Aleksandar Vuković: Przyjmujemy wynik ze smutkiem, ale i z pokorą

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Canal+, Legia.Net

19.12.2021 20:14

(akt. 20.12.2021 09:02)

- Przyjmujemy wynik ze smutkiem, ale i z pokorą. To, co jest przed nami, na pewno będzie dla nas nowym otwarciem. Wierzę, że po nowym roku zobaczymy zupełnie inną Legię - mówił po meczu z Radomiakiem Radom (0:3), w "Lidze+ Extra", trener stołecznego klubu, Aleksandar Vuković.

- Mecz, do pierwszej bramki, można było odbierać pozytywnie z naszej strony. Mieliśmy inicjatywę, oprócz pierwszych dwóch minut. Potem to my próbowaliśmy stworzyć coś więcej z ataku pozycyjnego. Mieliśmy też bardzo dobrą szansę Lopesa i kilka innych, których nie można nazwać sytuacjami. Do momentu utraty bramki po stałym fragmencie gry, kilka pozytywów było. Potem, niestety, reakcja na straconego gola była taka, jaka nie może być. Na tę chwilę ten zespół reaguje tak z różnych powodów i przyczyn. Aby to zmienić, trzeba solidnie przepracować pewien okres, aby drużyna inaczej funkcjonowała pod kątem mentalnym. Jak wszystko się układa, to wszystko jest okej. W życiu i w piłce jest natomiast tak, że nie zawsze wszystko będzie się układało tak, jak chcesz. Liczy się reakcja i to, jak jesteś gotowy na to, aby wrócić do gry. Z tym mamy problem, z kilkoma innymi aspektami też. Dziś możemy tylko myśleć o tym, co przed nami. Rok kończy się tak, jak się kończy. Ostatni czas jest bardzo trudny dla kibiców, dla drużyny. Myślę, że każdy cieszy się z tego, że to koniec roku, ja osobiście też, bo wiem, że ten zespół i klub stać na dużo więcej. I tak będzie po nowym roku.

- To tylko kwestia mentalna czy to byłoby za proste? To byłoby za proste. Problem jest ewidentny, źle reagujemy na straconą bramkę. Potem przeciwnik ma sytuacje w następnych akcjach. To świadczy już o tym, że coś takiego się wydarzyło, że przeciwnik, który przez pół godziny nie tworzy nic, w ciągu trzech minut kreuje dwie sytuacje. Nie ulega wątpliwości, że to kwestia mentalna. Z drugiej strony, potrzebujemy jakości, piłkarzy, którzy dźwigną pod kątem poziomu i potrzeb Legii. Z tym jest w tej chwili trochę tak, że na pewnych pozycjach trochę tej jakości brakuje. Na pewnych pozycjach brakuje zawodnika super gotowego czy będącego w swojej najlepszej dyspozycji. Nakłada się na to kilka czynników, nie tylko aspekt mentalny – on jest najbardziej widoczny i na nim najbardziej mogliśmy pracować. Znaleźliśmy drużynę "leżącą" na podłodze, trzeba było ją podnosić w dwa dni, do meczu z Zagłębiem. Potem, w kolejne dni, kiedy tracisz kolejnych bardzo wartościowych piłkarzy, jak Pekhart czy Ribeiro… Ta grupa ludzi z dużą jakością, która znajduje się poza składem, jest nie do wykorzystania. To kolejny duży problem dla tej drużyny. Widać też, że bak jest pusty. Zespół potrzebuje tego, żeby na nowo przygotować się do gry w piłkę, na nowo podejść do tego aspektu, aby fizyczność w naszej grze była na dużo wyższym poziomie.

- Radomiak, do momentu strzelenia pierwszego gola, nie był od nas lepszy. Gdyby mecz ułożył się dla nas inaczej, to mielibyśmy szanse, jak przeciwko Zagłębiu. Sądzę, że mieliśmy dobrą okazję Lopesa, przy wyniku 0:0. Wiem, że niezależnie od tego, jak układa się mecz i otwiera wynik, dalej trzeba dążyć do tego, aby grać tak samo. Na dziś, ta drużyna źle reaguje na pierwsze niepowodzenie w spotkaniu, jakim jest utrata bramki. Potem przeciwnik jest w stanie to wykorzystać.

- Wydaje mi się, że był długi fragment, w którym Radomiak był na swojej połowie, czekał tylko na kontry. W tym momencie bronimy fatalnie przy stałych fragmentach gry. Jest bardzo dużo do poprawy. Jest też jasne, że to rzeczy, które da się naprawić. Tylko do tego jest potrzebna solidna praca.

- Brak jakościowych piłkarzy zawsze jest istotny, ale nie można zwalać na to winy. Graliśmy jednym napastnikiem, Lopesem, który miał dolegliwości zdrowotne i wyszedł na mecz na dużej ambicji, aby zagrać. Drugą połowę zaczęliśmy z dwójką napastników, wprowadziliśmy Szymona Włodarczyka. W tej chwili wybór nie jest za duży. Jest końcówka roku, z tego też powodu się cieszymy, że jest koniec. Jak już nie można było zrobić końca po meczu z Zagłębiem, to przynajmniej dobrze, że dziś jest koniec. Musimy zbudować wszystko na nowo, to nasze zadanie, które na pewno wykonamy. Ale nie jesteśmy w stanie tego zrobić w ciągu trzech dni.

- Przygotowanie fizyczne? Nie będę analizował tego na zewnątrz, bo nie jest to mój sposób funkcjonowania: ani w życiu, ani w trenerce. Wiele rzeczy jest bardzo widocznych, ewidentnych. Musimy się skupić, jako drużyna, na tym, aby zupełnie inaczej wyglądać od stycznia, a dokładnie od 5 lutego, kiedy zaczniemy granie na nowo w lidze. Dla mnie to niepojęte i nie do przyjęcia, że przegrywamy w taki sposób. Z drugiej strony, wiem, że drużyna włożyła starania, na jakie ją stać w tym momencie. To też jest dla mnie ewidentne.  

- Mahir Emreli czuje się bardzo dobrze. Rozmawiałem z nim, to fakt. Liczę, że od początku przygotowań będzie z nami. Jest to zawodnik z dużą jakością. Dziś, kiedy Tomas Pekhart pauzował za kartki, to gramy Lopesem i mamy na ławce praktycznie tylko Szymona Włodarczyka, młodego chłopaka, który ma przyszłość przed sobą. Ale teraz trzeba dźwignąć pewną presję, pod którą się znajdujemy. Ludzi, takich jak Mahir, będziemy bardzo potrzebować. Wierzę, jestem wręcz pewien, że będzie z nami na zgrupowaniu od pierwszego dnia. Czy powiedział mi, że chce rozwiązać kontrakt? Nie, nic takiego nie mówił.

- Zmiana Lirima Kastratiego? Chcieliśmy zagrać dwójką napastników. Byłem świadom, że wiąże się to z dużym ryzykiem. Myślę, że Lirim to piłkarz, który potrzebuje przestrzeni do tego, aby się wykazać. W pewnym momencie było tak, że jak byliśmy na połowie przeciwnika i budowaliśmy atak pozycyjny, brakowało nam ludzi w polu karnym. Pamiętam dośrodkowanie Mladenovicia z początku drugiej połowy – właśnie o to mi chodziło, aby mieć tam dwóch ludzi, nie tylko Rafę. Myślę, że spóźnili się o ułamek sekundy, to mogła być akcja, która znów dałaby pozytywny impuls. Tym się kierowałem, zmieniając Kastratiego.

- Na chwilę muszę wrócić do domu, bo przyjechałem tu turystycznie, a okazało się, że zostałem. Zarys planu już jest, tego nad czym będziemy pracować jutro-pojutrze. Będą spotkania dot. listy zawodników, z którymi będziemy chcieli polecieć na obóz i pracować. To też trzeba będzie uzgodnić. Będzie okres, w którym trzeba będzie poszukać wzmocnień. Będę cały czas skupiony na tym, aby 5 stycznia mieć wszystkie tematy zamknięte. I żeby 6, jak lecimy na obóz, być do tego maksymalnie przygotowani.

Polecamy

Komentarze (162)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.