinie gry. Za zmarnowaną wcześniej okazję Prijović przeprosił świetną asystą. Guilherme na szóstym metrze przyłożył tylko nogę jak trzeba i było 1:0!


Fakt - Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Ekipa z Lizbony próbowała odrobić stratę, ale defensywa Legii zachowywała czujność, a w niektórych momentach sprzyjało jej wielkie szczęście lub świetnie bronił Arkadiusz Malarz. W końcowych minutach mecz mogli zakończyć rezerwowy Michał Kucharczyk i Miroslav Radović, ale przegrali pojedynki z bramkarzem Rui Patricio.


Gazeta Wyborcza - Jeśli to, co zobaczyliśmy w środę w meczu ze Sportingiem Lizbona, jest miarą postępu, który dokonał z Legią Magiera, to można uznać go za futbolowego alchemika. Gdy przychodził, zespół był mentalnie zdruzgotany, zajmował po 10. kolejkach aż 14. miejsce w ekstraklasie (10 pkt). Po 8 kolejnych spotkaniach z nowym trenerem, debiutantem na tym poziomie, suma punktów wzrosła do 29, a Legia awansowała na czwarte miejsce w ekstraklasie. Po drodze wygrał trzema golami różnicy z liderami Lechią i Jagiellonią oraz z Lechem. To jakościowo skok gigantyczny. Drużyna rozkwitła, Radovic, Odjidja Ofoe, Prijović, Bereszyński, Malarz, Guilherme, Moulin są innymi piłkarzami, a przecież niecałe trzy miesiące temu wszyscy grali z Borussią. Najdłuższą drogę przeszedł jednak kapitan Jakub Rzeźniczak, który był na początku sezonu karnie zsyłany do rezerw. Środowy sukces musiał mieć dla niego smak wyjątkowy. W tym samym miejscu, gdzie Legia legła z Borussią, w środę odtańczyła taniec zwycięstwa.


Cztery dni po klęsce Legii na inaugurację LM Sporting przegrał ostatni mecz w lidze. W siedmiu spotkaniach od tamtej pory jest niepokonany, co daje mu drugie miejsce w tabeli między Benfiką i Porto. To pokazuje jego klasę. Drużyna Jorge Jesusa to co najmniej europejski średniak, czyli poziom do jakiego w najśmielszych marzeniach aspiruje Legia.


Super Express - Brak słów, by opisać heroicznie walczących piłkarzy Legii. Wielka ambicja została nagrodzona. Drużyna z Łazienkowskiej wygrała ze Sportingiem Lizbona 1:0, zajęła trzecie miejsce w grupie F Ligi Mistrzów i wiosną zagra w Lidze Europy!


Gdyby ktoś po pierwszych meczach z Borussią Dortmund (0:6) i z Realem Madryt (1:5) postawił jakieś pieniądze na to, że Legia zajmie trzecie miejsce w grupie i wiosną nadal będzie grać w pucharach, zarobiłby fortunę. A jednak! Jacek Magiera odmienił, rozłożony na łopatki przez swojego poprzednika Besnika Hasiego, zespół. Spełnił marzenia swoje i piłkarzy, a przy okazji drużyna zarobiła dla klubu ponad 10 milionów złotych premii od UEFA.

Komentatorzy publicznej telewizji RTP surowo podsumowali występ Sportingu w Warszawie. - W środę na boisku mieliśmy tylko jedną drużynę. Był to zespół gospodarzy. Legia pokazała, że ma prawdziwy kolektyw. Nie był to zlepek indywidualności, jak w przypadku Sportingu. Gospodarze udowodnili, że mają charakter, że potrafią walczyć za kolegę i łączy ich wspólny cel. Niestety, u piłkarzy Jorge'a Jesusa brakowało tych cech.


- Cicho możemy się cieszyć, że gwiazda brazylijskiego pomocnika rozbłysła właśnie w naszym kraju. Guilherme przez pięć lat grał w Portugalii, broniąc m.in. barw Sportingu Braga i Gil Vicente – przypomnieli dziennikarze Anteny 1.  Z kolei "Record" – największy sportowy dziennik Portugalii – w swoim internetowym wydaniu ocenił, że wynik wypaczył nie tylko arbiter, który nie dopatrzył się zagrania ręką obrońcy Legii w polu karnym, ale też Andre, który nie potrafił skierować piłki do pustej bramki gospodarzy. 

Polecamy

Komentarze (16)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.