Bartosz Bereszyński: Wiemy co poprawić

Bartosz Bereszyński: Zespół Legii jest dziwnie budowany

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

26.10.2019 11:05

(akt. 26.10.2019 11:09)

- W Polsce ktoś zobaczy piłkarza na pizzy i już jest afera. We Włoszech to normalne. Wiadomo, że nie dzień przed meczem, ale wtedy, gdy jest odpowiedni czas. Dlaczego nie można wyjść po meczu, napić się wina? U nas od razu z takiej osoby robi się alkoholika. Piwo do kolacji czy lampka wina we Włoszech jest normalne i zdrowsze niż coca-cola - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były zawodnik Legii, Bartosz Bereszyński.

- W Legii miałem dietetyka, posiłki w klubie, wcześniej psychologa. Wszystkich mieliśmy. Wyjechałem do Włoch, a tu ani psychologa, dietetyk też nie. Zawodnicy jedzą tosty z serem i szynką, na deser ciasto. Wychodzą na trening i każdy zasuwa, nie zatrzymuje się. Czasami intensywność jest taka, jak w meczu.

Dlaczego w ekstraklasie nie można tak trenować? Organizmy zawodników nie są przygotowane?

- Trenerzy czasami boją się piłkarzy. Gdyby w Polsce kazali zawodnikom 45 minut przesuwać bez piłki, jak nam w Sampdorii, to zeszliby do szatni i chcieliby zwolnić tego trenera. On przychodzi do klubu, chce być fajny, mieć spokój w szatni, więc mówi: „Dobra, robimy gierki”. Czasem mam wrażenie, że nasza mentalność powoduje, że za bardzo nie chcemy się uczyć. Wolimy pozostać w strefie komfortu. Wyjść na trening, żeby trwał godzinę piętnaście, zagrać fajne gierki i wrócić. W Sampdorii czasem przez 50 minut ćwiczymy stałe fragmenty gry. Pod tym kątem jest duża różnica.

Mnie dziwi w ekstraklasie, a jednocześnie denerwuje, że my ciągle jesteśmy zaskoczeni tym, że nasze kluby tak szybko odpadają w pucharach. Nie wyciągamy wniosków, co roku jest to samo.

- Tak też funkcjonuje nasza liga. Trudno zatrzymać najlepszych, młody się wybija, to w najbliższym oknie transferowym będzie sprzedany. Zastępuje się go kimś nowym, kto musi uczyć się od początku. Kiedy grałem w Legii, to trzon był utrzymywany. Kilku zawodników grało już tam długo – Kuba Rzeźniczak, Tomek Jodłowiec, wcześniej Tomek Brzyski, ja, Miro Radović. Wymieniano pojedyncze ogniwa. Prezesi robili wszystko, żeby utrzymać tych najlepszych. I był sukces. Jakby nie patrzeć, Legia przez pięć sezonów wygrała cztery mistrzostwa Polski, trzy razy zagrała w fazie grupowej Ligi Europy, raz w Lidze Mistrzów. Rzadko się zdarza, żeby ktoś tak zdominował ekstraklasę, wcześniej Wisła Kraków.

Mignęło mi wasze zdjęcie z meczu Ligi Mistrzów sprzed trzech lat. Żadnego z tych piłkarzy nie ma już w Legii.

- No właśnie. Od tamtego czasu w Legii było też kilku trenerów. Zawodnicy przychodzili na pół roku, wypożyczano ich na trzy-cztery miesiące, a nie grali. Takie budowanie zespołu jest bardzo dziwne, wydaje mi się, że bez pomysłu. Oglądam mecz ekstraklasy i widzę zawodników, którzy do niej trafili, ich poziom. Myślę, że w Polsce mamy zdolniejszych piłkarzy. Może nie od razu, ale po jakimś czasie nie byliby gorsi. W perspektywie dwóch sezonów dużo lepiej postawić na Polaków.

Dlaczego nasza liga nie jest widowiskowa? Mariusz Piekarski uważa, że skradli ją nam trenerzy, robiąc rozgrywki dla siebie przesiąknięte taktyką.

- Zwróćmy uwagę, że trenerzy nie pracują długo w klubach. Taki, który zaczyna w ekstraklasie, boi się grać efektownie. Woli wygrywać 1:0, zdobywać punkty i oddalać zagrożenie zwolnienia. Choć kilku trenerów pracuje już trochę dłużej – Waldemar Fornalik, Marcin Brosz.

Zapis całej rozmowy z Bartoszem Bereszyńskim można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (189)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.