News: Przeróżne losy członków dziewiczej Młodej Legii

Przeróżne losy członków dziewiczej Młodej Legii

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

05.09.2012 11:30

(akt. 11.12.2018 11:52)

Jeden pracuje jako mechatronik w Niemczech, choć wcześniej studiował politologię. Kolejny występował w futsalowej ekipie warszawskiego AZSu. Jeszcze inny prezentował się ostatnio w Bundeslidze, a teraz kopie piłkę na jej zapleczu. Jego partner z drugiej linii, zbiera pieniądze na operację, a bramkarz leczy uraz, którego doznał niedługo po sparingu z... Legią Warszawa. Kolejny dostał ostatnio Mercedesa od właściciela swojego klubu. Losy piłkarzy z Młodej Legii, którzy jako pierwsi z „elką” na piersi, walczyli w Młodej Ekstraklasie, potoczyły się różnie. Nie każdy kopie jeszcze zawodowo piłkę. Są jednak wyjątki – dwóch piłkarzy, cały czas ma szansę na grę w Legii. Poniżej przedstawiamy losy graczy, którzy pod wodzą Jacka Mazurka zajęli siódmą lokatę w swoim pierwszym, dziewiczym wręcz sezonie w Młodej Ekstraklasie. Zapraszamy do lektury!

15 lutego 2007 roku, ogłoszono powstanie nowych rozgrywek - Młodej Ekstraklasy, w której rywalizować mieli ze sobą najzdolniejsi młodzi piłkarze z klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. MESA "wystartowała" od sezonu 2007/2008. Większość kibiców z entuzjazmem podchodziła do tego pomysłu, licząc na wysyp zdolnej młodzieży, która mogłaby zasilić kadry pierwszych zespołów. Podobnie było przy Łazienkowskiej, gdzie Młodą Legią zaopiekował się Jacek Mazurek, który obecnie jest dyrektorem sportowym. W drużynie praktycznie nie było wychowanków, do Warszawy sprowadzano za to wielu utalentowanych chłopaków z innych regionów. - Byłem pierwszym wychowankiem naszego klubu w tym zespole. Nie chcę nazywać tego eksperymentem, ale w pewien sposób to odczułem. Na dodatek już na początku przytrafiła mi się kontuzja. Pojechałem na obóz ML bez odpoczynku po tym jak występowałem w juniorach. Zagrałem w pierwszych czterech kolejkach, kolejny mecz zaliczyłem... po siedmiu miesiącach. Tak naprawdę, ta drużyna nie miał perspektyw, sprowadzani ludzie byli przypadkowi. Po jakimś czasie w kadrze pozostali praktycznie sami wychowankowie - mówi Eryk Stoch, pomocnik, który w ME debiutował w wieku 16 lat. Urodzony w Tokio zawodnik ma wiele racji co pokazuje teraźniejszość, w której prawie połowa zawodników z sezonu 07/08 nie ma żadnego klubu. 


Premierowy sezon, legioniści zakończyli na siódmym miejscu w tabeli. Podopieczni Mazurka wygrali jedenaście spotkań, osiem zremisowali, a w dziewięciu ponieśli porażkę. - Na pewno mogliśmy osiągnąć o wiele więcej. Przez cały sezon graliśmy jednak w kratkę. Po świetnym meczu, potrafiliśmy zagrać słabiutko w kolejnej potyczce - ocenia Rafał Łopusiewicz, który przy Łazienkowskiej spędził jeden sezon - rozegrał na bramce osiem spotkań. Podobne zdanie do golkipera ma Daniel Jezierski, który był ważnym ogniwem drugiej linii. - Pewnie mogliśmy ugrać więcej pod wodzą trenera Mazurka. Na wynik składa się jednak wiele czynników. W Warszawie mieliśmy dobre warunki, ale przede wszystkim brakowało takich boisk, jakie do dyspozycji chłopaków są dziś. Nie każdy wie, że murawa, na której za moich czasów odbywały się treningi, zupełnie nie nadawała się do ćwiczeń - zauważa gracz, który testowany był nawet w pierwszym zespole. Większość zapytanych przez nas osób odpowiada podobnie. - Mieliśmy wtedy dosyć mocny skład, dziś niektórym piłkarzom z  tamtej ekipy dobrze powodzi się w profesjonalnym futbolu. Rozgrywki stały na wysokim poziomie również przez to, że w Młodej Ekstraklasie występowali zawodnicy z pierwszych drużyn. Dało się więcej osiągnąć, ale mieliśmy okres wielu kontuzji. Pamiętam też spotkania, w których traciliśmy punkty w ostatnich sekundach, tak, jak miało to miejsce w  potyczkach z Wisłą czy Zagłębiem Lubin - wtedy zaliczyłem też debiut. Siódma lokata nie była zła, dodatkowo trener Mazurek nie zwracał do końca uwagi na wynik sportowy, skupiał się raczej na tym, żebyśmy grali przyjemną dla oka piłkę - dodaje Jacek Skrzyński, golkiper mający okazję bronić wtedy w sześciu spotkaniach Młodej Legii.


Założeniem Młodej Ekstraklasy cały czas jest promowanie jak największej ilości talentów do pierwszego zespołu. W Legii wyglądało to różnie. Piłkarzy z tamtej drużyny, którzy dziś grają na wysokim poziomie można policzyć na palcach jednej ręki, są to: Ariel Borysiuk (Kaiserslautern), Maciej Rybus (Terek Grozny), Błażej Augustyn (Catania), Damian Zbozień (jest wypożyczony z Legii do Piasta Gliwice) oraz Adrian Frączczak (Pogoń Szczecin).


Większość kibiców doskonale ich zna i wiele o nich o nich wie. Borysiuk odszedł z Legii na początku 2012 roku jako ważna postać stołecznej drużyny. Przez pół roku pograł w Bundeslidze, po czym jego Kaiserslautern z hukiem spadło niżej. Teraz Polak ma być pewnym punktem zespołu walczącego o awans. W Catanii szans na grę nie ma Błażej Augustyn, który jedynie figuruje w kadrze. Obrońca ma wolną rękę w poszukiwaniu klubu, ostatnio przebywał na wypożyczeniu w Serie B. Maciej Rybus, to jeden z liderów Tereka Grozny, zarządzanego przez prezydenta Czeczenii. Efektowny styl gry skrzydłowego od razu przypadł do gustu rosyjskim kibicom. „Rybka” za strzelone ostatnio dwie bramki w lidze, otrzymał od prezesa specjalny bonus – Mercedesa za ponad milion euro. Razem z „Wizirem”, regularnie są powoływani do kadry narodowej. Damian Zbozień wraz z Adrianem Frączczakiem, to młodzi gniewni Ekstraklasy. „Zboziu” w barwach Piastunek, walczy o powrót i pozostanie w Legii, co jest jego marzeniem. Piłkarz Pogoni otrzaskał się w niższych ligach, grał jako napastnik i pomocnik, a w debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej wystąpił jako lewy obrońca. Wszechstronność to jego główna cecha.


Jedynie dwóch graczy z dziewiczej Młodej Legii, jest jeszcze związanych umowami ze stołecznym klubem. Pierwszym jest wspomniany już Zbozień, który został sprzedany w 2010 roku do Sandecji Nowy Sącz, gdzie wyrobił sobie opinię jednego z najbardziej utalentowanych stoperów w pierwszej lidze. Latem, po treningach z Legią, obrońca został wypożyczony bez większego żalu do GKS-u Bełchatów, w którym udowadniał, że w przyszłości będzie mu się należeć szansa w stołecznej drużynie. Według Jana Urbana, „Ciupaga” zasługiwał na to, aby ogrywać się w Ekstraklasie, ale jeszcze nie we własnym klubie. Piast Gliwice chętnie przyjął 23-latka, który na razie jest pewnym punktem beniaminka. Drugi piłkarz, który jest jeszcze zawodnikiem klubu z Łazienkowskiej, to Piotr Wasikowski, który od dwóch sezonów jest wypożyczany z klubu. Był Zawisza Bydgoszcz, Chojniczanka Chojnice, a w tym sezonie jest Pogoń Siedlce. Najbliższe rozgrywki są ostatnią szansą dla „Wasika”. Wątpliwe, że legioniści będą chcieli dalej inwestować w defensora, jeżeli ten nie pokaże się z dobrej strony w drugiej lidze. Na razie jednak urodzony w Warszawie chłopak nie gra. Ale poczekajmy - sezon jest długi, a przyszłość nieprzewidywalna.


Warto poświęcić więcej miejsca graczom praktycznie zapomnianym. Rafał Łopusiewicz przychodził na Łazienkowską z polecenia Łukasza Fabiańskiego, który w tamtym czasie odchodził do Arsenalu Londyn. - Pierwszy sezon był po prostu ekscytujący. Wiedziałem, że mam szansę na zrobienie kariery, ale udało się tylko tym, którzy mieli dużo szczęścia i wykorzystali otrzymane szansy. Nie czuję się spełniony bo uważam, że mogłem dać z siebie o wiele więcej. Szkoda, że wszystko się tak potoczyło, ale jestem zadowolony z tego, iż dostałem okazję pokazania się w wielkim klubie - opowiada urodzony w 1988 roku bramkarz. Po przygodzie ze stołecznym klubem Łopusiewicz występował w Polonii Słubice, której jest wychowankiem oraz w Celulozie Kostrzyn nad Odrą. Dziś "Łopuch" nadal amatorsko kopie w piłkę, jego występy można zobaczyć obserwując mecze niemieckiej Victorii Seelow grającej na szóstym poziomie rozgrywek czyli w Brandenburglidze. - Gra w Victorii przynosi mi wiele przyjemności. Po pobycie w Warszawie zacząłem studiować politologię, którą ukończyłem na poziomie wyższym, niepełnym. Obecnie uczę się i pracuję jako mechatronik za zachodnią granicą. Jasne, że chciałbym wrócić do poważnego futbolu, ale chyba jestem już na to za stary. Kto wie? Może uczynię to w innej roli... Jestem instruktorem piłki nożnej i chciałbym nadal rozwijać się w tym kierunku, marzy mi się trenowanie bramkarzy - dodaje Łopusiewicz.


Innym bramkarzem, który jeszcze nie tak dawno pojawiał się w poważnej piłce jest Jacek Skrzyński. Jego karierę bardzo spowolniła kontuzja mięśnia przywodziciela odniesiona na jednym z pierwszych treningów w Wiśle Płock. - Chcę wrócić do profesjonalnej piłki! Jeżeli będę zdrowy to motywacji i chęci na pewno mi nie zabraknie. Muszę udowodnić, że nadal potrafię bronić, walczę też o spełnienie marzeń. Przechodzę rehabilitację na siłowni oraz na basenie. Wszystko podporządkowuję leczeniu, niestety muszę zajmować się tym sam. Będąc jeszcze piłkarzem Wisły, nikt mi w tym nie pomagał. Potem doktor, który mnie operował po prostu wypiął się na mnie, przestał odbierać telefony... Mam nadzieję, że obecny lekarz, doktor Domżalski, całkowicie wyleczy kontuzję i będę mógł robić to co kocham czyli grać w piłkę - mówi Skrzyński. W jego głosie naprawdę słychać wielkie emocje i determinację, aż chce się go dopingować do odniesienia sukcesu, którym będzie powrót do piłki. – W Dąbie Dębno byłem po to, aby się ograć. Potem grałem w GKP Gorzów Wielkopolski, w tym transferze nie było mojej inicjatywy, nie kwapiłem się do powrotu, do mojego pierwszego klubu. Nie do końca względy sportowe decydowały o tym, kto stawał między słupkami. Trener Adam Topolski mocno faworyzował Sławomira Janickiego. Nie było z mojej strony stuprocentowego zapału... To była jednak pierwsza liga i oprócz dużych nacisków ze strony prezesa, właśnie to decydowało o zmianie barw. Była jeszcze Wisła, w której właściwie po dwóch treningach, złapałem kontuzję – opowiada zawodnik.


- W Płocku miałem przykrą sytuację z Liborem Pala. Czech chciał mnie zniszczyć swoim mało profesjonalnym podejściem, ale jestem na tyle dorosły, że nie dałem się facetowi, który przyjechał zza granicy i liczył, że będzie się znęcał nad chłopakiem z wielkim pechem. Ten człowiek często wyżywał się na zawodnikach, nawet na 17-latkach, którzy są mniej odporni psychicznie. Po niektórych słowach tego pana, ciężko było z dobrej strony pokazać się na zajęciach – kończy Skrzyński.


Kłopoty zdrowotne przeszkodziły w ostatnim czasie również innemu zawodnikowi, który w przeszłości marzył o Ekstraklasie w barwach Legii. Daniel Jezierski rozegrał wtedy w "młodej" 26 meczów i był kluczową postacią drużyny. – Świetnie wspominam tamte czasy. Do dziś utrzymuje kontakt z chłopakami, ale relacje nie są już tak bliskie jak kiedyś. Ekipa rozjechała się po całej Polsce. Przez trzy lata dawałem z siebie wszystko. Sądzę, że zasługiwałem na poważniejszą szansę w pierwszej drużynie. Przy Łazienkowskiej rozumieją już, że warto stawiać na młodzież – pokazują to obecni wychowankowie stołecznego klubu – twierdzi „Jezier”, który pozostaje bez klubu. – Po odejściu z Legii, trafiłem do Pogoni Siedlce, gdzie regularnie grałem. W rundzie wiosennej sezonu 11/12, byłem już bez klubu. Mam problemy z Achillesem, zbieram pieniądze na leczenie. Jeśli uda się wyleczyć, to na pewno wrócę do piłki. Jednocześnie robię kurs trenerski oraz kończę naukę – dodaje zawodnik, który nawet na swoim profilu na Facebook-u, ma ustawione zdjęcie z mottem „niemożliwe nie istnieje”. Idealne hasło w jego przypadku.


Jednym z nielicznych graczy, którzy przeszli przez wszystkie szczeble Młodych Wilków był Eryk Stoch. Zawodnik o nietypowej urodzie, urodzony w japońskim Tokio, wyróżniał się rysami dzięki mamie, która pochodziła z Tajwanu. Co ciekawe nazwisko Stoch, dzielone ze skoczkiem narciarskim, nie jest zbieżnością. Następcę Adama Małysza z piłkarzem łączy kuzynostwo. – Jeżeli mam być szczery to nie wspominam dobrze pobytu w Młodej Legii. Według słów niektórych osób – mój pobyt był tam precedensowy. Pod okiem Jacka Mazurka rozegrałem dziesięć spotkań i ciężko oceniać współpracę z nim – opowiada Stoch. Ostatnio byłego legionistę można było zobaczyć na placu gry jako zawodnika futsalowej drużyny z pierwszej ligi – AZSu AWF Warszawa. Co ciekawe, w lutym Stoch został nawet powołany do kadry U-21 w tej dyscyplinie. Rywalem mieli być Włosi. – Spotkałem się z tym sportem przypadkowo na studiach, gdzie zobaczyłem, że jest taka sekcja. Byłem tego ciekawy, więc zapisałem się i spróbowałem. Chciałbym związać przyszłość z normalną piłką – oznajmie zawodnik, który w maju twierdził, że raczej kończy z futsalem. Obecnie 21-latek nadal widnieje w kadrze AZS-u.

Z łatką dużego talentu, trafił do Legii Paweł Kozub, na którego liczono tu nie mniej, niż na Dawida Janczyka czy Macieja Korzyma. Cała trójka, przychodziła do Warszawy z tego samego klubu – Sandecji Nowy Sącz. Napastnik debiutował w pierwszym zespole Legii jako 17-latek w meczu Pucharu Ekstraklasy. Chłopak był wtedy na testach przy Łazienkowskiej, ale później został na dłużej, jako atakujący zespołu Jacka Mazurka, w którym ostatecznie nie był pierwszoplanową postacią. - Mam różne przemyślenia, ale nie o wszystkim mogę mówić... To był pierwszy sezon w "młodej", wszyscy zapoznawali się z nowymi rywalami. Nie było faworytów, bo każdy mógł wygrać z każdym. Dało się osiągnąć więcej niż to siódme miejsce, ale się nie udało. Legia od początku profesjonalnie traktowała MESĘ – mieliśmy własną szatnię, kontrakty, a gracze byli ściągani z całej Polski. Na pewno nie zgubiło mnie miasto. Przyznaję, podupadłem psychicznie przez dużą rywalizację i stawianie na innych. Jako człowiek z charakterem, cały czas ciężko pracowałem, ale nie przekładało się to na mecze ligowe. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Uczestniczyłem też w rzeczach, w których nie chciałbym uczestniczyć, ale to już przeszłość. Jestem w nowym etapie, w którym planuję osiągnąć więcej.


- Nie zakończyłem kariery piłkarskiej. Wierzę, że jeszcze uda mi się cos osiągnąć. Zimą byłem na testach w ŁKS-ie, ale nie załapałem się do drużyny. Dlaczego? Nie wiem. Był straszny przemiał graczy, w Łodzi planowali utrzymanie, więc postawiono na doświadczonych graczy. Atmosfera w tej drużynie nie była chyba za ciekawa. Uczestniczyłem też w zamieszaniu w KSZO Ostrowiec. Przyjezdni zawodnicy. nie mieli na czynsz, za to mieli kłopot z utrzymaniem rodzin. Ciężko grać w  piłkę, jeżeli przez kilka miesięcy nie ma się za co żyć… Sam musiałem dochodzić swoich praw w PZPN-ie. Ostatnio grałem u zaprzyjaźnionego trenera w Lotniku Kryspinów, w jednej z krakowskich lig regionalnych. Pewne osoby się ode mnie odwróciły, muszę sobie radzić sam. Nigdzie nie pracuję, skupiam się na piłce i chcę cos osiągnąć. Trenowałem samemu pod okiem trenerów personalnych, kilku z nich to w końcu moi koledzy i pomagają mi. Planuję jeszcze zaistnieć na boisku – kończy swoją opowieść Kozub, który jak na razie nie znalazł nowego klubu.


Wojciech Wocial nie miał większych problemów z kontuzjami. Do dziś jest też piłkarzem, wprawdzie nie w Ekstraklasie i pierwszej lidze, ale napastnik czuje się jednak spełniony. – Sparing z Borussią Dortmund, w którym miałem okazję wystąpić, był najważniejszym meczem w moim życiu. Traktuję tamten pojedynek jako nagrodę od piłki, coś co będę mógł wspominać przez lata. W Młodej Legii praktycznie wszyscy byli utalentowani. Niektórzy szybko dostali się do pierwszej drużyny. Takim zawodnikiem był Maciek Rybus, możemy się tylko cieszyć, że mieliśmy okazję z nim grać. Rozstałem się ze stołecznym klubem po wypożyczeniu do Znicza Pruszków w ostatnim roku trwania mojej umowy. Nie przebiłem się i nie przedłużono mojego kontraktu. Cieszę się, że klub, któremu kibicowałem od najmłodszych lat, był przystankiem w moim życiu – twierdzi zawodnik, który przeszedł potem do Startu Otwock. Potem w jednym sezonie zaliczył Radomiaka oraz Mazura Karczew. W tym sezonie, Wocial będzie zakładał koszulkę Victorii Sulejówek.


To tylko historie sześciu graczy z całej drużyny. Niewiele, ale każda droga życiowa, każdego z zawodników była inna. Dla jednych Młoda Legia była szczytem kariery, najważniejszym klubem do zapisania w piłkarskim CV. Dla innych była to trampolina do większej kariery, a w kilku dobrze znanych przypadkach, atut ten wynosił graczy na szczyt, bo jak inaczej nazwać występy w kadrze czy na Mistrzostwach Europy.


Byli tez piłkarze, dla których Młoda Legia była ostatnim przystankiem w karierze. Przykładem może być Maciej Tomczyk - w pierwszym sezonie jeden z podstawowych defensorów. Rodowity mieszkaniec stolicy swoją karierę z futbolem skończył po rundzie jesiennej sezonu 2009/2010. Obrońca skończył studia w Szkole Głównej Handlowej i rozpoczął pracę w doradztwie biznesowym. Innym zawodnikiem, dla którego Legia była początkiem końca był Marcin Makles, który trafił na Łazienkowską z Sopotu. Trudno jednak ustalić czym zajął się potem rosły napastnik.


Większą grupę stanowią gracze, którzy jeszcze w zeszłym sezonie grali w piłkę lecz obecnie są bez klubu. Do takich osób należy zaliczyć m.in. Piotra Scieburę czy Kamila Majkowskiego. W tej grupie prawie znalazł się Radosław Mikołajczak, ale po nieudanych testach w Widzewie, szukał dalej klubu, ale postanowił pozostać w Elanie Toruń, w której zanotował niezły sezon.

Młoda Legia obecnie jest zaliczana do jednych z najlepszych drużyn młodzieżowych w Polsce. Wielu graczy, którzy w ostatnim czasie stanowili trzon zespołu, trafiło do pierwszego zespołu. Cała akademia stołecznego klubu jest uważana za najlepszą w kraju. Drużyny są zapraszane na międzynarodowe turnieje, gdzie z powodzeniem walczą z europejskimi gigantami. Obecnie ekipę w Młodej Ekstraklasie prowadzi Dariusz Banasik, który Jacka Mazurka zastąpił na tym stanowisku już po pierwszym sezonie. Wtedy współpracował dodatkowo z Piotrem Streljauem, który w ostatnich latach nie zakłąda trenerskiego dresu - został kierownikiem w pierwszej drużynie.


Sezon 2011/2012 był najlepszy w historii. Legioniści zdominowali rozgrywki pewnie je wygrywając oraz zdołali awansować na centralny szczebel Pucharu Polski. Wielka w tym zasługa niezwykle utalentowanych piłkarzy, którzy akurat na siebie trafili. Obecny sezon rozpoczął się dla podopiecznych Banasika średnio. Trzy porażki z rzędu właściwie na starcie sezonu o niczym nie przesądzają. Nowy skład musi się dotrzeć i zrozumieć. Zostało jeszcze 26 batalii, wszystko można nadrobić, a Legię na to stać. To jest jednak otwarta karta historii, którą wypełnimy do końca, w czerwcu 2013 roku…


Kadra Młodej Legii z sezonu 2007/2008:


Uwzględniamy zawodników z Młodej Legii, nie bierzemy pod uwagę graczy pierwszego zespołu, którzy „gościnnie” występowali w zespole Jacka Mazurka.


Bramkarze:

Rafał Łopusiewicz – 8 meczów, 585 minut. Obecnie Victoria Seelow (Niemcy)

Jacek Skrzyński  - 6 meczów, 450 minut. Obecnie bez klubu.

Maciej Gostomski z pierwszej drużyny - rozegrał 17 meczów


Obrońcy:

Błażej Augustyn – 11 meczów, 836 minut, 2 gole. Zesłany z pierwszej drużyny. Obecnie w Catanii Calcio.

Piotr Hernacki – 14 meczów, 795 minut. Obecnie Romonta Amsdorf (Niemcy).

Piotr Wasikowski – 1 mecz, 21 minut, 1 gol. Obecnie Pogoń Siedlce, do której wypożyczony jest z Legii.

Wojciech Wocial – 26 meczów, 2100 minut, 3 gole. Grał na wielu pozycjach, nawet w ataku. Obecnie Victoria Sulejówek.

Waldemar Woźniak – 18 meczów, 791 minut. Obecnie Huragan Wołomin.

Maciej Tomczyk – 22 mecze, 1502 minuty, 1 gol. Obecnie bez klubu.

Przemysław Rawa – 24 mecze, 1877 minut. Obecnie Okęcie Warszawa.

Maciej Swidzikowski - 23 mecze, 1470 minut. Obecnie Radomiak Radom.


Z pierwszego zespołu grali również: Balbino, Dickson Choto, Jakub Rzeźniczak i Przemysław Wysocki


Pomocnicy:

Jakub Ambrożewicz – 1 mecz, 1 minuta. Obecnie ŁKS Łomża.

Ariel Borysiuk – 13 meczów, 629 minut. Obecnie FC Kaiserslautern (Niemcy).

Maciej Rybus – 5 meczów, 225 minut, 3 gole. Obecnie Terek Grozny (Rosja).

Dawid Cempa – 17 meczów, 462 minuty, 2 gole. Obecnie Polonia Bytom.

Adam Frączczak – 22 mecze, 1756 minut, 3 gole. Również sprawdzany na wielu pozycjach. Obecnie defensor występuje w Pogoni Szczecin.

Daniel Jezierski – 26 mecze, 1786 minut, 2 gole. Obecnie bez klubu.

Radosław Mikołajczak – 24 mecze, 1593 minuty, 4 gole. Obecnie Elana Toruń.

Adrian Frańczak – 2 mecze, 141 minut. Obecnie Olimpia Grudziądz.

Damian Łanucha – 10 meczów, 544 minut. Obecnie Stal Stalowa Wola.

Eryk Stoch – 10 meczów, 306 minut. Obecnie bez klubu.

Piotr Ściebura – 19 meczów, 633 minuty, 2  gole. Obecnie bez klubu.

Damian Zbozień – 27 meczów, 1682 minuty, 1 gol. Obecnie Piast Gliwice, do którego wypożyczony jest z Legii.


Z pierwszego zespołu grali również: Marcin Burkhardt, Martins Ekwueme i Marcin Smoliński.


Napastnicy:


Paweł Kozub – 20 meczów, 470 minut. Obecnie bez klubu.

Kamil Majkowski – 13 meczów, 682 minuty, 5 goli. Obecnie bez klubu.

Marcin Makles – 7 meczów, 256 minut. Obecnie bez klubu. Legia była ostatnim klubem w karierze.

Adrian Paluchowski – 15 meczów, 916 minut, 8 goli. Obecnie Znicz Pruszków.

Wojciech Trochim – 20 meczów, 1290 minut, 7 goli. Obecnie Warta Poznań.

Z pierwszego zespołu grał również Maciej Korzym.

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.