News: Mateusz Wieteska: Pójdziemy za sobą w ogień!

Mateusz Wieteska: Pójdziemy za sobą w ogień!

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

06.11.2018 15:00

(akt. 12.12.2018 17:11)

- Zachowując w niektórych spotkaniach więcej koncentracji, mielibyśmy teraz więcej punktów w tabeli. Mamy znacznie więcej dobrych momentów, niż złych. Musimy jednak pracować, by to, co działa najlepiej, utrzymywało się przez 90 minut. Nie czuję się twarzą Legii, ale dostrzegam, że odgrywam coraz większą rolę. Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by do końca roku zostać liderem Ekstraklasy - zapowiada w rozmowie z Legia.Net Mateusz Wieteska, obrońca mistrzów Polski, który ma na koncie najwięcej rozegranych minut ze wszystkich legionistów.

- Żałowaliśmy, że zanotowaliśmy remisy z Wisłą czy Jagiellonią, ale nasza gra cały czas wyglądała dobrze. Potrafiliśmy stwarzać sobie sytuacje i byliśmy na murawie lepsi. Szkoda było przede wszystkim spotkania z krakowianami, kiedy prowadziliśmy już 2:0. Nasze rezultaty na własnym boisku nie są w tym sezonie najlepsze. Czas to zmienić, bo zależy nam, by kibice przychodząc na Łazienkowską mogli się cieszyć. Mam nadzieję, że pokonanie 4:0 Górnika Zabrze będzie początkiem jak najlepszych rezultatów w domowych spotkaniach. 

 

Legia ma momenty, a nawet połowy dobre i bardzo dobre, ale momentami można mieć wrażenie, że drużynie brakuje stabilności.

 

- Możemy potwierdzić taką tezę obserwując choćby wspomniany mecz z Wisłą Kraków: pewnie prowadziliśmy do przerwy, a potem wszystko rozsypało się w kilka minut. Patrząc ogólnie, mamy znacznie więcej momentów dobrych, niż złych. Musimy jednak pracować, by to, co działa najlepiej, utrzymywało się przez 90 minut, a nie przez krótszy okres. 

 

To kwestia mentalna czy wynikająca z czegoś innego?

 

- Pod względem motorycznym jesteśmy przygotowani bardzo dobrze. Odpowiednio wyglądamy na placu gry, ale też dobrze się na nim czujemy. Wydaję mi się, że to kwestia pracy nad własną głową, ale każdy musi podchodzić do tego aspektu indywidualnie. Zachowując w niektórych spotkaniach więcej koncentracji, mielibyśmy na koncie więcej punktów.

 

Pracujesz nad głową w jakiś szczególny sposób?

 

- Od czasów wypożyczenia do Chrobrego Głogów, współpracuję z trenerem mentalnym Pawłem Frelikiem. W przeszłości miałem większe problemy z koncentracją, ale ćwiczenia owocują i jest z tym znacznie lepiej. Wydaje mi się, że potrafię osiągnąć dobry poziom mentalny. Zawsze może być jednak lepiej. Nie zaprzestaję pracy i staram się w pełni rozwinąć potencjał w tym zakresie. Moim zdaniem, jeśli ktoś nie spróbuje kontaktu z trenerem mentalnym, to nie powinien nic w tym temacie mówić. Spróbowałem, widzę efekty i to jest najważniejsze. 

 

Zaczynasz czuć się twarzą Legii? Młody Polak i adept akademii, który regularnie gra w pierwszym składzie ma do tego predyspozycje.

 

- Twarzą klubu się nie czuję, ale widzę, że odgrywam większą rolę niż w przeszłości. To jednak nic dziwnego, bo co mecz trener na mnie stawia i daje szansę gry. Staram się jak najlepiej odwdzięczyć za zaufanie poprzez dobrą grę. Na twarz jest jeszcze za wcześnie. 

 

Na zgrupowaniu w Warce mówiłeś właśnie o tym, że chcesz odgrywać większą rolę w Legii. Spodziewałbyś się wtedy, że na początku listopada będziesz miał na koncie dwadzieścia spotkań?

 

- Chyba nie spodziewałbym się, że tak to się potoczy. Trudno byłoby mi wymyślić, że obecnie będę miał pierwszy wynik pod względem rozegranych minut (1748 minut - red.). Myślałem, że wszystko będzie inaczej wyglądało. Wierzę, że trenerzy postawili na mnie dzięki dobrej postawie na treningach. Ciężka praca przynosi efekty. 

 

„Mateusz Wieteska gra tylko dla tego, że jest młody i można go sprzedać” - pojawiają się tego rodzaju teorie spiskowe. 

 

- Wręcz trudno się do tego odnieść. Mogę powtórzyć to, co mówię wcześniej: to trener wybiera skład i widzi zespół najczęściej, mogąc odpowiednio ocenić wszystkich zawodników. Spisku w tym nie widzę. 

 

Trafiając do Legii wchodzi się do środowiska, gdzie plotek, teorii i komentarzy nie brakuje. Nie wierzę, że da się od tego odciąć w stu procentach. 

 

- Jesteśmy w największym klubie w Polsce. Plotki, ploteczki i komentarze będą zawsze, a od indywidualnych opinii nie da się uciec. Tak, nie da się uciec od usłyszenia pewnych teorii i tego, co mówi się o klubie czy poszczególnych zawodnikach.

 

Po ilu meczach, popełniając błąd, usłyszałeś krytykę twarzą w twarz od kogoś spoza drużyny czy sztabu?

 

- Wszyscy są najmądrzejsi mówiąc czy pisząc o pewnych kwestiach z pominięciem zainteresowanej osoby. Twarzą w twarz praktycznie każdy kryguje się, by powiedzieć coś negatywnego. Nie spotkałem się z kimś, by stwierdził coś takiego wprost. Nie zamierzam się jednak skupiać na opiniach zewnętrznych. Liczy się to, co mówi trener.

 

Siadasz czasem na kanapie z myślą, że skoro jesteś w hierarchii przez Michałem Pazdanem czy Inakim Astizem, to jest już dobrze?

 

- Zdecydowanie nie. Nie potrafię tak myśleć, bo rywalizacja na treningach jest ogromna. Trener wciąż powtarza, że nie jest ważne, że na murawę wychodzi podobna „jedenastka”, bo w mgnieniu oka coś może się zmienić. Na treningach trzeba dawać z siebie sto procent, bo inni czekają na gorszą dyspozycję, by wskoczyć do składu i móc pokazać swoje umiejętności. Trzeba robić wszystko, by wciąż utrzymywać równy, wysoki poziom. 

 

Przeglądając indeksy w WyScout, jesteś najwyżej ocenionym defensorem Legii. To coś, co cieszy?

 

- Cieszę się, że statystyki są na takim poziomie, że widać w nich nasze założenia, jak prowadzenie gry. To fajne, ale najważniejszymi liczbami są punty w tabeli. To kluczowe, a indywidualne osiągnięcia i statystyki są na drugim planie.

 

Nabrałeś wiele pewności siebie?

 

- Czując wsparcie trenera i drużyny, nie może być inaczej. Pewność siebie na pewno wzrosła. 

 

Największa zmiana za kadencji Ricardo Sa Pinto to…?

 

- Trudno wskazać jedną największą, a konkretną. Wiele pracujemy nad kwestią defensywy, by bronić całym zespołem, a nie pojedynczymi formacjami. Trener przykłada do tego wielką uwagę i myślę, że z każdym spotkaniem wygląda to coraz lepiej. Poza boiskiem trudno o wskazanie czegoś, co zmieniłoby się mocno. Jest, jak było. Nie miałem dotąd przyjemności pracowania z trenerem o takiej charakterystyce. A gdyby porównać go z Marcinem Broszem? Rygor u Portugalczyka jest większy.

 

Portugalczyk stara się podkreślić w przekazie publicznym jedność w drużynie. 

 

- Wiemy, że jesteśmy jednością. Każdy ma pójść w ogień za każdego. Jest duża chęć wzajemnego pomagania. Liczy się także fakt, że mamy wspólny cel: każdy mecz chcemy kończyć wygraną, by na koniec sezonu cieszyć się z mistrzostwa Polski?

 

A kto jest najgroźniejszym rywalem Legii w walce o obronę tytułu?

 

- Patrzymy na tabelę, nie jesteśmy pierwsi, więc musimy nadrobić straty do rywali. Skupiamy się jednak na sobie, by w każdym meczu wychodzić na boisko i walczyć o wygraną. 

 

W tym sezonie masz mniej odbiorów niż w Górniku, za to mocno urosła statystyka podań. Gra głową, ale też inne liczby nieznacznie urosły. Jak duże znaczenie dla statystyk ma drużynowy sposób bronienia?

 

- Aspekt podań z pewnością zależy od sposobu gry i obecny wzrost tej statystyki w Legii nie może dziwić. Style Górnika i mistrzów Polski są znacznie inne - przy Łazienkowskiej założeniem jest dłuższe utrzymywanie się przy piłce. Jeśli cała drużyna broni, to defensorzy nie są tak mocno w centrum uwagi, gdy rywale atakują. Łatwiej odebrać piłkę przeciwnikom, gdy wszyscy jesteśmy blisko siebie. Wtedy te zadania mogą przejąć także inni zawodnicy. 

 

Jakie są twoje zadania w defensywie?

 

- Założenia opisałbym dwoma słowami: odpowiedzialność i skupienie. Nie mamy specjalnych założeń, że jeden ze stoperów ma grać wyżej, drugi niżej. Odpowiedzialność za swoją grę i pewność swoich umiejętności jest kluczowa.

 

Gra w parze z Arturem Jędrzejczykiem pomaga? Jego doświadczenie wpływa na twoją grę?

 

- Doświadczenia nie da się kupić, a Artur ma go wiele. „Jędza” często podpowiada i stara się pomagać najlepiej, jak tylko potrafi. To dobry człowiek do współpracy. 

 

Marek Jóźwiak stwierdził, że jesteś groźniejszy w ofensywie, niż defensywie. Zgadzasz się z takim stwierdzeniem?

 

- Dużo osób tak twierdzi, ale… to ich zdanie. Lepiej zostawić taką opinię trenerowi, który wybiera skład. Jeśli nie byłbym w tej chwili wystarczająco dobry w defensywie, to zapewnie nie wybiegałbym z taką regularnością na murawę.

 

Jesteś jednym z zawodników, którzy najczęściej dochodzą do piłki po dośrodkowaniu ze stałych fragmentów gry, ale w tym sezonie nie zdobyłeś jeszcze gola. To zupełnie inna sytuacja w porównaniu do poprzednich rozgrywek. 

 

- Goli faktycznie brakuje, choć w zamian zanotowałem dwie asysty. Może coś zmieniło się w tym sezonie? Piłka niby mnie szuka, jestem w stanie do niej dojść, ale futbolówka nie znalazła jeszcze drogi do bramki po moich uderzeniach. Wciąż pracuję nad tym aspektem, zostając na treningach i ćwicząc wykończenie stałych fragmentów gry. Nie zamierzam poprzestawać na siedmiu golach z poprzedniego sezonu. Chcę jak najmocniej pomagać drużynie i wchodząc w pole karne rywali wciąż liczę, że uda mi się pokonać bramkarza. Fajnie byłoby dorzucić cegiełkę, strzelić pierwszego gola dla Legii, ale podchodzę do tego ze spokojem. Nie ma sensu się podpalać. Nie zapominajmy, że główną rolą defensora jest jednak obrona. 

 

Rola defensywnego pomocnika jest z twojej perspektywy kusząca? W przeszłości miałeś już okazję grać na tej pozycji, a pewne predyspozycje do zajęcia tego miejsca na boisku, wciąż zdradzasz. 

 

- W akademii Legii faktycznie często występowałem jako defensywny pomocnik. Potem trenerzy przesunęli mnie na środek obrony, gdzie czuję się dobrze. W Górniku dwa razy zagrałem w środku pola i było dobrze. Może zabrakło fajerwerków, ale wiem, jak gra się na tej pozycji. Czy to kusząca opcja? Trudno powiedzieć. W tej chwili cieszę się, że zajmuję miejsce stopera. Na ten moment to chyba najlepsze rozwiązanie i miejsce. 

 

Wracając do tego, że jesteś młody i grasz regularnie: wybiegasz w przyszłość czy skupiasz się na teraźniejszości? Za rogiem może się z czasem pojawić temat transferu. 

 

- Wolę to, co mamy dziś. Nie ma sensu wybiegać w przyszłość. Życie piłkarza jest takie, że teraz jest dobrze i wszystko jest fajne, ale co wydarzy się za dwa miesiące? Może nie będę grał? Może będę leczył uraz? Nie wiemy tego. Wolę łapać dni, skupiać się na każdym zbliżającym się meczu. 

 

Lada moment zagrasz w barażu młodzieżowej reprezentacji Polski z Portugalią. Ewentualny awans na mistrzostwa mógłby być ciekawym doświadczeniem, ale i szansą na podniesienie swojej wartości. 

 

- Niektórzy uważają, że wylosowaliśmy najtrudniejszego przeciwnika. Niektórzy nie dają nam większych nadziei, ale przed pierwszym gwizdkiem arbitra obie drużyny mają po 50 procent szans. Wydaje mi się, że dając z siebie wszystko, możemy pokonać Portugalczyków i pojechać na mistrzostwa.

 

Pozycja niedocenianego jest fajna?

 

- W pewien sposób na pewno. Coś o tym wiem, zwłaszcza z perspektywy gry w poprzednim sezonie w Górniku. Wielu nas wtedy nie doceniało, a ostatecznie skończyliśmy w tabeli dość wysoko… Wiemy, o co zagramy z Portugalią i dobrze przygotowując się do takiej konfrontacji, będziemy w stanie walczyć o promocję do głównego turnieju. 

 

A gra Legii jest niedoceniana przez opinię publiczną? Nawiązuję do słów Sa Pinto sprzed meczu z Górnikiem, kiedy Portugalczyk stwierdził, że powinno się szukać więcej pozytywów, zamiast negatywów. 

 

- Mam wrażenie, że faktycznie więcej mówi się o kwestiach negatywnych, niż pozytywnych. Prawda jest jednak taka, że jako drużyna skupiamy się na naszej pracy na boisku, a nie komentarzach dookoła. Chcemy wygrywać, realizować się i notować zadowalające wyniki w dobrym stylu. Mogę zapewnić, że zrobimy wszystko, by do końca 2018 roku, Legia została liderem Ekstraklasy. 

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.