Mateusz Dawidziuk  Marcin Bator

Mateusz Dawidziuk: Urazów było mało. To efekt dobrej współpracy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

08.02.2020 12:10

(akt. 03.03.2020 17:15)

Za Legią miesiąc przygotowań do rundy wiosennej, w tym trzy tygodnie ciężkiej pracy na zgrupowaniu w Turcji. Mimo dużych obciążeń, w zespole były tylko dwie kontuzje. Uraz mięśnia półbłoniastego u Jose Kante i ostatnio problem z mięśniem dwugłowym u Luisa Rochy. Trener Aleksandar Vuković miał więc większość piłkarzy do swojej dyspozycji przez okres przygotowawczy.

fot. Piotr Kucza i Marcin Szymczyk

- To duży plus. Tym bardziej, że praca była bardzo intensywna, było dużo zrywów, zwrotów, przyspieszeń, co zwiększa możliwość odniesienia urazu. W tym, że wszystko było OK, bardzo duża zasługa całego sztabu od przygotowania fizycznego, na czele z Łukaszem Bortnikiem i sztabu medycznego. Prewencja i to jak dużo pracuje się nad zawodnikami przed i po treningu sprawia, że możemy z tych zawodników korzystać podczas zajęć niemal w stu procentach – mówił pod koniec pobytu w Belek trener Aleksandar Vuković. O pracy na zgrupowaniu porozmawialiśmy z lekarzem I drużyny Legii, Mateuszem Dawidziukiem.

- To wynik całościowej współpracy ze sztabem trenerskim i sztabem od przygotowania motorycznego. Najlepszą prewencją obciążeń treningowych jest właściwy monitoring. Dzięki systemowi GPS mamy dokładne dane co do tego, ile dany piłkarz przebiega w trakcie każdego treningu, ile biegnie sprintem, ile notuje przyspieszeń, wyhamowań czy podskoków. Takie dane pozwalają nam na dokładny monitoring obciążeń, dzięki temu dbamy o to, by nie było w tym wszystkim skoków, które by zwiększały ryzyko urazów. Praca jaką wykonują piłkarze ma być intensywna, ciężka, ale nie zbyt ciężka bo to powoduje zwiększenie liczby kontuzji, a nie powoduje progresu.

Na czym polega prewencja urazów u piłkarzy?

- Skupiamy się na najczęstszych problemach zawodników. A te dotyczą mięśni z grupy kulszowo-goleniowych - mięśni czworogłowych czy mięśni łydki, innym częstym kłopotem są urazy przeciążeniowe, przewlekłe mięśni przywodzicieli. Każdy z zawodników, na podstawie wcześniej wykonanych badań mających na celu ocenę sił mięśniowych, ma zindywidualizowane wytyczne. Musi je wykonywać dodatkowo, oprócz tego co robi razem z zespołem. Jest to głównie praca przed treningiem. Nazywa się to prepami – w ich trakcie piłkarze przez 20-30 minut wykonują ćwiczenia im dedykowane. Dodatkowo zawodnicy, którzy mają największe problemy, są objęci indywidualną opieką fizjoterapeutów. Wtedy praca odbywa się na dodatkowych, indywidualnych sesjach.

Czyli jeśli ktoś ma problemy z przywodzicielem, to wykonuje ćwiczenia mające na celu wzmocnienie tej partii mięśniowej?

- Nie do końca, bo ten ból to efekt wszystkiego, co się dzieje dookoła. Piłka jest sportem, w którym wykonuje się bardzo wiele zwrotów i przyspieszeń, mięśnie mają wtedy duże obciążenia przy stabilizacji miednicy. Dlatego zawodnicy w trakcie tych zajęć zaczynają od rozgrzewki, poprzez mobilizację zakresów ruchów w stawach biodrowych, kręgosłupa, poprzez ćwiczenia wzmacniające mięśnie w okolicy miednicy w pozycji leżącej, siedzącej i stojącej. To pozwala na prewencję czyli zmniejszenie ryzyka urazów, które spowodują przerwę w zajęciach, ale i pozwala na zwiększenie zdolności motorycznych.

A praca wykonywana po treningach to głównie regeneracja?

- Bezpośrednio po treningach skupieni jesteśmy na regeneracji. Główną regeneracją dla zawodnika jest korzystanie z zimnych kąpieli. Muszą przebywać około 5 minut w wodzie, która ma 8 stopni Celsjusza. To dość zimna woda, wymagająca hartu ducha. To wsparcie naturalnych procesów odnowy organizmu, wtedy organizm szybko się przebudowuje i jest gotowy do następnego treningu.

Zgrupowanie w Turcji trwało trzy tygodnie, to dość długo jak na polskie standardy. Jak wyglądało przygotowanie się sztabu medycznego do takiego obozu?

- Na obozie trzeba być przygotowanym nie tylko na urazy, o których zawsze w mediach jest najgłośniej, ale i na bardziej prozaiczne problemy jak infekcje wirusowe, bakteryjne czy dotyczące przewodu pokarmowego. W grupie 50 osób – zawodnicy, członkowie sztabu – takie historie się zdarzają. Gdy tylko poznaliśmy miejsce obozu, skupiliśmy się na znalezieniu szpitala preferencyjnego, czyli szpitala do którego w razie problemów moglibyśmy się z piłkarzem zgłosić poza kolejnością. Kolejnym etapem przygotowania do zgrupowania był transport sprzętu – musieliśmy dokładnie zaplanować, co chcemy przewieźć, umieścić wszystko na listach przewozowych i wysłać sprzęt, który przyleciał na miejsce tydzień przed nami. Ja ze swojej strony musiałem przygotować pełen zestaw leków przeciwwirusowych, przeciwbakteryjnych, na kłopoty z przewodem pokarmowym, przeciwbólowych, przeciwzapalnych, zestawów do szycia, opatrunków, oraz wszystko co się wiąże z torbą ratunkową. Musimy być przygotowani na urazy głowy u zawodników, ale też urazy mogące spowodować problemy z układem oddechowym czy układem krążenia. Około miesiąc przed wyjazdem na obóz wysłaliśmy zamówienie do apteki, później leki segregowaliśmy, uporządkowaliśmy i zabraliśmy ze sobą do Turcji. Oprócz medykamentów zabraliśmy ze sobą przenośny aparat USG. Taka rzecz ma miejsce po raz drugi, za pierwszym razem miało to miejsce latem w Austrii. Na kolejnych obozach będzie to standardem, bo dzięki temu szybciej możemy postawić diagnozę, szczególnie w przypadku urazów mięśniowych. To pozwala nie tylko na lepsze zaplanowanie leczenia i rehabilitacji, ale i ocenę gojenia mięśnia. A to przekłada się na szybszy i bezpieczniejszy powrót zawodnika do pracy. Jeszcze kilka lat temu był problem z wizualizacją głębszych tkanek, a mięśnie u sportowców są bardzo rozwinięte. Technologia USG szybko jednak skoczyła do przodu i tej klasy aparaty pozwalają dokładnie ocenić zakres uszkodzenia. To przekłada się na duży komfort pracy.

Wspominałeś o medykamentach. Co zawiera walizka lekarza, z którą często biegnie do zawodnika, gdy ten leży na murawie? Jak tak o tym opowiadałeś, to wydaje się, że jest tam prawie wszystko?

- Jeśli chodzi o szuflady z lekami to mamy środki przeciwwirusowe, przeciwbólowe, przeciwzapalne, leki na przeziębienie, leki nasercowe, inna jest flora bakteryjna, więc na to też musimy być przygotowani. Są różne maści, leki na problemy biegunkowe, żołądkowo-jelitowe, antybiotyki – od anginy do szybkiej interwencji po złamaniach. Są też liczne opatrunki, znieczulacze i zestawy do szycia. Nie może zabraknąć leków ratujących życie. A co do tej walizki lekarza, zwanej też żartobliwie minibarem, to wszystko jest zgodne z dość szczegółowymi wytycznymi UEFA i FIFA. Federacja określa to bardzo dokładnie i ma w tym przewagę nad innymi związkami. Jest z grubsza prawie wszystko, co pozwala na szybką reakcję i pomoc zawodnikom i wygląda to jak mały szpital. Daje to komfort pracy.

Kontuzji na zgrupowaniu było mało, ale pracy mimo wszystko nie brakowało.

- Po przylocie do Turcji mieliśmy sporo infekcji górnych dróg oddechowych. Na szczęście delikatnych i niegroźnych. Lot samolotem zawsze wiąże się z kontaktem z dużą liczbą osób. Jedna chora osoba w samolocie jest w stanie zarazić wszystkich. Dlatego dużą uwagę przywiązujemy do tego, jak rozsadzić zawodników. Piłkarze zwykle siedzą we własnej grupie dla własnego bezpieczeństwa, a ci którzy lecąc mają problemy z infekcjami lub są na nie narażeni, siedzą w bezpiecznych miejscach przy oknie, by mieć kontakt z jak najmniejszą liczbą osób.

Zawsze myślałem, że piłkarze dobierają się jak chcą, według znajomości języków czy tego kto z kim się bardziej lubi.

- Nie każdy zawodnik na swobodę, zwykle jest 3-4 zawodników, którzy są narażeni na infekcje. Są tego świadomi i mają przydzielane miejsce. Mają płyn dezynfekcyjny do rąk i muszą zdezynfekować wylot klimatyzacji – szczególnie w starszych samolotach jest to siedlisko zarazków.

Wracając do pracy na zgrupowaniu – bardzo przyjemne, słoneczne warunki w ciągu dnia, ale w Turcji o tej porze roku są bardzo duże wahania dobowe temperatury. Rano i wieczorem jest chłodno. Temperatury wahają się od 2 do 26 stopni odczuwalnych w słońcu. To trochę jak u nas okres wiosenny. Układ odpornościowy dostaje mocno w kość i to wiąże się z ryzykiem infekcji. Dodając do tego obciążenia treningowe, to wszystko wpływa na spadek odporności. Ale po kilku dniach piłkarze się zaadaptowali.

Codzienna praca polega na bieżącej komunikacji ze sztabem fizjoterapeutycznym, z trenerem motorycznym. Praktycznie po każdych zajęciach przychodzą zawodnicy z dolegliwościami mięśniowymi – trzeba rozróżnić czy to bóle związane z adaptacją do obciążeń treningowych czy bóle nakazujące zachować czujność lub są urazem. Uważne badanie pozwoli wychwycić problem wcześniej i wdrożyć pracę, zwykle poprzez umiejętności fizjoterapeutów, ale czasem jest to leczenie farmakologiczne. Takie działania powodują, że dolegliwości są duszone w zarodku i piłkarz może kontynuować treningi.

Bardzo ważnym aspektem pobytu lekarza na zgrupowaniu jest doraźna pomoc. Gdyby zawodnicy musieli korzystać z publicznej służby zdrowia, straciliby mnóstwo czasu, a ryzyko przyjmowania leków powszechnie stosowanych, zwiększyłoby ryzyko naruszenia przepisów antydopingowych. A tutaj wpadki być nie może.

To na koniec wróćmy do tej wysokiej frekwencji treningowej, o której mówił trener Vuković.

- Faktycznie była wysoka, na poziomie 94 procent. To też efekt pracy wykonanej podczas urlopów. Każdy z zawodników miał rozpisanych od 5 do 9 sesji biegowych i ogólnorozwojowych. Dzięki temu zawodnik nie przyjeżdża prosto z plaży, ale ma wykonaną odpowiednią podbudowę. Z kolei obciążenia na obozie są kontynuacją obciążeń, jakie piłkarze mieli do końca rundy jesiennej.

Po zawodnikach nie było widać trzech tygodni przerwy, ale nie było też widać zmęczenia ciężkimi treningami na obozie, nikt nie słaniał się na nogach.

- Obciążenia treningowe muszą być właściwie dobrane. Łatwo jest zawodnika zajechać, ale to nie daje progresu treningowego, za to często generuje urazy. Jeśli układ ruchu, stawy, mięśnie nie są zaadaptowane do wysiłku, to pojawiają się urazy przeciążeniowe. Cała mądrość więc w tym, aby obciążenia treningowe były duże, ale by zawodnicy byli w stanie je wytrzymać. Problemy mięśniowe się pojawiają i muszą się pojawiać. Jeśli by ich wcale nie było, byłby to sygnał, że obciążenia są zbyt niskie. W każdej drużynie na profesjonalnym poziomie jest od 13 do 16 urazów mięśniowych w sezonie.

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.