News: Rezerwy: Pelikan na drodze

Rezerwy: Tylko remis z Bronią Radom

Redakcja

Źródło: Legia.Net

28.05.2014 15:56

(akt. 05.01.2019 10:22)

Naprawdę rzadko zdarzają się takie mecze. W poprzedniej kolejce legioniści rzutem na taśmę, w ostatniej minucie wywalczyli komplet punktów w Łodzi, lecz teraz, gdy znów musieli wygrać, szczęście odwróciło się od nich zupełnie. Mimo dwóch goli przewagi, poniekąd na własne życzenie, dopuścili do tego, że w końcówce sami musieli drżeć o wynik. Jak na ironię losu: tylko o remis...

Fotoreportaż z meczu

 
Legioniści od pierwszych minut starali się opanować środek pola. W końcu tylko zwycięstwo przedłużało ich szanse na dalszą walkę o pierwsze miejsce, premiowane udziałem w barażach o drugą ligę. O ile jednak gra gospodarzy kleiła się średnio, to stosunkowo szybko wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Najpierw po rzucie rożnym i celnej główce nerwowego w pierwszej fazie meczu Mateusza Wieteski, a następnie po przytomnym dograniu Michała Efira, kolejna główka - tym razem Łukasza Monety, dała drugiego gola.
 

I kiedy wydawało się, że jest pozamiatane, na dwie minuty przed przerwą  goście z Radomia trafili do siatki po raz pierwszy. W efekcie tego, po przerwie podopieczni trenera Jacka Magiery znów zaczęli nerwowo. Niestety, momentalnie obróciło się to przeciwko nim. Szybka kontra i... mieliśmy remis. Co więcej, na listę strzelców wpisał się Michał Bojek - jeszcze niedawno skrzydłowy z akademii Legii (rocznik 1994), z którego w Warszawie zrezygnowano, ponieważ nigdy nie wywalczył sobie miejsca w składzie Młodej Ekstraklasy.
 
 
Ale to wcale nie był koniec pecha legionistów. Po godzinie gry drugą żółtą kartkę obejrzał Wieteska, w związku z czym na oczach właścicieli - Bogusława Leśnodorskiego oraz Dariusza Mioduskiego - tak ważny mecz musieli kończyć w dziesiątkę. Było 2:0, natomiast nagle widmo spektakularnego przerżnięcia pewnego i wyjątkowo potrzebnego zwycięstwa zajrzało gospodarzom w oczy. Za Bartłomieja Kalinkowskiego (jego ojciec to wiceprezes Broni) wszedł kontuzjowany ostatnio Kamil Kurowski, z kolei najlepszy na placu Michał Kopczyński z konieczności tworzył duet środkowych obrońców.
 
 
To, co działo się na boisku przez ostatni kwadrans można porównać do ruletki. Raz atakowała Broń, kiedy indziej odgryzała się Legia - między innymi za sprawą dwóch całkiem niezłych okazji Efira - ale wciąż bez wymiernej korzyści. Nie brakowało za to emocji. - Trenerze, pan przestanie gadać! - krzyczał w kierunku swojego szkoleniowca jeden z zawodników gości. Obie drużyny zmęczone, z kilkunastometrową dziurą między obroną a atakiem - właśnie dlatego, że i jedni, i drudzy musieli wyrwać trzy punkty. Bilard. Chaos totalny. Sędzia zagubiony. I remis - jak na złość - który w zasadzie nic już nie daje... Jeżeli bowiem dziś wygra Ursus, będzie pozamiatane.
 
 
Legia - Broń 2:2

Bramki: Wieteska, Moneta - Marczak, Bojek
 
Legia: Skaba - Misiak, Wieteska, Alan (83. Kochański), Rozmus - Kopczyński, Kalinkowski (62. Kurowski) - Bajdur (46. Turzyniecki), Tomasiewicz, Moneta - Efir (86. Zawal)

Polecamy

Komentarze (40)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.