Tomas Pekhart: Doping fanów Legii jest wyjątkowy

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

13.02.2020 13:03

(akt. 03.03.2020 17:14)

- Miałem okazję usłyszeć z bliska doping kibiców. Niesamowita sprawa, to coś wyjątkowego. Grałem w karierze w wielu klubach. Wsparcie fanów z Łazienkowskiej mogę porównać do atmosfery w Grecji. Oba kraje mają podobny styl kibicowania, co bardzo doceniam i lubię – mówi Tomas Pekhart, nowy piłkarz Legii Warszawa.

Pierwsze wrażenia związane z Legią i Warszawą?

- Tylko i wyłącznie pozytywne. Przyleciałem do stolicy Polski w piątek. W weekend przechodziłem testy medyczne, później zobaczyłem stadion oraz dowiedziałem się jak funkcjonuje klub. Wiele znajomych mówi mi, że będę czuł się tutaj podobnie jak w ojczyźnie. Z niecierpliwością czekam na to, aż poznam uroki miasta, bo tej pory jeszcze tego nie zrobiłem.

Przeprowadzisz się do Warszawy z rodziną?

- Tak, ale na razie jestem tutaj sam. Miesiąc temu zostałem ojcem. Żona oznajmiła, że to nie najlepszy moment na zmianę klubu. Taka jest jednak piłka. Nigdy nie wiesz, co wydarzy się następnego dnia, nie da się tego przewidzieć. Co do przeprowadzki - musimy uzgodnić kilka rzeczy. Córeczka nie ma jeszcze dokumentów, aby opuścić Wyspy Kanaryjskie. Jak uda się wszystko załatwić, małżonka wraz z dzieckiem zawitają do Warszawy. Uważam, że będziemy się tutaj czuli jak u siebie. Ponoć miasto podobne jest do Pragi.

Nadchodzi czas na stabilizację? W Hapoelu grałeś przez sezon, w AEK-u raptem nieco dłużej. Podpisałeś z Legią 2,5-letni kontrakt.

- Wierzę, że wypełnię umowę z warszawskim klubem. Ale nie mogę być tego pewnym w stu procentach. Miałem jeszcze półtoraletni kontrakt z Las Palmas, lecz w tym momencie jestem już w Warszawie. Życie pisze różne scenariusze.

W niedzielę oglądałeś z trybun mecz Legii z ŁKS-em.

- Widać, że było to pierwsze spotkanie o stawkę po zimowym okresie przygotowawczym. Każdy się  trochę denerwował, bo chciał z przytupem rozpocząć nowy rok. Z biegiem czasu Legia przejęła inicjatywę, wykazała się opanowaniem i udokumentowała przewagę trzema trafieniami. Jako pierwsi gola strzelili goście, przez co gra stała się nieco bardziej otwarta. Uważam, że warszawiacy zasłużyli na komplet punktów. Chciałbym podkreślić również niebagatelną rolę kibiców na trybunach. Miałem okazję usłyszeć z bliska ich doping. Niesamowita sprawa, to coś wyjątkowego. Grałem w karierze w wielu klubach. Wsparcie fanów z Łazienkowskiej mogę porównać do atmosfery w Grecji. Oba kraje mają podobny styl kibicowania, co bardzo doceniam i lubię. Słyszałem jednak, że niedzielny doping nie był jeszcze najlepszy w wykonaniu sympatyków klubu. Najwięcej energii i emocji, ze strony trybun, będzie można doświadczyć w najważniejszych spotkaniach. Nie mogę się tego doczekać.

Dwa lata temu w Legii grał Tomas Necid. Znacznie dłużej w klubie był Adam Hlousek. Rozmawiałeś z nimi przed transferem do Legii? Co mówili?

- Z Adamem Hlouskiem znam się od bardzo dawna. Graliśmy bowiem w jednym klubie w Bundeslidze, czyli w Norymberdze. Opowiadał mi ostatnio o czasie w Legii. Powiedział, że piłkarzom niczego więcej do szczęścia tutaj nie potrzeba. Miał porównanie, bo wcześniej występował w VfB Stuttgart, więc wnioski dotyczące warszawskiego klubu okazały się jeszcze bardziej interesujące. I trafne, ponieważ widzę sporo prawdy w jego spostrzeżeniach. Z Tomasem Necidem kolegowałem się od najmłodszych lat. Graliśmy w młodzieżowych reprezentacjach, a także na Euro 2012. Wiem, że przebywał na półrocznym wypożyczeniu w ekipie ze stolicy Polski. Kilka dni temu nasze żony pisały do siebie. Jesteśmy w kontakcie.

Jesteś podobnym typem gracza, co Necid?

- Myślę, że tak. Wiele osób zadaje sobie pytanie, dlaczego czescy gracze preferują konkretny, charakterystyczny styl. Taka jest po prostu mentalność krajów z Europy Środkowej oraz ich sposobu gry w piłkę. Gramy dobrze w powietrzu, wyróżniają nas warunki fizyczne.

Necid niezbyt dobrze zapadł w pamięci kibicom Legii.

- Nie widziałem jak radził sobie w Warszawie. Pamiętam, że trafił na Łazienkowską po zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego. Przez to nie mógł dać z siebie maksimum możliwości. Pamiętajmy, że wypożyczenie, a transfer definitywny to dwie różne sytuacje. Nie chcę jego oceniać. To świetny piłkarz, z którym dorastałem i razem grałem w ataku.

Rozmawiałeś już z trenerem Vukoviciem?

- Przed testami medycznymi przywitaliśmy się, a potem już porozmawialiśmy o tym, jaki plan ma na mnie trener. Atmosfera w szatni? Jestem w Warszawie raptem kilka dni. Cały czas poznaję sztab szkoleniowy i kolegów z zespołu. Trafiłem do nowego środowiska, ale wszyscy piłkarze są przyjaźni. Większość z nich porozumiewa się po angielsku, co także ułatwi mi komunikację. Nie będzie to dla mnie problem.

Miałeś oferty z innych klubów?

- W zimowym okienku transferowym chciało mnie pozyskać parę drużyn. Kierowałem się jednak dobrem rodziny. Tak jak mówiłem wcześniej, niedawno urodziła mi się córeczka. Wspólnie z najbliższymi podjęliśmy decyzję, że przejście do Legii będzie najrozsądniejszym krokiem. Co więcej, klub niezwykle odpowiadał mi pod względem sportowym, co potwierdziło się w trakcie negocjacji. Rozmowy miały charakter bezpośredni i profesjonalny.

Pod względem mentalności Legia przypomina Spartę Praga, w której przebywałem na zasadzie wypożyczenia. Zdaję sobie sprawę z presji oraz wysokich oczekiwań. Trafiłem do ambitnego klubu z wielkim szansami na zdobycie krajowego mistrzostwa oraz uczestniczeniem w europejskich pucharach.

W jednym z wywiadów mówiłeś, że rywalizacja o miejsce w składzie Las Palmas była naprawdę olbrzymia.

- Zgadza się. Do Hiszpanii sprowadził mnie Manolo Jimenez, z którym pracowałem w AEK-u. Wówczas spełniło się moje marzenie o grze w tym kraju. W poprzednim sezonie zespół spadł na zaplecze tamtejszej ekstraklasy. Klub robi jednak wszystko, aby powrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. Buduje świetną drużynę, mając przy tym bardzo dużo pieniędzy. W trakcie przygody w drugoligowcu rywalizowałem m.in. z Rubenem Castro, czyli legendą hiszpańskiej piłki i Las Palmas. Konkurowałem także z Sergio Araujo. Grałem z nim także grałem w Grecji. Poza tym walczyłem o miejsce na boisku z dwoma innymi napastnikami. W składzie mieliśmy wtedy aż 35 piłkarzy. Było trudno o to, żeby znaleźć się choćby na ławce. Po rozegraniu przeze mnie pięciu pierwszych spotkań, nastąpiła zmiana szkoleniowca, co nie było dla mnie dobrą informacją. Przeszedłem tam bowiem ze względu na osobę Jimeneza. W momencie kiedy opuścił Las Palmas, nastąpił trudniejszy czas. W tym sezonie sprawa wyglądała następująco: jeżeli pojawiałem się na boisku, w wielu przypadkach strzelałem gola.

Myślisz o powrocie do kadry Czech?

- Nie skupiam się na tym. Mimo tego, że regularnie zdobywałem bramki w barwach AEK-u, nikt z reprezentacji się ze mną nie kontaktował. Podobnej sytuacji doświadczyłem w izraelskim Hapoelu. Strzelałem gole, ale nie przełożyło się to na powołania na zgrupowania. W kadrze występuje wielu zawodników z czeskiej ligi. Może w tym wszystkim nie chodzi tylko o aspekt piłkarski? Myślę o grze w klubie, w Legii i osiąganiu z nią celów. Po to tutaj jestem. Powrót do reprezentacji byłby czymś wspaniałym, lecz nie rozmyślam o tym cały czas.

Odnajdziesz się w ekstraklasie? To liga, w której warunki fizyczne odgrywają dużą rolę?

- Słyszałem, że polska liga jest bardzo podobna do czeskiej. Przygotowanie fizyczne ma spory wpływ na boiskowe wydarzenia. W ekstraklasie w dużej mierze chodzi o to, aby jak najszybciej zdobyć bramkę. Styl gry w Hiszpanii, gdzie ostatnio grałem, opiera się z kolei na składnych akcjach, tiki-tace. Sądzę, że trener Vuković zwraca uwagę na doskok po stracie piłki i próbę jej natychmiastowego odzyskania.

Posiadasz nieszablonowe CV poparte grą w wielu klubach. Który moment kariery był dla ciebie najlepszy?

- Szczególnie wyróżniłbym okres spędzony w Bundeslidze. To jedna z najlepszych lig na świecie. Mogłem zdobyć nieocenione doświadczenie. Świetnie wspominam występy w Grecji. Znajdywałem się w dobrej formie i odniosłem z AEK-iem sporo sukcesów. Będąc szczerym, planuję zamieszkać tam po zakończeniu kariery. Zakochałem się w tym państwie. To najlepsze miejsce do życia.

Jak wspominasz pobyt w Tottenhamie?

- Trafiłem do klubu jako 16-latek. Mogłem trenować z pierwszym zespołem z takimi zawodnikami jak: Dymitar Berbatow, Robbie Keane, Peter Crouch, Jermaine Defoe. Miałem przed sobą bardzo trudną misję. Było to jednak świetne przeżycie i cenna nauka.

Słyszałem, że w tamtym czasie interesował się tobą też Liverpool.

- Miałem ofertę z Liverpoolu. Zwiedziłem stadion, przez tydzień trenowałem z pierwszym zespołem „The Reds”. Zdecydowałem się jednak na przejście do Tottenamu, ponieważ myślałem, że będę miał tam więcej okazji do gry w Premier League.  

Najlepszy piłkarz, z którym grałeś w jednej drużynie?

- Tomas Rosicky jest najlepszym zawodnikiem, jakiego widziałem. W ostatnich miesiącach zachwycił mnie z kolei Jonathan Viera. Od września do końca 2019 roku dzieliłem z nim szatnię w Las Palmas. Hiszpan przebywał bowiem na wypożyczeniu z chińskiego Beijing Sinobo Guoan. To piłkarz na tym samym poziomie, co Rosicky.

Jakie są twoje cele w Legii? Zdobycie 5-10 bramek?

- Chcę strzelać gole i pomagać zespołowi, być jego częścią. Na tym się skupiam. Najważniejsze są cele drużynowe.

Co lubisz robić w wolnych chwilach?

- Staram się jak najwięcej przebywać z córeczką. Chcę się nią nacieszyć i poświęcać jej możliwie jak najwięcej czasu. Ponadto, mamy z żoną dwa psy, którymi także lubię się zajmować.

W przeszłości grałeś na klarnecie. Zagrasz dla legionistów?

 - Już nie. Mój tata jest obecnie na emeryturze, ale wcześniej był dyrektorem szkoły muzycznej. Wówczas rzeczywiście grałem na klarnecie. Właściwie wciąż potrafię, ale długo nie trzymałem tego instrumentu w rękach. Uprzedzę twoje następne pytanie: nie, nie zamierzam przywozić go do Warszawy i pokazywać kolegom w szatni (śmiech).

Polecamy

Komentarze (86)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.