Domyślne zdjęcie Legia.Net

Ariel Borysiuk: Dziennikarze ciągle o mnie pytali

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

24.04.2008 22:35

(akt. 20.12.2018 16:33)

- Wisła będzie bardzo zmotywowana. Po porażce z nami w Pucharze Ekstraklasy byli zszokowani - mówi <b>Ariel Borysiuk</B>, najmłodszy strzelec bramki w historii warszawskiego klubu. Nikt nie miał takiego wejścia i tak nie zamieszał w hierarchii graczy w stołecznym klubie. Strzelając gola Odrze Wodzisław, piłkarz Borysiuk miał zaledwie 16 lat i 265 dni (dziś ma 271) - najmniej w historii Legii, był drugi w historii ligi, zaraz po <b>Włodzimierzu Lubańskim</B>. W półfinale Pucharu Ekstraklasy pokonał i wyeliminował już Wisłę.
Ale w niedzielę przy Łazienkowskiej (godz. 17) to będzie inne spotkanie. Choć Wisła jest już pewnym mistrzem Polski, to nie podaruje zniewagi. Dla Legii to bardzo ważny mecz, bo walczy o premiowane grą w europejskich pucharach wicemistrzostwo. Wiele wskazuje na to, że kończący dopiero w lipcu 17 lat Borysiuk może liczyć na występ od pierwszej minuty. Trochę szumu narobiłeś tym swoim golem - No, tak. Trochę szumu faktycznie było. Nawet za dużo. Z jednej strony było to bardzo miłe, a z drugiej - dziennikarze ciągle mnie o to pytali. Czasami miałem dość. Fajnie, że tak się stało. A teraz dobrze, że mogę skupić się na kolejnych spotkaniach. Jesteś przygotowany do gry z seniorami? Nie ma zmęczenia sezonem? - Trochę już ma się w nogach, ale na tych kilka meczów jeszcze trzeba się skoncentrować. Zwłaszcza w sytuacji, jaka się wytworzyła. Do tej pory grałem w rozgrywkach juniorskich czy Młodej Ekstraklasie. Różnica w stosunku do piłki seniorskiej to przepaść. Czasem na boisku zdarzy się kontakt z jakimś graczem o parametrach jak szafa. Ale bez przesady - radzę sobie. Liczysz, że zagrasz w niedzielę z Wisłą od pierwszej minuty? - Liczę. Będę robił wszystko, by trener mnie wstawił do składu. Mecz z Wisłą w lidze to najważniejszy, w jakim mógłbym zagrać do tej pory. Prawdziwy polski klasyk. Twój premierowy gol - przeciwko Odrze Wodzisław - poprzedził trafienie Aleksandara Vukovicia. Wyjątkowo się ułożyło, bo macie wyjątkowo dobre relacje. - Po meczu wszyscy żartowali, że ojciec z synem zapewnili Legii zwycięstwo. Mówiłem już o tym, jak poznałem "Vuko", kiedy Legia miała zgrupowanie w mojej rodzinnej Białej Podlaskiej, a ja nawet nie byłem jeszcze juniorem. W Białej Podlaskiej cieszą się z twoich sukcesów? - Bardzo. Dzwonią do mnie, gratulują. Tym lepiej, że wszyscy tam żyją Legią. W Warszawie mieszkasz razem z niewiele starszym Maciejem Rybusem. Do niedawna prawie nikt o was nie słyszał. A teraz mieszka sobie razem dwóch graczy pierwszego składu. - Szybko to się potoczyło. Mieszkamy od września. To może podstawowy zawodnik powinien poprosić klub o podniesienie standardu i własne mieszkanie? - Bez przesady. Jestem jeszcze za młody, żeby samemu mieszkać. Dobrze jest, jak jest. A Maciek też sobie dobrze radzi. Zaczęliście znakomicie. Jak jednak zapatrujecie się na doniesienia, że Legia latem kupi kilku doświadczonych zawodników. Możecie znowu trafić do rezerw. A taki krok w tył nikomu jeszcze dobrze nie zrobił. - Konkurencja zawsze podnosi poziom. My, którzy już jesteśmy w klubie, wcale nie stoimy na straconej pozycji. Powalczymy o to, by zostać w składzie. Trener Urban próbuje cię zarówno jako pomocnika defensywnego, jak i ustawionego tuż za napastnikami. Jakim właściwie piłkarzem jest Ariel Borysiuk? - Zanim przyszedłem do Legii, to w rozgrywkach juniorów grałem w ataku. Było parę sukcesów, trochę strzeliłem bramek. W Legii faktycznie zacząłem jako pomocnik defensywny. Natomiast wydaje mi się, że pozycja ofensywnego pomocnika nadaje się dla mnie najlepiej. Strzelisz Wiśle gola w niedzielę? - Oczywiście bardzo bym chciał. Zdaję sobie jednak sprawę, że Wisła będzie bardzo zmotywowana. Po porażce z nami w Pucharze Ekstraklasy byli zszokowani. Oczywiście przede wszystkim dlatego, że zagraliśmy drużyną opartą na młodych zawodnikach. I tej porażki się nie spodziewali. Jesteś najmłodszym strzelcem w historii Legii. Ale także i tym, który jako jeden z nielicznych tak szybko opuścił boisko. W meczu z Lechią Gdańsk w ćwierćfinale Pucharu Polski już w 2. minucie. - Na szczęście to było tylko stłuczenie. Zresztą zdarzyło się po moim błędzie. Dostałem nauczkę, że trzeba czasem powściągnąć emocje, zmniejszyć agresywność. Trzeba umieć odpuścić. Rozmawiał: Maciej Weber

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.