News: Bogusław Leśnodorski: Mistrzostwo klamrą spinającą ostatnie lata

Bogusław Leśnodorski: Mistrzostwo klamrą spinającą ostatnie lata

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

15.04.2017 10:36

(akt. 07.12.2018 10:39)

- Jeżeli zobaczę, że ma to sens, będę pomagać. Po ostatnim meczu w sezonie zdecyduję co dalej. Dzisiaj nie możemy mówić o nowym projekcie, bo chyba nikt o nim nie wie. Nie ma sensu spekulować, tak naprawdę należałoby o to pytać Darka Mioduskiego i Jarka Jankowskiego - mówi w trzy częściowej rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Bogusław Leśnodorski.

Opróżnił pan już gabinet prezesa?


- Tego samego dnia, gdy wiedziałem, że to koniec. Przyjechałem wieczorem, spakowałem rzeczy i tyle.


To nie był zwykły gabinet. Stał tam fliper, było mnóstwo pamiątek, wiele rodzajów alkoholu...


- Wszystko zabrałem, ale jeszcze się nie rozpakowałem. Alkohol? Nie piję do odwołania.


Za rok Legia nie będzie mistrzem?


- Tego nie wiem. Oczywiście kibicuję jej, by była nim co roku, a do tego dokładała puchar. W każdej chwili jestem gotowy pomóc klubowi, przekazać doświadczenie. Ta drużyna jest dziś taka, że powinna wygrać ekstraklasę, awansować do Ligi Mistrzów. My na stulecie wygraliśmy ligę, Puchar Polski, mistrzostwo kraju zdobyli juniorzy, zagraliśmy w Lidze Mistrzów i jeszcze wyszliśmy z grupy do Ligi Europy. Przez pięć lat przegraliśmy jeden ważny mecz. Z Lechem po finale Pucharu Polski, który kosztował nas mistrzostwo. Cztery razy z rzędu graliśmy w Lidze Europy, żaden polski klub tego nie powtórzy, to mogę powiedzieć śmiało.


Zastanawiamy się nad trenerami w Legii za pana kadencji i brakuje nam spójności. Nie widać przy ich zatrudnianiu myśli, żeby kolejny był w czymś podobny do poprzednika i ulepszał jego pracę, tylko miotanie się od ściany do ściany.


- Mogę otwartym tekstem powiedzieć, że nie mieliśmy wiedzy i doświadczenia. Nie ma co ściemniać. Był Janek Urban, świetny gość. Kuma tę piłkę jak cholera. Ale zamierzaliśmy iść do przodu, szczególnie w aspekcie organizacyjnym. A Janek to freestylowiec, kultura przeniesiona z Hiszpanii. Planowaliśmy ściągnąć Solskjaera, on polecił Henninga Berga. Pomógł wznieść klub na wyższy poziom, choćby logistyką związaną z Ligą Europy. Piłkarsko może nie skorzystaliśmy, ale to nie miało znaczenia. Przegraliśmy mistrzostwo i chcieliśmy zobaczyć, czy druga szansa dla trenera w Legii jest możliwa. Spróbowaliśmy wszystko zresetować, nie udało się. Mieliśmy już świadomość, że drużynie jest potrzebny inny trener niż Henning.


I przyszedł Stanisław Czerczesow, trener różniący się od Berga wszystkim, co możliwe.


- Okazało się, że mieliśmy rację, bo Stasiu dużo wniósł. Tyle, że jego metody mogły nie zadziałać w przyszłości. Po kilku miesiącach, jeszcze przed zdobyciem mistrzostwa Polski, doszliśmy do wniosku, że na przykład może zajechać tę drużynę, a to już było za duże ryzyko. Stasio to świetny gość, związał się z Legią i myślę, że kiedyś do niej wróci.


Następca, Besnik Hasi, okazał się totalną pomyłką.


- Jego zatrudnienie było kompromisem właścicieli, ale broń Boże nie chcę tego na nikogo zrzucać. Zresztą to nie była pomyłka, dużo zyskaliśmy.


Mieliście też spektakularne wpadki. Katastrofa z Celtikiem.


- Zapłaciliśmy gigantyczną cenę za bardzo szybkie zmiany. To nie była tylko wina Marty Ostrowskiej, ale też moja i modelu, jaki przyjęliśmy. Oczywiście ona tego nie dopatrzyła. Chcieliśmy agresywnie gnać do przodu, ścigać się z innymi i gonić za sukcesami. Przy wymianie tylu trybów w maszynie, musiała być usterka. Jeśli nie ta, mielibyśmy inną. Zdarzyła się najgorsza z możliwych. Nie masz pieniędzy, to nie stać cię na sprawdzone osoby, tylko oszczędzasz. Pamiętam, jak namawiałem Michała Żewłakowa: „Byłeś świetnym piłkarzem, znasz kilka języków. Może spróbujesz w nowej roli”. I on się kilka lat uczył nowej funkcji. Dziś jest dyrektorem sportowym, kozakiem, ale na początku wszyscy myśleliśmy, że jakoś to będzie.


Walkower za mecz w Glasgow to potężny cios dla klubu. Jaka jest wtedy rola jego szefa? Od czego trzeba zacząć podnoszenie ludzi?


- Przede wszystkim nie mogłem wejść do nich ze spuszczoną głową. Stałem na czele dużej organizacji, nie zamierzałem dać po sobie poznać, że jesteśmy na deskach. Zacząłem tylko palić papierosy, a 40 lat się trzymałem. Teraz już rzuciłem, trzeci raz i mam nadzieję definitywnie. Już przed meczem wiedziałem, że coś jest nie tak. Byłem na dole, widziałem narady i postawę ludzi z Celticu. Rozpisywali scenariusz, gdy tylko zobaczyli nazwisko Bereszyńskiego w protokole. Dlatego uważam to za skurw...o. To samo zrobiliby, gdyby Bereś nie wszedł, bo tak skonstruowano przepis. Delegat UEFA też wiedział, mógł przyjść przed meczem i nam powiedzieć. Postanowili zrobić inaczej. Po ostatnim gwizdku miałem pewność, że będzie źle. Nie znałem jeszcze powodu, ale Szkoci się z nas śmiali. Dostali 0:2 i chodzili zadowoleni.


A co z tymi transferami? Na przykład Michała Pazdana.


- O Jezu... Chyba nigdy tyle nie wypiłem. Czarek Kulesza otwierał hotel, zorganizował większą imprezę, tam rozmawialiśmy o transferze Pazdana. W Jagiellonii jest wielu współwłaścicieli, wszyscy musieli się zgodzić. Swoją drogą świetni goście. No, ale zdrowotnie byłem wykończony negocjacjami. Wytrzeźwiałem trzy dni później. Podobne rozmowy toczyliśmy przy transferze Dudy na Słowacji. Na czczo walnęliśmy z prezesem butelkę koniaku, dużą, 3/4 litra. Jako aperitif. Później dali jedzenie, drugą na stół. Brr... Nie piję koniaku od tamtej pory. A myślicie, że z Osuchem było prosto, kiedy negocjowaliśmy przyjścia Lewczuka czy Masłowskiego?

Z którego transferu jest pan najbardziej zadowolony?


- Dominik Ebebenge z Michałem Żewłakowem wykonywali kosmiczną pracę. Jestem ciekawy, jak teraz to będzie wyglądało. Wymagające transfery? Vadis, Thibault, Rado, Bereś, Jędza, Niko, no masa. Tego pierwszego to chyba ojciec przekonał. A Thibault był przecież najlepszym pomocnikiem ligi belgijskiej. Albo Adam Hloušek. Nie wiem, czy był taki przypadek, że ktoś zagrał osiemdziesiąt ileś razy w Bundeslidze i przychodzi do ekstraklasy, jeszcze nie na emeryturę. Trzy-cztery lata temu to było niemożliwe, by zawodnik z poważnej ligi w dobrym dla siebie wieku przyszedł do Legii.


Są jeszcze w kasie Legii pieniądze z Ligi Mistrzów?


- Na koniec sezonu powinny być. W czerwcu przyjdzie rata.


To skąd wersja, że nie ma?


- Nie wiem, nie chcę w to wchodzić.


W nowym sezonie może być wyprzedaż Legii?


- A tego nie wiem. Wiadomo, że odejdzie Pazdan. Vadis pewnie też, tak się z nim dogadaliśmy. Ci goście mają jedno życie, ile razy możesz starać się ich przekonywać? Uwierzyli nam, że ta drużyna jest w stanie walczyć o najwyższe cele, które spowodują, że będą mieć satysfakcję sportową, poprawią się ich finanse, będzie zachowana jakość treningów, a cały klub zafunkcjonuje na top-poziomie na wszystkich polach. Świetnym przykładem jest „Hama”, bo zgodził się u nas grać za podobne pieniądze, jak w Lechu. Jeśli piłkarze by w to nie wierzyli, to by się nie angażowali. Proste. Każdy widzi, że Vadis jest ponad tę ligę, gdzie indziej może zarabiać trzy czy cztery razy więcej. Dlaczego tu jest? Możemy mówić o Kubie Rzeźniczaku, on jest związany z klubem. Czy „Rado”. Ale on nie wrócił, żeby grać na emeryturze, bo to samo mógłby zrobić za trzy lata i otworzyć knajpę w Warszawie, tylko chciał wystąpić w Lidze Mistrzów, zdobyć mistrzostwo, zapisać się w historii Legii.


Ewentualne mistrzostwo Legii będzie dla pana klamrą, spinającą ostatnie lata?


- Zdecydowanie. Z chłopakami ze sztabu powiedzieliśmy sobie: „Chcemy to zrobić jeszcze raz”. Wyobraźcie sobie, że z niektórymi zawodnikami jestem na „ty”. To się zaczyna przenikać – dzwonicie do siebie, przychodzisz na śluby, chrzciny, umierają rodzice, pocieszasz się po porażkach, dbasz o tych po kontuzjach. Pamiętam, jak Pazdan uszkodził kolano przed EURO. Wyglądało to źle. Siedzieliśmy na boisku, opowiadałem mu tym, że sam kiedyś rozwaliłem się na nartach. Rodzą się takie przyjaźnie, że w ogóle nie jesteś w stanie myśleć w pierwszej osobie. Jest liczba mnoga.


Zapis całej, długiej rozmowy z Bogusławem Leśnodrskim można znaleźć na stronach "Przeglądu Sportowego".


- Część pierwsza


- Część druga


- Część trzecia

Polecamy

Komentarze (80)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.