News: Kilka spostrzeżeń po meczu z Zagłębiem Lubin

Komentarz: Niech każdy zacznie od siebie

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

23.08.2016 15:00

(akt. 21.12.2018 15:37)

Przed nami ważny mecz, który powinien być tylko formalnością, i mam nadzieję wieczór pełen radości na ulicach całej Warszawy. Jednak w tle tego wydarzenia cały czas mamy zdarzenia po meczu z Arką oraz obraz gry mistrza Polski. Znaleziono już czarownice, społeczeństwo chce spalenia na stosie. Na razie od kadry meczowej zostali odsunięci Tomasz Brzyski, Jakub Rzeźniczak i Stojan Vranjes, dalsze decyzje mają być ogłoszone po meczu z Dundalk. Trener chciał wstrząsnąć szatnią. O efektach wkrótce się przekonamy. Legia ostatnio prezentowała się fatalnie i warto zaznaczyć, że obie strony czyli zawodnicy i trener mają sobie coś do zarzucenia.

Piłkarze nawet jeśli są słabo przygotowani, jeśli fizycznie nie czują się najlepiej, muszę zasuwać na boisku, wykazywać duże zaangażowanie czyli przysłowiowe jeżdzenie tyłkami po murawie. A tego ostatnio brakowało, do tego Legia przyzwyczaiła nas wiosną za trenera Stanisława Czerczesowa. Przypomina mi się pewna rozmowa, której byłem kiedyś świadkiem. Jeden z piłkarzy po treningu rozmawiał z dziennikarzem Gazety Wyborczej i narzekał, że jest źle przygotowany do sezonu, że w końcówkach brakuje mu pary i przez to odpuszcza krycie, przez to mnożą się błędy. Akurat w tym momencie przechodził obok Ivica Vrdoljak i gdy to usłyszał to przystanął i poczekał aż wywiad dobiegnie końca. Następnie zrugał swojego kolegę straszliwie. - Jeśli brakuje ci sił, to idź po treningu na siłownię, pobiegaj wieczorem i nadrób zaległości, a nie się użalasz że jesteś źle przygotowany. Wstyd, jesteś babą czy profesjonalnym piłkarzem - w takich mniej więcej słowach ówczesny kapitan wypalił do kolegi, który spuścił głowę i grzecznie poszedł do szatni. Ten przykład pokazuje, że zawsze można dać więcej od siebie. Pewnie, że najłatwiej jest narzekać, ale każdy pracuje na swoje nazwisko i narzekaniem sobie nie pomoże.


Piłkarzom dostało się jednak w czasie meczu, zaś po ostatnim gwizdku takiej krytyki nie było już dawno. Śmieszą mnie tylko niektóre teorie spiskowe, które powstają jak grzyby po deszczu. Na przykład ta, że jak trener za wiele wymaga, to piłkarze chcą go zwolnić. Przypomnę tylko, że Stanisław Czerczesow trzymał wszystkich krótko, jego treningi były katorżnicze, ale nikt nie narzekał i nikt nawet nie próbował go zwalniać. Piłkarze zaakceptowali metody pracy Rosjanina, a ten z każdym dniem cieszył się coraz większym uznaniem i szacunkiem.


Zupełnie inaczej swoją pracę z zespołem Legii rozpoczął Besnik Hasi - od nakazów, zakazów, zmian w regulaminach i kar. W ten sposób trudno zbudować autorytet. To oczywiście szczegóły. Szefa nie trzeba lubić, najważniejsze by każdy liczył się z jego zdaniem, by był szanowany, a tak na zgrupowaniach było.


Niepokojące było coś innego. Na treningach szkoleniowiec często załamywał ręce, krzyczał, sprawiał wrażenie poirytowanego stanem posiadania. O ile było to zrozumiałe po tym jak Sadam Sulley kolejny raz nie trafiał w piłkę, o tyle wkurzanie się po minimalnie niecelnym  dośrodkowaniu już dziwiło. Było to o tyle zaskakujące, że trener Hasi nie wziął Legii w ciemno. Zarówno władze klubu jak i dyrektor sportowy nie zapewniały, że przy Łazienkowskiej są tylko bardzo dobrzy piłkarze, a sam szkoleniowiec przed podpisaniem kontraktu obejrzał kilka meczów Legii i wiedział na co się decyduje. Jednak co innego teoria, a co innego rzeczywistość. Z boku wyglądało to tak, jakby trener dopiero w Polsce dostrzegł, że są piłkarze warci mniej niż milion euro, którzy nie są kompletnie wyszkoleni i mają wiele wad. Takie zachowania z pewnością również nie budowały pozytywnych relacji z zespołem.


Kiedy do drużyny przyszedł Thibault Moulin z miejsca stał się pupilkiem trenera - był Moulin i pozostali piłkarze Legii. Kolejną kwestią był dobór taktyki. Albańczyk wymyślił ustawienie, po czym zaczął narzekać, że nie ma do niego wykonawców. Dla porównania jego poprzednik dobrał taktykę i styl do piłkarzy, których miał już w zespole.



Od pierwszej konferencji prasowej Hasi nawoływał o transfery, dajcie mi Belgów, Francuzów, bo z tymi co są, wiele nie ugram - można było wyczytać między wierszami. O ile sam fakt, że trener chce wzmocnień jest czymś naturalnym, o tyle sposób, w jaki robił to Hasi co kilka dni przed dziennikarzami już nie. Co innego rozmowy gabinetowe z prezesem czy dyrektorem sportowym, a co innego nagminne i publiczne nawoływanie.


Najgorsza jednak we wszystkim stała się systematyczna i publiczna krytyka piłkarzy. Kiedyś spytałem Czerczesowa dlaczego nie krytykuje piłkarzy na konferencjach prasowych. Odpowiedział mniej więcej tak: - Jeśli piłkarz źle zagra, ja jestem zły, piłkarz jest zły. Od razu po meczu lepiej nie mówić o tym. Gdy emocje opadną, staram się zacząć od siebie. Czy to, że zawodnik zagrał gorzej nie jest moją winą, czy nie popełniłem gdzieś błędu. Jeśli nie znajduję przyczyny u siebie, wtedy siadam z piłkarzem do rozmowy i razem szukamy powodu gorszej dyspozycji. Jeśli to nie pomoże, dopiero wtedy jest miejsce na krytykę, ale nie publiczną. Ta jest ostatnią drogą, formą wyjaśnienia kibicom, podjętych kroków. Trener Besnik Hasi znów zadziałał odwrotnie i krytykował zawodników już kilka razy. Coś takiego nie jest mile przyjmowane w żadnej szatni na świecie.


Ciekawe było też ustawienie w ostatnim spotkaniu. Piłkarze w prywatnych rozmowach mówili o próbach taktyki z trzema obrońcami i podkreślali solidarnie, że na razie słabo to wychodzi, że nikt tego jeszcze nie czuje. A na mecz z Arką wychodzi drugi garnitur właśnie w takim ustawieniu. I pytanie najważniejsze. Czy Legia wygrywając 2:0 na wyjeździe z półamatorskim zespołem z Irlandii musi oszczędzać całą jedenastkę przed rewanżem? To co będzie przed meczami w fazie grupowej? To mnie i pewnie wielu kibiców bardzo niepokoi.


Besnik Hasi cieszy się pełnym poparciem władz i trudno się temu dziwić. Tak po prostu być musi! Jednak nie przeszkodziłoby, aby nasz trener zrobił też swój rachunek sumienia i poszukał błędów po swojej stronie, gdyż kilka ich popełnił. Im szybciej to zrobi, tym lepiej. Najlepiej, gdyby trener poszukał błędów u siebie, a piłkarze u siebie. A wszystko przecież dla wspólnego dobra. Tym bardziej, że za chwilę będziemy grać w Lidze Mistrzów i wszelkie nieporozumienia warto wyjaśnić i skupić się na celu nadrzędnym, nie zapominając przy tym o grze w rodzimych rozgrywkach.

Polecamy

Komentarze (106)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.