News: Z obozu rywala - Śląsk Wrocław

Z obozu rywala - Śląsk Wrocław

Patryk Tylak

Źródło: Legia.Net

06.10.2018 08:15

(akt. 02.12.2018 11:22)

Po remisie z Arką Gdynia, na legionistów czeka wyjazdowe spotkanie ze Śląskiem Wrocław. Może to być kolejne ciężkie starcie dla piłkarzy mistrza Polski. Wrocławianie po kiepskim początku sezonu, w ostatnim czasie odzyskali formę, a w dwóch poprzednich meczach ligowych, strzelili aż osiem goli. W dodatku nie byle komu - Jagiellonii Białystok i Piastowi Gliwice, czyli zespołom zajmującym pierwsze i drugie miejsce w tabeli.

Zanim jednak przejdziemy do ostatniej formy Śląska, cofnijmy się do poprzedniego sezonu. Wtedy przed startem ligi wrocławianie zdecydowali się na transferową ofensywę, kupując i zapewniając wysokie kontrakty takim piłkarzom, jak np. Marcin Robak, Kamil Vacek, Jakub Kosecki czy Arkadiusz Piech. Doświadczeni zawodnicy, do których dołączyli jeszcze chociażby Michał Chrapek czy Igors Tarasovs, mieli zapewnić Śląskowi wysokie miejsce w tabeli. Nie wszystko poszło jednak z planem, ponieważ po 23. kolejkach, ekipa z Wrocławia zajmowała dopiero 10. lokatę, tracąc pięć punktów do górnej połowy ligi. Postawa drużyny zadecydowała o losach ówczesnego trenera, Jana Urbana, który w połowie lutego musiał pożegnać się z Wrocławiem. Osoby chętnej na wakat po Urbanie nie trzeba było szukać daleko, włodarze nie musieli nawet wyściubiać nosa poza budynki klubowe. Nowym szkoleniowcem ogłoszono Tadeusza Pawłowskiego, będącego do tamtej pory szefem akademii wrocławskiej drużyny. Dla Pawłowskiego nie było to zresztą pierwsze podejście do roli trenera Śląska, ponieważ wcześniej już dwukrotnie odpowiadał za wyniki pierwszej drużyny. Tym razem dostał misję uratowania zespołu przed zmaganiami w grupie spadkowej.


Plan nie wyszedł, ponieważ po fazie zasadniczej Śląsk cały czas znajdował się w dolnej strefie tabeli i miał przed sobą wizję rozgrywania meczów w ramach walki o utrzymanie. W grupie spadkowej wrocławianie nie mieli już sobie równych, zdobywając w ostatnich siedmiu meczach 19 punktów (na 21 możliwych). Postawa drużyny na koniec sezonu mogła napawać optymizmem, ale w letnim okienku transferowym zdecydowano się obrać inny kierunek, niż rok temu. Tym razem we Wrocławiu skupili się na graczach z niższych lig. W ten sposób do Śląska trafili Jakub Łabojko z Rakowa Częstochowa, Damian Gąska i Mateusz Radecki z Wigier Suwałki, Daniel Szczepan z GKS-u Jastrzębie oraz Dariusz Szczerbal z Piasta Żmigród. Tak naprawdę do Śląska trafiło tylko dwóch zawodników, od których można było oczekiwać wysokiego poziomu praktycznie od początku. Mowa oczywiście o Łukaszu Broziu, będącym ostatnio piłkarzem Legii, a także Wojciechu Golli, który poprzednie sezony spędził w holenderskim NEC Nijmegen. Wrocławianie zdecydowali się również na jeden egzotyczny transfer, ponieważ nowym graczem został Farshad Ahmadzadeh. 26-letni irański pomocnik do tej pory występował w rodzimych klubach, jest to jego pierwsze podejście do europejskiej drużyny. Jeżeli chodzi zaś o zawodników odchodzących ze Śląska, to w tym gronie znaleźli się Adam Kokoszka, Tim Rieder, Mateusz Mak, Boban Jović, Dominik Budzyński, Mateusz Lewandowski czy zakupieni rok wcześniej Vacek i Kosecki. Z tymże, „Kosa” był jedynym graczem, który z Wrocławia nie był wypychany siłą. Skrzydłowy zdecydował się po prostu na transfer do II ligi tureckiej, gdzie poziom sportowy i finansowy nie musi być wcale gorszy od naszej ligi, wręcz przeciwnie. Oprócz wymienionych zawodników, na wypożyczenie do innych drużyn ze Śląska trafili Sebastian Bergier, Adam Łyszczarz czy Konrad Poprawa.


Mała przebudowa kadry nie przyniosła z początku pożądanych efektów. O ile w inaugurującej kolejce Śląsk wygrał z Cracovią (3:1), to później ze zdobywaniem punktów było już trochę gorzej. Dokładnie tak samo, jak z postawą Ahmadzadeha. Irańczyk w spotkaniu z krakowskim zespołem popisał się choćby takim przyjęciem piłki:



Jednakże później nie wykazał się niczym szczególnym na polskich boiskach (choć ma na koncie jedno trafienie), i na razie musi wciąż walczyć o swoje miejsce w składzie. Wracając jednak do samego Śląska, to po inaugurującym zwycięstwie, nadeszła seria meczów bez zwycięstwa. Wrocławianie nie potrafili wygrać z najsłabszą drużyną ligi, Zagłębiem Sosnowiec, remisując 3:3. Najbardziej kompromitujący był jednak występ przeciwko Zagłębiu Lubin. Śląsk przegrał to spotkanie, będące ważnym dla kibiców, aż 0:4. W spotkaniu z lubinianami nie popisał się m.in. bramkarz Jakub Słowik i wydawało się, że w ten sposób straci miejsce w bramce na rzecz Jakuba Wrąbla.


I tak jak w następnym meczu trener Pawłowski nie zdecydował się na zmianę golkipera, tak klubowi włodarze nie zdecydowali się, po serii siedmiu meczów bez zwycięstwa i porażce 0:4, na zwolnienie trenera. Wykazanie cierpliwości do szkoleniowca i drużyny okazało się dobrym krokiem, ponieważ następne trzy mecze to już prawdziwa uczta dla kibiców wrocławskiej drużyny. Najpierw przyszło przełamanie w spotkaniu z Piastem, które piłkarze prowadzeni przez Pawłowskiego wygrali aż 4:1. Następnie Śląsk bez problemów poradził sobie z Olimpią Elbląg (3:0), wywalczając awans do dalszego etapu Pucharu Polski, a w ostatniej serii gier pokonał na wyjeździe Jagiellonię aż 4:0, wszystkie bramki zdobywając w drugiej połowie. Zwycięstwo nad białostoczanami było przede wszystkim zasługą Robaka, autora trzech goli.


Przy nazwisku najlepszego strzelca ligi (7 goli, ex aequo ze Zdenkiem Ondraskiem) warto się na chwilę zatrzymać, bowiem na początku sezonu trener Pawłowski stawiał na Piecha kosztem Robaka. Jednakże dość szybko ta tendencja się odwróciła i to były gracz m. in. Lecha Poznań czy Pogoni Szczecin mógł liczyć na podstawową jedenastkę, jednocześnie odwdzięczając się strzelając gole. Ze zmianą hierarchii na pozycji napastnika nie mógł pogodzić się Piech, a swoją frustrację zdecydował wylać na jednym z treningów. Były legionista ponoć odmówił wzięcia udziału w zajęciach strzeleckich, co miało swoje następstwo w postaci przesunięcia Piecha do rezerw. Atakujący jednak dość szybko został przywrócony do treningów z pierwszą drużyną, a trener Pawłowski znalazł sposób na pogodzenie obu napastników, decydując się po prostu na formację 4-4-2.


Taktykę z dwójką napastników Pawłowski zaczął stosować od wygranego spotkania z Piastem i nie zmieniał jej na starcie z Jagiellonią. Wątpliwe, aby szkoleniowiec decydował się na jakieś roszady na spotkanie z Legią. Obaj napastnicy dobrze się uzupełniają, a dodatkowo płynie jeszcze zagrożenie ze skrzydeł. Na lewym skrzydle powinniśmy zobaczyć Mateusza Cholewiaka, aktywnego w spotkaniu z „Jagą”. W rolę drugiego skrzydłowego zapewne wcieli się Robert Pich. 30-latek nie jest w wysokiej formie, ale mimo wszystko swoimi występami zapracował na znalezienie się w szerokiej kadrze reprezentacji Słowacji. W środku pola harować za to powinni Chrapek i Łabojko, a przechodząc do linii defensywnej, zapewne wystąpi ona w takim zestawieniu: Broź – Celeban – Golla – Cotra. Dla Djordje Cotry mecz z Jagiellonią był drugim w bieżącym sezonie, ale u lewego obrońcy wcale tego nie było widać, a pracował nie tylko w obronie, był także widoczny w akcjach ofensywnych, zaliczył zresztą asystę przy jednej z bramek. Przy stałych fragmentach gry groźny z kolei będzie Piotr Celeban, autor trzech goli w aktualnych rozgrywkach. Środkowy obrońca tym samym udowodnił, że piłka go szuka przy zagraniach z rzutu rożnego lub wolnego.


Szkoleniowiec wrocławian w sobotę nie będzie mógł skorzystać z usług Kamila Dankowskiego i Wrąbla, choć drugi z wymienionych i tak raczej nie miałby szans na grę, skoro trener nie zdecydował się na jego usługi, mimo słabego meczu Słowika. Przed nadmierną agresją będzie musiał z kolei bronić się Cholewiak, ponieważ żółta kartka w jego przypadku będzie skutkowała zawieszeniem na jeden mecz.


Pomimo ostatnich wysokich zwycięstw, trener Pawłowski stara się podchodzić do meczu z Legią racjonalnie, nie napalając się: - Nasza drużyna lepiej wygląda psychologicznie, bardziej wierzy w siebie. Trzeba podtrzymać tę dobrą serię i mieć dużo pokory. Obserwując grę Legii, trener Pinto zwraca uwagę na defensywę. W tym meczu spodziewam się dużo taktyki i wyrafinowania. Legia jest mistrzem Polski, w składzie ma wielu dobrych zawodników. My jesteśmy po trzech zwycięstwach i chciałbym zagrać dobre spotkanie z korzystnym wynikiem. – powiedział na konferencji przedmeczowej Pawłowski. Szacunek przed Legią wykazuje też Cholewiak: - Na pewno szacunek do Legii jest ogromny. To wielka przyjemność wyjść na boisko i zmierzyć się przeciwko takiemu zespołowi.


Spotkanie Śląsk – Legia rozpocznie się w sobotę o godzinie 20:30. Arbitrem meczu będzie Jarosław Przybył. Relacja tradycyjnie na łamach Legia.Net.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.