News: Piotr Kobierecki: Dzieci muszą stać się mężczyznami

Piotr Kobierecki: Dzieci muszą stać się mężczyznami

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

07.07.2018 15:30

(akt. 02.12.2018 11:24)

Czas by dzieci stawały się mężczyznami. Nasi zawodnicy będą musieli wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Ten sezon będzie solidnym poligonem, ale zależy mi, by zawodnicy promowali drużynę, która de facto będzie wpływała na dalsze przebicie się jednostek - mówi w rozmowie z Legia.Net Piotr Kobierecki. Trener, który ma na koncie trzy mistrzostwa Polski juniorów starszych, a od nowego sezonu poprowadzi trzecioligowe rezerwy mistrzów Polski.

Ostatni sezon był tylko trudny czy najtrudniejszy ze wszystkich od początku pracy z juniorami starszymi?

 

- Był bardzo trudny i to z wielu powodów. Od początku sezonu mieliśmy świadomość, że liga ulega reformie, co oznaczało, że każde spotkanie będzie miało stawkę - od początku do końca. Trzeba było także odpowiednio gospodarować zawodnikami pomiędzy dwiema drużynami. Od początku mówiłem, że grałem o utrzymanie, bo realnie oceniałem sytuację kadrową względem poprzednich sezonów. Wiedzieliśmy także, z kim się mierzymy. W sezonie zasadniczym potrafiliśmy sobie dobrze poradzić, bo nie przegraliśmy żadnego meczu. Cel zrealizowaliśmy, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to chcieliśmy potem osiągnąć więcej. Obiektywnie patrząc - nie byliśmy w stanie zrobić więcej. Szkoda, że po trzech mistrzostwach Polski, do których mogliśmy przyzwyczaić, teraz tego nie dokonaliśmy. 

 

W poprzednim sezonie trafiliśmy do strefy medalowej i musimy być z tego zadowoleni. Wszyscy będą najbardziej pamiętać ostatni mecz z Lechem Poznań, kiedy zostaliśmy zdominowani przez późniejszych mistrzów Polski. Osobiście kończę pracę z drużyną mając na koncie trzy tytuły. Pamiętajmy, że wcześniej, Legia w całej swojej historii tylko dwa razy mogła się cieszyć z mistrzostwa Polski juniorów starszych. 

 

To był słabszy rocznik od poprzednich?

 

- Rocznik grający optymalnym składem, jak we Wronkach, miał swoją siłę. Zobaczyliśmy to ogrywając Lecha na jego terenie. Grając takim składem w rewanżu, znaleźlibyśmy się w finale. Klub podjął jednak decyzję, że wszystkie siły będą walczyły o utrzymanie z trzecioligowymi rezerwami i była to decyzja słuszna. Szkoda, że wyszło tak, że kluczowe mecze na dwóch frontach pokrywały się, ale musieliśmy się temu podporządkować.

 

Przez cały sezon graliśmy w lidze U-19 nie mając w składzie praktycznie żadnego zawodnika z tej kategorii wiekowej. Stawialiśmy głównie na graczy urodzonych w latach 2000 i 2001. Nasi piłkarze na pewno zebrali sporo doświadczeń, a ligowe spotkania przeplatali bogatym programem meczowym z zagranicznymi rywalami. Rozpatruję ten sezon pozytywnie. 

 

Wielu piłkarzy rozwinęło się względem początku sezonu?

 

- Wielu, bo spora grupa dostała na to szansę korzystając z awansów innych. Mecz w Ząbkach z Lechem pokazał jednak, że niektórzy dostali okazję gry nieco na wyrost, bo nie byli na to gotowi. Takie spotkanie i sezon muszą jednak zaprocentować. Nawet wtedy, jeśli dana sytuacja w tamtym momencie kogoś przerosła. 

 

Kogo można wyróżnić po ostatnim sezonie?

 

- Mogę wskazać Łukasz Zjawińskiego, który poprawił finalizację, a także widoczna była jego powtarzalność. Istotne jest to, że dawał drużynie jakość, a to przekładało się na liczby. Kolejnym graczem jest Mikołaj Neuman mający zawsze duży potencjał w grze 1 na 1, ale poprawił myślenie na boisku i stał się dojrzalszym graczem z chęcią pomocy w  defensywie. Kiedyś robił wiele wiatru, teraz stał się efektywny. Na trzecim miejscu wyróżniłbym Mateusza Grudzińskiego. Szkoda, że z ostatnich meczów wyeliminował go uraz. Został przekwalifikowany do defensywy i dobrze zaadaptował się na nowej pozycji stając się jednym z liderów. Wiążemy z nim duże nadzieje. 

 

Kiedyś to jednostki wygrywały mecze Legii. W tym sezonie trzeba było postawić na zespołowość. 

 

- Dokładnie tak. Na bramki Łukasza Zjawińskiego składała się praca całego zespołu. Nasz sposób gry był dopasowany do kadrowego stanu posiadania. Chcieliśmy kreować akcje, tworzyć przewagę i mieć wiele dograń z bocznych sektorów. Składało się na to posiadanie Zjawińskiego i Rosołka za jego plecami. Próbowaliśmy stworzyć odpowiednie środowisko do tego, zmieniając czasem system na 3-5-2. Miało to na celu wykorzystać profile bocznych obrońców. Nasz styl był pragmatyczny. Brakowało jednak meczów, w których jeden z zawodników przesądzał o golach i wynikach indywidualnymi akcjami. Wiele pracy musieli wykonać środkowi pomocnicy, by innym było łatwiej. 

 

Grając w Football Managera, lubiłem posiadać szeroką kadrę. Mając do dyspozycji na przykład piętnastu zawodników, pojawiał się ogromny kłopot. Podobnie jest przy faktycznym prowadzeniu zespołu? 

 

- Kadra była wąska. Z jednej strony mieliśmy problem z odpowiednim zestawieniem zespołu. Nie mieliśmy też kwestii rywalizacji. Rotacje pojawiały się na dwóch-trzech pozycjach. Patrząc jednak z drugiej strony, mieliśmy pewnego rodzaju atut z powodu zgrania i odnajdywania się w modelu gry. Zawodnicy spędzili wiele minut na boisku, a to pozwala na rozwój. Młodsi gracze biegający po murawie, rzadziej, mogli się ogrywać w zespole U-17 trenera Sokołowskiego. 

 

Nie było problemu przemęczenia?

 

- Pojawił się, zwłaszcza w marcu po dwóch wyjazdach na turnieje do Niemiec. Podróże i mała możliwość rotacji nawarstwiały problemy, z którymi musieliśmy się zmagać. Grając pod koniec sezonu systemem sobota-sobota, mogliśmy wyrównać poziom zmęczenia. W spotkaniach półfinałowych widoczny był u niektórych brak świeżości. 

 

Rok pełen wyzwań… 

 

- Bardzo dobrze znałem tę ligę, tak samo jak specyfikę pracy w lidze. W pewnym stopniu działałem spontanicznie, choć wyzwania były inne niż w przeszłości. Nie prezentowaliśmy wysublimowanego sposobu rozegrania piłki, ale gracze nadal mogli się rozwijać poprzez indywidualizację treningu. Dla mnie był to rok pożyteczny, który pozwolił mi się wiele nauczyć. Nie patrzę na ostatnie miesiące przez różowe okulary, ale szukam pozytywnych aspektów.

 

To był ostatni dzwonek na zmianę roli?

 

- Nie ukrywałem tego, że chciałbym już zasmakować seniorskiej piłki, a z tym będę się zmagał w rezerwach. Nie chcę powiedzieć, że byłem wypalony, bo trudno o takie zjawisko pracując w Legii, ale kolejne mecze budziły we mnie jednak mniejsze emocje. Miałem w sobie więcej spokoju. Potrzebowałem nowych wyzwań, bodźców, a klub dał mi szansę. Zobaczymy, jak to się potoczy. 

 

To szansa, o której mówiło się nie od dziś. Jaki jest pana pomysł na rezerwy?

 

- Przystępujemy do sezonu ze strategią stworzenia jak najlepszego środowiska do rozwoju zawodników. Nie chcę jednak uciekać ogólnikami od odpowiedzialności za zespołowy wynik. Zależy mi, by grupa w rezerwach była jak najmocniejsza, bo dzięki temu będzie trudniej w kwestii rywalizacji, ale to pozwoli na rozwój. Drużyna jest najważniejsza, ale będziemy chcieli także postawić na trening indywidualny. Chcę, by gracze wiedzieli, że mamy na nich pomysł i chcemy ich progresu. Będziemy chcieli osiągnąć jak najlepszy wynik. Zobaczymy, jakie rezultaty będziemy notować.

 

Dziećmi z tej ligi można jednak tylko spaść - to zobaczyliśmy w poprzednim sezonie. 

 

- Czas, by dzieci stawały się mężczyznami. Nasi zawodnicy będą musieli wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Ten sezon będzie solidnym poligonem, ale zależy mi, by zawodnicy promowali drużynę, która de facto będzie wpływała na dalsze przebicie się jednostek. Gracze muszą pokazywać, że potrafią realizować założenia i są w stanie adaptować się do futbolu, również na wyższym poziomie. Myślę tu o szybkości operowania piłką czy kreatywności w odpowiednim sektorze boiska. Liga nas zweryfikuje, wiele pokaże czas. Kadra będzie się powoli krystalizowała. Wierzę, że zawodnicy będą mieli podobną filizofie rozwoju do mojej, co pozwoli nam na wchodzenie na wyższy poziom i osiąganie celów sportowych.

 

Jakie będą założenia w kwestii wyniku? Awans? Uniknięcie spadku?

 

- Na pewno będziemy chcieli uniknąć tak nerwowej walki o życie, jaka była w poprzednim sezonie. Chcielibyśmy spokojnie pracować, z tygodnia na tydzień, ale niezbędne będą do tego odpowiednie wyniki. 

 

Dzięki Drwęcy, która nie dostała licencję przez brak przedstawienia dokumentów dot. niepalności krzesełek (pismo oficjalne - red.), Legia II uciekła spod topora. 

 

- Nie odczułem tego, choć trzeba mieć z tyłu głowy przeszłość. Powinniśmy mieć w sobie pokorę, ale zawodnicy muszą też wiedzieć, że są dobrymi zawodnikami. Nie chcę, by wpłynęło to na ich samoocenę. Ciekawy jest przykład Roberta Lewandowskiego, który z rezerwami Legii spadł z ligi, a jednak stał się doskonałym zawodnikiem w przyszłości. Nie chcę, by graczom brakowało wiary we własne możliwości, ale też odpowiedzialności za siebie i kolegów. Wyniki też są papierkiem lakmusowym ich występów. 

 

Do dyspozycji będzie szerszy skład niż wiosną?

 

- Mamy zarys kadry i skład powinien być szerszy. Taki, by na treningach była rywalizacja i szansa na optymalne prowadzenie procesu treningowego. 

 

Jak będzie wyglądała współpraca między rezerwami a pierwszym zespołem? Jak na razie nie było żadnej rozmowy. 


- Rozmawiamy w momencie, gdy drużyny akademii są na urlopach. Sztab pierwszego zespołu jest w kluczowej fazie przygotowań do zespołu. W stuprocentach jesteśmy podporządkowani pierwszej drużynie i liczymy, że będziemy wspierani graczami z „jedynki”. 

 

Wejście rezerw w struktury akademii coś zmienia?

 

- Zawodnicy są adeptami akademii, w moim przypadku pod względem trenerskim jest podobnie i nie chcemy od niej uciekać. Będziemy się obracać w modelu akademii, choć wiadomo, że niektórych rzeczy nie przełożymy 1:1 z piłki juniorskiej do seniorskiej. Rezerwy to pomost pomiędzy pierwszym zespołem, a akademią. Wierzę, że będziemy w stanie pokazać w trzeciej lidze podsumowanie cyklu wychowawczego.

 

Do zespołu dołączą Michał Mydlarz, Mikołaj Neuman, Mateusz Grudziński i Łukasz Zjawiński. Co juniorzy mają wnieść do zespołu?

 

- Chcemy, by ich wejście było płynne oraz że nie będą jedyni. Jeśli ktoś będzie błyszczał u trenera Saganowskiego w zespole U-18, to z czasem dostanie szansę u nas. Na razie zajęcia zaczyna z nami ta czwórka, ale zobaczymy co będzie dalej, po ewentualnych ruchach. Na ten moment trudno mówić o konkretnych nazwiskach. Często rozmawiam z dyrektorem Zielińskim, ale chcielibyśmy, by w szatni pojawił się gracz potrafiący zostawić po sobie ślad nad boisku, ale tez po nim. Ktoś, kto pomógłby w procesie edukacji młodych graczy. 

 

Czyli mówimy o powrocie koncepcji sprzed roku… Wtedy rezerwy wzmocniono czterema seniorami. 

 

- Powrót - nie. Myśl - tak. Wtedy do zespołu trafiło czterech starszych zawodników, a licząc także Roberta Bartczaka, było ich pięciu. Chcemy by młodzi mieli dla siebie miejsce na boisku, ale jeśli będzie taka możliwość, pojawi się dojrzałe środowisko, a to będzie sprzyjało progresowi. 

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.