Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bariera Niemocy

Robert Błoński

Źródło: Gazeta Wyborcza

19.11.2002 11:28

(akt. 01.01.2019 16:36)

Wypaleni i zmęczeni piłkarze, brak konkurencji w zespole, brak zmian w składzie. Czy to główne przyczyny porażki Legii w Chorzowie? Powody do niepokoju są, bo choć piasek w tryby dobrze funkcjonującej dotąd maszyny pod tytułem "Legia Warszawa" dostał się jakiś czas temu i słychać było zgrzyty, to jednak dopiero w sobotę - po raz pierwszy od wielu miesięcy - nastąpiła awaria Kiedy pół roku temu Legia zdobywała tytuł mistrza Polski, wygrywała z każdym, jak chciała. A jeśli nie mogła wygrać, remisowała. Dlaczego? Ponieważ wiosną rywale nie byli w stanie dorównać jej fizycznie. Legia ich zamęczała. Wszystko było wymęczone, wyszarpane, ale tę jedną bramką zwykle wygrać się udawało. Rywale nie mieli żadnego pomysłu, a nawet jak mieli - nie starczało sił na realizację. Po pierwsze: siła Pierwsza i najważniejsza przyczyna porażki Legii z Ruchem to brak siły i kondycji. Drużyna zgasła w oczach. I nie można mówić o żadnym zmęczeniu. Dlaczego? Bo Legia od połowy lipca rozegrała: 14 meczów ligowych, osiem w europejskich pucharach (cztery w eliminacjach Ligi Mistrzów, cztery w Pucharze UEFA) i dwa w Pucharze Polski. Razem: 24 spotkania w cztery miesiące. Czyli średnio jeden mecz na pięć dni. Dużo? Nie. Czołowe kluby w ligach europejskich grają tyle samo, a nawet jeszcze więcej. Z braku siły wyniknęły następne komplikacje. Okazało się, że bez głównej przyczyny sukcesów nic już nie jest takie samo. W ostatnich dwóch meczach Legia traciła gole w pięciu ostatnich minutach spotkania (z Garbarnią w ostatniej, z Ruchem w 86.). Po drugie: piłkarze Najlepszym tego przykładem jest Aleksandar Vuković. Środkowy pomocnik Legii wiosną grał rewelacyjnie. Biegał od pola karnego rywali, pod swoje, gdzie często zabierał piłkę przeciwnikom i wracał. Potrafił minąć kilku zawodników i jeszcze strzelić. Ciężko mu było odebrać krótko prowadzoną przy nodze piłkę. Teraz "Aco" jest cieniem siebie. Miał kilka przebłysków, ale generalnie w całej rundzie jesiennej nie pokazał nic. Dlaczego? Bo nie ma tyle siły i świeżości, co pół roku temu. A bez Vukovicia gra Legii w środku pola traci przynajmniej 50 proc. wartości, choć może jego rola jest przeceniana. W rundzie wiosennej miał w lidze cztery asysty i zero goli. A teraz? Też cztery asysty i zero bramek. Następny przypadek to Cezary Kucharski. Od kilku tygodni narzeka na ból nóg i brzucha oraz wyczerpanie spowodowane brakiem urlopu, bo był na mundialu. I Kucharski gra słabo. Po świetnym początku, kiedy długo był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu, zatracił skuteczność. Ostatnio zdarzają mu się dwa-trzy kapitalne zagrania w meczu, podczas gdy dwa miesiące temu miał ich przynajmniej pięć-sześć w każdej połowie. O tym, że Vuković i Kucharski to kluczowi zawodnicy Legii, jeśli chodzi o grę ofensywną, wiedzą wszyscy. Kiedy obaj przestali grać, Legia ostatnio goli nie strzela, szczególnie na wyjazdach (0:0 w Poznaniu, 0:1 w Chorzowie). W ostatnich trzech meczach gola nie strzelił Stanko Svitlica i powoli znowu traci zaufanie, jakie zyskał strzelając dziesięć w czwartej, piątej, szóstej, ósmej (dwa), dziewiątej, dziesiątej (dwa) i jedenastej (dwa). Do tego doszło pięć goli w Pucharze UEFA (cztery wbite Utrechtowi, jeden Schalke). Ale w listopadzie, w naszej lidze nie poprawił bilansu, a bramkarza Schalke Franka Rosta pokonał z karnego. W liczbie zdobytych goli przez Legię (23 trafienia) w lidze lepsze są Wisła (39), Groclin (25) i... Szczakowianka (24). Tyle samo goli uzyskał Górnik. Głównym atutem Legii była i jest gra w środku pola. A jak wygląda druga linia? Kiepsko. Tomasz Kiełbowicz nie może pokonać bariery niemocy. Biega za trzech, walczy za czterech, ale w jego grze więcej jest bojaźni i strachu przed ryzykiem, głupią stratą, pojedynkiem niż pewności, przeświadczenia o własnych - wysokich - umiejętnościach. Jak to możliwe, że piłkarz wykonujący większość rzutów wolnych i rożnych ma - w 14 meczach - dwie asysty i jednego gola? Wojciech Szala gra na prawej pomocy z konieczności, ale najlepiej, jak potrafi. Raz dobrze, raz źle. Częściej jednak źle, choć miał w tej rundzie już trzy asysty. Nie ma jednak dla niego alternatywy, a wystawianie w tym miejscu Dariusza Dudka to "zamiana siekierki na kijek". O Rudim Gusniciu lepiej nie wspominać... Niech jak najszybciej wraca do Jugosławii. W środku pola wiele kontrowersji wzbudza Adam Majewski. Z jednej strony pracowity jak mrówka, człowiek "od czarnej roboty", są i tacy, którzy mówią, że to najbardziej niedoceniany piłkarz polskiej ligi... Początek miał świetny, strzelił dwa gole w trzech meczach, miał kapitalną asystę, gdy Jacek Magiera strzelał zwycięskiego gola Górnikowi. I to właściwie wszystko. Oprócz tych sytuacji Majewskiemu wytyka się niedokładność, niecelne podania, głupie straty, brak błysku i spokoju. Bieganie to wszystko. Łukasz Surma także nie odmienił Legii. Po kilku dobrych występach zaczął grać bardzo nierówno. Wkomponował się w "szarzyznę", która ostatnio jakoś zdominowała grę Legii. To po jego nieodpowiedzialnej stracie piłki w środku pola Krzysztof Bizacki wywalczył w niedzielę rzut karny dla Ruchu. Defensywa? Mniej goli w ekstraklasie stracił tylko GKS Katowice (osiem). Legia - 13. Gra obronna Legii nie jest tragiczna, ale przecież większość przeciwników zespołu z Łazienkowskiej bardziej niż o tym, jak zdobyć gola w spotkaniu przeciwko mistrzom Polski, myśli raczej o tym, jak go nie stracić. I dlatego średnio jeden tracony gol w meczu chluby nie przynosi. Wisła straciła 16 goli, ale strzeliła ich aż 39 (średnio 2,78 na spotkanie, podczas gdy Legia zdobywa 1,64 bramki na mecz). Jest różnica? Jest. Dlatego, kto wie, ale może transfer Marka Jóźwiaka, który w jednym z wywiadów otwarcie przyznał, że zimą niemal na pewno wyjeżdża za granicę może wyjść drużynie na dobre. Jacek Zieliński obawiał się miesiąc temu o swoją formę pod koniec sezonu. I słusznie. Ale i tak Zieliński w przeciętnej dyspozycji jest jednym z najlepszych stoperów polskiej ligi. W Legii wydaje się być niezastąpiony. Do Radostina Stanewa można mieć chyba najmniej pretensji. Zawalił Legii właściwie jeden mecz - w Grodzisku, gdzie w pierwszej kolejce puścił trzy gole. Potem bronił dobrze. Po trzecie: trenerzy Trener Dragomir Okuka ma przynajmniej 11 piłkarzy, którzy z powodzeniem mogliby grać w ekstraklasie, a siedzą na ławce lub wybiegają na boisko tylko w czwartoligowych rezerwach. Od bramkarza Artura Boruca zaczynając, na pomocniku Mariuszu Zganiaczu czy napastniku Marku Saganowskim kończąc. Problem w tym, że trener Okuka jest bardzo niechętny jakimkolwiek zmianom i wydaje się, że o systemie rotacji słyszał bardzo mało albo wcale. Usprawiedliwienie, że "niektórzy zawodnicy, nawet bez formy, są lepsi od pozostałych" jest - najdelikatniej mówiąc - nieprzekonujące. Moim zdaniem lepiej posadzić kilku niezastąpionych graczy - choćby w pierwszej połowie - na ławce rezerwowych i wpuścić ich po przerwie, gdyby spotkanie się nie układało. Co zrobił Henryk Kasperczak w Łodzi? Zostawił na rezerwie zmęczonego Kamila Kosowskiego. Dlaczego w Wiśle trener nie boi się wystawiać braci Brożków czy Pawła Strąka? A w Legii Zganiacz siedzi na rezerwie, podczas gdy w podstawowym składzie gra - tak było w Poznaniu - 31-letni Gusnić. Nie ma w tym żadnej logiki. A mówienie, że Zganiacz to przyszłość i że za trzy lata będzie grał w Legii, to marnowanie kolejnego talentu. Kiedy legioniści nie mają siły, to taktyka, pomysł na grę, wykonanie zaleceń czy nawet umiejętności są niewystarczające. Siłą Legii był zespół. Teraz, kiedy wszyscy zaczęli grać słabiej, trenerzy nie zareagowali. Mecz w Chorzowie był bodaj ósmym z kolei, w którym Legia zagrała w takim samym składzie. Zawodnicy z "żelaznej" jedenastki nie grają tylko wtedy, gdy muszą pauzować za kartki albo leczą kontuzje. O ile lepiej musiałby np. zagrać Dariusz Dudek i co więcej zrobić niż w meczu z Schalke (gol, wywalczony karny, ale i odpowiedzialność za stratę ostatniej bramki), by wyjść w podstawowej jedenastce? Legia, tak jak chyba każda drużyna, wymaga ożywienia. Każdy przecież wie, w jakim ustawieniu zagra zespół ze stolicy. Co więcej, z dokładnością do 5-10 minut można przewidzieć, kto za kogo i kiedy wejdzie na boisko. Dudek, Magiera i jeden z trójki napastników: Wróblewski, Yahaya, Saganowski. Ta przewidywalność na pewno pomaga przeciwnikom. W Legii niby jest konkurencja o miejsce w składzie, ale tak naprawdę.... w ogóle jej nie widać. Chyba, że na treningach. Po czwarte: przyszłość Legia osiągnęła apogeum w tym składzie - powiedział po meczu w Chorzowie jeden z przedstawicieli zarządu klubu. Ma rację. Porażka w Chorzowie nic nie oznacza, oprócz tego, że klub stracił szansę na rekord meczów bez przegranej w polskiej lidze i raczej nie będzie mistrzem jesieni. Legia wiosną na pewno będzie walczyć o mistrzostwo Polski. Ma na to zawodników i trenerów, którzy już raz udowodnili, jak dużo są warci. Zespołowi potrzeba: prawego pomocnika - Marcin Kuś albo Łukasz Madej; obrońcy - np. Marcin Wasilewski. Jeśli doszedłby Maciej Iwański, z zespołu - raczej bez wielkiej straty - mogłoby odejść kilku graczy. Porażka w Chorzowie to nic więcej jak sygnał do tego, że drużyna wymaga zmian. Nie rewolucji, bo to jest niepotrzebne, ale zwykłej kosmetyki. Szczęśliwie dla mistrzów Polski czasu na to wszystko będzie sporo, bowiem w sobotę Legia gra ostatni w tym roku mecz o punkty. Następny - dopiero w marcu. A przez cztery miesiące wszystko się może zdarzyć. Dariusz Kubicki - II trener Legii Nie da się ukryć, że gramy troszeczkę mniej widowiskowo niż w środkowej części sezonu, kiedy to zespół przeżywał apogeum. Ale nie jest z nami aż tak źle jak to się wydaje. Nadal każdy zespół ma duży kłopot z pokonaniem Legii. W Chorzowie o naszej porażce zadecydował błąd, a gdyby go nie było, śmiało mogliśmy osiągnąć remis, może nawet coś więcej. Teraz wszyscy pałamy chęcią rewanżu i aż szkoda, że na mecz z Zagłębiem musimy czekać aż do soboty. Teraz Wisła prezentuje się znacznie lepiej od nas, ale przecież i ona miała słabszy okres, tylko w innej części sezonu. Żaden zespół przez całe rozgrywki nie prezentuje optymalnej dyspozycji. Klasa drużyny wychodzi wtedy, gdy nawet mimo słabszej formy umie sobie poradzić i my do tej pory umieliśmy. Myślę, że w obecnym składzie na rynku krajowym Legia jeszcze spokojnie jest w stanie być mocna, choć do osiągania sukcesów międzynarodowych jedna-dwie nowe twarze by nie zaszkodziły. Wiem jakie są możliwości finansowe klubu, ale gdy zacznie się okres transferowy, w czerwcu wielu zawodnikom skończą się kontrakty i będziemy w stanie po nich sięgnąć. Słyszałem, że zarzuca nam się zbyt małe rotacje w obecnym składzie Legii, że ciągle gramy tą samą jedenastką i nawet rezerwowi wchodzą na boisko ci sami, niemal w tych samych minutach. Z drugiej strony ci, do których mamy zaufanie ciężko na nie zapracowali. Dotychczasowe wyniki pokazały, że robiliśmy słusznie. not. macLiczby Legii16 - tyle goli strzeliła Wisła Kraków w czterech ostatnich meczach ligowych bądź pucharowych. Za każdym razem czterokrotnie trafiała do siatki. Wyniki: 4:0 z Polonią, 4:0 z Wisłą Płock, 4:1 z Parmą i 4:2 z Widzewem 2 - tyle goli strzeliła Legia. Wyniki: 0:0 z Lechem, 2:1 z Garbarnią, 0:0 z Schalke, 0:1 z Ruchem

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.