News: List od Czytelnika: Większa doza realizmu potrzebna od zaraz

Komentarz: Wina Legii

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

10.03.2018 10:31

(akt. 21.12.2018 22:32)

- Straszenie dzieci czarną wołgą przestało już być skuteczne, teraz dzieci straszy się warszawską Legią. Wprawdzie jeszcze nie oskarżono jej o porwania, ale wydaje się to wyłącznie kwestią czasu. Jeśli sędzia gwizdnie karnego, którego według przepisów miał obowiązek zagwizdać – wina Legii. Jeśli na Śląsku chuligani przerwą mecz, za co Komisja Ligi wymierzy kary – wina Legii. A jeśli arbiter nie zauważy spalonego – też wina Legii. Wszystko jest winą Legii. Może ją wskazać palcem prezes innego klubu, trener, a nawet poważny niby dziennikarz z poważnej niby gazety - komentuje na łamach "Przeglądu Sportowego" dziennikarz weszlo.com - Krzysztof Stanowski.

- Legia stanowi doskonałe alibi. Nie wygraliśmy od pięciu lat, a na wyjeździe od dwudziestu? To efekt legijnych spisków. Nie realizujemy celów? Przez Legię. Nasza polityka transferowa kuleje? Wcale nie, po prostu Legia nie daje naszym zawodnikom rozwinąć skrzydeł. Macki warszawskiego klubu oplotły sędziów, PZPN, Ekstraklasę SA, Komisję Ligi oraz jury w „Tańcu z gwiazdami”. Kibice przestają wymagać od swoich klubów, bo przecież nie da się wygrać w tak nierównej walce.


- Mam kilka złych wiadomości dla zwolenników tych teorii spiskowych. Na przykład pierwsza jest taka, że akurat Legia jest jednym z tych nielicznych klubów, które nie dostały nawet rykoszetem od wrocławskiej prokuratury, w przeciwieństwie do tych, które dzisiaj lubią bawić się w pewne insynuacje.


- Trudno, by Legia patrzyła na to, co dzieje się w innych klubach i jak można zaszkodzić konkurencji, skoro patrzy wyłącznie na czubek własnego nosa. Ta zarozumiałość przez całe dekady była zgubna, ale nawet najgorsze sezony nie nauczyły warszawian pokory. Jej to wszystko zupełnie nie interesuje. Czasami mam wrażenie, że inni o tym tak naprawdę wiedzą, ale próbują dodać sobie centymetrów sugestią, że akurat nimi Legia się przejmuje. Otóż nie. Legia przejmuje się własnym nosem i niczym więcej. Od niepamiętnych czasów jest w sobie zakochana do szaleństwa – i to z wzajemnością. Legia może się potknąć w tym sezonie jeszcze kilka razy, właśnie dlatego, że jak się patrzy głównie na czubek własnego nosa, to nie patrzy się pod nogi. Ale konkurencja może się potykać jeszcze częściej i boleśniej, bo patrzenie na Legię zamiast pod nogi też nie jest najlepszym sposobem na zmierzanie do celu.


Cały felieton można przeczytać na łamach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.