News: Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych - Ten plan może wypalić

Trzecia połowa, czyli dogrywka po karnych

Przemysław Witkowski

Źródło: Legia.Net

01.07.2017 08:42

(akt. 04.01.2019 12:21)

Jeszcze tylko tydzień i zabawa rozpoczyna się od nowa. Na „dzień dobry” przed Wojskowymi pięć meczów w piętnaście dni. W klubie za pewne czują, że to nie będzie spacerek. Z drugiej strony nikt, z pewnością, nie zakłada planu minimum, pół planu, czy podobnych scenariuszy. Trzeba zagrać o pełną pulę. Od razu. Pokazać siłę i rzucić wymownie w kierunku innych ekip: jesteśmy mocni, znacznie lepsi niż rok temu. Tu nie będzie czasu na aklimatyzację, szukania formy, sprawdzania wariantów ustawień, czy spokojnego wejścia w rytm meczowy. Od samego początku – pełna koncentracja, realizacja założonego i przygotowanego planu (liczę, że Jacek Magiera ma już taki w głowie). Trzy różne pola walki, ale każde równie ważne.

A my mamy prawo oczekiwać dobrych wyników już w pierwszych dwóch tygodniach lipca, a nie słuchać, że forma ma przyjść później. Mówi się, że człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego i ciągle oczekuje więcej i więcej. Nic dziwnego zatem, że od pierwszego gwizdka meczu z Arką o Superpuchar presja na stołeczny klub będzie naprawdę duża. Zwłaszcza, że w ostatnich latach, Legia osiągnęła najwięcej w całej swojej, ponad stuletniej historii. Cztery tytuły mistrza Polski na przestrzeni pięciu lat. Do tego sześć Pucharów Polski w ostatnich dziesięciu. Dodajmy do tego grę w Lidze Europy i tak oczekiwane potyczki w fazie grupowej Lidze Mistrzów, i mamy obraz tego, jak dużo będą wymagać kibice od swoich idoli.


Jacek Magiera to wszystko z pewnością wie, choć sytuacji, niestety, nie ma komfortowej jak na razie. Zostało tak naprawdę parę dni, a nie ma żadnej wiążącej informacji, co do kilku kluczowych graczy. To zaczyna się robić mocno niepokojące, zwłaszcza, że np. greccy dziennikarze już „otwartym tekstem” informują, że Vadis dogadał się z Olympiakosem. Z drugiej zaś strony, sam zainteresowany w wymowny sposób uciął wszelkie spekulacje, zamieszczając krótkie wyjaśnienie na twitterze. Wynika z niego jednoznacznie, że tylko sytuacja rodzinna nie pozwala mu dołączyć do kolegów z drużyny. Prawda, jak zwykle, leży po środku. Choć na ten moment trochę (a nawet bardzo) niepokoi mnie absencja Belga podczas okresu przygotowawczego. To może się odbić niekorzystnie i na formie piłkarza i na samej drużynie. Wszak patrząc na to wszystko szerzej, mogę dość odważnie zawyrokować, że, dajmy na to, odejście Pazdana nie będzie masakrą dokonaną na formacji defensywnej Legii, to brak Belga stanie się, niczym innym, jak totalnym kataklizmem. Dla wielu z nas stał się on jednym z najlepszych piłkarzy w historii klubu. A co bardziej śmieli kibice stawiają poziom jego gry na równi z wielkimi legijnymi legendami. Stąd zakładam, że nikt z nas nie wyobraża sobie Wojskowych, walczących o Ligę Mistrzów, bez Vadisa. Pamiętajmy (niestety) jednak, że piłka nożna to tylko biznes, i pracownicy idą tam, gdzie płacą więcej. Jak śpiewa Metallica „Sad But True”. Takie zachowanie piłkarzy jest naturalne i nie można mieć do nich o to pretensji. Natomiast ważnym jest, aby umieć przewidywać i w porę reagować. A tego na razie nie widzę w zachowaniach władz klubu. I tak jak pisałem wcześniej, że nie interesują mnie specjalnie plotki transferowe, to przyznaję, że wraz z szybko upływającym czasem, zaczynam czuć lekki niepokój, jeśli chodzi o kadrę w nadchodzącym sezonie.


Oczywiście, zawsze sztab i władze mogą zagrać va banque. Transferów nie będzie, a przynajmniej tych spektakularnych. Być może Vadis odejdzie. Pazdan też. Gui. Kto wie? Nie przyjdzie nikt, kto byłby realnym wzmocnieniem. Mimo to Legia wygra Superpuchar, pierwsze starcia w lidze i przebrnie eliminacje do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wtedy pójdzie komunikat w świat w stylu: „mieliśmy to zaplanowane” lub „od początku wiedzieliśmy, że kadra, jaką dysponowaliśmy, pozwalała wierzyć w sukces sportowy” oraz „nie potrzebowaliśmy tak naprawdę wzmocnień”. Jacek Magiera zostanie okrzyknięty wizjonerem, a dziennikarze będą widzieć w nim następcę Adama Nawałki. I wierzcie mi, bardzo chciałbym, aby taki scenariusz się ziścił. Czas pokaże. Choć wielu moich kolegów, na myśl o braku transferów, przebiera już z niepokojem nogami, obserwując wyścig zbrojeń w innych miastach. A dotychczasowe działania naszego klubu jakoś nie studzą tych obaw. Choć wszystko może się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni, i to już za parę godzin. I wiemy o tym wszyscy doskonale.


Tak czy siak, początek tego sezonu będzie kluczowy pod każdym względem. Wygrać można wiele, ale stracić jeszcze więcej. Wiemy, że za sukcesami drużyny stoi nie tylko wysokie morale zawodników i uwielbienie kibiców, ale też, przede wszystkim, potężny zastrzyk gotówki (zwłaszcza za grę w LM), który powinien pozwolić odjechać Legii reszcie stawki. Realnie. Wykonać duży krok. Czas wejść na wyższy poziom. Stawać się, krok po kroku dzisiejszą, europejską marką piłkarską. Wszak kibicowsko już od dawna zajmujemy bardzo wysokie miejsce w światowej ekstraklasie.


***


A tak zupełnie z innej beczki. Ostatnio bardzo zaimponował mi Kuba Kosecki. Przychodzi gość do Śląska Wrocław i na „dzień dobry” mówi: „Jestem Legionistą”. Żadnego słodkiego pierdzenia, miłych, kurtuazyjnych opowieści, umizgiwania się i puszczania oka do nowego pracodawcy, lokalnych mediów. Owszem, od razu dodał, że jest profesjonalistą i na boisku całe serce zostawi dla Śląska, ale sam fakt, że wygłosił tak odważną deklarację na początku, jest dla mnie argumentem do tego, aby stwierdzić, że ten niewysoki pomocnik ma duże jaja. Mówi jak jest, a nie jak, być może, by od niego oczekiwano. Szacun. Serio. I może nigdy nie był graczem, którego szczególnie ceniłem, ale sama postawa zasługuje na dużą pionę. Wiemy doskonale ilu jest kopaczy, którym przy okazji takich historii mięknie rurka i dukają coś tam pod nosem, by potem całować herb każdego klubu, w którym aktualnie przebywają. 


***


Na koniec dwa krótkie wtrącenia.


Wielkie gratulacje dla juniorów. Znów są mistrzami CLJ. Czas, w końcu, pokazać się na poważnie w dorosłej piłce.


„Polacy nic się nie stało”...wróciło. I oby tylko na krótką chwilę. Choć analiza postawy zespołów młodzieżowych czy to na poziomie ligowym, czy reprezentacyjnym, to temat na zupełnie osobne opracowanie.

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.