Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bartłomiej Grzelak: Będę rozliczany z goli

Redakcja

Źródło: Życie Warszawy

11.01.2007 09:11

(akt. 24.12.2018 05:57)

- Lubię dobre kino i różnorodną muzykę. Dużo czasu spędzam, odpoczywając, ale nie można powiedzieć, że jest to moje hobby. Uczuciowo jestem ustabilizowany Od pięciu lat mam tę samą dziewczynę - Ilonę. W najbliższym czasie zastanowimy się nad legalizacją naszego związku. Poza tym chcę zdobyć mistrzostwo Polski i jak najwięcej goli w barwach Legii - mówi <b>Bartłomiej Grzelak</b>
- Pił już Pan piwo Królewskie? - Jeszcze nie próbowałem, ale nie omieszkam. Wielkim piwoszem nie jestem, ale czasami lubię wypić jedno do kolacji lub przy okazji oglądania dobrego meczu. - Jakie wrażenia po pierwszym treningu w Legii? - Po pierwszych zajęciach trudno wyciągać wnioski. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że wszystko w klubie jest perfekcyjnie zorganizowane. Tak w moich oczach powinien funkcjonować profesjonalny klub. Więcej będę pewnie mógł powiedzieć po pierwszych zgrupowaniach. - Wie Pan już, co Pana czeka podczas pierwszego obozu w Mrągowie? - Na pewno ciężkie treningi. - I chrzest. Przechodził Pan już go w jakiejś drużynie? - Nie zdarzyło mi się. - Jakim cudem znalazł się Pan w Legii? Był Pan ponoć dogadany z lubińskimi działaczami. Podczas zgrupowań kadry zaprzyjażnił się Pan nawet z piłkarzami Zagłębia. - Z Zagłębiem byłem dogadany. Działacze z Lubina mieli dużo czasu na załatwienie mojego transferu, ale bardzo się z tym ociągali. Nie wiem, czy chodziło o kwestie finansowe między klubami, czy o inne sprawy. W pewnym momencie wkroczyła we wszystko Legia. Jej trenerzy dali mi do zrozumienia, że chętnie widzieliby mnie przy Łazienkowskiej. Mnie to odpowiadało. Piłkarz czuje się doceniony, gdy jest o nim głośno i daje się do zrozumienia, że chce się go w klubie. Legia szybko dogadała się z Widzewem, a ja również nie miałem problemu z porozumieniem się z warszawskimi działaczami. Przejście do Legii jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem. Mam pomóc klubowi w obronie mistrzostwa Polski i walce o europejskie puchary. To daje mi motywację do dalszej pracy. - Jak duży wpływ na Pana przyjście do Legii miał Dariusz Wdowczyk? - Duży. Trenowałem pod jego okiem już w Wiśle Płock. Poza tym był pierwszą osobą, która o mnie zabiegała. Trener Wdowczyk reprezentował też Legię w pierwszej fazie rozmów. - Poznał Pan już Warszawę? - Znałem ją dobrze już wcześniej. Często tu bywałem. Wiem, jak jest podzielona, więc zgubić się nie powinienem. - Ale w meczu na stadionie przy Łazienkowskiej Pan chyba jeszcze nie grał? - To prawda, nie miałem okazji. Nawet nie wiem, jak wygląda stadion z perspektywy płyty boiska. Widziałem go jedynie w telewizji. Nie mogę się doczekać, kiedy po raz pierwszy stanę na murawie. - Koniec ubiegłego roku był dla Pana udany - gole w reprezentacji Polski, kontrakt z Legią. Dobrze by było, żeby szczęście Pana nie opuszczało. - Nie chciałbym być zbyt buńczuczny w zapowiedziach i obiecywać mistrzostwo Polski, ale wiem, że tę drużynę stać na tytuł. Nie zakładam sobie, ile strzelę goli, bo moje obietnice mogłyby być fałszywe. Ale będę chciał dołożyć swoją cegiełkędo mistrzostwa, strzelając wiele goli. Z nich w końcu będę rozliczany. - Był Pan obserwowany przez trenerów Legii jeszcze w czasach gry w Kujawiaku Włocławek, ale wtedy nie zdecydowali się zatrudnić Pana, lecz Marcina Klatta. Popełnili błąd? - Niekoniecznie. Marcin był wówczas zawodnikiem skuteczniejszym, na topie, tylko jego los nie potoczył się tak, jakby sobie tego życzył. Karierę skomplikowała mu kontuzja więzadeł krzyżowych, której doznał w meczu przeciwko Zagłębiu w Lubinie. Przed nim jest jednak jeszcze przyszłość. - Od czasu gry w Kujawiaku zrobił Pan jednak ogromny postęp. - Na pewno jestem zdecydowanie skuteczniejszy. Wcześniej z moją grą nie było gorzej, ale teraz doszły do tego bramki, które strzelałem regularnie. - W rundzie jesiennej zdobył ich Pan jednak tylko cztery. To ma być regularność? - Jesień tak naprawdę nie była w moim wykonaniu dobra. Nie byłem do niej dobrze przygotowany z uwagi na kontuzję obojczyka. - Czy po przejściu do Legii czytał Pan fora internetowe Widzewa? - Nie, ale docierały do mnie informacje na temat wypowiedzi kibiców Widzewa. Nie czytam tego typu komentarzy, gdyż są to wypowiedzi anonimowych ludzi, którzy na takich forach wyrażają swe opinie. Nie zawsze są sprawiedliwe, więc mnie tak naprawdę nie interesują. - Dzięki przyjściu do Legii umocnił Pan swą pozycję w kadrze? - Nie. Moja pozycja w reprezentacji umocni się tylko wtedy, gdy będę udowadniał w meczach ligowych, że zasługuję na powołania. Z takiego klubu jak Legia, walczącego o najwyższe cele, jest niby bliżej do kadr, ale nikt mnie do niej jednak nie zaprosi, jeśli będę grał słabo. - Łódzcy dziennikarze twierdzą, że dobrze gra Pan tylko wtedy, gdy się na Pana stawia i wpuszcza na boisko od pierwszej minuty, gdyż inaczej się Pan załamuje. W Legii, w przeciwieństwie do Widzewa, konkurencja w ataku jest spora. - Ta opinia nie jest chyba do końca prawdziwa. Każdy piłkarz lubi, gdy się na niego stawia. Dobrze działa na jego psychikę, gdy czuje, że się na niego liczy. Zostałem ściągnięty do Legii, by strzelać gole. Zdaję sobie sprawę, jak duża jest rywalizacja. Szanuję konkurentów, ale myślę, że nie muszę się ich bać. - Jakie ma Pan hobby i plany pozasportowe na ten rok? - Lubię dobre kino i różnorodną muzykę. Dużo czasu spędzam, odpoczywając, ale nie można powiedzieć, że jest to moje hobby. Uczuciowo jestem ustabilizowany Od pięciu lat mam tę samą dziewczynę - Ilonę. W najbliższym czasie zastanowimy się nad legalizacją naszego związku. Poza tym chcę zdobyć mistrzostwo Polski i jak najwięcej goli w barwach Legii.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.