News: Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Ten plan może wypalić

Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Dystans

Przemysław Witkowski

Źródło: Legia.Net

11.10.2017 15:07

(akt. 04.01.2019 12:21)

Dystans, dystans k..., albo wszyscy umrzemy. Kilka głębokich oddechów. Albo nie. Kilkaset. Strasznie mnie świerzbiły palce, po katastrofalnym występie Wojskowych na stadionie przy Bułgarskiej, aby zaorać Worda potokiem słów, opisujących bardzo dokładnie mój podły stan emocjonalny. Nie mieściło mi się w głowie, że oni mogli tak źle zagrać. Aż tak ŹLE. Do tego doszły zdarzenia okołomeczowe, niezrozumiała dla mnie wypowiedź Romeo po spotkaniu i pewnie jeszcze parę innych, przykrych dla nas spraw. I już siadałem, już chciałem stukać w klawiaturę, kiedy przyszła chwila otrzeźwienia. Coś mi podpowiedziało. Nie pisz. Nie teraz. Postaraj się złapać dystans. Było cholernie ciężko, ale zrezygnowałem. I chyba dobrze, bo wyszedłby wtedy bardzo emocjonalnie negatywny tekst. Taki, o którym mógłbym powiedzieć później: co nagle, to po diable. Napisać, że się jest wkurwionym, że nie nic zagrało, że piłkarze oddali mecz bez walki, że to jest jeden wielki absurd, to jak skopiować kilka fragmentów wcześn

Przez kilka kolejnych dni czytałem jedynie informacje, analizy i opinie. Zarówno dziennikarzy, kibiców i władz. Nikomu nie muszę mówić, jak ważny kibicowsko były są i będą mecze z drużyną z Poznania i jak wielkie wzbudzają emocje. I to właśnie od tego wątku chciałbym dziś zacząć. Jest też kilka innych kwestii, na które chciałbym zwrócić uwagę. Trochę nawiązać do tego co było, co jest i co może być. Ale po kolei.


Po meczu w Poznaniu zauważyłem dość nieudolną, moim zdaniem, próbę delikatnego przerzucenia czy przeniesienia części ciężaru odpowiedzialności za atmosferę wokół klubu na kibiców. Zarówno prezes Mioduski, jak i Vuko, do którego mam naprawdę duży szacunek, wypuścili komunikat w świat, żeby kibice stosowali zasadę „na dobre i na złe”, a nie tylko „na dobre”. Upraszczam rzecz jasna, ale wymowa była mniej więcej taka. Odnoszę dziwne wrażenie, że pamięć niestety jest dość krótka lub wybiórcza. Jesteśmy w dołku, a wy się od nas odwracacie. Nie ma sukcesów, to już nam nie kibicujecie. Dziwne. Serio. Pamiętam, że jeszcze na początku tego sezonu, po dość mizernym starcie – Arka, Górnik, Korona - kibice wspierali swój klub, skandując "Hej Legio, dzięki za walkę" i "Jesteśmy z wami, hej Legio jesteśmy z Wami". Ja, jako kibic jestem w stanie przełknąć porażki, niepowodzenia, fakt, że drużynie nie idzie. Ale, na wszystkie narody świata, nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że w zespole nie ma ambicji, woli walki, czyli tego wszystkiego, co tak naprawdę w oczach fanów ma priorytetowe znaczenie. A zatem nie dziwię się wielkiej frustracji kibiców. Oni akurat dają z siebie wszystko. Czy na Ł3, czy jeżdżąc nieomal po całym świecie, wydając nieraz niemałe pieniądze, aby dopingować swój ukochany klub. Dlatego w pierwszej kolejności oczekujemy walki, determinacji, ambicji. Czy naprawdę trzeba komuś przypominać, ile razy krzyczeliśmy z trybun, kiedy końcowy wynik nie był korzystny, wspomniane już: Hej Legio, dzięki za walkę!? Ja, jak i pewnie większość z was doskonale rozumie, że piłka nożna to tylko sport. Raz się wygrywa a raz przegrywa. Jak w życiu. Ale nie ma zgody na popelinę, braku ambicji i walki o każdy centymetr boiska przez 90 minut. Za to byłem najbardziej wściekły na naszych piłkarzy podczas meczu z Lechem. Oni przegrali to spotkanie zanim wyszli na murawę. I nie tylko ten. I parę poprzednich również.  I o to mam największe pretensje. Słabe wyniki są jedynie smutną konsekwencją. Jestem przekonany, że nawet jeśli Legia przegra z Lechią, ale na boisku będzie oranie murawy walka o każdy centymetr placu, to reakcje trybun będą zgoła odmienne.


Kolejna kwestia dotyczy nowego szkoleniowca. Napisałem w poprzednim tekście, że ma ode mnie carte blanche. Ale nie chodziło mi oto, że ma teraz zapisywać tam jakieś cholernie niezrozumiałe i krzykliwe bazgroły. Być może jest tak, że trener Jozak zapragnął pokazać, że jest gościem, który z dziewcząt (w jego ocenie) zrobi mężczyzn i prawdziwych piłkarzy. Zapomniał tylko, że jak chciał zostać królem motywacji, to swoje tyrady powinien zachować dla siebie i zawodników w szatni. Mógł tam nawet zrobić im z dupy jesień średniowiecza. Mogłyby latać tam szafki, bidony, getry, korki, masażysta czy sami piłkarze. Mam to gdzieś. Każdy trener ma swój sposób rozmowy z drużyną, którą prowadzi. Ale być w Polsce kilka dni i pojechać na konferencji po swoich piłkarzach, mówiąc o zdradzie itd., to rzecz niebywała i rzadko spotykana we współczesnym futbolu. Sponiewierana drużyna, w dołku, dostaje nowego trenera, który publicznie stawia jej zarzuty oraz z niej szydzi. Nie jestem coachem Grzesiakiem czy innym Bączkiem, ale być może muszę zwrócić się o analizę do takiego specjalisty, żeby wskazał pozytywne skutki takiej zagrywki. To samo zresztą powiedział, bardziej dyplomatycznie, Łukasz Fabiański w studio Canal+. Są rzeczy, które powinny zostać w szatni. Koniec i kropka.


Sytuacja jest teraz taka, że Romeo ma chyba nie lada problem. Do zimy raczej kadra mu się nie zmieni. Będzie musiał grać tymi „dziewczętami”. I o ile kibicom ta wypowiedź mogła się podobać – vide, to co napisałem o braku woli walki, o tyle jej skutki mogą i będą wyłącznie złe. Stąd wolałbym, aby nowy trener skupił się na swojej pracy i pomógł drużynie wyjść z dołka merytorycznymi działaniami szkoleniowymi. A z drugiej strony, żeby trzy razy zastanowił się, jak będzie miał coś takiego, jak w Poznaniu, do powiedzenia. Dużo bardziej byłbym rad, gdyby trener rozwikłał dla nas zagadkę słabej formy np. naszych reprezentantów, którzy w kadrze cudownie ozdrawiają i pozbywają się wszelkich słabości i błędów, które przytrafiają się im, kiedy biegają po murawie w legijnych trykotach. Żeby znalazł odpowiedź, jak wykorzystać sprowadzonego do Legii Mączyńskiego. Jak uzdrowić Moulin’a. Wykrzesać maksa z Dominika. I wreszcie jak ich zmotywować, żeby wyszli na plac głodni walki, ambitni, zadziorni. Żeby wyszli na boisko jak prawdziwi Legioniści. I żeby w końcu pojawił się jakiś styl w grze i  jakiś zalążek koncepcji i taktyki, które będą wdrażane w każdym kolejnym spotkaniu.


***


Dystans. Wracam do tego, co napisałem na początku. Staram się go złapać. Wiem, że ten sezon tak bardzo zmarnowany do tej pory, będzie najtrudniejszym od pięciu lat. Wiele się może jeszcze wydarzyć. Jeszcze nieraz będziemy łapać się za głowę, widząc poczynania naszych piłkarzy. Ale co się stało, to się nieodstanie. Trzeba spojrzeć na okienko zimowe i zrobić kilka przemyślanych ruchów transferowych. Zaprząc wszystkie siły, środki i możliwości, aby w końcówce sezonu być w pierwszej trójce i w lecie bić się o puchary. To nadal nie jest niemożliwe. Nasza liga jest słaba. I trzeba to wykorzystać. I to powinno być priorytetem władz klubu. Zbudowanie relacji trener – zawodnicy, po jego fatalnym zachowaniu. Trzeba posprzątać ten bałagan. Zmotywować piłkarzy. Popracować nad ich głowami. Poprawić jakość gry. Pomysł z udziałem we Florida Cup uważam za dobry z każdej strony. Podnosić poziom można grając tylko z lepszymi. Nawet jeśli to ma się skończyć tęgim laniem.  A to wszystko oznacza ni mniej, ni więcej jak tylko: Pracę, pracę, pracę. Najlepiej w ciszy i spokoju. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale uważam, że to właśnie będzie duża rola prezesa Mioduskiego. Dać Legii wewnętrzny i zewnętrzny spokój. I o tym też chciałem napisać już jakiś czas temu…


… Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób, pokazywanie się w mediach jest kwestią priorytetową. Wszak tak buduje się swój wizerunek. Jasne. Niemniej jednak, jak przypatruje się wystąpieniom właściciela Legii, to widzę zbyt dużą amplituda zmian zdania, nie do końca jasne wypowiedzi, czasem lekko sobie zaprzeczające nie budują tego, co za pewne chciałby sam zainteresowany uzyskać. Wydaje mi się, choć jestem tylko zwykłym, najzwyklejszym kibicem, że czasem zasada, iż lepiej milczeć i działać mogłaby się tu sprawdzić. Powtórzę jesz ze raz: Praca, praca, praca w zaciszu gabinetów, klubowych korytarzy, z drużyną i całym sztabem. Jeśli to przyniesie (a wierzę, że tak będzie) odpowiednie rezultaty, na pewno stanie się dobrym polem do kilku fajnych wywiadów.


***


Dobrze, że przytrafiła nam się teraz przerwa na reprezentację. Dobrze, że Polska wywalczyła awans na mistrzostwa świata rozgrywane w Rosji. Część mediów skupia się teraz na Lewym i spółce. O Legii w mediach cisza. I dobrze, bo spokój, to coś, co bardzo jest teraz w klubie potrzebne. Z każdego kryzysu można wyjść. Każdą porażkę można przekuć w zwycięstwo. Ale trzeba to robić z głową, zaczynając od siebie, a nie szukać winnych dookoła. A zasada jest prosta: Walczyć, trenować! Warszawa musi panować!

Polecamy

Komentarze (59)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.