
Oceny piłkarzy Legii za mecz z Widzewem – w ataku bez zmian
04.11.2025 19:55
(akt. 04.11.2025 19:56)
Gra zespołu 5 (4,70) - średnia ocen zawodników Legii wg Czytelników Legia.Net). Odejście trenera nie znaczy wcale, że cokolwiek w zespole się zmieni z dnia an dzień. Wręcz przeciwnie, na krótką metę jest to mało prawdopodobne. Dotychczasowy asystent nie jest w stanie w dwa dni niczego zmienić ani w taktyce, ani w przygotowaniu, ani nawet specjalnie w personaliach, zwłaszcza grając przy tym dwa razy w tygodniu,. Jedyne co mógł poprawić to nastawienie i liczyć na to, że piłkarze bardziej będą chcieli biegać dla Inakiego Astiza niż biegali – a raczej nie biegali - dla Edwarda Iordanescu. Klucz do lepszej gry nie leży w tym momencie w trenerze, lecz wyłącznie w samych piłkarzach, niedawny asystent do przerwy na reprezentację może starać się tylko nie popsuć złego na jeszcze gorsze. I choć gra w niedzielę przez długi czas wyglądała podobnie jak wcześniej – Legia dobrze grała w obronie, ale nie potrafiła stworzyć sobie dogodnych sytuacji podbramkowych, to pewne pozytywne zmiany były. Po pierwsze, legioniści rzeczywiście biegali więcej niż wcześniej i z większą ambicją, zwłaszcza po stracie gola. Po drugie, wreszcie coś pozytywnego do ataku wnieśli na boisko rezerwowi. Wystarczyło to na zdobycie jednego punktu na wyjeździe, co w Ekstraklasie zdarza się ostatnio stołecznym piłkarzom raz na półtora miesiąca, więc jakiś minimalny postęp jest i może nie będzie to tylko zryw jednorazowy. Jeśli chodzi o samą grę niewiele się zmienia – dość dobrze gra obrona, choć Widzew też kilka sytuacji miał, ktokolwiek gra w ataku Legii bardziej przeszkadza niż pomaga, a najlepsze sytuacje podbramkowe nadal tworzą boczni obrońcy. Więcej nieco niż wcześniej było prób uderzeń z dystansu, z marnym jednak skutkiem. Remis jest w sumie sprawiedliwym wynikiem. Wywieziony z Łodzi punkt niewiele legionistom daje, do miejsca premiowanego europejskimi pucharami wciąż droga daleka. Na razie cierpią piłkarze i cierpią kibice, którzy ich oglądają.
Kacper Tobiasz 6 (5,26 - ocena Czytelników). W pierwszej połowie stał i mókł, od czasu do czasu tylko kopał piłkę. Po zmianie stron obronił jeden strzał i raz dobrze wyprzedził rywala po niedokładnym zgraniu głową Pankova, do tego raz piąstkował udanie przy dośrodkowaniu. Za utratę gola winy rzecz jasna nie ponosi. Piłkę do gry wprowadzał dobrze, jedno jego wznowienie wylądowało na aucie. Mało miał pracy dzięki całkiem niezłej grze obrońców, a i piłkarze Widzewa często nie trafiali w bramkę nawet w dogodnych sytuacjach. Ocena wyjściowa.
Paweł Wszołek 7 (5,50). Najlepszy piłkarz z podstawowej jedenastki i jedyny, który zagrał naprawdę dobry mecz. Bezbłędny w obronie, często podłączał się też do akcji ofensywnych. O ile w pierwszej połowie kończył niejednokrotnie akcje niedokładnymi dośrodkowaniami, to w drugiej było zdecydowanie lepiej. Po jego podaniu w pole karne legioniści powinni strzelić gola, ale aż trzech piłkarzy kolejno piłki do bramki nie potrafiło wcisnąć. W doliczonym czasie gry Wszołek wywalczył też rzut rożny, ale stałe fragmenty gry legioniści w Łodzi wykonywali kiepsko. Przeciętna pierwsza połowa, naprawdę dobra druga, naszym zdaniem zasłużył na dobrą notę. Obaj boczni obrońcy zagrali zresztą w niedzielę na całkiem dobrym poziomie.
Radovan Pankov 6 (5,61). Dobra pierwsza część meczu, dobrze się ustawiał, do tego przydawał się w ataku przy stałych fragmentach gry, oddał dwa strzały i wywalczył w ten sposób dwa rzuty rożne, w jednym przypadku było naprawdę blisko gola. W drugiej części meczu było nieco więcej niedokładności i jeden bardzo poważny błąd, gdy zbyt krótko zgrał piłkę głową do bramkarza i gdyby nie Tobiasz, Legia straciłaby bramkę. Ten błąd nie pozwala na podniesienie oceny Serbowi, ale poza tym może znów zaliczyć swój występ do udanych – jako jeden z nielicznych legionistów trzyma zresztą równą formę od początku sezonu.
Steve Kapuadi 5 (5,03). Legia niezbyt często traci punkty wskutek złej gry obrońców, tak było i tym razem, bo jedyny gol dla gospodarzy zdobyty został po rzucie karnym sprokurowanym przez pomocnika. W Łodzi jednak Kapuadi nie błyszczał. Z pewnością mogły mieć na to wpływ warunki atmosferyczne, tak ogromnemu facetowi po prostu trudniej poruszać się i zmieniać kierunki biegu i utrzymywać równowagę w ulewnym deszczu na śliskiej murawie. I w pierwszej połowie i w drugiej jego interwencje nie były zbyt pewne, zdarzały się sytuacje, gdy rywale go mijali, jedynie w powietrzu nie popełniał błędów. Za takie ciągnięcie za koszulkę, jakie zaprezentował we pierwszej połowie, sędzia mógł podyktować rzut karny, nie bardzo rozumiemy, po co takie rzeczy w epoce VAR w ogóle robić. Na początku meczu po wejściu w pole karne Czyża dobrym kryciem uniemożliwił napastnikowi Widzewa oddanie strzału. Po stałym fragmencie gry był bliski asysty, bo wyłożył piłkę na strzał Pankovowi. Kongijczyk w sumie nie sprokurował jakiejś szczególnie groźnej sytuacji dla gospodarzy, ale jednak w niedzielę był najmniej pewny z obrońców.
Ruben Vinagre 6 (5,06). Trudne pojedynki toczył z Baeną, na początku meczu wygrywał je częściej Hiszpan, w kolejnych minutach coraz częściej radził sobie Vinagre. Na początku meczu to właśnie po przegranym pojedynku Portugalczyka Widzew stworzył sobie niezłą okazję, ale potem już ogrywać się Vinagre łatwo nie dawał, choć szybkościowo Baenie ustępował. W obronie lewy obrońca Legii radził sobie przeciętnie, lepiej mu szło na połowie przeciwnika. W pierwszej połowie wywalczył jeden rzut rożny, ale jakość jego dośrodkowań pozostawiała wiele do życzenia. W drugiej, do kolejnego wywalczonego kornera dołożył asystę przy wyrównującym golu i dobrą akcję w doliczonym czasie gry, zakończoną niecelnym strzałem Kapustki. Niezły mecz Portugalczyka, który trafił nawet do jedenastki kolejki. Nie bronił może tak dobrze jak Wszołek, ale do gry ofensywnej wnosił nie mniej od reprezentanta Polski. Tyle, że to nie boczni obrońcy powinni być głównymi kreatorami gry ofensywnej.
Kacper Chodyna 4 (3,43). Pierwsza połowa w wykonaniu Chodyny była mocno przeciętna, kilka razy wyprowadził piłkę, raz po takim wyjściu skrzydłowy Legii wyłożył piłkę na strzał Augustyniakowi, była to jego najlepsza akcja w całym meczu, wywalczył też dwa rzuty wolne, a Shehu dostał po faulu na nim żółtą kartkę. Popełnił też jednak jeden błąd w obronie na początku meczu, gdy pilnowany przez niego Czyż wjechał w pole karne. Przechwyty i dobre wyjścia z piłką przeplatał stratami, a tych było znacznie więcej. Szczególnie irytująca była to na początku drugiej połowy, gdy piłkę stracił, a potem… cóż, zobaczyliśmy jak wolno biegł za Fornalczykiem, młody widzewiak odsadził go o wiele metrów. Jeśli skrzydłowi w Legii mają takie braki szybkościowe, to nie dziwi, że ciężko jest im tworzyć sytuacje podbramkowe. Druga część meczu w odróżnieniu od pierwszej była naprawdę słaba w wykonaniu Chodyny, na szczęście Inaki Astiz długo ze zmianą nie czekał. Słaby występ, ale jeszcze gorzej od niego zagrali napastnicy.
Rafał Augustyniak 5 (5,05). W pierwszej połowie raz tylko pozwolił rywalowi na oddanie strzału, był to jedyny błąd Augustyniaka w defensywie. Częściej niż u trenera Iordanescu włączał się do akcji ofensywnych, oddał dwa strzały, jeden zablokował obrońca i Legia miała rzut rożny, drugi trafił w Rajovicia. Niestety dobra i aktywna gra Augustyniaka trwała tylko dwadzieścia minut, potem miał zdecydowanie mniejszy udział i w budowaniu akcji i w grze obronnej. Szybko też po zmianie stron dostał żółtą kartkę, a że Legia potrzebowała odrabiania strat, trener Astiz słusznie Augustyniaka posadził na ławce. I okazało się, że klasyczny defensywny pomocnik wcale w Legii nie jest tak potrzebny, legioniści zdominowali bowiem łodzian w końcówce – to może być ciekawe spostrzeżenie na przyszłość.
Bartosz Kapustka 6 (4,56). Nikt tyle w niedzielę się nie nabiegał, co kapitan Legii, tak to powinno właśnie wyglądać, szkoda że nie obserwowaliśmy tego w Zabrzu czy Lubinie. Jedenaście i pół kilometra w nogach, wyprowadzanie piłki, sporo przechwytów w środku pola, powroty pod własną bramkę, choć nie zawsze udane, jak choćby przy akcji Czyża na początku meczu, trzy strzały w tym jeden celny i jeden wywalczony rzut rożny. Tak właśnie powinna grać ósemka, być pod grą od pola karnego do pola karnego – nie rozumiemy, dlaczego tak u trenera Iordanescu nie było. Miał sporo szczęścia, że uniknął poważnej kontuzji, gdy jeden z widzewiaków stanął mu na nodze. Niezły (wreszcie!) mecz Kapustki i nadzieja, że będziemy go oglądać częściej grającego w ten sposób.
Claude Goncalves 4 (4,38). Miał pewnie jakiś pomysł trener Astiz, że wystawił Goncalvesa zamiast Elitima, ale pomysł ten nie wypalił. Portugalczyk wprawdzie dużo biegał bez piłki, ale nie dostawał podań, raz tylko, gdy wszedł w pole karne, znakomicie zakończył akcję wyłożeniem piłki na strzał Kapustce. Nieco lepiej grał w pierwszej połowie w destrukcji, choć na przerwę schodził z żółtą kartką za faul taktyczny. Po przyzwoitej pierwszej połowie drugą miał po prostu złą. Dwa koszmarne błędy mogły skończyć się bramką dla łodzian – w pierwszym przypadku po stracie Francuza Czyż na szczęście przestrzelił ( a oprócz straty widzieliśmy, jak wolny jest niestety były piłkarz Łudogorca), drugi błąd miał miejsce przy rzucie wolnym i złym kryciu, tu na szczęście wykazał się Tobiasz. Szybko zareagował trener Astiz i posadził Goncalvesa na ławce. I bardzo dobrze zrobił, bo trzeci taki błąd skończyłby się zapewne straconym golem.
Kacper Urbański 4 (4,37). W pierwszej połowie parę razy piłkę wyprowadził, oddał jeden strzał, ale też miał dużo strat. W drugiej połowie raz bardzo ofiarnie wrócił do obrony po błędzie Chodyny, jednak potem faulował bezsensownie w polu karnym Baenę – co ciekawe, gdyby tego nie robił, kilka sekund później sędzia odgwizdałby spalonego. Tym bardziej należy więc młodego legionistę zganić. Co gorsza, potem wyraźnie mu ten błąd ciążył, oddawał strzały, ale bardzo nieudane, nawet z dogodnych pozycji. Zdjęty został w końcówce, być może trochę zbyt późno. Zawalony gol i słabszy mecz Urbańskiego.
Mileta Rajović 2 (2,47). Rajović gra z meczu na mecz coraz gorzej i nie wiemy, co jest tego przyczyną. Do tej pory brał udział w budowaniu akcji, odgrywał piłkę tyłem do bramki, w niedzielę nie oglądaliśmy nawet tego. W polu karnym Duńczyk stoi, ale do piłek nie dochodzi, ani tych po ziemi, ani granych górą. Przynajmniej kilka razy w jego stronę w Łodzi piłkę posłano, ale ani razu nie udało mu się wyprzedzić obrońcy, a w zamian za to potrafił nawet zablokować zmierzający w bramkę strzał własnego kolegi. Irytuje wszystkich Rajović ostatnio swoją grą wyjątkowo, Duńczyk przez ponad siedemdziesiąt minut miał ledwie dziesięć kontaktów z piłką i trzy celne podania. Podobnie jak pozostali nowi piłkarze, musi mieć czas na odnalezienie się w nowej drużynie, mamy jednak wrażenie, że dany mu czas po prostu marnuje. Najsłabszy piłkarz na boisku w obu zespołach.
Wojciech Urbański 4 (5,00). Większość zmienników wniosła coś pozytywnego na boisku. Ale Urbański miał ledwie cztery celne podania przez pół godziny gry i zmarnowaną stuprocentową sytuację podbramkową, zwłaszcza przy dobitce powinien bramkarza pokonać uderzeniem w róg, zamiast strzelać wprost w niego. Można się spierać, czy Legii należał się po wślizgu Shehu rzut karny - pamiętamy, że sędziowie faule potrafili nawet dawać czerwone kartki legionistom za przygniecenie nogi rywala po wślizgu pośladkami. Naszym zdaniem młody pomocnik Legii po prostu zbyt daleko sobie w tym dryblingu wypuścił piłkę i Albańczyk był przy niej pierwszy. Zadziwiająco mało miał kontaktów z piłką, a gdy już takie były, to zazwyczaj mało udane.
Ermal Krasniqi 7 (6,27). Z werwą wszedł do gry, oddał zablokowany strzał, potem znakomicie wypuścił Wszołka podaniem w pole karne i Wojciech Urbański był bardzo blisko strzelenia gola. Krasniqi parę razy zresztą uruchomił kolegów podaniami na połowie Widzewa, wywalczył też rzuty rożne, potrafił też popracować w obronie. Oczywiście najważniejszą jego zasługą jest wyrównujący gol, znakomicie przełożył obrońcę sunącego po ziemii rozpaczliwym wślizgiem i przytomnie skierował piłkę w bramkę mierzonym uderzeniem poza zasięgiem bramkarza. Jak widzimy, reprezentant Kosowa umiejętności ma, tylko do tej pory rzadko je pokazywał. Każdemu jednak trzeba dać czas na odnalezienie swojego miejsca w zespole. Ważny gol i dobra zmiana.
Juergen Elitim 6 (4,86). Wprowadził sporo spokoju do wyprowadzania piłki, do tego dołożył odbiory. Uporządkował grę Legii w ostatnich minutach i miał spory wpływ na przeniesienie jej pod bramkę przeciwnika. Trochę nie rozumiemy, czemu Kolumbijczyk nie grał od początku, ale przynajmniej dał naprawdę niezłą zmianę w końcówce.
Antonio Colak 3 (3,67). Lepiej od Rajovicia nie zagrał, tyle że był nieco aktywniejszy. W dwadzieścia minut miał sześć kontaktów z piłka i zagrał jedno celne podanie. Do strzału nie doszedł ani razu, w większości przypadków starcia z obrońcami na plecach przegrywał. Notę otrzymuje od nas odrobinę lepszą od Duńczyka, choć nie wiemy, czy nie na wyrost.
Jakub Żewłakow grał zbyt krótko, by go oceniać.
Najlepszym legionistą niedzielnego meczu Czytelnicy i redaktorzy wybrali Ermala Krasniqiego.
Oceny zawodników

Newcastle rozgląda się za następcą Tonalego. Kogo chce?

Bayern czai się na pomocnika Barcelony

Prezes Besiktasu grozi interwencją FIFA

Florentino Perez pod ścianą. Real Madryt potrzebuje transferu już...

Piłkarz Realu Madryt walczy o powrót do kadry Argentyny mimo problemów...

Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.