Bartosz Kapustka Filip Mladenović

Bartosz Kapustka: Wraca głód wygrywania

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Przegląd Sportowy

03.02.2022 20:30

(akt. 03.02.2022 20:52)

Pomocnik Legii Warszawa, Bartosz Kapustka, był gościem programu Misja Sport. Zawodnik, który obecnie pracuje indywidualnie po zerwaniu więzadła krzyżowego przedniego, mówił o tym, jak wygląda jego sytuacja. Wypowiedział się też na temat stołecznego zespołu, sparingów, Pucharu Polski, Pawła Wszołka, Patryka Sokołowskiego, Luquinhasa, Mahira Emrelego i trenera Vukovicia.

– Jak wygląda moja sytuacja, powrót do zdrowia? Jest – odpukać – naprawdę pozytywnie. Wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet i lepiej. Przez ten czas nauczyłem się cierpliwości. Na pewno nie odliczam dni i nie stawiam sobie celu, że muszę być gotowy na konkretną datę. Mam świetną opiekę w klubie, ludzi, którzy na co dzień pomagają mi w dojściu do pełnej sprawności, która już – tak naprawdę – jest. Kwestia raczej tylko dopracowania, aby być gotowym na 100 procent, kiedy wspólnie zdecydujemy, że zacznę trenować z zespołem, a następnie rozegram pierwszy mecz po długiej przerwie.

Gdy w Legii działo się wiele, to Bartosz Kapustka był w trakcie rehabilitacji. Pomocnik niedawno dołączył do kolegów, trenuje indywidualnie. Jaki zespół zastał, gdy wszedł do szatni? – Starałem się być, mimo wszystko, przy drużynie. Na co dzień rehabilitowałem się głównie w Krakowie, ale często pojawiałem się na meczach, byłem też czasem w bazie treningowej, wiedziałem na bieżąco co się dzieje w klubie. Aczkolwiek, wiadomo, że to zupełnie inna sytuacja, kiedy na co dzień w nim nie jestem. Myślę, że ta przerwa była dla nas kluczowa. Pod koniec roku, gdy passa przegranych meczów trwała, widać było, że chłopaki są tym troszeczkę podłamani. I ten bagaż był nieco większy. Sądzę, że przerwa każdemu z nas dobrze zrobiła. Za nami dobrze przepracowany obóz przygotowawczy. Trener Vuković potrafił dotrzeć do zawodników. Widać, że apetyty na zwycięstwa wróciły. Jest więcej optymizmu i pewności siebie, lecz pierwsze mecze ligowe zweryfikują to, na jakim jesteśmy poziomie. Mocno wierzę, że będzie to poziom, na którym powinniśmy się znajdować, czyli taki, żeby wygrywać i non stop piąć się w górę tabeli – dodał "Kapi".

– Sparingi wyglądały bardzo obiecująco. Fajnie, że znowu przyzwyczajamy się do wygrywania, co jest kluczowe. Mimo że były to spotkania towarzyskie, w których próbowaliśmy nowych rozwiązań, to zwycięstwa budują. Głód wygrywania wraca do Warszawy. Mam nadzieję, że w lidze się to potwierdzi, ale sądzę, że wszyscy podchodzimy z chłodnymi głowami i szacunkiem do tego, co będzie nas zaraz spotykać. Myślę, że pierwsze mecze mogą okazać się naprawdę istotne. Jeśli dobrze wznowimy sezon, to uważam, że bardzo nam to pomoże i będziemy się nakręcać.  

– Na co dzień może nie, ale każdy z nas ma z tyłu głowy to, że Puchar Polski może być dla nas przepustką do tego, aby w kolejnym sezonie również rywalizować w Europie. Wiadomo, że najważniejszy cel to utrzymanie w lidze, ale krajowy puchar jest dla nas bardzo ważny. Zdajemy sobie sprawę, że od finału dzielą nas dwa mecze i na pewno będziemy o tym myśleć na bieżąco. Skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu, to jest dla nas kluczowe, lecz Puchar Polski też jest niezwykle istotny.

– Bardzo się ucieszyłem, gdy dowiedziałem się, że Paweł Wszołek do nas dołączy. Nie miał łatwej sytuacji w Niemczech. Mimo że był w Bundeslidze, to wiem, jak czuje się osoba, która nie jest w rytmie meczowym i musi oglądać kolegów z boku. Bardzo brakowało mu tego, aby wychodzić na boisko, dlatego – myślę, że była to kluczowa kwestia – zdecydował się wrócić do Warszawy i pomóc Legii w tym, aby znów zaczęła zwyciężać. Duch szatni to ważna sprawa. Patryk Sokołowski szybko się zaadaptował, znalazł z chłopakami wspólny język zarówno na boisku, jak i w szatni. Sądzę, że będzie osobą, która doda nam jakości na murawie i wprowadzi pozytywny bodziec, jeśli chodzi o atmosferę w drużynie.

– Jak patrzyłem na sprawę Emrelego? Myślę, że troszkę w tym wszystkim zabrakło – po prostu – szczerości. Jestem w stanie zrozumieć, iż później mógł się tutaj nieco źle czuć. Może nie czuł się komfortowo i głowa nie pracowała tak jak powinna, ale na początku przygody z Legią udowodnił, że potrafi zdobywać bramki i dać dużo jakości. Uważam, że to zawodnik o wysokich umiejętnościach. Sądzę, że zabrakło komunikacji i szczerości w tym jak zachował się wobec klubu, kolegów z drużyny, sztabu szkoleniowego. Troszkę inne informacje docierały jeszcze pod koniec tamtego roku, a inaczej zaczęło się to rozgrywać, kiedy każdy z nas rozjechał się na święta i poprzez media dowiadywał się, jak ta sprawa się toczy i wygląda. Nie miałem stałego kontaktu z Mahirem.

– Nie, nie żegnaliśmy się jeszcze z Luquinhasem, ale każdy z nas zdaje sobie sprawę, że może go z nami nie być. Zobaczymy, jak to się potoczy. Nie mam pojęcia na temat tego, co dzieje się między klubem a "Luquim".

– Jak przyjęliśmy, jako drużyna, to, że Luquinhas został kapitanem, a za chwilę nie będzie go w Legii? To była decyzja trenera, my ją przyjęliśmy. "Luqui" to facet, który naprawdę sporo dawał nam na boisku. Mimo że zbyt dużo nie mówi, to przez osoby, które są w jego otoczeniu, jasno dawał do zrozumienia jaka jest sytuacja i jak to wszystko wygląda. My także zdawaliśmy sobie sprawę, że mimo iż został kapitanem, to może tak się stać, że nas opuści. Myślę, że szkoleniowiec też o tym wiedział, kiedy padła decyzja o tym, aby Brazylijczyk nosił opaskę. 

Kapustka podpisał niedawno nową umowę z mistrzem Polski, która obowiązuje teraz do końca czerwca 2023 roku. – To było przedłużenie ze strony klubu. Legia miała opcję, aby przedłużyć ze mną kontrakt o rok. I z tego skorzystała – mówił 25-latek. 

– Czy trener Vuković się, w porównaniu do jego poprzedniej kadencji, w jakiś sposób zmienił? Trudno powiedzieć, bo mnie też na co dzień nie ma z drużyną na treningach. Jestem w klubie, codziennie widzę się z chłopakami, z trenerem, lecz idę jeszcze własnym, indywidualnym tokiem. Ćwiczę troszeczkę inaczej, mam więcej jednostek. Układamy to tak, żebym miał też boisko dla siebie. Staramy się ustalać to tak, abym nie pracował z boku, tylko również miał warunki do pracy. Myślę, że trener Vuković na pewno odegrał bardzo ważną rolę w tym, aby drużyna zaczęła mówić wspólnym językiem – w szatni, w klubie i mam nadzieję, że za moment również na murawie. Widać, że szkoleniowiec mocno zwracał uwagę na to, aby każdy z nas poczuł się tutaj dobrze, funkcjonował w klubie i nie chodził po korytarzu z opuszczoną głową, grymasem na twarzy. Wiadomo, że przez te porażki wielu chłopaków na pewno miało takie myśli, że jedzie znowu do klubu, a sytuacja jest taka, a nie inna. Sądzę, że trener bardzo mocno pracował nad tym, aby znów obudzić w zawodnikach to, żeby skupiali się na pracy i zaczęli się więcej uśmiechać, mieli z tego więcej przyjemności.

– Czy zespół mówi już wspólnym językiem? Myślę, że zweryfikuje to liga. Możemy opowiadać, że fajnie to wyglądało na obozie, w sparingach, ale tak naprawdę mecze o stawkę pokażą w jakim miejscu się znajdujemy. Sądzę, że trzeba podejść do tego wszystkiego z pokorą. Najlepszą receptą na to, aby szatnia mówiła wspólnym językiem i żeby atmosfera w zespole była lepsza, są – po prostu – wyniki.

Bartosz Kapustka wypowiadał się w przedziale nagrania 1:05:06 – 1:18:25. 

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.