News: Maciej Dąbrowski: Chcę pokazać, że Jozak się mylił

Maciej Dąbrowski: Chcę pokazać, że Jozak się mylił

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

12.04.2018 12:50

(akt. 02.12.2018 11:30)

- Najpierw usłyszałem, że nie ma opcji, bym odszedł z klubu. W oknie transferowym zaczęto jednak ściągać, ściągać i ściągać kolejnych zawodników. Nagle zabrakło dla mnie miejsca, miałem zmienić otoczenie. To dla mnie niezrozumiała sytuacja. Nie mam piętnastu lat, by tak mnie traktować. Takie jest jednak życie. Lubię udowadniać, że ktoś się mylił. W sobotnim meczu Legii z Zagłębiem będę chciał pokazać, że trener Romeo Jozak był w błędzie - mówi w rozmowie z Legia.Net Maciej Dąbrowski, defensor "Miedziowych", który z Łazienkowskiej odszedł 28 lutego, ostatniego dnia okienka transferowego. W sobotę "Wojskowi" zmierzą się ze starym-nowym klubem stopera. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30.

Zdążyłeś już ponownie poczuć się w Lubinie, jak w domu?


- Myślę, że tak. Szybko poszło. Kolejne mecze pozwalają mi się ograć, dojść do optymalnej dyspozycji i wszystko idzie w dobrą stronę. 


Występy w ostatnich czterech meczach, od deski do deski, pozwalają poczuć się pewniakiem w składzie Zagłębia?


- W piłce nic nie jest pewne, ale na pewno wszystko idzie w dobrym kierunku. W każdym meczu staram się pomagać drużynie.

 

W piłce nic nie jest pewne - kojarzy się to z twoją sytuacją w Legii.


- Nie ja to powiedziałem (śmiech). Do meczu z Legią zostało jeszcze trochę czasu. Pracujemy w Lubinie, by optymalnie przygotować się do sobotniego spotkania. Na pewno nie zabraknie z naszej strony walki. 


Z jakimi emocjami wrócisz do Warszawy? Wiele osób zastanawiało to nagłe pożegnanie w ostatnim dniu okna transferowego.


- Chyba sam nie do końca rozumiem tę sprawę. Patrząc na całą sytuację teraz, nie żałuję odejścia z Legii. Moje szanse na grę były praktycznie żadne… Po sparingach wiedziałem, że szykowana jest dla mnie rola rezerwowego. Na początku słyszałem od trenera, że nie ma możliwości, bym odszedł z klubu. Potem dostałem jednak informację, że stanie się lepiej, gdy zmienię otoczenie. Sytuacja była dla mnie niezrozumiała, ale… takie jest życie.

 

Kiedy dostałeś pierwszy sygnał, że Legia nie wiąże z tobą dalszych planów? W Hiszpanii nie chciałeś rozmawiać z dziennikarzami. Potem można było pomyśleć, że to właśnie przez kwestię spodziewanego transferu.


- Nie, to stało się później. Otwarcie mówiłem trenerowi, że nie chcę być rezerwowym. Nie interesowało mnie siedzenie na ławce i zgarnianie kolejnych wypłat. Wtedy słyszałem, że nie muszę się obawiać, a trener nie zamierza się mnie pozbywać. Zaczęto jednak ściągać, ściągać i ściągać kolejnych zawodników. Nagle wyszło, jak wyszło. 


Zaczęło brakować miejsca dla tych, którzy byli w Legii do tej pory. 


- Miałem poczucie, że potraktowano mnie niezbyt poważnie. Nie mam piętnastu lat, jesteśmy dorośli… Wolę rozmawiać otwarcie, szczerze i bez owijania w bawełnę. Chciałbym w takiej sytuacji usłyszeć, że nie jestem potrzebny w grudniu, a nie dopiero wtedy, gdy do Legii zaczęto pozyskiwać nowych graczy…

 

Poczucie niedocenienia?


- Śmiem twierdzić, że w ostatnich miesiącach - jesienią - nie dostałem prawdziwej szansy. Szkoda, bo nikt, w tym trener, nie może wiedzieć czy nie wykorzystałbym okazji. Na początku rundy wiosennej bylem chory, nie pojechałem do Lubina. Potem nie było już dla mnie miejsca, kazano mi szukać nowego klubu. Najlepsze słowo opisujące tę kwestię? Zawiedziony. 


Jak podchodziłeś do rywalizacji z nowymi graczami?


- Nie czuję się słabszy od nikogo. Czasami człowiekowi może brakować umiejętności, ale nigdy nie zabraknie mi na boisku serca. Tak było, jest i będzie: czy to w Legii, czy w Zagłębiu. 


Szybko doszło do porozumienia z Zagłębiem?


- Rozmowy z prezesem Sadowskim trwały dwie minuty. Powiedziałem, że nie chcę siedzieć na ławce, a pieniądze nie są kwestią, która mnie najbrdziej interesuje. Chciałem grać, bo piłka cały czas sprawia mi mnóstwo przyjemności. Mogłem zostać w Legii, nadal pobierać kasę z konta klubu i być rezerwowym. Kłopot jest taki, że po wygaśnięciu umowy z mistrzami Polski, żaden klub zapewne nie zdecydowałby się postawić na stopera w takim wieku.

 

Twoją grę w Legii można podzielić na pewne rozdziały.


- Trafiłem do Legii w trudnym momencie, po grze w eliminacjach Ligi Europy w barwach Zagłębia. Grałem tam praktycznie we wszystkich meczach, a w stolicy za szybko wprowadzono mnie do gry. Wystąpiłem w spotkaniu z Górnikiem po przejazdach, przelotach i nieprzespanych nocach. Potem się odbudowałem, w czym pomógł mi trener Sebastian Krzepota, gdy pracowaliśmy indywidualnie. Zostałem doprowadzony do stanu używalności i odwdzięczyłem się za to Legii i trenerowi Magierze. Po sezonie nie wybrałem się sam najlepszym obrońcą Ekstraklasy.

 

Po nagrodzie dla najlepszego obrońcy Ekstraklasy można było mieć wrażenie, że na długo zostaniesz w podstawowym składzie Legii.


- To pytanie do trenera Jozaka. Taka była jego decyzja, nie grałem… Jestem teraz w Zagłębiu i z przyjemnością myślę o meczu z Legią. Będę chciał pokazać, że Chorwat się pomylił. Jestem człowiekiem, który lubi innym udowadniać, że byli w błędzie. Nie chcę publicznie oceniać szkoleniowca, choć prywatnie mam swoje zdanie. Ludzie wiele widzą, dostrzegają pewne kwestie i mogą wydać własny osąd.

 

Rozmawiałeś już z kolegami z byłej drużyny?


- Nie, jeszcze nie. Nadal mam jednak kontakt z „Mąką”, a przede wszystkim z Radkiem Cierzniakiem. Myślę, że zdążymy jeszcze porozmawiać.

 

Zagłębie nie musi już w tym sezonie nic - zapewniliście sobie miejsce w pierwszej ósemce. 


- Nie jesteśmy jednak drużyną, która przyjedzie gdzieś i się położy. Nadal chcemy walczyć. Faktycznie, nic nie musimy, ale jesteśmy grupą ambitnych ludzi, którzy chcą zająć jak najwyższą lokatę w lidze. Nadal nie straciliśmy też szans na awans do europejskich pucharów. Mamy duży potencjał piłkarski, walecznych zawodników. To fajny zespół, co widać poza szatnią, ale i w niej. Może tego brakowało w Legii? Przy Łazienkowskiej jest jednak zbyt wiele nacji, nie ze wszystkimi da się porozumieć. W Zagłębiu nie brakuje Polaków i fajnie to funkcjonuje.

 

Legia zaczęła ostatnio grać lepiej, ale nadal ma swoje problemy.


- Nie możemy żyć problemami Legii, to zresztą powiedziałem chłopakom w szatni. Znam zawodników stołecznego klubu, zdajemy sobie sprawę z ich słabych punktów i może uda się je wykorzystać. Najważniejsze jest jednak to, by myśleć o sobie i tym, co można zrobić we własnym zakresie.

 

Może dojść do sytuacji, w której w maju zostaniesz mistrzem Polski. Jesienią zagrałeś w dziewięciu meczach Ekstraklasy.


- Nie jestem zawistny i cały czas życzę Legii mistrzostwa. Nie spędziłem w stolicy tak wiele czasu, ale dostatecznie byłem tam na tyle długo, by pozostał mi sentyment do warszawskiej ekipy. To w jej barwach mogłem cieszyć się z mistrzostwa w poprzednim sezonie czy występów w Lidze Mistrzów. Kiedy za jakiś czas przyjadę do Warszawy, w galerii przy wyjściu na boisko zobaczę swoją twarz. To pozytywna myśl. Życzę Legii mistrzostwa, ale nie mogę życzyć wygranej z Zagłębiem (śmiech).

 

Maciej Dąbrowski trafił do Legii w czerwcu 2016 roku. Do czasu odejścia z Łazienkowskiej, stoper zdołał rozegrać 42 spotkania, a także strzelić cztery gole. 6 marca 30-latek podpisał 2,5-letni kontrakt z Zagłębiem Lubin.

Polecamy

Komentarze (107)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.