News: Przegląd prasy: Pogonili Legię

Przegląd prasy: Legia na łopatkach

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

25.02.2019 09:22

(akt. 25.02.2019 09:23)

Poniedziałkowa prasa sportowa nie ma wątpliwości, że zamiast hitu obejrzeliśmy w Poznaniu przeciętne widowisko. Dziennikarze podkreślają bezradność Legii w ofensywie, skupiają się też na pomeczowych komentarzach Ricardo Sa Pinto. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Fakt - Mistrz męczy oczy; Gazeta Polska - Mistrzowie Polski przegrali na wiosnę drugi kolejny mecz; Gazeta Wyborcza - Legia wciąż się stacza; Polska the Times - Sa Pinto szuka winy, ale nie u siebie; Przegląd Sportowy - Legia na łopatkach; Super Express - Nawałka ograł bezradną Legię.

Fakt - Trzy mecze, zero goli z akcji - ofensywny bilans Legii wygląda w tej rundzie zatrważająco. W Poznaniu zespół trenera Ricardo Sa Pinto oddał jeden celny strzał na bramkę znudzonego i zmarzniętego Jasmina Buricia. Porażka z "Kolejorzem" była zasłużona i bezdyskusyjna. A przecież to zespół trenera Adama Nawałki dramatycznie rozpoczął rundę wiosenną - w dwóch spotkaniach nie zdobył punktu i stracił sześć bramek. W sobotę nie musiał się wysilać, a i tak nie dał szans Legii.

- Graliśmy niespokojnie, podejmowaliśmy błędne decyzje. Zamiast strzelać, podawaliśmy. I odwrotnie. Nasza gra wyglądała nieźle, ale tylko do pola karnego Lecha. Rywal nie zrobił wystarczająco dużo, aby wygrać, stwarzał zagrożenie głównie po stałych fragmentach i mogliśmy to spotkanie zremisować. Mamy świadomość, że musimy poprawić grę ofensywną, naszym problemem jest skuteczność - podsumował mecz trener Sa Pinto. Jego drużyna znowu nie miała pomysłu, jak choćby zbliżyć się pod bramkę Lecha. Ofensywa Legii istniała tylko w teorii.

Gazeta Polska Codziennie - Legia w stolicy Wielkopolski wypadła bardzo słabo. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał na bramkę Jasmina Buricia wojskowi oddali dopiero po godzinie gry. Tak naprawę, szansę na gola goście mieli dopiero w końcówce spotkania, kiedy de facto nie było już czego bronić, bo Lech prowadził dwoma golami. Warto zaznaczyć, że gospodarze też nie wypadli olśniewająco. Zaprezentowali solidny futbol, pierwszego gola zdobyli po dość przypadkowej akcji, a drugiego po błędzie Dominika Nagy'ego, który zakończył się rzutem karnym zamienionym na gola przez Cristiana Gytkjaera. Bardzo słabo wygląda Legia w ofensy¬wie. Legioniści mają ogromne problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji pod bramką rywala. Jak na szybko poprawić efektywność w grze do przodu? Wystarczy wykorzystać potencjał, który już teraz Sa Pinto ma w swoim składzie.

Gazeta Wyborcza - 0:2 w Poznaniu nie było w sobotni wieczór najgorszą wiadomością dla Legii. Nie było nią też zwycięstwo Lechii Gdańsk z Wisłą Kraków, po którym przewaga lidera nad obrońcą tytułu wzrosła do siedmiu punktów. Najgorsze było to, że mistrzowie Polski znów przypominali bezkształtną zbieraninę, która nie wie, jak atakować i jak się bronić. Lech też nie grał wielkiego meczu, gole strzelał po zamieszaniu w polu karnym i rykoszecie oraz rzucie karnym. Ale potrafił chociaż doprowadzić do sytuacji, w których te przypadki mogły się zdarzyć. Mówiąc inaczej: dał sobie szansę i ją wykorzystał. Legii nie było stać nawet na to. To kolejny mecz, w którym ofensywa mistrzów Polski istniała tylko teoretycznie. Wiosną piłkarze z Warszawy strzelili jednego gola, po rzucie rożnym w Płocku trafił obrońca Artur Jędrzejczyk. Potem legioniści nie pokonali bramkarza Cracovii, w Poznaniu oddali tylko jeden celny strzał. Carlitos w niczym nie przypomina najlepszego ligowca poprzedniego sezonu, na wsparcie ławki bądź zawodników środka pola nie może liczyć. Po wykopaniu Jose Kante do Hiszpanii jedynym rezerwowym napastnikiem jest Sandro Kulenovic, a pomocnicy, o ile sprawdzają się w destrukcji, o tyle wykreować akcji nie potrafią. Sprowadzeni zimą rodacy portugalskiego szkoleniowca Salvador Agra i Iuri Medeiros, którzy mieli wzmocnić ofensywę, na początku rundy są co najwyżej uzupełnieniem składu. A kto wie, czy poziomu zespołu nie obniżają.

Polska the Times - Już po konferencji prasowej Sa Pinto w rozmowie z oficjalną stroną internetową klubu powiedział: - Przy wyniku 0:1 powinniśmy mieć rzut karny po faulu na Sebastianie Szymańskim. Oglądaliśmy tę sytuację wiele razy i nie mamy wątpliwości, że był faulowany. To kolejny raz, kiedy system VAR nie został wykorzystany właściwie. To niewiarygodne... Tak jak wspominałem przed meczem, chciałbym, żeby sędziowie byli sprawiedliwi i traktowali obie drużyny w ten sam sposób. Nie oczekuję niczego nadzwyczajnego.

Na Twitterze odpowiedział prezes PZPN Zbigniew Boniek: „Proszę przekazać Trenerowi, że była weryfikacja. Po prostu nie było żadnego faulu". - Każdy ma jakąś swoją linię obrony, zwłaszcza pod presją, a Legia się pod nią znalazła - ocenił pomocnik stołecznego klubu z drugiej połowy lat 90. i na początku XXI wieku Tomasz Sokołowski. - Może faktycznie lechici nie wykreowali super sytuacji, ale bez przesady. Legia też miała stałe fragmenty gry, tylko nie potrafiła ich wykorzystać, ewentualnie nie miała tyle szczęścia. Do tego Dominik Nagy popełnił błąd, faulując rywala. Czasem takie mecze się zdarzają i trzeba wykorzystać, co się ma, jak Lech - dodał "Sokół".

Przegląd Sportowy - Legia nie ma liderów, brakuje jej boiskowych przywódców, nikt nie bierze odpowiedzialności za wynik oraz grę, jeden zawodnik ogląda się na drugiego, gra jest szarpana i nerwowa. W Poznaniu została pobita własną bronią - w obecnych rozgrywkach zdobyła aż 15 goli po stałych fragmentach. W sobotę Radosław Majecki wyjmował piłkę z siatki po rzucie rożnym i karnym. Wydaje się, że Lech powoli wychodzi z zapaści, a za to Sa Pinto staje przed zadaniem, jakiego w warszawskim klubie jeszcze nie miał. Teraz okaże się, czy potrafi zarządzać zespołem pogrążonym w kryzysie i czy znajdzie pomysł, jak wyprowadzić drużynę z dołka.

Super Express - Coś złego dzieje się z Legią. Przed tygodniem piłkarzy z Łazienkowskiej zdominowała Cracovia, a w sobotą stłamsił ich zawodzący dotąd Lech. Gospodarze opanowali środek boiska, co było kluczem do zwycięstwa. Kapitalną partię rozegrali Pedro Tiba, Maciej Gajos, Darko Jevtic, Maciej Makuszewski i najlepszy na boisku Kamil Jóźwiak. Na ich tle portugalscy pomocnicy Legii - Andre Martins i Cafu - wyglądali bardzo słabo. - Nie da się wygrać meczu, jeśli w drugim spotkaniu z rzędu nie zdobywamy gola - stwierdził załamany Michał Kucharczyk. Piłkarz, który poprzedni mecz oglądał z trybun, wrócił do składu, ale zawiódł. Podobnie jak drugi skrzydłowy Salvador Agra, którego sobotni występ można podsumować jednym słowem: nieporozumienie. Każdy, kto widział ten mecz, musi przyznać, że Lech był lepszy i wygrał zasłużenie. Każdy, poza trenerem Ricardo Sa Pinto. - Lech nie zrobił wystarczająco dużo do wygrania tego spotkania i nie kreował dużej liczby sytuacji. Powinniśmy ten mecz przy¬najmniej zremisować - przyznał.

Polecamy

Komentarze (27)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.