Domyślne zdjęcie Legia.Net

Vuković: Cieszę się, że dostałem szansę powrotu

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

02.08.2007 23:10

(akt. 22.12.2018 13:10)

- Na Wdowczyka wiele razy byłem wściekły. Nie akceptowałem jego decyzji, kiedy sadzał mnie na ławie. Zawsze jest tak, że piłkarz - w mniejszym lub większym stopniu - obraża się na trenera. Ale Wdowczyka źle nie będę wspominał. Razem zdobyliśmy mistrzostwo. Za jego kadencji zrobiłem największy postęp, odkąd jestem w Legii - mówi w drugiej części wywiadu dla "Gazety Wyborczej" serbski kapitan Legii, <b>Aleksandar Vuković</b>.
W poprzednim sezonie Legia przegrała 10 z 30 meczów ligowych, skompromitowała się w Pucharze Polski i Pucharze Ekstraklasy, nie pokazała nic w Europie... - Tamten sezon zaczął się źle, potem wzięliśmy się za siebie, potem znowu było źle i na koniec przyzwoicie... ...przyzwoicie? Po ostatnim meczu sezonu - w Pucharze Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna - był pan wściekły. Porażka 0:2 na Łazienkowskiej to nie wynik słabej formy. Ewidentnie odpuściliście mecz, żeby mieć dłuższe wakacje. - Dla tamtej przegranej nie ma żadnego wytłumaczenia. A przegrany 0:1 mecz w Zabrzu, po którym pracę stracił trener Dariusz Wdowczyk? Wszyscy mówili, nawet koledzy z drużyny - nieoficjalnie - że grali przeciwko trenerowi. - Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek tak postąpił. Spójrzcie na mnie, na moje statystyki. Do meczu w Zabrzu, u Wdowczyka miałem zero goli i bodaj jedną asystę. U Zielińskiego strzeliłem trzy gole i dołożyłem cztery asysty. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie! Powiem więcej: u Wdowczyka walczyłem bardziej, spinałem się mocniej niż u Zielińskiego! Na Wdowczyka wiele razy byłem wściekły. Nie akceptowałem jego decyzji, kiedy sadzał mnie na ławie. Zawsze jest tak, że piłkarz - w mniejszym lub większym stopniu - obraża się na trenera. Ale Wdowczyka źle nie będę wspominał. Razem zdobyliśmy mistrzostwo. Za jego kadencji zrobiłem największy postęp, odkąd jestem w Legii. Kiedyś mówiono, że gram tylko do przodu, że nie walczę w obronie. Teraz słyszę: Vuković - defensywny pomocnik. Wdowczyk przestawił mnie do systemu 4-4-2. Ale u tego trenera często był pan rezerwowym. - Jak mówiłem nie było równego traktowania zawodników z jego strony. Nie miałem żadnego marginesu błędu. Przestałem grać po porażce 0:3 w Kielcach z Koroną w Pucharze Polski. To był początek rundy wiosennej mistrzowskiego sezonu. Mecz na lodzie, w błocie... Trener zrobił ze mnie kozła ofiarnego. Przegrało jedenastu, po dupie dostałem ja, Marcin Rosłoń i Janek Mucha. Do składu wszedł Marcin Burkhardt, przyszły zwycięstwa i skuteczna pogoń za Wisłą. Wchodziłem z ławki, dawałem dobre zmiany, ale następne mecze zaczynałem znowu jako rezerwowy. Trenera broniły wyniki, więc nie miałem pretensji. W następnym sezonie liczyłem na więcej. Grałem jednak zachowawczo, bo wiedziałem, że parę strat piłki oznaczać będą powrót na ławkę. Jacek Zieliński mówił, żebym się nie przejmował. Dał mi swobodę. Kiedy mam luz, gram inaczej. Żeby jednak była jasność: za to, że u Wdowczyka grałem spięty, winię także siebie. Podczas wiosennego spotkania z właścicielami klubu otwarcie powiedział pan o złej sytuacji w zespole, podziałach, o tym że każdy gra dla siebie, a nie klubu... To pewnie też nie pomogło. - Powiedziałem, co myślałem i widziałem w szatni. To, co nie tylko wydawało się prawdą, ale i prawdą było. Nie uważałem za słuszne, że niektórzy - nawet nie zaistniawszy w drużynie - mają w niej od razu pewne miejsce. Po wyjściu z siedziby ITI koledzy żartowali: "pakuj się, Aco". Ale ja się nie bałem, bo miałem czyste sumienie. Prezes Walter podziękował mi za uczciwość. Powiedział, że ceni ludzi, którzy nie boją się wyrazić swoje zdanie. To już teraz wiadomo, dlaczego z drużyny wylecieli Surma z Włodarczykiem. - Co takiego?! Wylecieli, bo szczerze powiedział pan, co o nich myśli i kto ponosi odpowiedzialność za atmosferę w zespole. To żart, ale może jest w nim trochę prawdy? - Nigdy w życiu nie powiedziałem i nie powiem ani słowa, które zaszkodziłoby koledze z drużyny. Co do Łukasza i Piotrka, to... byłem zaskoczony decyzjami władz. Ale takie widać były wnioski szefów po analizie poprzedniego sezonu. Mimo wszystko dla mnie to niespotykana sytuacja, że odchodzi kapitan i najlepszy strzelec. Włodarczyk został wyrzucony z Legii po raz drugi. Po raz pierwszy odsunięto go od drużyny po kompromitującej porażce w Sanoku w Pucharze Polski. - To, co wtedy się stało świadczyło o ówczesnej atmosferze w drużynie. Sytuacja była inna niż teraz. Przegraliśmy wszyscy, a cała wina skrupiła się na "Włodarze" i Michale Gottwaldzie. Zostali w brzydki sposób wyrzuceni z drużyny, a my - ich koledzy i współwinowajcy - nie zareagowaliśmy. Napisaliście przecież list protestacyjny z prośbą o ich przywrócenie. - Po dziesięciu dniach. W drużynie brakowało wtedy jedności. Teraz jest? Podobno nie krzyczycie na siebie w czasie meczu, tylko pozytywnie mobilizujecie. - Nie generalizujmy. Nie będziemy wyłącznie się głaskać, ale i nie będziemy tylko opieprzać. Trzeba być naturalnym. Nie ma co robić niczego na pokaz. Nawet jak zwrócimy sobie uwagę nikt się nie obrazi, nie odbierze słów kolegi negatywnie. To ma spowodować zmiana atmosfery na lepszą. Krytyka - pewnie, że tak, ale konstruktywna. Podpowiedź, ale bez złośliwości i pretensji. Do meczu w Wilnie wszyscy zapewniali, że atmosfera w zespole jest lepsza niż w poprzednim sezonie. - Bez niej nie ma wyników. Nie można bagatelizować słabej gry w Wilnie. Ale też jeden przegrany mecz nie może wszystkiego przekreślać. W poprzednim sezonie każdą porażkę tłumaczono brakiem mobilizacji i zaangażowania. Bywało różnie, ale teraz nie będzie tak, że jeden się obrazi, a ucierpi cała drużyna. Poprzez Puchar Intertoto mieliście walczyć o udział w Pucharze UEFA. W Wilnie, nie tylko poza boiskiem, było fatalnie. Po pierwszej połowie przegrywaliście z Vetrą 0:2. Zostaliście wykluczeni z pucharów. Odchodzą zawodnicy... Uda się zmobilizować na mecze ligowe? - Co to znaczy, że mam mobilizować? Wszyscy jesteśmy zawodowymi piłkarzami, mamy obowiązki wynikające z kontraktów. To, że nie zagramy w pucharach za rok, boli. Ale ja już przeżyłem w Legii czasy, że nie płacono po kilka miesięcy i jakoś nikomu nie paliło się do odejścia. Wracając do pytania - nigdy nie potrzebowałem niczyjej zachęty, by grać o zwycięstwo. W Wilnie nie brakowało nam zaangażowania. Tylko agresywności i dobrej gry defensywnej wszystkich. Biegaliśmy dużo, ale bezproduktywnie i bez sensu. Źle się ustawialiśmy, musieliśmy więcej biegać niż potrzeba. W lidze będzie lepiej. Jak ma grać Legia Jana Urbana? - Ważne, że nowy trener ma wizję, że wie czego chce i wie, jak to osiągnąć. Ale potrzebuje czasu. W Wilnie nie atakowaliśmy skrzydłami. A mamy grać nimi bardzo dużo. To ma być jeden z podstawowych elementów taktyki. Chcemy unikać niepotrzebnych, krótkich, spowalniających podań. A już niedopuszczalne jest takie granie na swojej połowie. Wiosną taka gra parę razy kończyła się stratą i kontrą rywali. Chcemy grać i być blisko siebie. Indywidualnie i formacjami. W Wilnie byliśmy na boisku za bardzo porozrzucani. Wydawało się, że Litwinów jest więcej. Gra ma być efektywna, a nie efektowna. Nie zawsze liczyć się będzie piękno, wynik - zawsze. Jest to do wykonania, mimo fatalnego początku. Ostatni weekend lipca i dalsze tygodnie pokażą, czy jesteśmy dobrzy. Uważam, że na każdej pozycji mamy piłkarza, który - jeśli nie jest najlepszy w polskiej lidze - to bez wątpienia mieści się w trójce najlepszych. To powinno gwarantować, przy odpowiedniej determinacji i jedności zespołu, najwyższe miejsce. Rozegrał pan w polskiej lidze 130 meczów i strzelił tylko dziewięć goli. To mało jak na ofensywnego pomocnika. - Rzeczywiście... Na swoją obronę powiem, że - jak na liczbę wykonanych prób zdobycia bramki - to i tak jest nieźle z moją skutecznością. Nigdy nie byłem sępem na gole. To moja wada. W ostatnim czasie większość meczów grałem z wieloma zadaniami defensywnymi. Trener Urban przesunął do środka Rogera, on teraz gra za napastnikami. Ja mam więcej biegać i pomagać w obronie. W Wilnie graliśmy 4-4-2, ale częściej chyba będziemy grać 4-5-1. Z Ekwueme jako defensywnym, dwoma skrzydłowymi i jednym napastnikiem. Nowa Legia jest młoda. W jedenastce, która wystąpiła w Wilnie był pan najstarszy. Mając 28 lat. - Najpierw Legia była za młoda, potem za stara, a teraz znowu jest za młoda. Nigdy nikomu się nie dogodzi. Jak przyjdą zwycięstwa, nikt nie zapyta o wiek. Jaki to będzie sezon w polskiej lidze? - U was wszystko może się zmienić, każdy przepis, ale jedno jest stałe. Jak drużyna ma problem to zmienia trenera. Ilu ich było w polskiej lidze, odkąd tu gram? Setki się przewinęły. Teraz, do karuzeli trenerów wskoczyli też dyrektorzy sportowi. Nie wiem, co będzie się działo. Rok temu nikt nie przypuszczał, że ligę wygra Lubin z Bełchatowem. Teraz jest więcej zespołów z aspiracjami. Jedni chcą się podnieść po upadku, inni pokazać, że wysokie miejsce to nie był przypadek. Czy polska liga jest lepsza niż kilka lat temu? Kiedyś dominowała Wisła. Potem dołączyła Legia. Ostatnio o tytuł walczyło kilka klubów. Ale Lubin miał cztery porażki, BOT - siedem, a Legia dziesięć w 30 meczach. - Niby liga wydaje się ciekawsza, ale w pucharach polskim klubom brak wiary. Atmosfera jest taka, że żaden klub się nie nadaje. I rzeczywiście Europa uciekła daleko, a niektóre porażki są zawstydzające. Przyszedł pan do Legii na rok, a jest już siedem. - Na siłę nikt by mnie tu nie zatrzymał. Kiedy chciałem odejść to odszedłem. Wyjechałem do Grecji, bo... na pozostanie w Legii nie pozwalała mi ambicja. Do tego Ergotelisu w ogóle nie chciałem jechać. To była ostateczna ostateczność. Były inne oferty, ale nie wypaliły. Miałem propozycję z Legii, ale nie dogadaliśmy się co do kasy. Wtedy mierzyłem w grę w poważniejszych klubach niż Ergotelis. Wydawało się, że - teraz to może brzmieć dziwnie - pójdę do Sevilli czy Hannoveru. Moimi sprawami zajmował się obecny dyrektor sportowy Realu Madryt Predrag Mijatović. Skończyło się na Grecji. To był błąd. Ale prosić się Legii o pozostanie nie wypadało. Wyjechałem i cieszę się, że po pół roku dostałem szansę powrotu. Przyjechałem i jest mi dobrze. W Warszawie jestem szczęśliwy. Ładnie powiedziane. Zostanie pan w Warszawie na stałe? - Jeszcze się nie zdecydowałem. Rozmawiali: Robert Błoński i Maciej Weber

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.