News: Michał Żewłakow: Drużyna nie ma jednego celu

Michał Żewłakow: Co dalej? Decyzję podejmę po sezonie

Marcin Szymczyk

Źródło: Rzeczpospolita

15.04.2017 09:39

(akt. 04.01.2019 13:57)

- Dla mnie piłka to nie było tylko zarabianie pieniędzy i zdobywanie trofeów. Traktowałem swoją karierę jako szansę na poznanie świata, innego sposobu życia, innego na nie patrzenia. Będąc dłużej w Grecji, do niektórych rzeczy się za bardzo przyzwyczaiłem i po powrocie do Polski nie zdaje to egzaminu. Ale jako człowiek jestem bogatszy, powiedziałbym - bardziej elastyczny. Problemy, które spotykają mnie w życiu, nie sprawiają, że załamuję ręce. Staram się je rozwiązywać od razu. a nie odkładać na później - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dyrektor sportowy Legii Warszawa, Michał Żewłakow.

Mówił pan, że problemem był wyjazd z Warszawy do Beveren, z wielkiego miasta do małego. Dlaczego osoby z wielkich miast rzadziej osiągają sukces w sporcie?


- Ludzie z mniejszych miejscowości bardziej dążą do tego, by im wyszło. Mają ograniczone możliwości dokoła, ale za to więcej charakteru. A w sporcie chodzi głównie o charakter, bo sam talent może być wizytówką tylko do pewnego momentu. Później dźwignią sukcesu jest wytrwałość i rzetelność. Nie mówię, że profesjonalizm, bo sam za profesjonalistę nigdy się nie uważałem. Byłem co najwyżej rzetelny.


Jak to?


- No chyba profesjonalistą nie jest piłkarz, który po meczu idzie na balet, kończy go o szóstej rano. a o dziewiątej idzie na trening. Ja szedłem na trening, wiedziałem, że muszę się wymęczyć, wypocić, ale nie płakałem, nie uciekałem w kontuzje ani nie mówiłem trenerowi, że źle się czuję. Trzeba było iść i mielić na boisku.


Odnalazłby się pan we współczesnym futbolu? Te wszystkie kulki mocy i diety bez glutenu to dla pana?


- Widzę te wszystkie trendy i rzeczywiście w dzisiejszych czasach ciężko byłoby mi być nawet rzetelnym. Ale przecież odżywianie nie jest jedyną drogą do sukcesu, patrzymy na nie inaczej przez Roberta Lewandowskiego. To przykład i wzór tego, jak nad sobą pracować. Robert udowodnił, że Polak może być jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Pamiętając o swoich doświadczeniach, nie wiem jednak, czy byłbym w stanie żyć tak jak on. Lewandowski ma widocznie inne priorytety, które powodują, że jest spełniony i szczęśliwy.


Kiedyś był pan częścią drużyny, którą czasami spotykała krytyka. Teraz, jako dyrektor sportowy Legii, musi pan radzić sobie sam z krytyką swoich decyzji. Jak inna to jest presja?


- Do każdej można się przyzwyczaić. W każdym gorszym momencie zadaję sobie pytanie, czy to był po prostu mój błąd, czy też chciałem kogoś naciągnąć dla swojej wygody. Mam czyste sumienie, nie jestem w klubie od realizacji swoich dziwnych wizji. Najważniejsze decyzje podejmowałem, konsultując się z trenerami, skautami, prezesem. Oczywiście podpisuję się pod transferami, bo czyjś podpis musi być, ale to efekt pracy całego zespołu. Mogę się mylić, bo jestem tylko człowiekiem. Jeśli jest ktoś chętny, mądrzejszy, by zająć moje miejsce, to ustąpię. Dla dobra klubu. Może w niektórych sytuacjach okazało się, że jestem za głupi, ale wszystko robiłem w dobrej wierze. Można mieć do mnie duże albo małe pretensje, ale więcej zrobiłem dla Legii dobrego niż złego. Kiedy na dziesięć decyzji podejmiesz osiem dobrych i dwie złe, to ludzie i tak przyczepią się tylko do tych dwóch.


Nie zastanawiał się pan, czy nie odejść z klubu po zmianach właścicielskich?


- Do tej pory się zastanawiam, jednak na pewno nie jest to odpowiedni moment. Jestem lojalny wobec trenera i piłkarzy, bo sezon się jeszcze nie skończył. Powiedziałem prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu, że tak naprawdę decyzję podejmę po zakończeniu rozgrywek. Nie jest powiedziane, że muszę w Legii zostać, mam jeszcze kilka tygodni na przemyślenia.


Zapis całej rozmowy z Michałem Żewłakowem można przeczytać w sobotnim wydaniu "Rzeczpospolitej".

Polecamy

Komentarze (48)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.