News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Kilka uwag i spostrzeżeń po meczu z Lechem: Król Odjidja, powrót Kinga

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

19.05.2017 14:41

(akt. 21.12.2018 15:37)

Piłkarze Legii bez żadnych problemów poradzili sobie z Lechem i wygrali 2:0. Taki wynik końcowy był najniższym z możliwych wymiarów kary. Nieziemskie zawody rozegrał Vadis Odjidja Ofoe. Zapraszamy do lektury naszych pomeczowych uwag i spostrzeżeń.

Wygrana na luzie - Chyba większość kibiców na stadionie i przed telewizorami spodziewała się bardziej wyrównanego meczu, wyżej oceniała możliwości gości. Tymczasem Legia od pierwszej minuty narzuciła wysokie tempo gry, swój styl i dyktowała warunki. Szybko strzelony gol tylko pomógł legionistom w realizacji perfekcyjnie nakreślonego planu taktycznego przez trenera Jacka Magierę. Nawet przez moment wygrana mistrzów Polski nie była zagrożona. Gracze "Kolejorza" nie potrafili sobie poradzić nie tylko z Vadisem Odjidją Ofoe, ale też z długimi piłkami posyłanymi za linię obrony. Tak było przy golu Belga, tak było też, gdy w dobrej sytuacji znalazł sie Dominik Nagy. W obu sytuacjach piłkę zagrywał z zegarmistrzowską precyzją Maciej Dąbrowski. Lech pierwszy celny strzał na bramkę oddał w 85 minucie meczu - Maciej Makuszewski trafił wprost w Arkadiusza Malarza. 2:0 było nie tylko wynikiem w pełni zasłużonym, ale też najmniejszym z możliwych wymiarów kary. Legioniści zagrali konsekwentnie do bólu, a przy tym cieszyli się każdym zagraniem - nawet wybiciem piłki na aut, gdy z atakiem ruszali przeciwnicy - tak było w przypadku Guilherme. Brawa należą się dla całego sztabu i całej drużyny.


Król Odjidja I - To co zagrał w środę Vadis Odjidja-Ofoe, to było jak najbardziej smakowity deser z dokładką. Od pierwszej minuty Belg grał po prostu swój mecz, w swoim tempie, prowadził piłkę blisko przy nodze, a rywale nie mogli sobie z nim poradzić. Do przerwy piłkarze Lecha ani razu nie powstrzymali zawodnika Legii zgodnie z przepisami, musieli uciekać się do fauli jak Łukasz Trałka, który najpierw dał się przepchnąć, a później wyprzedzić. Podobnie było z Abudelem Azizem Tettehem. Odjidja szybko zdobył bramkę przyjmując długie zagranie od Macieja Dąbrowskiego klatką piersiową, tak by był czas spojrzeć jak ustawiony jest Matus Putnocky, a następnie huknął nie do obrony. Dużo widział, fajnie współpracował z Miroslavem Radoviciem, wypracował sytuacje dla Guilherme i Dominika Nagya. Kiedy było trzeba zwalniał i uspokajał grę, a kiedy była okazja to przyspieszał i nadawał tempa. Z czasem rywale nabrali do niego ogromnego respektu, trzymali na dystans, bali się, że zostaną ośmieszeni. Vadis wygrywał nawet wydawałoby się przegrane pojedynki. - On nie pasuje do ekstraklasy, to bardzo dobry i szybki zawodnik, perfekcyjny technicznie. Robił dziś różnicę i nie wiedzieliśmy jak sobie z nim radzić. To najlepszy piłkarz tego meczu - podsumował trener Lecha, Nenad Bjelica.


Kolejny mecz na zero z tyłu - Już w poprzednich spotkaniach podkreślaliśmy fakt, jak dobrze współpracuje ze sobą defensywa Legii, jak fajnie wspomagają obrońców pomocnicy. Podobnie było w meczu z Lechem, gra obronna całego zespołu nie pozwoliła piłkarzom "Kolejorza" na nic, nie stworzyli sobie żadnej groźnej sytuacji pod bramką Legii. Arkadiusz Malarz jest niepokonany już od 302 minut, a Legia zagrała trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu. Duża w tym zasługa duetu stoperów, Maciej Dąbrowski stworzył świetnie zgraną parę z Michałem Pazdanem. Bardzo pewnie na bokach grają też w defensywie Adam Hlousek i Artur Jędrzejczyk. W środę obronę perfekcyjnie asekurował Thibault Moulin, naprawiał nieliczne błędy kolegów, przejmował wiele piłek. Dziennikarze na trybunie prasowej żartowali, że Legia zamurowała dostęp do bramki. Nie mamy nic przeciwko, aby ten mur nie posypał się już do końca rozgrywek.


Manewr z Jodłowcem - Trener Jacek Magiera szykował do gry z Lechem Tomasza Jodłowca i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Wielu kibiców spodziewało się, że "Jodła" będzie miał więcej zadań defensywnych, tymczasem on często włączał się do akcji ofensywnych. Miał swoją szansę, ale z dość ostrego kąta posłał piłkę obok bramki. Zagrał kapitalne podanie do Michała Kucharczyka przy golu i pokazał, że nie przez przypadek za kadencji Stanisława Czerczesowa zanotował trzy asysty w jednym spotkaniu. Jodłowiec wiele widział, wygrywał większość pojedynków, radził sobie z rywalami. Znów imponował siłą, piłkarze Lecha nie mogli sobie z nią poradzić. Oby ten mecz oznaczał, że wrócił stary, dobry Jodłowiec. Taki piłkarz w formie to skarb i zawodnik, którego chciałby mieć w drużynie każdy trener w Polsce. Wliczając w to selekcjonera reprezentacji Polski.


Powrót Kinga - W Gdańsku Michał Kucharczyk wszedł z ławki rezerwowych, zdobył dwie bramki i przesądził o wygranej Legii z Lechią. Wtedy po spotkaniu powiedział do dziennikarzy, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa w tym sezonie, że będzie jeszcze okazja do tego, aby porozmawiać. Wydawało się, że te odważne plany pokrzyżowała kontuzja. "Kuchy" na jednym z treningów naciągnął więzadła w kolanie, powrót na boisko się wydłużał, bo kolano wciąż bolało. Trener Jacek Magiera podkreślał jednak na każdym kroku, że liczy na tego zawodnika w końcówce, w tych najważniejszych meczach. "Kuchy" wrócił do gry, mecz z Lechem rozpoczął na ławce rezerwowych, wszedł na boisko kwadrans przed końcem. Walczył w defensywie, pomagał Arturowi Jędrzejczykowi, kilka razy fajnie przyjął piłkę w środku pola, ale gola strzelił jak najlepsi na świecie. Idealnie wyszedł do zagrania od Jodłowca, przerzucił sobie piłkę nad bramkarzem i głową, szczupakiem, skierował futbolówkę do pustej bramki. Czapki z głów! Kuchy King!

Polecamy

Komentarze (9)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.