Wnioski, spostrzeżenia
fot. Marcin Szymczyk

Kilka spostrzeżeń po meczu z Rakowem - najsłabszy Raków od lat

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

22.09.2025 13:15

(akt. 23.09.2025 18:19)

Piłkarze Legii Warszawa pojechali do Częstochowy by wygrać na stadionie przy Limanowskiego z Rakowem pierwszy raz od 29 lat. Niestety nie wygrali - sędzia popełnił błąd, a legioniści po przerwie nie zrobili wiele by po trzy punkty sięgnąć. Czas na kilka pomeczowych spostrzeżeń.

Trudny mecz do oglądania - Legia słabo weszła w mecz, Raków lepiej zaczął spotkanie i sprawiał legionistom nieco problemów. Pomogło zadymienie boiska i przerwa w grze. Zawodnicy wyciągnęli wnioski, usłyszeli kilka podpowiedzi od trenerów i do końca pierwszej połowy spotkania kontrolowali przebieg spotkania. Choć mieli ogromne trudności z kreowaniem sytuacji - wspomnieć należy strzał w słupek Petara Stojanovicia i uderzenie głową Steva Kapuadiego obok bramki. W końcu Słoweniec trafił do siatki po strzale z woleja lewą nogą tuż przy słupku i wydawało się, że do przerwy Legia będzie zasłużenie prowadziła, ale wtedy miała miejsce problematyczna sytuacja z rzutem karnym, którego być nie powinno. O tym będzie w osobnym wątku. Ivi Lopez wykorzystał jedenastkę i wszystko rozpoczynało się od początku. Niestety po zmianie stron legioniści mając całe 45 minut na zmianę wyniku i przed sobą rywala roztrzęsionego, grającego bardzo nerwowo, któremu presja spętała nogi, nie potrafili tego wykorzystać. Legioniści nie stworzyli sobie w zasadzie żadnej groźnej sytuacji pod bramką rywala - strzał z ostrego kąta Ermala Krasniqiego trudno za taki uznać. Poza Kamilem Piątkowskim wszyscy gracze z pola grali poniżej możliwości. Legia dała się wciągnąć w grę Rakowa, zamiast grać to, co między 15 a 45 minutą czyli skupić się na tym, jaki plan był na ten mecz. Ostatecznie skończyło się remisem i trzeba przyznać, że o więcej legioniści za bardzo na boisku nie powalczyli. 

Rzut karny - Po tym jak obejrzałem 30 minut powtórek, wysłuchałem opinii wielu osób, jestem przekonany, że doszło do błędu. I o tym już powiedziano wszystko, nie ma sensu tego powtarzać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego - fatalnie skonstruowane przepisy gry w piłkę nożną, które pozostawiają ogromne, stanowczo zbyt duże, pole do interpretacji sytuacji. Sytuacja z Zoranem Arseniciem i Petarem Stjanoviciem trwała może 3 sekundy. I sędzia miał niestety wiele możliwości interpretacji - faul legionisty, który swoją rękę oparł na rywalu, faul gracza Rakowa - pchnięcie legionisty, rzut karny za powiększony obrys ciała ręką i dotkniecie piłkę ręką, puszczenie gry dalej, żadna strona nie przekroczyła przepisów a piłka opadała na rękę, puszczenie gry dalej gdyż w zagraniu ręką nie było celowości. I arbiter musi zdecydować o tym błyskawicznie. Oczywiście powinien, za to mu płacą, ale jest tylko człowiekiem, a człowiek zawsze będzie się mylił. Przepisy powinny być tak skonstruowane by pozostawiać jak najmniejsze pole do interpretacji, może nawet powinny być zero - jedynkowe. Tylko chyba władzom UEFA kompletnie na tym nie zależy, a może jest wręcz odwrotnie zależy by taki stan rzeczy utrzymywać lub go pogłębiać. I to jest największy problem. Natomiast nie zgadzam się z opiniami, że ten błąd kosztował Legie dwa punkty i będzie ich brakować w ostatecznym rozrachunku. Legia miała przed sobą wyjątkowo słaby Raków i nie zrobiła wiele by spotkanie wygrać - miała współczynnik goli oczekiwanych 1,05. A tych punktów będzie brakować tak samo, jak brakować będzie punktów straconych z Arką Gdynia, Wisłą Płock czy Cracovią. Niestety przy takich przepisach jakie mamy, często będzie decydować szczęście. A suma szczęścia zawsze równa się zero. Tydzień temu Legia miała szczęście bo sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Radomiaka przy stanie 1:0, a teraz tego szczęścia zabrakło i Raków miał jedenastkę, której być nie powinno. 

Złe zarządzanie meczem - Od początku drugiej połowy meczu piłkarze Legii grali słabo - wyjątkami byli Kacper Tobiasz - nie miał zbyt wiele pracy i Kamil Piątkowski. Pozostali grali poniżej oczekiwań i możliwości. Nawet Juergen Elitim grał słabo, aż 15 razy tracił piłkę. A to się Kolumbijczykowi nie zdarza. Mileta Rajović czekał na podania, ale nie mógł się ich doczekać ani od Krasniqiego, ani od Pawła Wszołka. Przez to pożytku z Duńczyka wiele nie było. Bartosz Kapustka pracował w środku pola i mógł być zmęczony od 70 minuty. Ruben Vinagre tym razem lepiej wyglądał w defensywie niż w ofensywie, dwa razy ratował kolegów z opresji. Ogólnie gra Legii po przerwie była szarpana, brakowało płynności i spokoju, brakowało przede wszystkim jakości. Ale trener Edward Iordanescu musiał być zadowolony z tego co widział, skoro dokonał tylko dwóch zmian - tej trzeciej w 87 minucie nie liczę, wtedy było już dość późno. Arkadiusz Reca czy Kacper Urbański nie pojawili się nawet na minutę na boisku. Naprawdę gdyby weszli na murawę na pół godziny to zagraliby gorzej od kolegów? Zmęczyliby się tak bardzo, że nie mogliby zagrać w środę z Jagiellonią? Z dwójki jaka weszła na plac gry czyli Noah Weisshaupt - Wahan Biczachczjan ten drugi zagrał na pozycji, na której wiele traci ze swoich atutów. Trener Iordanescu stawiał na niego na pozycji numer „dziesięć” i tam wypadał dobrze, ale w sobotę wszedł na skrzydło gdzie jest łatwy do rozszyfrowania dla przeciwnika, dość przewidywalny. NIe podobało nam się zarządzanie tym spotkaniem, mogło być zdecydowanie lepsze. 

Najsłabszy Raków od lat - Jeśli ktoś nie śledzi wszystkich meczów Rakowa, to z pewnością był zdziwiony miejscem rywala w tabeli. Po obejrzeniu spotkania z Legią, był już jednak świadomy w jakim kryzysie znaleźli się przeciwnicy. Był to najsłabszy sportowo Raków, z jakim mierzyła się Legia. Rozbity, grający nerwowo, mający spętane nogi presją, nie mający ani pomysłu na grę ani specjalnej jakości. Gracze pokroju Bulata, Rondicia, Makucha czy Diaby-Fadiga z pewnością nie powodują, że „Medaliki” grają z większym polotem i fantazją. I naprawdę szkoda, że Legia nie potrafiła tego wykorzystać, o drugą taką szansę w Częstochowie tak łatwo nie będzie. Legioniści zamiast rzucić się rywalowi do gardła, zamiast złość po rzucie karnym zmienić na złość sportową, to weszli w grę Rakowa, która polegała na wybijaniu z rytmu a nie grę w piłkę. Brakował tempa, kreatywności, strzałów z dystansu, dokładnych dośrodkowań, gry na jeden kontakt, umiejętności zrobienia przewagi. Legioniści mogli i powinni zwyciężyć z tak słabym Rakowem, ale nie zrobili wiele by to zrobić, sami nie zagrali wiele lepiej od gospodarzy. I żeby było jasne, gra Legii nie była ani gorsza ani lepsza niż w spotkaniach z Radomiakiem, Cracovią, Wisłą Płock, Arką Gdynia czy GKS-em Katowice. Była bardzo podobna i to jest problem. Progresu wciąż nie widać, a na szczęściu zawsze polegać nie można. 

Komentarze (61)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.