News: Bogusław Leśnodorski: Przestaję być prezesem Legii

Bogusław Leśnodorski: Czas wrócić do starego systemu w lidze

Redakcja

Źródło: Legia.Net

20.11.2015 01:44

(akt. 04.01.2019 12:21)

W poniedziałek prezes Legii Bogusław Leśnodorski spotkał się ze studentami Szkoły Głównej Handlowej. Nie zabrakło ciekawych pytań i interesujących odpowiedzi. - Reforma? Jej czas upłynął. Należałoby wrócić do rozwiązań znanych w większości państw. Wiele dobrego się zdarzyło i w wielu aspektach się poprawiliśmy, ale w mojej ocenie to był projekt przejściowy i pora wrócić do 30 meczów w sezonie, odejść od podziału punktów. Zimowe powroty na Łazienkowską? Radović - przekonamy się w styczniu. Jędrzejczyk - jest szansa. Boruc - prędzej latem - opowiadał prezes. Zapraszamy do lektury pierwszej części zapisu rozmowy ze studentami.

Dlaczego praca w Legii?


- Zawsze byłem legionistą. Decyzja była spontaniczna, byłem rozczarowany tym, co się w klubie działo w latach 2005-2012. Zacząłem wyrażać swoja dezaprobatę i głośną krytykę i w końcu jedna z tych osób powiedziała, że jak jestem taki mądry, to może bym sam spróbował. No to próbuję.


Jak w pana opinii wygląda rynek pracy w polskich klubach piłkarskich? Co się zmieniło? Co pan sądzi o tych wszystkich osobach zarządzających klubami piłkarskimi w Polsce?


- Szeroko pojęty świat sportu, a piłki w szczególności, jest liderem zmian. Zrozumiałem już kilka lat temu, że jest to poważne przedsięwzięcie. Zdecydowana większość osób zarządzających sportem w naszym kraju, wie co robi, ma sporo doświadczeń od strony sportowej i biznesowej. My jako Legia jesteśmy liderem, jako pierwsi prowadzimy ten klub zdecydowanie bardziej kompleksowo, mamy sporo linii biznesowych, chociażby media. Wkrótce otwieramy klinikę ortopedyczną, mamy wiele projektów biznesowych wokół klubu. Ale inne kluby też widzą coraz większe znaczenie, zdają sobie sprawę, jak ważne jest budowanie wizerunku. Wszystko się zmienia.


Klub bywa karany za zachowanie kibiców. Jak dogadujecie się z Żyletą?


- Funkcjonuje SKLW i w głównej mierze skupia ludzi związanych z Żyletą. Co ciekawe najwięcej kibiców - ultrasów czyli tych zaangażowanych, od lat emocjonalnie jest na trybunie rodzinnej. Wychowali się na dawnej Żylecie, urodziły im się dzieci i wracają na stadion. Na rodzinnej jest najbardziej ostry doping, tylko tego nie słychać.


- Wszystkim tym ludziom zależy na tym, żeby Legia była coraz lepsza. Mamy wspólny mianownik, więc nie mamy konfliktów czy kwestii co do których się nie zgadzamy. Oczywiście są takie tematy, jak race czy niektóre transparenty, ale trzeba pamiętać, że trybuny to tysiące ludzi i stanowią przekrój całego społeczeństwa. Są więc i tacy, co zachowują się nieodpowiedzialnie.


Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych jest złagodzona, a jak powinna wyglądać docelowo?


- Pierwotnie była to ustawa napisana przez policję i dla policji. Teraz osiągnięto progres w niektórych aspektach – np. na trybunach ultras może nie być krzesełek. Jednak w pewnych kwestiach progresu nie ma i najbliższe lata będą rodziły kłopotliwe dla klubów sytuacje. Ale i tak ustawa napisana przed Euro 2012 teraz staje się bardziej ludzka. Tak jak każdy może iść do kina czy do teatru, tak teraz każdy może pójść na stadion – karta kibica czy inny identyfikator nie są już obowiązkiem. To my bierzemy odpowiedzialność, policji nie ma na stadionach i wydaje mi się, że to dobre rozwiązanie. Na stadionach jest bezpiecznie. Oczywiście zdarzają się jakieś ekscesy, ale na koncertach też się czasem ktoś potknie i przewróci. Od kiedy jestem w Legii takich przypadków nie ma, wyjątkiem była sytuacja na Jagiellonii, choć tam właściwie też nikomu nic się nie stało.


Jest coraz więcej meczów i przez to spada frekwencja. Od początku sezonu można nabywać bilety bez karty kibica. Czy to poprawia sytuację? Czy można zrobić coś więcej?


- Jeden z tematów, na który nie ma jasnej odpowiedzi. Cena nie ma dużego wpływu. Teraz średnio w sezonie jest 30 meczów na własnym stadionie, kiedyś było 15. To wymaga dużo samozaparcia, by iść na stadion trzy razy w tygodniu, zwłaszcza jak jest taka pogoda jak obecnie. Społeczeństwo idzie w takim kierunku, że woli poleżeć na kanapie i obejrzeć mecz w telewizji. Wydaje się, że dla frekwencji najważniejsze są wyniki i poziom widowiska. Wszystko inne jest istotne, ale najważniejsze by coraz lepiej grać w piłkę. Przydałoby się zatrzymywać większe gwiazdy w klubie.


Struktura organizacyjna Legii. Mówi się, że to już nie klub, ale korporacja.


- Jestem wrogiem korporacji jako takich. Staramy się nie funkcjonować w sposób korporacyjny i trochę to się udaje, choć są pewne procedury, które są prowadzone i ułatwiają ludziom życie, pozwalają funkcjonować, ale nie jesteśmy korporacją.


Darmowe WI-FI na stadionie, to rzecz potrzebna i korzystna dla klubu?


- Nie jestem przekonany do WI-FI, to może zabić ducha meczu. Jeśli ktoś przyjdzie na mecz po to, by wysłać selfie do kolegów czy koleżanek, zamiast skupić się na wydarzeniach boiskowych. Jednak to projekt biznesowy, który ma pokazać, jak zaawansowane mogą być pewne rozwiązania. Wszyscy są zadowoleni, kibice mogą wysyłać zdjęcia czy odebrać pocztę.


Głównym sponsorem Legii jest Fortuna. Według raportu Legia jest najmniej uzależniona od sponsora – tylko 4 procent przychodów stanowią wpływy od Fortuny. Czy może pojawić się sponsor, który zapłaci zdecydowanie więcej? I czy Legia ma taki potencjał?


- Jako właściciele mamy swoje doświadczenia, wywodzimy się z biznesu i dywersyfikacja przychodów poprawia bezpieczeństwo, powoduje mniejsze uzależnienie od środowiska zewnętrznego. Jesteśmy jednak projektem społecznym, a nie tylko biznesowym. Wiele decyzji jest więc podejmowanych nie w oparciu o rachunek ekonomiczny, ale o cele które możemy spełnić. Nie chcę się odnosić do tej liczby 4 procent, bo ta umowa jest objęta tajemnicą handlową. Zarówno my, jak i Fortuna, jesteśmy jednak zadowoleni. W polskim sporcie jesteśmy obarczeni historią - spółki skarbu państwa podejmują nie do końca ekonomiczne decyzje. W KGHM rządzą związkowcy i klub miał trzeci najwyższy budżet, a spadł z ligi. My idziemy w takim kierunku, by sponsorzy mieli jasno określone korzyści z tej współpracy. Będziemy negocjować nowy kontrakt z Fortuną i jeśli się dogadamy, będzie wyższy niż obecny.


Stanisław Czerczesow – to była zmiana w dobrym czasie? Na jakie rzeczy zwraca się uwagę przy wyborze trenera?


- To bardzo trudne pytanie. Czerczesow jest zupełnie inną osoba i trenerem od Henninga Berga. Ważne by na dany moment rozwoju klubu i na dana drużynę i sytuację, trener odpowiadał potrzebom. W naszej ocenie Czerczesow był najbardziej odpowiednią osobą. Chcieliśmy spróbować czegoś nowego i na razie jesteśmy bardzo zadowoleni. Ludzie często sprowadzają wszystko do osoby pierwszego trenera. On jest bardzo ważny, ale cala ekipa pracuje na to, żeby pierwszy zespół i piłkarze jak najlepiej się rozwijali.


Kiedy skończyło się zaufanie do Henninga Berga?


- Nie odpowiem na pytanie dotyczące kwestii zaufania, ale sensownie zarządzający ludzie powinni stale monitorować trenerów i rozmawiać ze szkoleniowcami. Choćby po to, by poznać ich zdanie na wiele kwestii, by być w kontakcie z rożnymi trenerami. Przecież z różnych powodów może nadejść taki moment, że trzeba będzie zdecydować o zmianie trenera. Dla nas takim momentem była utrata wiary w to, że w krótkim okresie da się zmienić sytuację. Nie w kontekście wyników, bo rezultaty często nie odzwierciedlają tego, w jakim stanie znajduje się drużyna. Przecież ostatnio z Lechem przegraliśmy, choć zagraliśmy dobrze. W dłuższym okresie suma szczęścia równa się jednak zeru. Zdarza się, że jeden czy drugi mecz się przegrywa mimo lepszej gry, a potem wygrywa mimo słabszej. Nas martwiło, że drużyna przestała robić progres i musieliśmy podjąć taką decyzję.


Rola menedżerów w futbolu młodzieżowym.


- Menedżerowie reprezentują już bardzo młodych zawodników od strony biznesowej i ta grupa jest bardzo dużym kłopotem, ale zdarzają się tacy agenci, którzy są w porządku. Młodzi zawodnicy dostają bardzo korzystne oferty z zagranicy. Czasem dochodzi do tego, że zawodnicy dostają dziesięć razy lepsze oferty – np. Bielik i Arsenal.


Czy pańskim zdaniem problemem ekstraklasy nie jest fakt, że płace dla zawodników są za wysokie?


- Jest.


Wypowiadał się pan o tym, że nie chce tworzyć kominów płacowych. Zespoły z Czech płaca mniej i w Lidze Mistrzów grają, nam wciąż się nie udaje.


- W sporcie profesjonalnym pieniądze mają duże znaczenie. Trzeba jednak pamiętać, że budżet klubu nie ma wiele wspólnego z budżetem pierwszej drużyny. Choć jest wiele klubów, które prowadzą pierwsza drużynę z budżetu, a cała reszta jest finansowana jest w inny sposób. W naszej lidze problem jest taki, że mamy za mało pieniędzy i za dużo płacimy.  Z drugiej strony dzięki temu coraz częściej lepsi Czesi czy Słowacy grają u nas. A oni na pewno przeszli lepsze szkolenie.


Jakie jest pańskie zdanie o ekstraklasie? Słaba jakość w bardzo dobrym opakowaniu?


- Opakowanie mamy całkiem niezłe, a jakość mogłaby być wyższa, choć w ostatnich 2-3 latach poziom ligi się bardzo podniósł. Główny nacisk kładziony jest na przygotowanie fizyczne. Drużyny nastawiają się na walkę i kibicom się to podoba. Ale wszystkie zespoły grają też znacznie lepiej taktycznie niż kilka lat temu. Zrobiliśmy sobie reformę i gramy więcej niż wcześniej. Ale jak doszły do tego mecze w pucharach europejskich i rozgrywki Pucharu Polski, to jest naprawdę ciężko. Dopiero w tym roku nauczyliśmy się funkcjonować w takich warunkach. Poza nami i trochę Lechem, nie ma klubów, które mają doświadczenie w grze co trzy dni.


- Piast ma bardzo dobrą drużynę i taki projekt na pół roku udaje się zrobić, ale potem nie udaje się go utrzymać. Piast za sześć miesięcy się rozsypie. A jak wygra mistrzostwo Polski, to zawodnicy odejdą do Legii czy Lecha, wyjadą z naszego kraju i nie powtórzą sukcesu. W Gliwicach mają bardzo dobrego trenera, trafiło tam też sporo dobrych zawodników by się wypromować i wyjechać do lepiej płatnych lig. To dobrzy zawodnicy, którzy grają dobrze w piłkę. Chyba specjalnie przegrali w Pucharze Polski, by nie grać co trzy dni. Ale wiosna i tak będzie dla nich trudniejsza. Ale jeszcze w tym sezonie może im się udać, bo mają dobrą drużynę.


Lech Poznań?


- Nie chcę się wypowiadać o Lechu. Mieli trudniejszy okres, dobrze że trafił tam Jan Urban, z pewnością im pomoże, na pewno nie spadną z ligi, a jest szansa jest, że awansują do pierwszej ósemki. A, że jest reforma, to wszystko jest możliwe. Są ofiarą grania co trzy dni.


Współpraca z miastem.


- Współpraca przebiega bardzo dobrze, mam nadzieję, że najlepsze przed nami.


Media społecznościowe – np. Twitter, jaką spełniają dla pana rolę?


- Jestem aktywny na TT, bo oszczędza mi to czasu, dziennikarze mogą sobie coś zacytować i odbieram mniej telefonów. Poza tym jest łatwiejszy dostęp do informacji.


Dopłacanie z budżetów miast do klubów. Czy to źle wpływa na działania klubów i wszystko stoi w miejscu? Dobry jest tu chyba przykład Wrocławia.


- Nie chcę się wypowiadać o szczegółach, nic im się nie udaje. Nieszczęścia zaczęły się od niuansów politycznych, od pewnych zatargów między politykami. Nie znam za dobrze sytuacji Śląska Wrocław, ale w większości innych miast wygląda to dobrze. Byłbym zadowolony gdyby Warszawa dokładała na nas.


Była poruszona kwestia reformy ligi.


- Czas reformy upłynął. Należałoby wrócić do rozwiązań znanych w większości państw. Wiele dobrego się zdarzyło i w wielu aspektach się poprawiliśmy, ale w mojej ocenie to był projekt przejściowy i pora wrócić do 30 meczów w sezonie, odejść od podziału punktów. 


Legia nie zdobyła mistrzostwa Polski, bo odszedł Radović? To uproszczenie?


- Na pewno miało to nienajlepszy wpływ na to, co się wiosną działo, ale na jesieni graliśmy bez Miro i graliśmy dobrze. To prawda, że drużyna była ułożona pod Radovicia. Zagraliśmy bardzo dobrą jesień, ale w końcówce Serb nie grał, był kontuzjowany. Ale Ondrej Duda był w formie i jakoś to wyglądało. Niestety zimą też doznał ciężkiej kontuzji i w połączeniu z brakiem Rado, to już było za dużo.


Kilka dni temu Czerczesow stwierdził, że Legia ma niewystarczająco dobry skład w stosunku do ambicji.


- Tak będzie zawsze. Cokolwiek nie zrobimy, zawsze będą większe oczekiwania i trzeba się z pogodzić. Jak awansujemy do Ligi Mistrzów, to będą oczekiwanie by wyjść z grupy. I dobrze, bo zawsze będzie tak, że będziemy chcieli być lepsi. Poza tym poza klubami z Premiership i czołowymi w najsilniejszych ligach, może dodając do tego klika klubów z Turcji i Rosji, wszystkie inne kluby muszą liczyć się z tym, że najlepsi piłkarze będą odchodzili.


Celtic Glasgow. Jakie wnioski?


- Nie należy popełniać takich błędów.


Konsekwencje?


- Były osoby, które musiały zmienić zawód, już więcej takiego błędu nie zrobimy. Za naukę trzeba płacić, a to była bardzo droga lekcja.


Wróćmy do tego składu jeszcze. Kto może wrócić, kto przyjść? Radović?


- Nie mam pojęcia, mądrzejsi będziemy w styczniu.


Boruc?


- Latem większa szansa, obie strony chcą, pytanie czy będzie jeszcze w stanie grać w piłkę.


Jędrzejczyk?


- Duża szansa, nawet on to powiedział.


Komorowski?


- Jest w nieprzewidywalnym klubie, rządzi tam facet, który impulsywnie reaguje, czasem chodzi z karabinem. On i Rybus mają kontrakty do czerwca.


Stępiński?


- Nie


Kapustka?


- Musielibyśmy mieć dużo pieniędzy.


Olkowski?


- Nie ma tematu.


Teodorczyk?


- Nie ma najmniejszej szansy na to, ma takie CV, ze to niemożliwe.


A odejścia? Nikolic?


- Jak będzie tak strzelał, to będzie jakiś kłopot w zatrzymaniu go.


Duda?


- Skazany na odejście.


Kuciak?


- Nie umiem odpowiedzieć


Wkrótce zaprezentujemy drugą część rozmowy prezesa Bogusława Leśnodorskiego ze studentami.

Polecamy

Komentarze (178)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.