Domyślne zdjęcie Legia.Net

Bezpieczeństwo kosztuje

Redakcja

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

25.07.2007 08:37

(akt. 22.12.2018 14:55)

Kolporter Korona Kielce jest przykładem klubu, który potrafił poradzić sobie z rządami pseudokibiców i wypracować zupełnie nowy wizerunek. Dziś na stadion w Kielcach przychodzą całe rodziny, a doping jest zawsze kulturalny. - U nas kibice wchodzą na karty chipowe. W nich zapisane są podstawowe informacje: numer miejsca, imię, nazwisko, pesel i zdjęcie. Dlatego nie ma problemów z identyfikacją. Cały hardware, czyli kołowroty z oprogramowaniem, sieć teleinformatyczną i ponad 40 kamer wrzuciliśmy od razu w koszty stadionu. Prezes Legii <b>Leszek Miklas</b> poprosił o prezentację, gdyż chce taki system mieć na nowym stadionie Legii - opowiada <b>Wiesław Tkaczuk</b>.
Początki były jednak bardzo ciężkie. Gdy dwa lata temu Korona awansowała do ekstraklasy, jednym z pierwszych wzmocnień było zakontraktowanie czarnoskórego Brazylijczyka Hernaniego. Nie spodobało to się grupie rasistów, którzy sami nazywają się kibicami. Podczas inauguracyjnego meczu Kolportera w ekstraklasie doszło do skandalu. Hernani był wygwizdywany i lżony przez miejscowych bandytów. Reakcja ówczesnego prezesa klubu Wiesława Tkaczuka była jednak natychmiastowa i bezkompromisowa: - Bezzwłocznie przystąpiliśmy do identyfikacji tych osobników, a ich zdjęcia opublikowaliśmy na stronie internetowej i nałożyliśmy stadionowe zakazy. Do prokuratury skierowaliśmy też zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Daliśmy twardo do zrozumienia, kto jest od polityki i zarządzania, a kto od dopingowania - wspomina Tkaczuk. Powstał jednak problem, bo grupa kibiców z tzw. młyna obraziła się na klub. Przestali dopingować zespół, zachowywali się bardzo biernie, co jakiś czas próbowali tylko wznosić rasistowskie hasła. Tkaczuk nie może się nachwalić reakcji pozostałych kibiców. - To nie młyn, ale zwyczajni sympatycy zaczęli inicjować doping, śpiewać piosenki - opowiada Tkaczuk. - Udała nam się niesamowita rzecz. Pokazaliśmy normalnym kibicom, że są w większości. Rasistowskie hasła były zagłuszane przez brawa i kulturalne okrzyki. Grupa z młyna zobaczyła, że jest w mniejszości i że stoi na straconej pozycji. Zaczęły się więc negocjacje z kibicami. - Zawsze powtarzałem, że nie można z nikim iść na wojnę, tylko trzeba negocjować - wspomina prezes. - Ustaliliśmy z przywódcami kibiców, że będziemy im pomagać finansowo przy wyjazdach oraz organizacji oprawy, ale muszą się zgodzić na nasze warunki. Ustaliliśmy, jakie transparenty i symbole muszą zniknąć, podpisaliśmy umowę ze stowarzyszeniem, że będzie tylko kulturalny doping. Dziś to wszystko świetnie funkcjonuje. Nasi kibice należą do najlepszych w lidze, a my świetnie z nimi współpracujemy. Organizujemy spotkania z zawodnikami, pikniki, pomagamy finansowo. Rzeczywiście kibice Korony dwukrotnie w ostatnich latach zajmowali miejsce w pierwszej trójce akcji Orange Fair Play organizowanej przez sponsora ekstraklasy. Kolporter od kwietnia 2006 r. ma najnowocześniejszy w Polsce stadion. - Nie oszczędzaliśmy na bezpieczeństwie - podkreśla Tkaczuk. - U nas kibice wchodzą na karty chipowe. W nich zapisane są podstawowe informacje: numer miejsca, imię, nazwisko, pesel i zdjęcie. Dlatego nie ma problemów z identyfikacją tych, którzy chcieliby robić zadymy. Cały hardware, czyli kołowroty z oprogramowaniem, sieć teleinformatyczną i ponad 40 kamer wrzuciliśmy od razu w koszty stadionu. Ale niemal każdy klub w Polsce stać na podobną usługę. Koszty są po stronie firmy przygotowującej zabezpieczenie, my płacimy tylko za korzystanie z systemu. Wysokość kwoty, którą wpłacamy na konto wykonawcy, zależy od liczby sprzedanych biletów. Tkaczuk chciał zainteresować tym projektem kilka klubów w Polsce i PZPN. - Osobiście przedstawiałem funkcjonowanie tego systemu na dwóch konferencjach PZPN - mówi. - Udało nam się zainteresować Zagłębie Lubin, które przymierza się do budowania nowego stadionu. Także GKS Katowice wyraził zainteresowanie. Wisła Kraków chciała wprowadzić tego typu rozwiązania, ale z powodu zmian personalnych w zarządzie sprawa upadła. Wreszcie prezes Legii Leszek Miklas poprosił o prezentację, gdyż chce taki system mieć na nowym stadionie Legii. Tkaczuk nie ukrywa, że gdyby wszystkie kluby - na początek pierwszej ligi -zdecydowały się na karty chipowe, znacznie łatwiej byłoby o kontrolę nad stadionowymi bandytami. - Powstałaby baza danych, w której gromadzono by informacje o osobach objętych zakazem stadionowym. Tym samym ktoś nie mający prawa wstępu na obiekt w Zabrzu nie mógłby też pojawić się na meczu w Gdyni czy Poznaniu. Tkaczuk dumny jest z tego, że w Kielcach udało się stworzyć nową jakość w polskim futbolu: - Nie mamy żadnych płotów, żadnych barier czy klatek - podkreśla. - A nie mieliśmy ani jednej próby wtargnięcia na murawę. Ludzie wiedzą, czym to grozi, i zdają sobie sprawę z tego, że u nas zakaz stadionowy jest egzekwowany.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.