News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Bruk-Betem

Marcin Szymczyk, Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

16.05.2017 09:36

(akt. 21.12.2018 15:37)

Piłkarze Legii Warszawa w niedzielę pewnie wygrali z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, zwyciężyli wysoko i w pełni zasłużenie. Formę na mecz z Lechem już przyszykował Kasper Hamalainen, a przełamali niemoc strzelecką Miroslav Radović, Guilherme i Waleri Kazaiszwili. Czas na kilka pomeczowych uwag i spostrzeżeń.

Pewne zwycięstwo – Nie będzie to nic odkrywczego, ale wygrana z Termalicą była najpewniejszą w tym roku i pierwszą przypominającą zwycięstwa z rundy jesiennej, kiedy to Legia niczym walec rozjeżdżała rywali. Duże brawa dla wszystkich, zaczynając od trenera Jacka Magiery. „Magic” pierwszy raz jest w tak stresującej sytuacji, gdzie każdy patrzy mu na ręce, kiedy losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygną dwa najbliższe tygodnie. Mimo to nie bał się poczynić zmian w ustawieniu i zagrać bardziej ofensywnie niż w poprzednich spotkaniach przy Łazienkowskiej w tym roku. Brawa dla całego zespołu, bo przecież przy stanie 2:0 mógł oszczędzać siły, grać zachowawczo. A jednak kolejne akcje i bramki sprawiały naszym zawodnikom radość. Legia potrafiła wykorzystać ogromną nieporadność taktyczną rywali, który dziury między poszczególnymi formacjami miał tak wielkie, że można by w nie wstawić autobus. To jednak nie nasz problem, my potrafiliśmy skorzystać z błędów przeciwnika i to bardzo cieszy.


Hamalainen gotowy na Lecha – Kasper Hamalainen nie ma w Legii łatwo. Na jego nominalnej pozycji pierwszeństwo do tej pory miał Vadis Odjidja-Ofoe. W drugiej kolejności był Miroslav Radović. Fin jeśli więc pojawiał się na murawie, to głównie na skrzydle. Jednak z uwagi na kłopoty w ataku „Rado” został przesunięty na „dziewiątkę”, a pauza za kartki Thibaulta Moulina spowodowała, że nieco w tył został wycofany Belg. To stworzyło szansę na grę na „dziesiątce” dla Hamalainena, który chyba pierwszy raz zagrał od początku na swojej ulubionej pozycji, tuż za napastnikiem. I widać było różnicę. „Hama” idealnie wbiegał w pole karne rywali i tam siał popłoch. Świetnie zachował się przy dośrodkowaniu Guilherme zdobywając pierwszą bramkę, ale wręcz kapitalnie zachował się przy drugim trafieniu. Przejął piłkę, pobiegł na bramkę, posłał futbolówkę między nogami obrońcy i obok bezradnego bramkarza. Nie włożył w uderzenie dużej siły, ale popisał się ogromną precyzją i sprytem. W sumie oddał trzy strzały, strzelił dwa gole, miał 81 procent celnych podań. Na trybunach słychać było komentarze, że Kasper już przyszykował formę na mecz z Lechem.


Nagy robi różnicę – Od pierwszych treningów w Legii Dominik Nagy był porównywalny do Ondreja Dudy. Być może Węgier ma trochę gorszą technikę od Słowaka, ale za to lepszy drybling, jest szybszy i bardziej bezczelny. Kiedyś Kuba Kosecki lubił o sobie mówić, że na boisku jest bezczelny, ale Nagy go w tym przebija. Nie ma respektu dla rywala, lubi ośmieszać przeciwnika, a na murawie często robi to, co wydaje się z pozoru najgorszym rozwiązaniem. Rywal pewnie też tak myśli i często się nabiera. Mogło się podobać jak tuż po zabraniu piłki ruszył na pełnym biegu w pole karne, minął bramkarza i posłał futbolówkę do siatki. Coś podobnego zrobił też w pierwszej połowie, ale wtedy Dariusz Trela zdołał wybronić strzał Węgra. Ogólnie widać, że to może być nasza perełka, potencjał i możliwości ma bardzo duże. Biorąc pod uwagę jak grał u nas Nikolić, jak prezentuje się Nagy, to rynek węgierski jest dla nas bardzo atrakcyjny. Warto tam zaglądać.


Każdy chciał strzelić gola – W niedzielę każdy z piłkarzy Legii miał ochotę na gola. Najlepiej było to widać przy rzucie karnym. Najpierw do piłki podchodzić zaczął Miro Radović, ale po chwili miał ją w rękach Dominik Nagy, który już w Szczecinie deklarował chęć do wykonania jedenastki. Po chwili ustawił ją sobie Guilherme, ale w międzyczasie gotowość do strzału zgłosił też Vadis Odjidja-Ofoe. Ostatecznie to Brazylijczyk uderzył i zdobył bramkę. Chciał się w ten sposób przełamać, bo ostatnio nie mógł znaleźć drogi do bramki, choć okazje ku temu były. Swojego pierwszego gola strzelił Waleri Kazaiszwili i wypada jedynie żałować, że zrobił to tak późno, pod koniec sezonu. Wielką ochotę na trafienia miał wspomnianym Odjidja, ale po jego strzałach piłka nie chciała znaleźć drogi do bramki. Pierwszy raz od 12 marca, od meczu z Wisłą Kraków, z trafienia mógł się cieszyć Radović.


Stadion Legii odczarowany - W tym roku Legia miała słaby bilans u siebie – tylko dwa zwycięstwa w siedmiu meczach, raptem sześć goli – średnia 0,86 bramki na spotkanie. Teraz wreszcie legioniści odczarowali ten stadion, a dorobek bramkowy został podwojony. Właśnie tak grającej Legii wszyscy oczekujemy, skutecznej i wyrachowanej. Bo mistrzowie Polski nie włożyli w to spotkanie maksymalnego wysiłku, czasem oddawali piłkę rywalom i dawali im pograć. A kiedy ci popełniali błąd, to bezwzględnie to wykorzystywali. To dobry prognostyk przed zbliżającymi się meczami w Warszawie – a czekają nas jeszcze starcia z Lechem i Lechią.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.