News: Oceny piłkarzy Legii za mecz z Zagłębiem - dowiezione trzy punkty

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Wisłą Płock - poziom emocji wyższy niż poziom gry

Redakcja

Źródło: Legia.Net

12.05.2018 22:18

(akt. 21.12.2018 14:39)

W niedzielę Legia pokonała w przy Łazienkowskiej Wisłę Płock 3:2. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz na samym dole w kolejności od najwyższej do najniższej. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 5 (5,82 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Po serii meczów granych co trzy dni Dean Klafurić, najwyraźniej przekonany o słabej formie fizycznej legionistów, w której przygotowywaniu zimą jako asystent Romeo Jozaka miał przecież znaczący udział, wyjął z gabloty klubowego muzeum nieco zapomnianą już chorwacką maszyną losującą, która wybrała skład z Mauricio na środku obrony, Cristianem Pasquato na skrzydle, Domagojem Antoliciem na „dziesiątce” i Eduardo w ataku. Efekty tego losowania tylko w pewnych aspektach zmieniły grę”Wojskowych” - atak pozycyjny mianowicie jak nie istniał wcześniej, tak nie nadal istniał w niedzielę, ale za to szczelna dotychczas defensywa stała się dziurawa jak szwajcarski ser. Na szczęście Legia miała między słupkami Arkadiusza Malarza, bramki rywali strzegł Thomas Dahne, a na ostatnie pół godziny pojawił się Michał Kucharczyk w ataku i wysoki odbiór w postaci Marko Vesovicia przesuniętego z prawej obrony. Co tu dużo pisać, zwycięstwo było bardzo szczęśliwe, bo płocczanie stworzyli sobie więcej sytuacji podbramkowych niż mistrzowie Polski. Należy jednak też pochwalić piłkarzy, że grając w dziesiątkę nie poddali się i potrafili odpowiedzieć w końcówce zwycięskim golem. Generalnie jednak poziom gry legionistów był zastraszająco niski i gdyby nie potworne błędy indywidualne piłkarzy z Płocka oraz świetna postawa Malarza, „Wojskowi” prawdopodobnie by niedzielny mecz przegrali. Mamy nadzieję, że był to już ostatni wybór składu przez maszynę losującą i ostatni mecz z tak kiepską współpracą zespołową i niskim poziomem koncentracji piłkarzy z pola, tym bardziej, że każdy kolejny mecz na finiszu Ekstraklasy wiąże się z coraz większą presją i dobrze zorganizowany, skoncentrowany i rozumiejący się zespół jest na dwa ostatnie starcia niezbędnym warunkiem do obronienia tytułu mistrza Polski.

 

Arkadiusz Malarz 8 (8,96 - ocena Czytelników).Cztery świetne interwencje bramkarza Legii w 54., 62. i dwie w 78. minucie powodowały, że legioniści stracili w niedzielę tylko dwa gole. Za stratę żadnego z nich Malarz winy nie ponosi, choć pierwszy z nich przy odrobinie szczęścia pewnie mógł odbić, przy drugim nie miał szans. O ile w pierwszej części meczu można było mieć do bramkarza Legii pewne zastrzeżenia, gdy niepotrzebnie wybrał się na wycieczkę w 41. minucie, a w 16. minucie wywalił piłkę z „piątki” w aut, to po zmianie stron był z pewnością bohaterem stołecznej drużyny.

 

Marko Vesović 7 (6,64). Pierwsze pół godziny miał bardzo słabe, nie tyle w defensywie, co w operowaniu piłką, często ją tracił po prostych błędach i tylko dwa razy włączył się udanie do akcji ofensywnej. Jeszcze gorzej zaczął drugą część spotkania, gdy w 54. minucie podał piłkę Semirowi Stiliciowi przed własnym polem karnym i legionistów musiał ratować Malarz. Poirytowanym tym Klafurić wpuścił na prawą obronę Łukasza Brozia przesuwając Vesovicia do przodu i zmiana ta wyszła na korzyść i dla Czarnogórca i dla całego zespołu. Vesović najpierw odebrał piłkę w środku pola Arkadiuszowi Recy, a kilkanaście minut później Dominikowi Furmanowi i w obu przypadkach świetnie ją rozprowadził, co zaowocowało dwoma golami, a co ciekawe rzut rożny, po którym padła pierwsza bramka, też wywalczył właśnie Vesović. Świetna gra Czarnogórca przez ostatnie pół godziny nie przesłania nam jednak faktu, że na pozycji prawego obrońcy prezentował się dość przeciętnie, a chwilami wręcz słabo, dlatego ocenimy jego występ jako dobry, ale nie powalający na kolana.

 

Inaki Astiz 4 (6,17). Niestety, gdy jeden stoper ma jako partnera obok siebie piłkarza grającego bardzo słabo, to i jego gra musi wyglądać gorzej. Ciężko jest ustawiać linię spalonego, czy przekazywać sobie krycie, gdy para środkowych obrońców nie ma żadnego doświadczenia we wzajemnej współpracy, a do tego jeden z nich znacząco odstaje formą od Ekstraklasowego poziomu. Ponieważ defensorzy „Wojskowych” nie mogli przy takim zestawieniu liczyć na spalone, Astiz musiał wykazać się nie tylko dobrym ustawianiem się i czytaniem gry, ale również odpowiednią reakcją na boiskowe wydarzenia i szybkością. Z tym ostatnim było niestety bardzo źle. Uciekał mu Arkadiusz Reca, uciekał Nico Varela, a na początku meczu po „obcince” musiał ratować się faulem niedaleko pola karnego. Niestety, Astiz dużo traci, gdy nie ma obok siebie klasowego partnera na środku obrony. 

 

Mauricio 2 (3,53). Brazylijczyk w niedzielę stanowił niestety głównie zagrożenie dla własnej bramki i problem dla zespołu. W 16. minucie stracił piłkę na własnej połowie, w 41. pozwolił Vareli na dośrodkowanie tuż przed bramką, a wcześniej w 19. zarobił pierwszą żółtą kartkę za brutalny faul. Niestety napomnienie to nie wyleczyło go z ostrej gry, w 58. minucie zaliczył kolejny faul przed własnym polem karnym, aż w 81. po kolejnym został w pełni zasłużenie wyrzucony z boiska. Tak jak i Astiz nie nadążał za rywalami, choć trzeba przyznać, że drugą połowę miał i tak zdecydowanie lepszą niż pierwszą, bo kilka pojedynków wygrał, przede wszystkim w powietrzu. Co ciekawe, sporą część meczu grał zapewne nieco oszołomiony po kopnięciu w głowę, co skończyło się wizytą w szpitalu, a mimo to trenerowi nie zapaliła się lampka i Brazylijczyk grał aż do momentu, w którym do szatni nakazał mu się udać Jarosław Przybył. Nie możemy nadziwić się trenerowi Klafuriciowi, że postawił w tym meczu na środku obrony na kompletnie nieogranego Mauricio zamiast na Remiego. Obstawiamy, że był to ostatni mecz Brazylijczyka w barwach Legii i bynajmniej tego nie żałujemy, bo jego postawa w niedzielę miała się nijak w stosunku do bogatego przecież CV.

 

Adam Hlousek 5 (5,22). Czech zaczął mecz świetnie, najpierw ofiarnie zablokował strzał, potem kapitalnie dośrodkował do Eduardo, który powinien sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystać. Niestety po dwudziestu minutach Hlousek zaczął mieć duże problemy z Jakubem Łukowskim i Cezarym Stefańczykiem, do czego zawodnik tej klasy dopuścić nie powinien - inna sprawa, że wsparcie w defensywie od Cristiano Pasquato miał bardzo nikłe. Na szczęście już w końcówce pierwszej połowy Czech wrócił do stabilniejszego poziomu gry, przestał dawać się ogrywać, dobrze odnalazł się w asekuracji w 41. minucie wybijając piłkę po niepotrzebnym wyjściu Malarza. W drugiej części meczu w zasadzie nie przegrywał już pojedynków w obronie, a nawet „załatwił” Łukowskiemu żółtą kartkę. Niestety w niedzielę niemal w ogóle nie oglądaliśmy Czecha w akcjach zaczepnych, poza wspomnianym dośrodkowaniem do Eduardo i wejściem w 41. minucie zakończonym niecelną wrzutką, w ogóle Hlousek biegał w tym meczu zdecydowanie mniej niż zwykle. Na jego usprawiedliwienie należy jednak dodać, że żaden zawodnik w Legii nie jest tak eksploatowany jak Czech, bo po prostu nie ma dla niego żadnego zmiennika.

 

Chris Philipps 4 (5,78). Wymienione w statystykach 100% celnych podań należy między bajki włożyć, bo my mamy odnotowane jedno niecelne podanie Philippsa w 33. minucie, niemniej rzeczywiście dokładność podań Luksemburczyka zasługuje na duże słowa uznania. Tyle, że ogromna większość tych podań była kierowana na boki do Astiza lub Mauricio między których wchodził Philipps przy wyprowadzaniu piłki. Niestety Luksemburczyk nie stronił przy tym od strat, a jedna przydarzyła mu się zdecydowanie zbyt blisko pola karnego, to po niej właśnie Hlousek wybijał piłkę sprzed pustej bramki. O ile w pierwszej części meczu Luksemburczyk był jeszcze dość aktywny, po faulu na nim obejrzał żółtą kartkę Stilić, a po jego prostopadłym podaniu legioniści mieli rzut rożny zakończony golem, to po zmianie stron zapamiętaliśmy go wyłącznie ze złego krycia w polu karnym po którym do siatki trafił Adam Uryga i z kolejnej straty na własnej połowie w 84. minucie. Słaby w sumie mecz Philippsa mimo imponującego wskaźnika celnych podań, który jak widać, jest tylko jednym z elementów, po którym należy oceniać występ pomocnika.

 

Cafu 8 (7,54). Nieco chaotyczny, ale bardzo waleczny Portugalczyk biegał od bramki do bramki przez cały mecz, zaliczając najwięcej spośród legionistów obok Sebastiana Szymańskiego przebiegniętych kilometrów w niedzielnym meczu. Co istotne, nie było to bieganie po próżnicy, bo Portugalczyk przejmował piłkę od rywali, dokładnie ją podawał i jako jeden z niewielu potrafił indywidualnie wyprowadzić, choć oczywiście nie na poziomie nieodżałowanych Vadisa Odjidji-Ofoe czy Thibaulta Moulina. Najważniejsze jednak były oczywiście dwa jego gole, raz nabił go bramkarz, raz słupek, ale żadna z tych bramek nie byłaby możliwa, gdyby Cafu się dobrze nie ustawił i nie atakował agresywnie rywala - w pierwszym przypadku bramkarza, w drugim Furmana, dzięki czemu Vesović mógł mu zabrać piłkę. W sumie naprawdę dobry występ Portugalczyka bez którego bramek legioniści z pewnością nie mieli by trzech punktów przewagi nad najgroźniejszymi rywalami na dwie kolejki przed końcem sezonu.

 

Sebastian Szymański 6 (6,58). Zadziwiająco odpowiedzialna gra osiemnastolatka pokazująca, jak dużą metamorfozę przeszedł w rundzie wiosennej od chaotycznie grającego radosną piłkę juniora po istotny element zespołu. Tradycyjnie bardzo dużo biegał i miał kilka udanych akcji w pierwszej połowie - drybling, po którym stuprocentową sytuację miał Eduardo, drugi, po którym wywalczył rzut rożny i do tego oddał celny strzał w 28. minucie. Coraz lepiej nastolatek radzi sobie też z przyjmowanie piłki pod kryciem, pomimo wątłej postury. Po przerwie też był aktywny, przy trzeciej bramce zrobił wszystko jak należy, wyszedł na pozycję i dobrze uderzył, trafił co prawda w słupek, ale we właściwym miejscu stał Cafu, ładnie też wyprowadził kontrę w doliczonym czasie gry, do tego oddał niezły, acz niecelny strzał z rzutu wolnego. Mamy jednak i zastrzeżenia w tym meczu do Szymańskiego - po pierwsze bardzo rzadko wracał się po piłkę by pomóc w rozegraniu, po drugie w defensywie w zasadzie nie istniał, przez co duże problemy mieli boczni obrońcy, niezależnie od tego po której stronie boiska aktualnie „Szymi” się znajdował. Na wszystko przyjdzie czas, skoro osiemnastolatek tak znacząco poprawił operowanie piłą i drybling w ostatnim czasie, przyjdzie pewnie i kolej na poprawienie gry w obronie. Niezły w sumie mecz Szymańskiego.

 

Domagoj Antolić 3 (5,19). Pierwsza połowa słaba, druga bardzo słaba. Zachodziliśmy w głowę już po godzinie gry, czemu trener Klafurić tak długo trzyma na boisku Antolicia, który ani nie rozgrywa dokładnie piłki, ani nie kreuje akcji, ani nie stwarza przewagi dryblingami, ani nie wyprowadza starannie akcji, ani też wreszcie nie broni. Dużo strat, dużo niecelnych podań, tylko dwa dobre wyprowadzenia piłki w pierwszej połowie i strzał w księżyc w 75. minucie. Najgorzej oceniony legionista przez InStat i naszym zdaniem to jego w pierwszej kolejności powinno się zmienić, a nie Pasquato. Bardzo słaby mecz Chorwata, który na razie nie może często znaleźć dla siebie miejsca na boisku. Z całą pewnością na pozycję ofensywnego pomocnika się aktualnie nie nadaje, bo rozgrywa piłkę i wolno, brakuje mu kreatywności i techniki. To jednak typ walczaka, a nie błyskotliwego dyrygenta.

 

Cristian Pasquato 4 (4,33). Włoch z uporem godnym lepszej sprawy jest rzucany na bok, podczas gdy jego miejsce jest w środku pola, gdzie mógłby wykorzystać swoją nieprzeciętną jak na Ekstraklasowe warunki technikę użytkową. Bardzo dużo wracał się po piłkę, w przeciwieństwie do Szymańskiego i Antolicia i brał na siebie przeprowadzanie piłki z obrony do ataku, ale trudno to robić mając do dyspozycji tylko boczny korytarz boiska. Inna sprawa, że tą aktywność prezentował głównie przed przerwą, bo po zmianie stron w zasadzie zniknął z pola widzenia. Oczywiście największe zastrzeżenia do Pasquato należy mieć za grę defensywną, w która zresztą starał się angażować, tyle, że bezskutecznie, już w 3. minucie mógł zarobić żółtą kartkę za brutalny faul. Tyle, że chorwacka maszyna losująca wersja 2.0 powinna brać pod uwagę, że Włoch bronić nie umie i rzucanie go na skrzydło to potężne zmartwienie dla bocznego obrońcy. Słaby mecz Pasquato, ale nie wydaje się, by był w tym meczu pierwszym do zmiany, patrząc na to, co wyprawiali Eduardo czy Antolić.

 

Eduardo 2 (3,44). „Eduardo pod względem taktycznym wypadł bardzo dobrze” - ocenił Dean Klafurić na konferencji prasowej. Zachodzimy w głowę, jakież to zadania dostał na ten mecz Eduardo i jakąż to wizję gry wysuniętego napastnika ma w swoim ustawieniu aktualny szkoleniowiec Legii. Nam wydaje się, że jedyny w składzie napastnik ma oddawać strzały, zdobywać bramki, asystować i podawać piłkę w pole karne. Eduardo oddał w całym meczu jeden strzał, trafiając w stuprocentowej sytuacji w bramkarza i nie wykreował ani jednej groźnej sytuacji. Może miał się utrzymywać przy piłce, w oczekiwaniu na podejście kolegów? Niestety chyba też nie, skoro w siedemdziesiąt minut zaliczył dziesięć strat, czyli tyle co Kucharczyk, Pasquato i Antolić razem wzięci. Czasami rzeczywiście Brazylijczykowi udawało się przyjąć piłkę tyłem do bramki i odegrać ją dokładnie do kolegów, procent celnych podań ma bardzo wysoki, ale mniej więcej w co drugim przypadku udawało mu się w ogóle przejąć piłkę. Pewnie, niełatwo mu było walczyć, gdy drużyna gra głównie „dzidę”, ale nie ma przypadku w tym, że Michał Kucharczyk w jedną minutę po wejściu na boisko zrobił więcej niż Eduardo przez minut siedemdziesiąt. Po obiecującym początku rundy coraz wyraźniej niestety widać, że z byłej gwiazdy reprezentacji Chorwacji i jego bogatego CV pozostało wyłącznie nazwisko.

 

Łukasz Broź 5 (5,21). Najlepszym efektem wejścia Brozia było przesunięcie Vesovicia do przodu, co zaowocowała świetnymi odbiorami Czarnogórca, kontratakami i dwoma golami. Sam Broź niespecjalnie się w tym meczu wyróżnił. Najpierw brutalnie sfaulował go Varela, parę minut później prawy obrońca Legii odgryzł się Urugwajczykowi, obaj zarobili po żółtej kartce. Piłką operował poprawnie, ale współpraca z Astizem i Vesoviciem pozostawiała bardzo dużo do życzenia, wciąż to lewe skrzydło Wisły było głównym źródłem zagrożenia dla legionistów. Do akcji ofensywnych nie włączał się w ogóle. Mocno przeciętny w sumie występ Brozia, bez poważnych błędów, ale też i bez jakiejkolwiek spektakularnej interwencji w obronie czy wejścia w ataku.

 

Michał Kucharczyk 8 (7,27). W minutę po wejściu wyszedł w tempo do piłki i po rajdzie kapitalnie wykończył akcję niezwykle precyzyjną podcinką, niczym Nemanja Nikolić, a nie Kucharczyk sprzed paru lat walący na oślep na siłę, co pokazuje, że wychowanek Świtu wciąż jest w stanie się rozwijać i nabywać nowych umiejętności. Kucharczyk nie poprzestał zresztą na tym jednym golu, bo niesiony pieśnią „Kuchy King” dobiegającą z trybun zagrał świetne dwadzieścia kilka minut. Cztery minuty po golu zagrał kapitalną prostopadłą piłkę do Szymańskiego, wywalczył dwa rzuty wolne blisko bramki rywala dzięki umiejętnemu zastawianiu się i świetnie wrócił w doliczonym czasie gry aż pod własną bramkę wybijając piłkę rywalowi. W tak krótkim czasie zrobił w ataku więcej niż Eduardo, Antolić i Pasquato razem wzięci przez pierwszą godzinę, w której to trio przebywało razem na boisku. Wszystkim już chyba niedowiarkom „Kuchy” udowodnił w tym sezonie jak ważną jest dla drużyny postacią w Legii, bo przy ogromnej większości wygranych spotkań Kucharczyk miał istotny udział w zwycięstwach, a na jedenaście spotkań wiosną tylko dwa miał naprawdę słabe. Najlepiej tą zmianę w opiniach kibiców słychać w pieśniach  dobiegających z trybun przy Łazienkowskiej.

 

William Remy (5,64) grał zbyt krótko, by go oceniać.

 

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu w zgodnej opinii Czytelników i redaktorów był Arkadiusz Malarz i to pomimo puszczenia dwóch goli.

Oceny Czytelników:

 

Arkadiusz Malarz 8,96

Cafu 7,54

Michał Kucharczyk 7,27

Marko Vesović 6,64

Sebastian Szymański 6,58

Inaki Astiz 6,17

Chris Philipps 5,78

William Remy 5,64

Adam Hlousek 5,22

Domagoj Antolić 5,19

Cristian Pasquato 4,33

Mauricio 3,53

Eduardo 3,44

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.