Ricardo Sa Pinto: Kibice będą z nas zadowoleni

Redaktor Piotr Kamieniecki

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

22.03.2019 20:39

(akt. 01.04.2019 16:54)

- Mamy momenty, z których można być zadowolonym. Z kimkolwiek gramy, na ogół dominujemy. Trzeba mieć świadomość, że w Ekstraklasie nie ma wielkich różnic. Żadna z drużyn nie jest lepsza o kilka klas. Kluczem do mistrzostwa jest regularność. Mam też cel, by w kolejnym oknie transferowym sprawić, by drużyna była wyższa. To dla mnie ważna kwestia patrząc na tę ligę - opowiada w rozmowie z Legia.Net Ricardo Sa Pinto, szkoleniowiec mistrzów Polski. Trener "Wojskowych" mówi o swoim sposobie patrzenia na piłkę, wzmocnieniu składu czy trudnościach Legii.

Czym jest dla pana styl?

- Odpowiednie zbalansowanie drużyny polega na tym, by defensywna była kompaktowa i dobrze zorganizowana. Ważne, by obrońcy potrafili się odnaleźć w grze przeciwko każdemu przeciwnikowi, niezależnie od jego stylu. To dla mnie istotne. W ofensywie musimy zaś dominować najdłużej, jak się da, często posiadać piłkę, tworzyć połączenia pomiędzy sektorami. Do tego dochodzi ważna kwestia wydajności. Legia ma pomysł na grę. Nie jest możliwe, by w każdym meczu, za każdym razem przez 90 minut, pokazywać cały wachlarz umiejętności. W zdecydowanej większości chcemy dominować, pokazywać pozytywny futbol, stosować pressing. Moim zdaniem, robimy to. Nigdy się nie zdarzy, że będzie perfekcyjnie, ale trzeba dążyć do tego, by było jak najlepiej. Wciąż możemy się poprawić i myślę tu o grze w obszarze ostatnich szesnastu metrów przed bramką rywala. Potrzebujemy tego, bo czasami jest dobrze, a czasami nie. Do czasu, aż nie „zabijesz” spotkania prowadząc 3:0, 4:0 czy 5:0, rywal ma szanse na wygraną. Wielu przeciwników gra z nami inteligentnie, stara się blokować nasze poczynania i czeka na  błędy, licząc przy tym na szybkie ataki i kontry. 

W Ekstraklasie jest sporo bezpośredniego futbolu, zbierania pierwszych i drugich piłek. Do tego dochodzą stałe fragmenty gry, po których wiele zespołów kreuje sytuacje. Rzuty wolne i rożne mogą być przewagą. To bardzo trudne dla „większych” drużyn, by kontrolować wszystko, co dzieje się na boisku zwłaszcza, że to liga, w której nie ma wielkich różnic pomiędzy drużynami. Legia jest na nieco innym poziomie, niż większość zespołów, bo staramy się czuwać nad wszystkim. Lechia, Lech, Jagiellonia - choć nie ma teraz dobrych chwil - Cracovia czy teraz Piast to ciekawe zespoły, odpowiednio zorganizowane i mające w składach niezłych zawodników. Tu nie ma wielkich różnic, detale decydują o strzeleniu gola lub nie, stworzeniu sytuacji lub nie. To właśnie kwestia, która czasami nie pozwala na rozegranie lepszego meczu lub zrobienia lepszego wyniku. Najważniejszy jest dla mnie fakt, że mam zespół, który ciężko pracuje na treningach i radzi sobie z organizacją gry bez futbolówki. Dodatkowo w naszym zespole są osobowości, które mają wysokie umiejętności będąc przy piłce i potrafią zrobić dzięki temu coś ciekawego na boisku. 

Legia ma duży potencjał, ale czy jest on w pełni wykorzystywany? Gdzie drużyna jest teraz, a gdzie może być?

- Chcemy zdobyć mistrzostwo Polski, to cel na teraz. Jeśli do tego dojdzie, będziemy myśleli o eliminacjach europejskich pucharów. To nasze cele. Wiem, że mamy konkurencyjny zespół w Ekstraklasie, ale żeby wykonać kolejne krok, będziemy potrzebowali więcej opcji: graczy na wysokim poziomie z doświadczeniem. Nie chodzi o to, by przejść jedną czy dwie rundy eliminacji, ale zajść dalej. Jestem przekonany, że nadal możemy się rozwijać, a w perspektywie europejskich pucharów, to niezbędne.

Jest pan zadowolony z wyników w tej rundzie? Legia wygrała cztery z siedmiu meczów.

- Nie jestem zadowolony z Pucharu Polski. Chcieliśmy wygrać rozgrywki, a okazało się, że nie byliśmy gotowi na porażkę i wyszło wielkie rozczarowanie. Nie zasłużyliśmy wtedy na porażkę. To był moment, w którym odczuwaliśmy wielki smutek. Z pozostałych jestem jednak zadowolony, zarówno z drużyny, jak i tabeli rozgrywek. Przed nami jest tylko Lechia Gdańsk, która jest objawieniem sezonu. W poprzednim sezonie mieli znacznie mniej punktów, a teraz dokonują wielkich rzeczy. Legia nie jest gorsza niż w zeszłych rozgrywkach, ale to gdańszczanie są znacznie lepsi. Radzimy sobie w Ektraklasie lepiej niż poprzednio, ale wciąż chcemy być lepsi, rozwijać się.

A gdyby spojrzał pan z perspektywy kibica? Oglądanie Legii sprawiałoby panu radość? To coś, co może się podobać? To ładny futbol?

- Mamy momenty, wręcz wiele momentów, w których można być zadowolonym. Jako kibic, lubię widzieć, że mój zespół cały czas walczy, jest dobrze zorganizowany. Druga rzecz, to zespół, który chce mieć piłkę, rozgrywać ją i ma swego rodzaju instynkt zabójców, stara się pressować w odpowiednich momentach. Wracając do meczu z Cracovią, wiedzieliśmy, czego spodziewać się po rywalach, obie bramki padły w podoby sposób, nieco straciliśmy koncentrację i stało się. Można dyskutować czy to fair, ale tak się wydarzyło, rywale wygrali. Nie jesteśmy perfekcyjni, takie rzeczy muszą się czasem zdarzyć. Możesz dominować, stwarzać wiele sytuacji, a rywalowi wystarczy jeden stały fragment gry i zwycięży. To niewiarygodne, ale tak dzieje się na całym świecie. Chcę, byśmy dominowali, „zabijali” mecze jak najszybciej i kontrolowali spokojnie mecz. To, że ktoś strzeli ci gola, nie oznacza, że jest od ciebie lepszym. Wiele drużyn czeka na pojedyncze momenty, nie chcąc być przy piłce. Przykładamy wielką wagę do defensywy i stałych fragmentów gry, bo to kwestie, które potrafią przesądzać o wynikach meczów. Nie ma wątpliwości, że potrafimy kontrolować przebieg spotkań, ale zależy mi na eliminacji błędów. To na nie liczy większość naszych rywali, praktycznie wszyscy, którzy się z nami mierzą. Trzeba pamiętać, że bardzo często musimy rywalizować z przeciwnikami znacznie większymi, wyższymi od nas. Wiemy, że bazują na grze w powietrzu, stałych fragmentów i musimy mierzyć się z realizmem ligi. Moim celem na kolejne miesiące jest zwiększenie średniej wzrostu w drużynie, pozyskanie zawodników, którzy na odpowiednim poziomie będą gotowi mierzyć się z tą kwestią. To przełoży się m.in. na większą liczbę wygranych pojedynków. 

W mojej opinii, kibice Legii mogą być zadowoleni, bo z kimkolwiek gramy, na ogół dominujemy. Mamy znacznie więcej szans do strzelenia gola. Kluczowa dla naszej gry jest wydajność. 

Jaka jest charakterystyka zawodnika, który idealnie wpasuje się do pana pomysłu?

- Cenię zawodników z duszą wojowników. Walka, zwłaszcza bez piłki, jest bardzo istotna. Interesuje mnie charakter piłkarza, jak również jego motoryka, zdolność do stosowania pressingu. Gracze muszą rozumieć, w których sektorach należy walczyć o odebranie piłki, mieć zmysł, który pozwoli na grę w defensywie w odpowiednim miejscu. Pressing, to nie sztuka dla sztuki. Trzeba wiedzieć, gdzie należy to robić. Inteligencja taktyczna jest niezwykle przydatna zwłaszcza w grze defensywnej. 

Ofensywa? Najważniejsze, by piłka przy nodze nie przeszkadzała zawodnikowi. Dochodzi do tego mobilność oraz umiejętność zaangażowania się z odpowiednią intensywnością. Odwaga i umiejętność wspomagania pressingu również jest istotna. Wszystko jest również pochodną doświadczenia, które jest cenne na boisku. 

Nie jest tajemnicą, że liczył pan na wzmocnienie i pozyskanie nowego napastnika.

Patrząc na nasz atak, chciałem mieć dodatkową opcję pośród napastników. Budżet wprowadza jednak pewne limity. Nie mamy zawodnika, który pomógłby nam w jeszcze mocniejszej kontroli tego, co dzieje się na boisku. Pod względem konstrukcji, mamy solidny zespół. Sprowadzenie jeszcze jednego atakującego było dla mnie bardzo ważne, bo obecnie wisi nad nami pewien limit. W innych zespołach na szpicy grają silni, potężnie zbudowani, doświadczeni gracze korzystający ze swojej boiskowej inteligencji i umiejętności. 

Spójrzmy na nasz atak. Carlitos nie jest napastnikiem. To zawodnik na pozycję 9,5, dobrze sprawdza się grając za plecami napastnika. Sandro Kulenović wciąż zdobywa doświadczenie. Jestem zadowolony z jego pracy, wciąż się rozwija, staje się lepszym zawodnikiem, ale to wciąż młodzieżowiec. Legia potrzebuje doświadczenia na szpicy, gracza potrafiącego regularnie prezentować wysoki poziom. Ktoś na wysokim poziomie pomógłby w skompletowaniu kadry. To może być główny problem faktu, że mamy okazje, ale często ich nie wykorzystujemy. Kreowanie sytuacji wychodzi nam dobrze, ale problem pojawia się w polu karnym. 

Można mieć wrażenie, że środkowi pomocnicy grają niżej, przez co pana drużyna rzadziej tworzy przewagę w polu karnym i jego okolicach. 

- Zawsze jeden ze środkowych pomocników musi się znaleźć w okolicach pola karnego - takie jest założenie, by taki zawodnik brał udział w fazie kreacji. Gracze mają jednak tyle wolności, ile odpowiedzialności. Kluczowy jest balans drużyny, który nie może zostać zachwiany. Czasem ktoś ma więcej siły, by inspirować atak i może z tego korzystać. Inna sprawa, że w rundzie wiosennej gramy na murawach, które są w złym stanie, co generuje dodatkowe pojedynki, kieruje grę na tory motoryki. Legia nie jest zespołem bazującym na fizyczności, ale nie odpuszczamy, bo nie brakuje nam charakteru. Najlepszym przykładem jest Andre Martins, który ma 165 centymetrów wzrostu, ale jest wojownikiem. Ale kiedy będzie mierzył się z graczem wyższym o 30 centymetrów, trudno będzie mu wygrać walkę o piłkę poprzez fizyczność. Jeśli wejdziemy w taką grę, przegramy. Dlatego ważne jest dla nas założenie, by sprowadzać futbolówkę do ziemi, ogrywać rywali poprzez jakość. Ostatnie mecze nie były dla nas łatwe, bo potrzebowaliśmy trzech-czterech kontaktów, by opanować piłkę na takich murawach, jakie widzimy na kolejnych stadionach. Wszystko wpływa na kolejne kwestie, potrzeba choćby więcej czasu na organizację gry. Obecne warunki promują drużyny stawiające na bezpośrednie rozegranie i stałe fragmenty gry, za to przysparza nam trudności. Kiedy murawy będą lepsze, pokażemy więcej jakości w grze i będzie łatwiej zdobyć nam kontrolę nad rywalem.

Andre Martins to przedłużenie ręki trenera na boisku? Mam teorię, że to dla pana najważniejszy piłkarz z całej „jedenastki”, odpowiadający za realizację zadań, które narzuca pan zawodnikom

- Znam go od dawna. To piłkarz, który wie, czego oczekuję na boisku i jaka jest moja idea futbolu od czasów wspólnej pracy w Sportingu. To inteligentny zawodnik, choć to cechuje również Domagoja Antolicia. W pewnym stopniu obaj mają kilka wspólnych cech. Nie mogę jednak sprawić, że wszyscy będą grali w tym samym czasie. Cafu również rozumie grę, ma również zalety w postaci motoryki, umiejętności zbierania drugich piłek i dobrej gry w powietrzu. To zawodnik potrafiący ruszyć do przodu, strzelić gola. Ufam wszystkim moich pomocnikom. Niektórych znam lepiej z przeszłości, ale ufam wszystkim pomocnikom, których mam w składzie. 

Będziecie musieli poradzić sobie bez Cafu. Jak skomentuje pan fakt zawieszenia go przez Komisję Ligi na trzy mecze po sytuacji z Arkadiuszem Piechem w meczu ze Śląskiem?

- Nie mogłem zrozumieć decyzji Komisji Ligi względem Williama Remy’ego, tak nie mogę zrozumieć werdyktu w kwestii Cafu. Widziałem zdjęcia z tego zajścia, wideo również. Cafu nikogo nie opluł. Oczywiście, rozmawiał z rywalem, było nerwowo, ale nadal była to tylko ożywiona dyskusja. To nie człowiek, który pluje na ludzi, a że ślina zebrała mu się na ustach? Bywa, ale go nie opluł. Nie rozumiem schematu działania komisji, która powinna obejrzeć materiał, porozmawiać z zawodnikiem i dopiero decydować o karach. Zawieszenie Cafu jest dla mnie niespodzianką. Chcemy się odwołać, ale myślimy też o opcjach, w których musimy sobie bez kogoś poradzić. Mamy kilka rozwiązań. Antolić to rozwiązanie najszybsze, znane, ale być może będziemy kogoś adaptowali. Trenują z nami Michał Karbownik i Mateusz Praszelik, ale pierwszy wciąż jest młodziutki, a drugi ma bardziej ofensywne inklinacje. Takim zawodnikom nie byłoby łatwo rozpocząć meczu w pierwszym składzie, nie wiem czy to byłby właściwy moment. W odwodzie są William Remy i Inaki Astiz - obaj mogą być wartościowymi opcjami na tę pozycję. 

A może w Legii jest za dużo walki i gracze są przemotywowani? W ostatnich meczach widzieliśmy trzy czerwone kartki dla pana zawodników i częste dyskusje z sędziami i rywalami.

- Nie widzę u zawodników problemów z tym. Różne rzeczy zdarzają się na boisku, wiadomo, że trzeba zawsze uważać, zwłaszcza, gdy ma się na koncie jedną kartkę. Nie chcę mówić o sędziach, bo deklarowałem, że nie będę tego robić. Pewne kwestie, to szczegóły, taki jest futbol. Czasami dochodzi do napomnień zawodników przez arbitrów, ale to nie sprawa dyscypliny. Oczywiście, ważne jest, by unikać głupich kartek, zachowywać rozwagę i uważać. Czasami popełni się błąd, czasem ktoś podyktuje rzut karny, ale trzeba się starać, by w każdym kolejnym meczu dążyć do perfekcji i tego unikać.

Jak pana charakter oddziałuje w tym aspekcie na zespół?

- A jak pan myśli? Widzi pan zespół walczący o każdą piłkę?

Tak, trudno odmówić Legii akurat walki.

 - Osoba trenera zawsze powinna w pewien sposób oddziaływać na zespół. Kiedy zaczynałem pracę, w Legii trudno było dostrzec drużynę. Jestem bardzo dumny z całej grupy, bo podnieśliśmy się, staliśmy zespołem. To inna drużyna, która dorastała, jest inna w defensywie i ofensywie, solidna. W naszej grze jest więcej wydajności. Jeśli będziemy strzelać więcej goli, będziemy moim zdaniem kierować się wtedy w stronę perfekcyjności.

Z czego wynika fakt, że prowadząc, jak z Miedzią czy Arką, cofacie się do defensywy i liczycie na kontrataki. Mówi się, że najlepszą obroną jest atak. Można dyskutować o słuszności tego stwierdzenia, ale na pewno nie pasowałoby ono do Legii. 

- Może to część instynktu zespołu? Proszę zauważyć, że nie dokonujemy wtedy często defensywnych zmian, choć musimy liczyć się choćby ze sposobym gry rywali, którzy zaczynają stawiać na długie zagrania, dośrodkowania. Zespół nie jest też idealnie świeży, a każdy mecz jest świeży. Arka… Murawa była straszna, najgorsza w lidze. Musieliśmy wygrać, stawialiśmy na inteligencję i pragmatyzm. Dodatkowo mierzyliśmy się z silnymi graczami rywali, bo poza Janotą, wszyscy byli wysocy, więksi od nas. Liczyli na dośrodkowania. 

Pragmatyzm to najlepsze słowo, które opisze pana lub obecną Legię?

- Musimy grać inteligentnie w każdym meczu. Czasami jest miejsce na fantazję, ale kiedy boisko jest złe, pada, sypie śnieg, to kluczem jest inteligencja, realizowanie strategii przybliżającej do wygranej. Czasami trzeba się cofnąć, by rywalizować z szybkimi atakującymi, lepiej radzić sobie z piłkami zagrywanymi wręcz pionowo. To ten pragmatyzm, który zakłada odpowiednie przygotowanie do meczów. Przygotowuję zespół normalnie, ale musimy być gotowi na różne sytuacje, zakładać, że ktoś popełni błąd, że rywal przeniesie grę ponad nasze głowy. Jeśli grasz przeciwko Realowi Madryt, to musisz nadrabiać jakość, ale mając wysokich zawodników, będziesz z tego korzystał. Ekstraklasa wygląda czasami na zasadzie „bum, bum, bum”. Chcemy tworzyć dobre kombinacje, dobrą pracę wykonali w Gdyni Cafu i Kulenović, co skończyło się golem. Mówimy o grze w niesamowicie niebezpiecznej lidze, gdzie mecz może zostać zabity szybko. Jedni mają lepsze momenty, jak Piast, inni gorsi, jak Jagiellonia, ale drużyny mają swoje momenty i wpadki. My jesteśmy regularni, co może nas prowadzić do sukcesów. Nikt nie powie, że Adam Nawałka to zły trener. Mam do niego wielki szacunek, ma wielkie kompetencje, ale jego zespół nie notuje regularnie dobrych wyników. To najwięcej mówi o Ekstraklasie, w której walcząc i biegając, każdy może wygrać z każdym. Do tego dochodzą inne detale w konkretnych meczach: wybieganie, świeżość, podejście mentalne.

Regularność jest kluczem do mistrzostwa Polski?

- Zdecydowanie! To klucz do tytułu. Regularność to nie tylko atak i defensywa, ale to dodatkowo kwestia zachowania balansu w procesach toczących się na całym boisku. To również odpowiednie reakcje, pressing we właściwych sektorach. Wolę wygrywać 1:0  czy 2:0 niż 5:4. Nie mogę liczyć ani korzystać z farta. Nie wierzę w to. Czasami też lepiej nie myśleć o ryzyku, tylko skupiać się na ścisłym realizowaniu strategii. Jeśli masz najlepszych graczy, jesteś Realem Madryt i masz wielkie indywidualności, możesz podejmować więcej ryzyka. Tutaj? Przepraszam, nie widzę różnic między drużynami. Wszyscy mają podobne umiejętności, trafiają się jednostki, ale wszystko opiera się na strategii. 

Nie lubi pan ryzyka.

- Lubię ryzyko, kiedy go potrzebuję. Czasem trzeba tego dokonać, postawić na atak, ale wszystko skupia się na wyborze odpowiedniego momentu. Po co ryzykować, kiedy coś się układa i idziemy w stronę wygranej? Ryzyko dla ryzyka… Po co to robić? Można wystawić trzech czy czterech napastników, ale to nie miałoby sensu. W niektórych meczach stawiamy jednak na dwóch atakujących, staramy się dobrać odpowiednią strategię na każdy mecz, maksymalizować szanse na wygraną. Nie uważam, że wtedy jest to ryzyko, ale nie może to przeszkadzać w balansie drużyny.

Rozmawialiśmy już o opcjach. Jak pan oceni trzech zawodników, którzy dołączyli do Legii zimą? Medeiros w piłkę grać potrafi, nie ma co do tego wątpliwości. Rocha ma za sobą dwa mecze. Rozczarowuje za to Salvador Agra. 

- Salvador Agra to piłkarz, który przyszedł by nam pomóc, aczkolwiek do tej pory grał, gdy drużyna miała gorsze chwile. Jestem przekonany, że z każdym tygodniem będzie lepiej, zyska pewność siebie i zaadaptuje się do naszego stylu gry. To szybki i silny skrzydłowy, który może wpasować się do naszych kombinacji. Nie jest duży, ale walczy, chce dawać z siebie wszystko i we właściwym momencie pomoże drużynie. Medeiros to piłkarz pełen jakości. Jest technicznym graczem, który nie ma problemu z piłką przy nodze. Nie może jeszcze grać przez 90 minut i trochę mnie to martwi, zwłaszcza w kwestii muraw. Krok po kroku będzie gotowy na sto procent. Z kolei Luis Rocha wygląda tylko lepiej. Zagrał tylko dwa mecze, które były obiecujące. Sprowadziliśmy trzech zawodników, mając z tyłu głowy ograniczenia budżetowe. Jak na taką sytuację, to dobre opcje, bo cała trójka ma mentalność zwycięzców. Dodatkowo są ludźmi, którzy znajdą porozumienie z grupą, poradzą sobie w polskiej kulturze, to również było istotne. 

Galeria: Legia - Arka 1:1Miroslav Radović to kapitan, który nie gra. Na treningach dobrze wygląda za plecami Carlitosa. Widzi pan dla niego miejsce? Chce dać szansę?

- Faktycznie, nie postawiłem na niego w tej rundzie, ale czekam na właściwy moment. Moim zdaniem, ten jeszcze nie nadszedł. Gra na małym boisku jest inna od tej, na pełnym placu. Inaczej się walczy, stosuje pressing i wraca do defensywy. W moim zespole trzeba biegać, walczyć. Wiadomo, że dobrze radzi sobie z piłką, potrafi kontrolować rytm meczu i staram się mu pomóc. Rozmawiam z nim i wierzę, że nadejdzie moment, w którym nadejdzie jego czas. Cieszę się, że cały czas zachowuje się jak kapitan. To profesjonalista i czekam na odpowiedni moment.

Na koniec chcę zapytać o rezerwy i waszą współpracę, zwłaszcza, że często na waszych treningach pojawiają się gracze z „dwójki”. 

- Nie gramy tym samym systemem, nie trenujemy też w ten sam sposób. Czy chciałbym tego? Nie wiem. Jeśli będę tu pracował ciągle, trzeba się będzie zastanowić nad pewnymi kwestiami. Trzech piłkarzy trenuje aktualnie z nami. To utalentowani zawodnicy. Karbownik i Praszelik mają wielki potencjał, ale co dalej? Pomyślimy. Oni mogą być przyszłością Legii za jakiś czas, może za rok? Może za dwa? Ale potrzebują się rozwijać, uczestniczyć w procesie rozwoju. Może najlepsze byłoby dla nich roczne wypożyczenie do drużyny z Ekstraklasy? Tacy zawodnicy przede wszystkim potrzebują regularnej gry. Każdy ma swoją drogą. Dobrze pokazała to sytuacja z Radosławem Majeckim. Rzadko trenerzy mają odwagę postawić na młodego golkipera, bo to niezwykle odpowiedzialna pozycja. Z  kolei Sebastian Szymański to fantastyczny talent, który przygotowywał się do gry razem z pierwszym zespołem, krok po kroku zwiększając swoją rolę. Najważniejsza dla młodych gracza jest ciężka praca. 

Ostatnie pytanie o pana. Krążą plotki, że ma pan kontrakt na rok z opcją przedłużenia…

- Mam umowę na trzy lata. To pewne. 

A myśli pan o przyszłości?

- Moją przyszłością jest Legia, ale… nie wybiegam daleko myślami. Interesuje mnie mecz z Wisłą Kraków. Nikt nie zna przyszłości. Jestem skupiony na spotkaniu w Krakowie, celem jest mistrzostwo Polski i o to walczymy. 

Polecamy

Komentarze (369)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.