News: Patryk Mikita: W Legii żyłem chwilą

Patryk Mikita: W Legii żyłem chwilą

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

07.12.2017 11:52

(akt. 02.12.2018 11:44)

- Gdy byłem w Legii, żyłem chwilą. Nie zwracałem uwagi na to, że jako młodemu chłopakowi nikt nie pokazywał mi profesjonalnych wzorców zachowania, więc sam też to zaniedbywałem. Byłem młodym i niedoświadczonym bachorem, który debiutując w Legii, był przekonany, że złapał pana Boga za nogi. Nie prowadziłem mądrej diety, nie chodziłem spać codziennie o 22. - opowiada w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były gracz Legii, Patryk Mikita.

Zdarzały się imprezy w czasie sezonu?


- Oczywiście, że się zdarzały. Jejku, byłem młody. Nie pochodziłem z bogatej rodziny, a nagle – dzięki własnym umiejętnościom – miałem wszystko, o czym mogłem sobie zamarzyć. I z tego korzystałem.


Pierwszy kontrakt z Legią to 12 tysięcy miesięcznej pensji. Jak na 19-latka to dużo.


- Bardzo dużo. Ale taka jest piłka. Rynek zarobków jest chory. Sam piłkarski potencjał opłacany jest niesamowicie hojnie. Ten pierwszy kontrakt zmienił w moim życiu bardzo dużo. Jednego dnia prosiłem jeszcze mamę o pieniądze na jakiś normalny wydatek, a drugiego zarabiałem już tyle, że sam mogłem kupić sobie dużo nieosiągalnych wcześniej rzeczy i jeszcze ją obdarowywać jakimś prezentem. Z pierwszej pensji kupiłem samochód. Mam go do tej pory. Nie jest ani specjalnie imponujący, ani tym bardziej luksusowy, a raczej normalny. Ważne, że jeździ służy i nie trzeba chodzić na piechotę. Jak widać, wcale nie było tylko tak, że latałem metr nad ziemią.


Masz pan przypiętą łatkę.


- Zostałem nie tylko synonimem zmarnowanego talentu, ale też największym „bywalcem kasyn” i „imprezowiczem” wśród piłkarzy młodego pokolenia. W legijnych czasach bywałem na imprezach z wieloma piłkarzami. To nie był grzech. Nikt nam tego nie zabraniał. Trzeba było tylko znać proporcje i wszystko robić racjonalnie. Jest trening, pracuj, masz wolny czas, możesz wyskoczyć do jakiegoś klubu. Można napić się wina, whisky czy piwa. Byle nie do trupa. Kultura musi być. Piłkarz też człowiek, a wszystko jest dla ludzi.


Za szybko odniósł pan sukces?


- Też sobie zadawałem to pytanie. Może byłem za wcześnie wprowadzany do pierwszej drużyny Legii? Debiut miałem bardzo dobry, bo jak inaczej nazwać bilans z golem i asystą, a przecież w pierwszej połowie nie wykorzystałem kilku dobrych szans, potem było gorzej, ale pamiętajmy, że byłem bardzo młodym zawodnikiem. Trener Jan Urban odważnie na mnie stawiał, ale przyszła zmiana szkoleniowca i... nikt już mnie w Legii nie chciał. Taka jest polska piłka. Wszystko potrafi  odwrócić się w ciągu miesiąca. Wchodząc do szatni Legii byłem pewny swego, po sukcesach stałem się bezczelny, a pod koniec to już zagubiony w tym całym chaosie. To się kumulowało. Byłem za młody na wszystko, co na mnie spadało. Sukcesy, niepowodzenia, pochwały, krytyka. Za dużo intensywnych wrażeń. Po zmianie trenera wszyscy młodzi nagle zostali odsunięci od gry.


Zapis całej rozmowy z Patrykiem Mikitą można znaleźć w czwartkowym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.