Oceny piłkarzy

Oceny piłkarzy Legii za mecz z Górnikiem – nam biegać nie kazano

Redaktor Redakcja Legia.Net

Redakcja Legia.Net

Źródło: Legia.Net

08.10.2025 17:25

(akt. 08.10.2025 17:25)

W niedzielę Legia w kolejnym meczu Ekstraklasy przegrała w Zabrzu z Górnikiem 1:3. Redakcja jak zwykle oceniła piłkarzy Legii w skali 1-10, gdzie 1 oznacza sugestię zmiany profesji, 6 to ocena wyjściowa, a 10 występ idealny, gdzie wychodziło wszystko. W identycznej skali legionistów oceniliście Wy. Wasze oceny znajdują się w nawiasach oraz w grafice na dole. Piłkarze grający krócej niż kwadrans podstawowego czasu gry nie byli oceniani. Zapraszamy do lektury.

Gra zespołu 3 (2,81 - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Całkowitą wymianą kadry na Samsunspor nie udało się osiągnąć nic więcej oprócz wkurzenia kibiców i piłkarzy podstawowego składu. Mecz z Turkami przegrano, a w Zabrzu teoretycznie wypoczęta pierwsza jedenastka włączyła sobie tryb sparingowy postanowiła sobie przez cały mecz pospacerować i przebiegła o sześć kilometrów mniej od rywala. W ten sposób nie tylko nie potrafiła stworzyć sobie niemal żadnych sytuacji podbramkowych, ale i do tego przestała bronić. To co działało dotychczas – wzajemna asekuracja w obronie, szybki powrót pod bramkę, zamykanie wolnych stref, by piłkarze rywali nie znajdowali się na wolnych pozycjach – bez biegania działać przestało. Do tego wszystkie odbite piłki w środku pola zbierali piłkarze Górnika. Nic więc dziwnego, że gospodarze, też się specjalnie nie zmęczywszy (sto jedenaście przebiegniętych kilometrów) bez problemów zdominowali legionistów i już w pierwszej połowie mogli prowadzić nawet czterema bramkami, gdyby byli skuteczniejsi. Trudno powiedzieć, czy piłkarze są rzeczywiście tak zmęczeni, że nawet po tygodniowym odpoczynku nie są w stanie intensywnie biegać, czy po prostu wyrazili w ten sposób jakąś formę protestu przeciw rumuńskiemu szkoleniowcowi. Patrząc na to, że Raków, Jagiellonia i Lech wygrały oba mecze, czwartkowy i niedzielny tym samym składem, naszym zdaniem tezy z kolejnych konferencji o zmęczeniu i „markerach” są mocno przesadzone. Trudno nie mieć wrażenia, że Legia przegrała mecz w Zabrzu już w szatni, bo nawet komentatorzy Canal + dość szybko zwrócili uwagę na dużą różnicę w intensywności poruszania się na boisku między obydwoma zespołami, wyciągając zupełnie słuszne wnioski, komu w niedzielę bardziej zależało na wyniku. Bardzo trudno się opisuje takie mecze, niewiele też o indywidualnych „popisach” poszczególnych zawodników można napisać, skoro wszyscy grali słabo lub źle. Trudno też nad takimi meczami przejść do porządku dziennego – można oczywiście przegrać mecz, ale po walce, a nie po spacerowaniu i przyglądaniu się, co robi przeciwnik z piłką i jak się porusza bez niej. To Legia bardziej ten mecz przegrała, niż Górnik wygrał, zabrzanie po prostu skorzystali ze snucia się po boisku legionistów.

Kacper Tobiasz 4 (2,96 - ocena Czytelników). Obronił trzy strzały, tyle że po dwóch z tych obron rywal dobitkami trafił do siatki. Mógł nieco więcej zrobić przy pierwszym golu, bo „książkowo” przestrzeń przy bliższym słupku się zasłania, z pewnością mógł lepiej obronić strzał Kubickiego, bo w siatkówkę gra się w zupełnie innych okolicznościach i na innych boiskach i dobitki by w ogóle nie było przy lepszej interwencji. Przy trzecim golu zrobił, co mógł, zbijając piłkę na słupek. Nie ma jednak wątpliwości, że główną winę za wszystkie stracone gole ponoszą piłkarze z pola. Nogami Tobiasz grał poprawnie, jego długich podań zwykle nikt nie odbierał, ale był to raczej problem samych piłkarzy z pola, którzy nie potrafili powalczyć skutecznie o górną piłkę. Bardzo przeciętny mecz bramkarza Legii, ale większość jego kolegów z pola była jeszcze gorsza.

Paweł Wszołek 3 (2,49). Naszym zdaniem żadnego gola nie zawalił, bo przy pierwszym prawidłowo zszedł do środka do niekrytego przed bramką Kubickiego, w tej sytuacji albo to Kapustka powinien zejść za Kubickim i Wszołek mógłby kryć Chłania, albo za Ukraińcam powinien wrócić Weisshaupt. Zdejmując winę z Wszołka za tego gola należy jednak i tak zastanowić się, co dobrego w Zabrzu prawy obrońca Legii zrobił. Zapamiętaliśmy jeden przechwyt, jedną dobrą interwencję w obronie, raz przy budowaniu akcji utrzymał się z piłką pod kryciem i raz ją dobrze zgrał głową pod polem karnym Górnika. Wejść ofensywnych w zasadzie brak, dośrodkowanie jedno nieudane, odbiorów praktycznie brak, współpracy czy to ze skrzydłowymi, czy ze środkowymi pomocnikami brak, stosunkowo najlepiej dogadywał się z Pankovem. Grał równie słabo, jak pozostali i był przerażająco wręcz jak na niego niewidoczny.

Radovan Pankov 4 (3,02). Jedyny obrońca, który rzeczywiście dawał z siebie, ile mógł i starał się być przy tym odpowiedzialny. W każdej sytuacji Pankov starał się kogoś kryć, tyle że jak np. przy pierwszej groźnej akcji Górnika niejednokrotnie brak wsparcia kolegów zmuszał go do uważania na dwóch piłkarzy naraz. Dobrze widać było jego zaangażowanie przy trzecim golu, zdołał dogonić i powstrzymać Lisetha, ale nie mógł nic poradzić, że krycie jedynego piłkarza , do którego Norweg mógł podać, odpuścił Kapuadi. Pankov powinien mieć asystę, ale jego bardzo dobre dośrodkowanie po błędzie bramkarza Górnika zmarnował Rajović. Oddał jeden niecelny strzał, dostał żółtą kartkę za faul taktyczny i przez dalszą część meczu bardzo uważał, by nie dostać drugiej. Słabszy występ, ale i tak najlepszy spośród wszystkich obrońców.

Steve Kapuadi 3 (3,17). Przy trzecim golu Liseth mógł podać tylko do Kmeta, nie rozumiemy więc, dlaczego Kapuadi przemknął obok Słowaka zamiast go pokryć. Gdyby został przy rywalu, gol by nie padł, bo Kmet nie miałby szans na oddanie strzału i to właśnie Steva trzeba uznać za głównego winnego straconej bramki. Kapuadi podobnie jak kilku innych legionistów zagrał chyba najsłabszy swój mecz w sezonie – regularnie przegrywał starcia z Lisethem, zwłaszcza przed przerwą, o głowę niższy Norweg za niemal za każdym razem skutecznie się zastawiał z Kapuadim na plecach. Niestety, w niedzielę cała gra obronna Legii była zdezorganizowana i wiele akcji Górnika zaczynało się właśnie od tego, że Kapuadi nie potrafił sobie poradzić z Lisethem, który odgrywał piłkę do wchodzących ze środka pola kolegów.

Arkadiusz Reca 3 (2,40).Udział przy dwóch straconych golach – przy pierwszym Sow miał tyle miejsca i czasu, by dośrodkować, że nie dziwi, że zrobił to wprost na głowę Chłania, przy drugim właściwie nie wiemy co napisać, bo beztroskie czekanie we własnym polu karnym na odbitą piłkę, gdy zza pleców wyskakuje przeciwnik oglądać możemy pewnie co najwyżej w meczach oldbojów. Przy trzecim golu był na tyle wysoko, że nie miał szans wrócić. Nie było jednak tak, że był to występ całkowicie nieudany, Reca był najlepiej dośrodkowującym piłkarzem z gry spośród legionistów, kilka wrzutek było niezłych, po jednej błąd popełnił obrońca i Biczachczjan miał swoją pierwszą dobrą okazję na trafienie do siatki. Reca wywalczył też jeden rzut rożny i raz niecelnie uderzył na bramkę. Jeden gol zawalony kompletnie, do tego pewien udział przy drugim. Występ bardzo słaby, ocena podobna do większości kolegów.

Noah Weisshaupt 2 (2,63). Wywalczył jeden rzut wolny, oddał dwa niecelne strzały. Poza tym widzieliśmy głównie straty, złe dośrodkowania i spacerowanie, gdy rywal posiadał piłkę i budował akcje. Weisshaupt najwyraźniej musi zrozumieć, że przyjechał z Bundesligi nie do sanatorium, tylko jednak do profesjonalnej ligi, w której trzeba dawać z siebie nie mniej niż w niemieckiej. Już w 12. minucie widzieliśmy, jak powoli wraca sobie Niemiec pod własne pole karne, „przebił” to jeszcze przy pierwszym straconym golu – tempo jego powrotu może sobie każdy pooglądać, podczas gdy to on tak naprawdę powinien na koniec w polu karnym przesuniętego do środka Wszołka zaasekurować i przejąć Chłania. Po przerwie został w szatni i wcale nas to nie dziwi. Na razie opowieści o dużej klasie prezentowanej przez Weisshaupta pozostają w sferze mitów, baśni i legend.

Damian Szymański 3 (2,96). Defensywny pomocnik miał u trenera Iordanescu uzupełniać obrońców, wchodzić między nich, gdy rywal atakuje większą liczbą zawodników i przerywać akcje w środku pola, a do tego wspólnie z obrońcami wyprowadzać piłkę. Tylko to ostatnie – brak strat i przyzwoite długie zagrania można mu policzyć na plus. Już na początku meczu przy pierwszej akcji Górnika Szymański złamał linię spalonego, strzał Lisetha szczęśliwie dla niego odbił Tobiasz, bo Szymański zawaliłby gola zaraz po wyjściu z szatni. Dziesięć minut później wracał do obrony w takim tempie, że we własnym polu karnym pojawił się dopiero, gdy akcję kończył niecelnym strzałem Sow. Przy pierwszym golu też „krył powietrze”, choć tam akurat można by bardziej winić dwóch innych zawodników. Przy drugim golu wraz z Kapustką nie zablokował strzału Kubickiego, przy trzecim też wracał dość wolno. W sumie zapamiętaliśmy może ze trzy dobre interwencje w obronie w całym meczu, to dramatycznie mało, jak na defensywnego pomocnika, często był po prostu za daleko od rywali. Do gry ofensywnej nie wnosił nic, raz bardzo nieudanie dośrodkował. Bardzo słaby występ, znów zaczynamy tęsknić za biegającym przez cały mecz na pełnych obrotach i walczącym o każdą piłkę Bartoszem Sliszem.

Bartosz Kapustka 3 (2,40). Wywalczył jeden rzut rożny, oddał dwa bardzo nieudane strzały, ledwie raz dobrze wyprowadził piłkę, co skończyło się żółtą kartką Hellenbranda. Przy piłce zazwyczaj był głównie gdzieś w środkowej strefie, do obrony się wracał, ale w niej nie pomagał. Bardzo dobrze widać to przy pierwszym golu – gdyby Kapustka poszedł w pole karne za Kubickim, Wszołek nie musiałby go przejmować i mógłby się przesunąć do Chłania, gola by wtedy prawdopodobnie nie było. W żadnej chyba akcji nie widać takiego braku chęci do wzajemnego asekurowania się, jak w tej, wyłączenie się Kapustki z gry w tej akcji było jedną z głównych przyczyn, dlaczego ten gol padł. Przy drugim golu też środkowy pomocnik Górnika zwiódł przed strzałem Kapustkę jednym kółeczkiem. A w pierwszej akcji Górnika Kapustka w ogóle sobie odpuścił powrót za Kubickim i Pankov musiał starać się kryć dwóch przeciwników. Nie wiemy, czy zmiany trenera Iordanescu miały związek z „markerami zmęczeniowymi” piłkarzy powołanych do kadry, czy po prostu uznał, że Kapustka nic już więcej w Zabrzu nie zrobi, a przecież pamiętamy mecze, w których „Kapi” biegał po dwanaście i więcej kilometrów. W każdym razie zmianie tej się w ogóle nie dziwimy, tyle że jego zmiennik zagrał jeszcze gorzej.

Juergen Elitim 4 (3,40). Najkreatywniejszy z pomocników, kilka dobrych wyjść z piłką, wywalczony rzut wolny, parę dobrych podań, w tym to przy jedynym golu i jedno dobre wejście w pole karne zakończone podaniem do Weisshaupta. Zdarzało mu się też, choć dość rzadko, wrócić do obrony. W drugiej połowie był aktywniejszy niż w pierwszej, ale strat też miał więcej. Wyglądał na jedynego ze środkowych pomocników, który starał się budować akcje, ale w pierwszej połowie nie miał żadnego wsparcia ze strony pozostałych piłkarzy, w drugiej pomagali mu nieco obaj wpuszczeni skrzydłowi. Słaby występ Elitima, ale jednak lepszy, niż pozostałych legionistów z podstawowego składu.

Ermal Krasniqi 2 (2,22). Jeden „centrostrzał”, a poza tym mnóstwo strat. Wyglądało, jakby reprezentował jakąś nieistniejącą trzecią drużynę na boisku, bo grał sam ze sobą, mnóstwo piłek tracąc, nawet z autu wyrzucił piłkę do przeciwnika. Jak raz przejął piłkę przed polem karnym, to potem natychmiast ją stracił. Przy jednej z nielicznych ciekawych akcji Legii zakończonej strzałem Weisshaupta o mało nie zderzył się z Elitimem w polu karnym, z cała pewnością nie było to celowe zostawienie piłki Kolumbijczykowi. Zamiana stron z Weisshauptem też nic nie poprawiła, do tego do obrony wracał się równie niechętnie jak Niemiec. Nie bardzo rozumiemy, czemu jest wystawiany w podstawowym składzie, skoro w ogóle nie rozumie się z resztą drużyny.

Mileta Rajović 3 (2,41). Jeden wywalczony rzut rożny po zablokowanym strzale, jedna wyłożona piłka do strzału w sytuacji, gdy Rajović powinien raczej uderzać sam z pierwszej piłki po podaniu Urbańskiego, a przede wszystkim zmarnowana stuprocentowa sytuacja. Nie znajdujemy żadnego wytłumaczenia, jak napastnik dostający piłkę na głowę tuż przed bramką odwraca się tyłem do bramki i uderza ją plecami, takie zachowanie jest na tyle nieracjonalne, że byłoby niespotykane nawet w grze podwórkowej. Tym razem Duńczyk nie przydawał się też nawet specjalnie przy budowaniu akcji, bo przegrywał starcia o górne piłki z obrońcami Górnika i rzadko kiedy udało mu się je zgrać do partnera. Najgorszy jak do tej pory występ Rajovicia w barwach Legii.

Wahan Biczachczjan 5 (4,08). Najaktywniejszy i najlepszy z legionistów w niedzielę. Grał ostatnio mało i widać było, że chce się pokazać z dobrej strony. Dobrej gry nie pokazał, wypadł raczej mocno przeciętnie, ale i tak błyszczał na tle bardzo słabych kolegów. Trzy groźne strzały, w tym jeden gol, dwa wywalczone stałe fragmenty gry i sporo dośrodkowań, tyle że zwykle bardzo nieudanych. Więcej też pomagał w defensywie niż Weisshaupt czy Krasniqi. Przyzwoita zmiana, jedyny naszym zdaniem legionista, który po niedzielnym meczu może powiedzieć, że nie zawiodł.

Kacper Urbański 4 (3,27). Aktywność po wejściu na boisko bardzo duża, ale odbiory i podania z pierwszej piłki przeplatał stratami. Tych drugich było więcej niż dobrych podań. Wykreował dwie dobre sytuacje, najpierw prostopadłym podaniem do Rajovicia, po którym Duńczyk nie zdecydował się na oddanie strzału i zgraniem pierwszej piłki do Biczachczjana, które zamieniło się w asystę po celnym uderzeniu Ormianina. Zagrał też słabo, ale zdecydowanie lepiej niż skrzydłowi grający w pierwszej połowie.

Petar Stojanović 3 (2,75). Jeden odbiór, jedno złe wyprowadzenie piłki i błąd w ustawieniu przy trzecim golu. Trudno nam zrozumieć, dlaczego obrońcom zdarza się kryć pustą przestrzeń zamiast rywali, przecież przestrzeń nie dopadnie do piłki i nie odda strzału takiego, jak oddał Sow. Stojanović w tej sytuacji powinien patrzeć, gdzie stoi przeciwnik, a nie przyglądać się całej akcji z pozycji widza, oczywiście pamiętamy, że jeszcze większy błąd popełnił w tej sytuacji Kapuadi. Wyjątkowo słabo zagrali obaj prawi obrońcy Legii w tym meczu – obaj byli widoczni tylko przy traconych golach.

Antonio Colak 2 (2,41). Grał ponad dwadzieścia minut, miał siedem kontaktów z piłką. Jego pobyt na boisku był niezauważalny, podobnie jak efekty przejścia na grę dwoma napastnikami.

Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Wahana Biczachczjana, choć tak naprawdę nie bardzo było z kogo wybierać.

Oceny zawodników

Głosowanie zostało zakończone!

4.08 Wahan Biczachczjan

3.4 Juergen Elitim

3.27 Kacper Urbański

3.17 Steve Kapuadi

3.02 Radovan Pankov

2.96 Kacper Tobiasz

2.96 Damian Szymański

2.75 Petar Stojanović

2.63 Noah Weisshaupt

2.49 Paweł Wszołek

2.41 Mileta Rajović

2.41 Antonio Colak

2.4 Arkadiusz Reca

2.4 Bartosz Kapustka

2.22 Ermal Krasniqi

Komentarze (32)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.