News: Niepełnosprawni Fanatycy i radość kibicowania

Niepełnosprawni Fanatycy i radość kibicowania

Marcin Szymczyk

Źródło: PolskaMowi

17.04.2017 09:16

(akt. 07.12.2018 10:39)

Niepełnosprawność nie musi być przeszkodą do aktywnego i ciekawego życia. Udowadniają to niepełnosprawni kibice Legii Warszawa. Zarówno na meczach u siebie jak i tych wyjazdowych, głośno dopingują swoją drużynę. W serwisie polskamowi.pl możemy przeczytać ciekawy reportaż o naszych wyjątkowych fanach.

Nieformalna grupa Niepełnosprawnych Fanatyków działa już ponad 10 lat i liczy około 50 osób. W zeszłym roku powołane zostało Stowarzyszenie Niepełnosprawni Fanatycy, które jest powiązane z Stowarzyszeniem Kibiców Legii Warszawa. Powstało po to, aby umożliwić osobom niepełnosprawnym udział w meczach wyjazdowych Legii. Mieli okazję dopingować legionistów nie tylko w wielu polskich miastach, ale także za granicą, m.in. w Doniecku, Wiedniu, Bukareszcie czy Amsterdamie.


Wśród nich są osoby niewidome, niesłyszące czy mające się problem z poruszaniem. Wszystkich ich łączy jedno – miłość do Legii. Jednym z kibiców jest niewidomy Filip Zagończyk. Jego przygoda z warszawską drużyną z Łazienkowskiej 3 rozpoczęła się ponad 20 lat temu. Jak wspomina, jechał z tatą samochodem, który zatrzymał się przy stadionie w momencie kiedy Leszek Pisz zdobył gola z rzutu wolnego podczas meczu z Zagłębiem Lubin w 1994 roku. Zainteresował go głośny krzyk radości.


– Pierwszy mecz, jaki obejrzałem w całości z trybun, to był finał Pucharu Polski z GKS Katowice. Legia wygrała 2:0, a ja śpiewałem aż do zachrypnięcia. Niepełnosprawność w żaden sposób nie przeszkadza mi w odbiorze meczu zwłaszcza od czasu kiedy mogę skorzystać z audiodeskrypcji. Jestem na każdym meczu u siebie i zawsze angażuję się w doping. Wielką przyjemność daje mi „zanurzenie się” w atmosferze stadionu –  stwierdza Filip Zagończyk. Przygoda Pawła Ossolińskiego z Legią rozpoczęła się w maju 1994 roku. Jak podkreśla, na meczu czuje, że żyje, a jego rodzaj niepełnosprawności(niedosłyszenie) w żaden sposób nie psuje mi widowiska. – Kibicowanie to dla mnie sens życia. Daje multum radości, emocji, ciężko to porównać z czymś innym. To też możliwość poznawania ludzi o takiej samej pasji. Stowarzyszenie daje mi jeszcze większe poczucie wspólnoty z kibicami, a także pozwala realizować się na gruncie pomocy osobom niepełnosprawnym – podkreśla Paweł Ossoliński.


Dla  Krzysztofa Chmiela, który również już od ponad 20 lat jest kibicem Legii, każdy mecz to  swoiste święto. Mieszka bowiem 432 km od Warszawy i ze względu na odległość, finanse oraz stan zdrowia nieczęsto może dopingować ukochaną drużynę. – Jestem chory na serce, mam problemy z kręgosłupem i nie zawsze mam siły przez 90 minut non stop dopingować Legię, ale nie jestem jakimś „piknikiem", co tylko siedzi. Tyle, ile mam sił i serce pozwala to kibicuję. Jestem z tego dumny i cieszę się, że jestem legionistą!. Dzięki Stowarzyszeniu spełniło się moje marzenie i już dwa razy byłem na „Żylecie” (trybuna najbardziej zagorzałych kibiców Legii, która swoją nazwę wzięła od reklamy żyletek Polsilver, która wisiała nad trybuną w latach 70 – dop. red.). Poznałem też dużo fajnych osób, którzy mimo tego iż niektórzy z nich są bardziej chorzy niż ja, to są na każdym meczu i treningu  – opowiada Krzysztof Chmiel.

 

Jednym z głównych założycieli grupy jest Piotr Pawlak, który swój pierwszy mecz przy Łazienkowskiej 3 zaliczył w wieku około trzech miesięcy. Jak wspomina, któregoś dnia jego ojciec chciał pójść na mecz, ale mama poprosiła go, żeby poszedł z nim na spacer do parku. Oczywiście poszedł, ale jednym z przystanków był mecz. Co go skłoniło do działania w grupie Niepełnosprawnych Fanatyków? – Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, po prostu zacząłem działać. Dla mnie to było całkiem naturalne. Cieszy mnie, że choć do niedawna osoby niepełnosprawne siedziały w domu, to dziś wychodzą, chodzą na mecze, co więcej  jeżdżą na mecz do innych miast i są częścią wielkiej społeczności kibicowskiej. Dla nich jest to najlepsza rehabilitacja, a dla nas sens życia – podkreśla  prezes SKN Piotr Pawlak.


Cały reportaż Anny Krzesińskiej można przeczytać w serwisie "PolskaMowi"

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.