News: Przegląd prasy: Cel zrealizowany, styl do zapomnienia

Przegląd prasy: Wisła puszczona Kantem

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

28.10.2019 10:20

(akt. 28.10.2019 10:39)

Wysoka wygrana Legii z Wisłą odbiła się w prasie szerokim echem. Podkreślana jest demolka, do jakiej doszło w Warszawie. Oto kilka wybranych tytułów prasowych: Gazeta Wyborcza - Show przy Łazienkowskiej; Przegląd Sportowy - Ciężki nokaut w klasyku; Fakt - Wisła puszczona Kantem; Polska the Times - W klasyku grała tylko Legia; Super Express - Legia rozbiła Wisłę.

Gazeta Wyborcza - W starciu z Wisłą piłkarze Legii niemal unosili się nad murawą. I wypunktowali pogrążonych w głębokim kryzysie krakowian aż 7:0. Tak efektownie grającej Legii kibice nie widzieli od dawna! W starciu z „Białą Gwiazdą" legioniści grali z finezją, kreatywnie. Zawodnicy, którzy do tej pory, bojąc się błędu, grali zachowawczo, w niedzielę podejmowali ryzyko, bawili się piłką. A przede wszystkim byli skuteczni. Ekipa Vukovicia już po 20 minutach prowadziła 2:0. W trzeciej minucie piłkę do siatki wpakował Luquinhas. Bohaterem Legii był jednak strzelec kolejnego gola, czyli Jose Kante. Wbił Wiśle pierwszego w karierze hat tricka. Najpierw trafił w 19. minucie, kolejnego gola dołożył 10 minut później. A kiedy po przerwie Legia miała do wykonania rzut karny, to on strzelał. I choć bramkarz Michał Buchalik obronił strzał, to wobec dobitki był bezradny.

Choć przed meczem z szorują¬cą po dnie ligi Wisłą trener Legii tonował optymizm, okazało się to tylko kurtuazją. Legia przy Łazienkowskiej dawno nie gościła drużyny równie słabej. Krakowianie to dziś jeden z kandydatów do spadku z ekstraklasy. Po półgodzinie gry wściekli kibice z Krakowa śpiewali: „Wisła grać, k... mać!". A kiedy Legia wbijała jej kolejne gole po przerwie, fani „Białej Gwiazdy" zaczęli opuszczać trybuny warszawskiego stadionu. Ostatniego - na 7:0 w wykonaniu Jarosława Niezgody - już nie widzieli. Satysfakcję może mieć właściciel Legii Dariusz Mioduski. To on do niedawna słuchał wyzwisk ze strony kibiców, a ci żądali odejścia Vukovicia. Po niedzielnej, jednej z najbardziej efektownych w historii wygranych przy Łazienkowskiej, dawno nie było tak znakomitych nastrojów.

Przegląd Sportowy - Prezes Legii Dariusz Mioduski może nabierać przekonania, że warto było zmienić schemat, który funkcjonował w poprzednich latach. Zwolnienie trenera jesienią stanowiło niemal normę, u nowych szkoleniowców zespół w paździemiku-listopadzie zaczynał grać taką piłkę, na którą czekali wszyscy przy Łazienkowskiej. Tak było, gdy pracę tracił Jacek Magiera czy Dean Klafurić. Tym razem Mioduski wytrzymał ciśnienie, mimo rozczarowujących wyników zostawił na stanowisku Aleksandara Vukovicia. I okazało się, że wcale nie był potrzebny nowy szkoleniowiec, by w tym samym okresie drużyna „zaskoczyła". Serb próbował odpalić silnik od kilku miesięcy, udało mu się w tym samym czasie, w którym dzieje się to regularnie od kilku sezonów. Już mecz z Lechem pokazał, że nowe rozwiązania (np. Luquinhas na dziesiątce) się sprawdzają, meczz Wisłą tylko to potwierdził. Gospodarze potrzebowali zaledwie 59 sekund, by poraz pierwszy w tym spotkaniu pokonać Michała Buchalika. Zrobił to właśnie ten, na którego Vukovic znalazł nowy pomysł, czyli Brazylijczyk.

31 marca Legia doznała na stadionie w Krakowie największego upokorzenia w poprzednim sezonie (0:4). Wówczas pracę stracił Ricardo Sa Pinto. Wygrana 7:0 zmazała tamte wspomnienia. Teraz w Krakowie muszą się zastanowić, co zrobić, by się podnieść po takim nokaucie.

Fakt - Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć? Mało! Więc piłkarze Legii strzelili Wiśle Kraków siedem goli i zdemolowali Białą Gwiazdę 7:0. Bohaterów było wielu, jednak najbardziej zadowolony do domu wracał Jose Kante. Napastnik Legii przed tygodniem dobrze grał z Lechem (2:1), ale był nieskuteczny. W niedzielę z zimną krwią trzykrotnie pokonywał Michała Buchalika i nawet gdy w drugiej połowie bramkarz gości obronił jego strzał z rzutu karnego, to reprezentant Gwinei zdobył bramkę po dobitce.

Polska th Times - Wiślacy nie potrafili zagrozić bramce Radosława Majeckiego, tymczasem po drugiej stronie boiska co i rusz robiło się groźnie. Na kolejną bramkę kibice czekali do 18. minuty, kiedy to niepilnowany Jose Kante pokonał bramkarza gości strzałem głową z bliskiej odległości. Nie minął kwadrans, a zrobiło się 3:0. Domagoj Antolić dośrodkował z rzutu rożnego, a głową znów trafił do siatki Kante. Goście do przerwy potrafili odgryźć się tylko celnym strzałem, który jedak nie sprawił 19-letniemu Majeckiemu problemów. Druga połowa też zaczęła się od mocnego uderzenia Legii. W polu karnym padł Luquinhas, sędzia na początku nie zareagował, ale po skorzystaniu z systemu VAR podykto¬wał „jedenastkę". Słaby strzał Kante obronił Michał Buchalik, ale przy dobitce był już be¬zradny. 29-letni napastnik skompletował tym samym hat tricka - pierwszego w karierze. Na tym jednak nie skończyło się strzelanie przy Łazienkowskiej. Nieco ponad kwadrans przed końcem meczu z 15. metra uderzył rezerwowy Walerian Gwilia, a piłka po rykoszecie trafiła w poprzeczkę. Chwilę później nie było już wątpliwości. Z dystansu kropnął Arvydas Novikovas, a Buchalik nie miał żadnych szans na interwencję. Pięć minut później kolejną cegiełkę do upokorzenia odwiecznego rywala (w przyszłym roku minie 100 lat od pierwszego meczu Legii z Wisłą) dołożył Paweł Wszołek, który pokonał bramkarza płaskim strzałem z pola karnego. Dla ll-krotnego reprezentanta Polski to debiutancki gol w drużynie, do której dołączył we wrześniu. Wynik na 7:0 ustalił w ostatnich sekundach Jarosław Niezgoda.

Super Express - To była deklasacja i ogromna przepaść. Wicemistrzowie Polski od początku spotkania ruszyli na wiślaków z takim nastawieniem, jakby chcieli zrehabilitować się za klęskę 0:4 z poprzedniego sezonu. Już pierwsza akcja przyniosła im prowadzenie. Do siatki trafił Luquinhas. To najszybszy gol w tym sezonie ekstraklasy i pierwszy w historii jego gier w warszawskim klubie. To był dobry występ Brazylijczyka, który okazał się utrapieniem dla nieporadnych rywali.

Wiślacy byli bezradni i słabi, a Legia dominowała pod każdym względem, od początku do końca. Co chwilę pod bramką Michała Buchalika było gorąco. Legioniści grali z rozmachem i tak, że kolejne bramki były kwestią czasu. Jeszcze przed przerwą kolejne błędy w obronie Białej Gwiazdy wykorzystał Jose Kante, zdobywając dwa gole po uderzeniach piłki głową. W drugiej połowie Legia potwierdziła klasę. A potem trwało dobijanie rywala.

Polecamy

Komentarze (14)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.