Domyślne zdjęcie Legia.Net

Brak szczęścia czy może własne słabości?

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

17.04.2011 11:18

(akt. 14.12.2018 13:48)

- A miało być tak pięknie ... Wywiady miały być, akademie, wizyty w zakładach pracy... - mówił Maksymilian Paradys w "Seksmisji". Cytat jak ulał pasuje do sytuacji Legii Warszawa w sezonie 2010/11. Najpierw trener Maciej Skorża z wielką pompą został przedstawiony kibicom jako najlepszy trener w kraju, później dołączali kolejni piłkarze za rekordowe jak na polskie warunki sumy, w końcu wspólne zdjęcia z menedżerem i zawodnikami Arsenalu i liga miała klęknąć przez Legią. Stało się zupełnie inaczej a zimny prysznic w pierwszym meczu przy Konwiktorskiej był zapowiedzią tego czego jesteśmy świadkami do dziś.

To niebywałe, ale Legia notuje właśnie najsłabszy sezon od lat - to już dziesięć porażek a do końca rozgrywek jeszcze czekają nas mecze z Lechią Gdańsk, Widzewem Łódź, Koroną Kielce, Górnikiem Zabrze, Jagiellonią Białystok, czy Wisłą Kraków. Naprawdę może być nieciekawie, już teraz bijemy niechlubny rekord, a może być znacznie gorzej.

Nie tak dawno Maciej Skorża powiedział, że wiosna jest dla niego i całego zespołu drogą przez mękę. Po każdej porażce słyszymy kolejne tłumaczenia - a to zawiodła strefa mentalna, zabrakło szczęścia, a to murawa była źle przygotowana, a to sędzia gwizdał pod rywala. Być może faktycznie w kilku przypadkach sędziowie pomagali przeciwnikom, gwizdali po gospodarsku jak Robert Małek w sobotę, ale przecież w kwestii decyzji arbitrów suma szczęścia zawsze równa się zeru. A na brak szczęścia nie można narzekać cały sezon. Można mieć pecha w 2-3 meczach ale nie w dziesięciu... Nie ma się co dłużej oszukiwać, dziś Legia jest po prostu słaba i przyczyn tego jest naprawdę wiele.

Zawiodły szumnie zapowiadane transfery. Marijan Antolović miał bronić tak, że wszyscy szybko zapomną o Jano Musze, Srdja Kneżević miał wyleczyć z gry w pierwszym składzie Jakuba Rzeźniczaka, za Manu widoczne miały być tylko tumany kurzu, a liczba asyst Portugalczyka miała zadziwiać statystyków. Alejandro Cabral miał być rozgrywającym na miarę Leszka Pisza, zaś Bruno Mezenga zdobyć minimum 12-14 bramek. Jaka jest rzeczywistość wszyscy wiemy i nie ma co jej przytaczać i się dołować. 

Zimowe transfery okazały się jeszcze gorszymi posunięciami. Poza Michalem Hubnikiem nikt nie pomaga drużynie. Felix Ogbuke najprawdopodobniej wróci latem na Cypr, zaś Dejan Kelhar nie mieści się w szerokiej meczowej kadrze. Pozbyto się jedynego rozgrywającego Macieja Iwańskiego, a na jego miejsce nie sprowadzono nikogo.

Honor zespołu ratują ci, którzy mieli odejść, którzy byli jedną nogą na wylocie lub w Młodej Ekstraklasie. Miroslav Radović o mało nie podzielił losów Piotra Gizy zanim stał się liderem zespołu. Jesienią czarował 35-letni Tomasz Kiełbowicz, którego zmienił niechciany Jakub Wawrzyniak. Niesamowite postępy zrobił Jakub Rzeźniczak, który miał przed sezonem pogodzić się z rolą rezerwowego. Wyróżnia się Michał Kucharczyk, który miał być czwartym napastnikiem i częściej grywać z młodzieżą niż w pierwszym zespole.

Czas spojrzeć prawdzie w oczy, jesteśmy słabi. I już teraz trzeba myśleć co zrobić aby za rok sytuacja się nie powtórzyła. Zmiana trenera czy wymiana kilku piłkarzy nic nie da. To działania krótkowzroczne. Zmiany muszą się zacząć od samej góry! W przeciwnym razie szybko powrócimy do miejsca, w którym znaleźliśmy się obecnie.

Polecamy

Komentarze (114)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.