News: Orest Lenczyk: Legia i jej rywale nie mają liderów

Orest Lenczyk: Legia i jej rywale nie mają liderów

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

12.03.2018 16:27

(akt. 02.12.2018 11:33)

- Na ekstraklasowych boiskach nie brakuje walki, gry zbliżonej do brutalnej, a kartki… Te lecą co chwilę niczym liście z drzew. Brakuje tylko umiejętności, utrzymania piłki czy mądrego przygotowania akcji. W Legii, jak i we wszystkich drużynach, nie ma liderów. Kiedyś można było wprost mówić, że Legia będzie mistrzem lub na pierwsze miejsce w tabeli ma największe szanse. A teraz? Wszystko się wyrównało - twierdzi w rozmowie z Legia.Net Orest Lenczyk, nestor polskich trenerów, który aktualnie zdecydował się na emeryturę. W przeszłości szkoleniowiec prowadził m.in. Śląsk Wrocław, Cracovię czy Wisłę Kraków, z którą mistrzowie Polski skonfrontują się w najbliższej kolejce.

Wyścig o mistrzostwo toczy się w żółwim tempie. 

 

- Porównajmy sobie składy drużyn. Kto ma liderów? Kto ma graczy, którzy regularnie strzelają gole? Patrząc kilka lat wstecz, w Legii pojawiali się zawodnicy regularnie trafiający do siatki, kreujący grę. To wszystko gwarantowało punkty. Można było wprost mówić, że Legia będzie mistrzem lub na pierwsze miejsce w tabeli ma największe szanse. A teraz? Wszystko się wyrównało. Drużyny mają podobne kadry, brakuje w nich AS-ów. Liga równa w dół, staje się nieprzewidywalna.

 

Trudno nie mieć wrażenia, że Ekstraklasa się nie rozwija. Czym jest to najmocniej spowodowane?

 

- Możemy zadawać sobie wiele pytań. Proszę zauważyć, jak wielu trenerów zmieniło się na przełomie ostatnich lat. Lat… Miesięcy! Wszystko zmienia się co chwilę. Na początku rozgrywek w składach jest wielu nowych graczy. Przez miesiąc czy dwa, trudno zapamiętać nazwiska, ale też pochodzenie tych zawodników. To jest jakaś wypadkowa ich umiejętności. To pokazuje, ile tacy gracze wnoszą do Ekstraklasy.


Wielu obcokrajowców trafia do Polski. W samej Legii, w tym sezonie, wystąpiło ich już dwudziestu. 


- Dziwię się czasem, jak to możliwe, że mówi się tyle o szkółkach piłkarskich. A potem nie można wymienić 1,5 klubu, który stawiałby na młodzież w pierwszym zespole. Trafiają za to do nas starsi gracze. Mający umiejętności, ale nie potrafiący wnieść tyle jakości, by mieć zdecydowany wpływ na losy danej drużyny. Biznes to jednak biznes. 


W Legii pana zdaniem widać kandydata na lidera? 

 

- W klubie cały czas jest Miroslav Radović, który przez lata potrafił wnosić jakość do gry Legii. Od czasów Danijela Ljuboi czy Vadisa Odjidji-Ofoe, jasno świecących gwiazd brakuje. Kilka lat temu był jeszcze Stanko Svitlica, który regularnie strzelał więcej, niż wszyscy pozostali gracze w zespole.

 

Inna sprawa, że w Polsce ciągle nie brakuje zachwytów nad transferem ze słowackiej ligi. Nie pozyskuje się za to zawodników z Czech, bo tam za bardzo się szanują i wyprzedają graczy na Zachód. Nie możemy w ten sposób liczyć na wyższy poziom rozgrywek. Mamy za to ciągłą stagnację. Na ekstraklasowych boiskach nie brakuje walki, gry zbliżonej do brutalnej, a kartki… Te lecą co chwilę niczym liście z drzew. Brakuje tylko umiejętności, utrzymania piłki czy mądrego przygotowania akcji. To towar deficytowy. Mądrość w Ekstraklasie zaczyna się przy wyniku 4:0, bo wcześniej praktycznie każdy boi się prowadzenia gry, a piłka na ogół krąży od bramki do bramki.

 

Legia w ostatnich tygodniach ma momenty dobrej gry, czasami nieco zaskakuje, choć czasami brakuje jej stabilności. 

 

- I wracamy znowu do jednego powodu - brakuje lidera. Nie ma w składzie zawodnika, od którego zależałyby losy zespołu. Dziwi mnie na przykład Michał Pazdan, nie poznaję go. Ostatnio zeskakuje w dół po trampolinie. Atakuje rywali na pograniczu faulu, „wali” głową piłkę gdzie popadnie. A to w końcu, chyba, kandydat do kadry. Michała Kucharczyka przed Euro 2012 uważałem za absolutnego pretendenta do gry w reprezentacji. Teraz? Bywa zagubiony. To piłkarz, który ma umiejętności, świadczy o tym fakt, że potrafi trafić do siatki, ale przestał robić postępy.

 

Legia już jakiś czas temu sprowadziła Artura Jędrzejczyka. Uważa się go za niezastąpionego na prawej stronie obrony, czasem na lewej. Tylko nie widzę pomysłu na budowanie całej defensywy. Sprowadzono 1,5 roku temu Jakuba Czerwińskiego, który dwa razy dobrze kopnął piłkę w Pogoni. Z Zagłębia Lubin wyciągnięto Maćka Dąbrowskiego. Grał, a nagle go oddano. Czerwińskiego też już nie ma. Jaka to koncepcja? Nie można mówić, że ona w ogóle jest.

 

Koncepcje w Ekstraklasie lubią się regularnie zmieniać.

 

- To zupełnie jak trenerzy. Szkoleniowcy nie mogą nawet brać pod uwagę, kto i gdzie będzie grał. Szybko się to zmienia. Proponowano mi swego czasu stanowisko dyrektora sportowego w Legii. Kiedy? To nie jest istotne. Stwierdziłem, że jestem jeszcze na chodzie. Nie chciałem takim kłopotów. Zdecydowanie podziękowałem. Jako trener, to ja byłem decydentem. Miałem wpływ na zespół i to co się z nim dzieje. W takiej roli, byłoby o to trudno. Nie miałem wątpliwości, że większość decyzji, nie byłaby zależna tylko ode mnie. 

 

Mistrzowie Polski wygrali ostatnio z Lechem. Miał problemy, bo od dawna nie zwyciężył na wyjeździe. Teraz był czas na mecz w Gdańsku z Lechią, która mocno rozczarowuje. Zaraz przyjdzie moment konfrontacji z Wisłą, która też zmaga się z różnymi problemami, choć przede wszystkim, pozaboiskowymi. I na tym tle tylko Jagiellonia wygląda ostatnio na zespół, który jednak sobie radził, choć mecz w Poznaniu postawił duży znak zapytania.

 

- Wiele lat pracowałem w Ekstraklasie i… w tej lidze problemy były zawsze. Zmieniła się tylko pewna rzecz. Kiedyś jedne drużyny walczyły o mistrzostwo, kolejne o miejsce w środku tabeli, a pozostałe o utrzymanie. Teraz wszyscy walczą o ucieczkę do pierwszej ósemki. Przy tym wszystkim, nie da się mówić o kandydacie do mistrzostwa Polski. Rewelacyjna Jagiellonia jedzie do Poznania i zdecydowanie przegrywa z Lechem. Górnik Zabrze na początku sezonu błyszczał, a teraz obniża loty. Beniaminkowie mają często problemy w drugim sezonie po awansie. W Zabrzu dokonano postępu, oby nie był to postęp, który za wcześnie zgaśnie.

 

Ostatnio więcej niż o piłce, mówiło się o systemie VAR. Jest przydatny czy może ma dla pana więcej przywar?

 

Idea podoba się wszystkim, ale dopiero wtedy, gdy zapada korzystna decyzja dla danej drużyny. Kiedyś wszystko było bardziej spontaniczne, nikt aż tak nie starał się kalkulować. Nie podoba mi się, że czasem o jakiejś decyzji decyduje 5 centymetrów. Bez VAR-u, wszystko było bardziej… piłkarskie. Decydował sędzia. Zdarzało się, że byłem oszukiwany w danej sytuacji, ale teraz można odnieść wrażenie, że panowie zza monitorów, którzy przeglądają i przeglądają wideo, mówią potem sędziemu, co de facto ma zrobić. 

Polecamy

Komentarze (37)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.